Strona główna SMN

Święty Franciszek z Asyżu
(1181 -1226)





Sceny z życia św. Franciszka

List do rządców ( XII wiek )


Sprzedaż wszystkiego
Uwolnienie przez matkę
Usługiwanie trędowatym
Naprawa kościoła
Posłanie ich na świat
Pragnienie męczeństwa
Kazanie do ptaków
Miłość względem ubogich
Żłóbek jaki urządził w Boże..
Ukrzyżowany Serafin
Pozostałe sceny z życia...
O pieniądzach
O ubóstwie
Przykład


Cuda św. Franciszka


Cud stygmatyzacji
Władza nad stworzeniami
Władza nad stworzeniami
Boska łaskawość
Pani Jakobina
Zmarli wskrzeszeni
Uratowani od śmierci
Uratowani żeglarze
Uwięzieni
Niebezpieczny poród
Uzdrowienie
Niewidomi i głuchoniemi
Trędowaci
Obłąkani i opętani
Pokurczeni i połamani
Różne cuda
Koniec cudów Franciszka

Franciszek patronem ekonom

 

SM

POKURCZENI I POŁAMANI

l57. W kręgu Parmy urodził się komuś syn, który miał nóżkę odwrócona, mianowicie piętę w przodzie, a palce z tyłu. Ojciec był człowiekiem biednym, ale oddanym świętemu Franciszkowi. Codziennie molestował świętego Franciszka za synem, urodzonym na pośmiewisko, i zawsze podkreślał swoje ubóstwo. Za zgodą karmicielki zamyślił nóżkę maleństwa przekręcić siłą do właściwego położenia. Sposobił się do zrobienia tego w czasie, kiedy członki dziecka zmiękną w kąpieli.
Wszakże nie doszło do tego szaleńczego czynu, bo kiedy rozwijano dziecko z pieluszek, znaleziono je zdrowym, jakby nigdy pierwej nie miało żadnego zniekształcenia. A stało się to za przyczyną świętego Franciszka.

158. W Scoppito koło Amiterno, mąż i żona, mający jedynego syna, co dzień płakali nad nim jako nad wstydem rodziny. Wyglądał bo-wiem nie jak człowiek, ale raczej jak jakieś monstrum, gdyż wbrew porządkowi natury przednie kończyny rozwinęły mu się zupełnie na opak. Mianowicie ramiona miał złączone z szyją, ręce zrośnięte z piersiami, a stopy podciągnięte do rąk. Wyglądał jak kula, a nie jak tułów ludzki.
Udręczeni boleścią, a jeszcze bardziej wstydem, usuwali go sprzed oczu krewnych i sąsiadów, by go nie oglądali. Dlatego mąż, dotknięty bólem, wyrzucał żonie, że nie zrodziła synów jak inne kobiety, ale jakieś monstra, których nawet do najgorszych zwierząt nie można przyrównać. Utrzymywał, że ten wyrok Boży został spowodowany grzechem żony. A ona, udręczona żałością i poniżona wstydem, w częstych jękach wołała do Chrystusa, wzywając pomocy świętego Franciszka, żeby raczył przyjść z ratunkiem jej nieszczęśliwej, znajdującej się w tak wielkiej hańbie.
Pewnej nocy, gdy z powodu takiej żałości popadła w smutny sen, ukazał się jej święty Franciszek, kojąc ją życzliwymi słowy. Rzekł: „Wstań i zanieś chłopca na pobliskie miejsce, poświęcone mojemu imieniu, i wykąp go w wodzie z tamtejszej studni. Bo wnet, jak tylko zanurzysz chłopca w tej wodzie, uzyska całkowite zdrowie.” Kobieta zaniedbała wypełnić polecenie Świętego dotyczące chłopca, a także nie spełniła go, choć po raz drugi Franciszek ukazał się jej i to samo powtórzył. Ale Święty litościwie wyrozumiał jej prostotę i w zdumiewający sposób dodał zmiłowania.
Za trzecim razem ukazał się jej z chwalebną Dziewicą i w najdostojniejszym towarzystwie świętych Apostołów. W jednej chwili wziął ją i razem z chłopcem przeniósł przed bramę wspomnianego miejsca. A kiedy zorza zaczęła się pokazywać i cała owa cielesna wizja ustąpiła, kobieta zdumiona i przejęta podziwem, ponad wszystko, w co można by uwierzyć, zapukała do bramy. Nowością rzeczy wprawiła braci w niemałe podziwienie, oczekując z całą ufnością uzdrowienia chłopca, przyrzeczonego trzykrotną zapowiedzią.
Potem przybyły kobiety szlachcianki z tejże prowincji na nabożeństwo i słysząc, co się przydarzyło, bardzo się dziwiły. Natychmiast zaczerpnęły wody ze studni i najdostojniejsza z nich własnymi rękami wykąpała chłopca. Zaraz wszystkie kończyny wróciły na swoje miejsce i chłopiec okazał się zdrowy. Wielkość cudu wprawiła wszystkich w zadziwienie.

