WŁADZA NAD STWORZENIAMI NIEOŻYWIONYMI, ZWŁASZCZA NAD OGNIEM
14. W czasie choroby oczu nakłoniono męża Bożego, by pozwolił się leczyć
i przywołano chirurga na miejsce (por. 2 C 166). Przybył więc,
przynosząc żelazne narzędzie do robienia przepaleń i kazał je włożyć do
ognia, by się rozżarzyło. Święty ojciec, chcąc umocnić swe ciało, już
drżące ze strachu, tak przemówił do ognia: „Mój bracie ogniu, co do
piękna idący z innymi rzeczami w zawody, Najwyższy stworzył cię mocnym,
pięknym i pożytecznym. Bądź dla mnie w tej godzinie łaskawy, bądź
uprzejmy, ponieważ już od dawna ukochałem cię w Panu. Proszę wielkiego
Pana, który cię stworzył, żeby złagodził trochę twój żar, iżbym cię
potrafił znieść jako palącego łagodnie.” Po skończeniu modlitwy
przeżegnał ogień znakiem krzyża i od tej chwili przestał się bać.
Chirurg bierze w ręce rozżarzone i straszne żelazo, bracia złamani
ludzkim współczuciem uciekają, ale Święty radośnie i ochoczo nastawia
się na żelazo. Syczące żelazo zagłębia się w kruche ciało i ciągnie
przepalenie od ucha aż do brwi. O tym, ile bólu sprawił mu ów ogień
świadczą słowa Świętego, który najlepiej to wiedział. Bo kiedy wrócili
bracia, którzy byli uciekli, ojciec powiedział z uśmieszkiem: „Bojaźliwi
i małoduszni, dlaczegoście uciekli? Naprawdę mówię wam, że ani nie
odczułem żaru ognia, ani żadnego bólu ciała.” A zwracając się do
lekarza, rzekł: „Jeśli ciało nie zostało należycie upieczone, to przyłóż
jeszcze raz!” Lekarz, który doświadczył zupełnie innych przypadków w
podobnym zdarzeniu, ten przypadek wysławiał jako cud boski, mówiąc:
„Mówię wam, bracia, dzisiaj widziałem cuda!” (Łk 5,26).
Chyba odzyskał on pierwotną niewinność, skoro oswajał nieujarzmione
żywioły.
15. Kiedyś święty Franciszek chciał udać się do pewnej pustelni, ażeby
tam swobodnie oddać się kontemplacji (por. 2 C 46). Ze względu na
osłabienie jechał na ośle pewnego ubogiego człowieka. Było to latem.
Wieśniak towarzyszył mężowi Bożemu we wchodzeniu na teren górzysty.
Skutkiem stromej i długiej drogi zmęczył się tą wspinaczka. Zanim
przybyli na miejsce ustał z pragnienia i osłabł. Natarczywie wołał na
Świętego i błagał o zmiłowanie nad nim. Twierdził, że umrze, jeśli nie
orzeźwi się kubkiem jakiegoś napoju. Święty Boży, który zawsze współczuł
utrapionym, bez zwłoki zsiadł z osła, ukląkł na ziemi, wyciągnął dłonie
ku niebu i nie przestał się modlić, aż poczuł, że został wysłuchany.
Rzekł do wieśniaka: „Pośpiesz się, tam znajdziesz żywa wodę, którą tej
godziny Chrystus miłosierny dobędzie ze skały dla ciebie do picia.”
O zdumiewająca łaskawości Boga, która tak łatwo skłania się ku swoim
sługom! Wieśniak pije wodę ze skały, wydobytą mocą oranta. czerpie
puchar z bardzo twardej skały. Nie było tam przedtem spływu wody, ani
później, jak to pilnie zbadano, nie można jej było znaleźć.
16. Gagliano jest to kasztel ludny i szlachetny w diecezji Valva. Była w
nim pewna kobieta imieniem Maria, która poprzez trudne drogi tego świata
nawróciła się do Boga i ofiarowała wszystkie swe usługi świętemu
Franciszkowi. Jednego dnia weszła na górę, całkiem pozbawioną wody, aby
obrywać gorzkie zioła lecznicze, ale że zapomniała zabrać ze sobą wody a
upał srodze dopiekał, poczęła omdlewać ze spiekoty i pragnienia. Gdy już
nic nie mogła robić, leżąc jak martwa na ziemi, zaczęła w duchu
przyzywać swego patrona świętego Franciszka. Zmęczona zdrzemnęła się
nieco. I oto święty Franciszek przyszedł i wezwał ją po imieniu: „Wstań
i pij wodę, z łaski boskiej daną tobie i wielu innym!” „Na ten głos
kobieta ziewnęła i znużona snem leżała dalej. Została zawołana ponownie,
ale opadła na ziemię, jakby pod wielkim ciężarem. Dopiero za trzecim
razem, silnie wzmocniona rozkazem Świętego, wstała.
Chwyciła paprotkę pospolitą, która koło niej stała, i wyrwała ją z
ziemi. Spostrzegłszy, że jej korzeń jest cały mokry, zaczęła dookoła
grzebać palcami i małym drewnem. Nagle dołek napełnił się wodą i mała
stróżka urosła do źródła. Kobieta napiła się