159. W grodzie Cori, w diecezji Ostyjskiej, pewien mężczyzna złamał goleń tak bardzo, że żadną miarą nie mógł chodzić, ani się poruszać. Postawiony wobec gwałtownego ucisku i zwątpiwszy w pomoc ludzką, pewnej nocy zaczął tak przedstawiać przedmiot swego żalu wobec świętego Franciszka, jakby go widział obecnego: „Wspomóż mię, święty Franciszku, mając w pamięci moją posługę i moje oddanie, jakie ci okazywałem! Bo wiozłem cię na moim ośle, całowałem twoje święte nogi i święte ręce; zawsze byłem ci oddany, zawsze pozostałem życzliwy, a oto teraz ginę z tego bólu w najsroższym cierpieniu.”
Święty, poruszony tymi skargami, pomny na otrzymane dobrodziejstwa i wdzięczny za zbożne oddanie, natychmiast stawił się i ukazał się razem z jednym bratem, czuwającemu mężczyźnie. Powiedział mu, że przybywa na jego wezwanie, przynosi mu środki na uzdrowienie. Dotknął bolącego miejsca małą laseczką, która miała kształt Thau i zaraz przebił owrzodzenie. Na pamiątkę otrzymanego wtedy uzdrowienia aż do dzisiaj pozostał mu w tym miejscu znak Thau.
Tym znakiem święty Franciszek podpisywał swe listy, ile razy kierował jakieś pismo do kogoś z powodu potrzeby czy miłości.

181. Prakseda, najsłynniejsza spośród zakonnic w Wiecznym Mieście i w świecie rzymskim, ze względu na miłość dla wiecznego Oblubieńca od swego wczesnego dzieciństwa przez prawie czterdzieści lat ukrywała się w ciasnej celi. Zasłużyła na szczególną łaskę przyjaźni u świętego Franciszka. Bo, czego nie uczynił żadnej innej niewieście, przyjął ją do posłuszeństwa, z nabożną życzliwością dając jej habit zakonny, czyli tunikę i pasek.
Ona, gdy pewnego dnia weszła na poddasze swej celki po potrzebne sobie rzeczy, pod wpływem jakiegoś złudzenia runęła okrutnie na ziemię. Całkiem zgruchotała stopę i złamała goleń, ponadto ramię wyskoczyło jej zupełnie ze swojej pozycji. Ponieważ ta dziewica Chrystusowa przez wiele ubiegłych lat nie widywała niczyjej twarzy i miała mocne postanowienie, by ich nigdy nie oglądać, leżała jak kłoda na ziemi, nie chcąc niczyjej pomocy i pociechy; nie wiedząc, gdzie się obrócić. Z rozkazu jednego z kardynałów i za radą zakonników miano koniecznie wyłamać celę, iżby jakaś zakonnica mogła służyć jej pociechą i by uchronić ją przed śmiercią, jaka mogła nastąpić na skutek braku opieki i przez zaniedbanie. Ona jednak wcale nie chciała do tego dopuścić, opierała się wszystkimi sposobami, jak mogła, żeby nawet odrobinę nie musiała złamać swego ślubu. Dlatego kornie rzuciła się do stóp Bożego zmiłowania, a gdy nastał wieczór molestowała zbożnymi żalami błogosławionego ojca Franciszka. Mówiła: „Najświętszy mój ojcze, który wszędzie dobrotliwie wspierasz w potrzebie tak wielu ludzi, których za życia w ciele nie znałeś; dlaczego byś nie poratował mnie nieszczęsnej, która gdy jeszcze żyłeś zasłużyłam na twoją najsłodszą łaskawość? Bo, jak widzisz, święty ojcze, trzeba mi albo zmienić postanowienie, albo ponieść -śmierć.”
Kiedy tak sercem i usty zanosiła tego rodzaju modły i objawiała swój żałosny afekt mnogimi szlochami, nagle chwycona głębokim snem weszła w zachwyt ducha. I oto najdobrotliwszy ojciec, odziany w lśniąco białe szaty chwały, zszedł do obskurnej celi i zaczął mówić do niej słodkimi słowami: „Wstań, córko błogosławiona, wstań, nie bój się! Przyjmij znak całkowitego zdrowia i niewzruszenie zachowaj swoje postanowienie!” I ująwszy jej rękę, podźwignął ją, i zniknął. A ona, zwracając się tu i tam po swojej izdebce, nie wiedziała, czego sługa Boży w niej dokonał. Sądziła bowiem, że widziała zjawę.
Wreszcie podeszła do okna i dała zwykły znak, na który czym prędzej podszedł pewien mnich, i zadziwiony bardziej, niż mógł uwierzyć, rzekł do niej: „Matko, co się stało, że mogłaś wstać? „ A ona, wierząc, że jeszcze śni i myśląc, że jego też nie ma, poprosiła o zapalenie ognia. Po przyniesieniu światła oprzytomniała, a nie czując żadnego bólu, opowiedziała po porządku wszystko, co się wydarzyło.

l57. W kręgu Parmy urodził się komuś syn, który miał nóżkę odwrócona, mianowicie piętę w przodzie, a palce z tyłu. Ojciec był człowiekiem biednym, ale oddanym świętemu Franciszkowi. Codziennie molestował świętego Franciszka za synem, urodzonym na pośmiewisko, i zawsze podkreślał swoje ubóstwo. Za zgodą karmicielki zamyślił nóżkę maleństwa przekręcić siłą do właściwego położenia. Sposobił się do zrobienia tego w czasie, kiedy członki dziecka zmiękną w kąpieli.
Wszakże nie doszło do tego szaleńczego czynu, bo kiedy rozwijano dziecko z pieluszek, znaleziono je zdrowym, jakby nigdy pierwej nie miało żadnego zniekształcenia. A stało się to za przyczyną świętego Franciszka.

158. W Scoppito koło Amiterno, mąż i żona, mający jedynego syna, co dzień płakali nad nim jako nad wstydem rodziny. Wyglądał bo-wiem nie jak człowiek, ale raczej jak jakieś monstrum, gdyż wbrew porządkowi natury przednie kończyny rozwinęły mu się zupełnie na opak. Mianowicie ramiona miał złączone z szyją, ręce zrośnięte z piersiami, a stopy podciągnięte do rąk. Wyglądał jak kula, a nie jak tułów ludzki.
Udręczeni boleścią, a jeszcze bardziej wstydem, usuwali go sprzed oczu krewnych i sąsiadów, by go nie oglądali. Dlatego mąż, dotknięty bólem, wyrzucał żonie, że nie zrodziła synów jak inne kobiety, ale jakieś monstra, których nawet do najgorszych zwierząt nie można przyrównać. Utrzymywał, że ten wyrok Boży został spowodowany grzechem żony. A ona, udręczona żałością i poniżona wstydem, w częstych jękach wołała do Chrystusa, wzywając pomocy świętego Franciszka, żeby raczył przyjść z ratunkiem jej nieszczęśliwej, znajdującej się w tak wielkiej hańbie.
Pewnej nocy, gdy z powodu takiej żałości popadła w smutny sen, ukazał się jej święty Franciszek, kojąc ją życzliwymi słowy. Rzekł: „Wstań i zanieś chłopca na pobliskie miejsce, poświęcone mojemu imieniu, i wykąp go w wodzie z tamtejszej studni. Bo wnet, jak tylko zanurzysz chłopca w tej wodzie, uzyska całkowite zdrowie.” Kobieta zaniedbała wypełnić polecenie Świętego dotyczące chłopca, a także nie spełniła go, choć po raz drugi Franciszek ukazał się jej i to samo powtórzył. Ale Święty litościwie wyrozumiał jej prostotę i w zdumiewający sposób dodał zmiłowania.
Za trzecim razem ukazał się jej z chwalebną Dziewicą i w najdostojniejszym towarzystwie świętych Apostołów. W jednej chwili wziął ją i razem z chłopcem przeniósł przed bramę wspomnianego miejsca. A kiedy zorza zaczęła się pokazywać i cała owa cielesna wizja ustąpiła, kobieta zdumiona i przejęta podziwem, ponad wszystko, w co można by uwierzyć, zapukała do bramy. Nowością rzeczy wprawiła braci w niemałe podziwienie, oczekując z całą ufnością uzdrowienia chłopca, przyrzeczonego trzykrotną zapowiedzią.
Potem przybyły kobiety szlachcianki z tejże prowincji na nabożeństwo i słysząc, co się przydarzyło, bardzo się dziwiły. Natychmiast zaczerpnęły wody ze studni i najdostojniejsza z nich własnymi rękami wykąpała chłopca. Zaraz wszystkie kończyny wróciły na swoje miejsce i chłopiec okazał się zdrowy. Wielkość cudu wprawiła wszystkich w zadziwienie.

159. W grodzie Cori, w diecezji Ostyjskiej, pewien mężczyzna złamał goleń tak bardzo, że żadną miarą nie mógł chodzić, ani się poruszać. Postawiony wobec gwałtownego ucisku i zwątpiwszy w pomoc ludzką, pewnej nocy zaczął tak przedstawiać przedmiot swego żalu wobec świętego Franciszka, jakby go widział obecnego: „Wspomóż mię, święty Franciszku, mając w pamięci moją posługę i moje oddanie, jakie ci okazywałem! Bo wiozłem cię na moim ośle, całowałem twoje święte nogi i święte ręce; zawsze byłem ci oddany, zawsze pozostałem życzliwy, a oto teraz ginę z tego bólu w najsroższym cierpieniu.”
Święty, poruszony tymi skargami, pomny na otrzymane dobrodziejstwa i wdzięczny za zbożne oddanie, natychmiast stawił się i ukazał się razem z jednym bratem, czuwającemu mężczyźnie. Powiedział mu, że przybywa na jego wezwanie, przynosi mu środki na uzdrowienie. Dotknął bolącego miejsca małą laseczką, która miała kształt Thau i zaraz przebił owrzodzenie. Na pamiątkę otrzymanego wtedy uzdrowienia aż do dzisiaj pozostał mu w tym miejscu znak Thau.
Tym znakiem święty Franciszek podpisywał swe listy, ile razy kierował jakieś pismo do kogoś z powodu potrzeby czy miłości.

181. Prakseda, najsłynniejsza spośród zakonnic w Wiecznym Mieście i w świecie rzymskim, ze względu na miłość dla wiecznego Oblubieńca od swego wczesnego dzieciństwa przez prawie czterdzieści lat ukrywała się w ciasnej celi. Zasłużyła na szczególną łaskę przyjaźni u świętego Franciszka. Bo, czego nie uczynił żadnej innej niewieście, przyjął ją do posłuszeństwa, z nabożną życzliwością dając jej habit zakonny, czyli tunikę i pasek.
Ona, gdy pewnego dnia weszła na poddasze swej celki po potrzebne sobie rzeczy, pod wpływem jakiegoś złudzenia runęła okrutnie na ziemię. Całkiem zgruchotała stopę i złamała goleń, ponadto ramię wyskoczyło jej zupełnie ze swojej pozycji. Ponieważ ta dziewica Chrystusowa przez wiele ubiegłych lat nie widywała niczyjej twarzy i miała mocne postanowienie, by ich nigdy nie oglądać, leżała jak kłoda na ziemi, nie chcąc niczyjej pomocy i pociechy; nie wiedząc, gdzie się obrócić. Z rozkazu jednego z kardynałów i za radą zakonników miano koniecznie wyłamać celę, iżby jakaś zakonnica mogła służyć jej pociechą i by uchronić ją przed śmiercią, jaka mogła nastąpić na skutek braku opieki i przez zaniedbanie. Ona jednak wcale nie chciała do tego dopuścić, opierała się wszystkimi sposobami, jak mogła, żeby nawet odrobinę nie musiała złamać swego ślubu. Dlatego kornie rzuciła się do stóp Bożego zmiłowania, a gdy nastał wieczór molestowała zbożnymi żalami błogosławionego ojca Franciszka. Mówiła: „Najświętszy mój ojcze, który wszędzie dobrotliwie wspierasz w potrzebie tak wielu ludzi, których za życia w ciele nie znałeś; dlaczego byś nie poratował mnie nieszczęsnej, która gdy jeszcze żyłeś zasłużyłam na twoją najsłodszą łaskawość? Bo, jak widzisz, święty ojcze, trzeba mi albo zmienić postanowienie, albo ponieść -śmierć.”
Kiedy tak sercem i usty zanosiła tego rodzaju modły i objawiała swój żałosny afekt mnogimi szlochami, nagle chwycona głębokim snem weszła w zachwyt ducha. I oto najdobrotliwszy ojciec, odziany w lśniąco białe szaty chwały, zszedł do obskurnej celi i zaczął mówić do niej słodkimi słowami: „Wstań, córko błogosławiona, wstań, nie bój się! Przyjmij znak całkowitego zdrowia i niewzruszenie zachowaj swoje postanowienie!” I ująwszy jej rękę, podźwignął ją, i zniknął. A ona, zwracając się tu i tam po swojej izdebce, nie wiedziała, czego sługa Boży w niej dokonał. Sądziła bowiem, że widziała zjawę.
Wreszcie podeszła do okna i dała zwykły znak, na który czym prędzej podszedł pewien mnich, i zadziwiony bardziej, niż mógł uwierzyć, rzekł do niej: „Matko, co się stało, że mogłaś wstać? „ A ona, wierząc, że jeszcze śni i myśląc, że jego też nie ma, poprosiła o zapalenie ognia. Po przyniesieniu światła oprzytomniała, a nie czując żadnego bólu, opowiedziała po porządku wszystko, co się wydarzyło.

___

Św. Franciszek najbiedniejszy z biednych jest pierwszym Patronem SMN
po nim:
Św. Ojciec Pio,
Św. Teresa z Avila,
Św. Jan Bosko,
A najpierwszym z wszystkich Patronem SMN jest Św. Michał Archanioł

Ojciec Święty Jan Paweł II o Świętym Franciszku z Asyżu:

Ojciec Święty Jan Paweł II podczas pielgrzymki do Grobu Biedaczyny z Asyżu w dniu 5 listopada 1978 r., podkreśla w swoim przemówieniu ducha św. Franciszka:

„Ty, który nosiłeś w swoim sercu wszystkie zmienności współczesnych tobie ludzi, swoim sercem tak bliski Sercu Zbawiciela, wspomóż nas, byśmy mogli objąć losy dzisiejszej ludzkości, trudne problemy społeczne, ekonomiczne, polityczne, kulturowe, problemy współczesnej cywilizacji, wszystkie cierpienia dzisiejszego człowieka, jego wątpliwości, sprzeczności, rozbicie; jego dążenia, kompleksy, niepokoje...”
Jan Paweł II - Papież

 
 

 

Czytelników na stronie:    

                                            Copyright © Wiesław Matuch - kontakt   Wrocław 2001 System Miłości Narodów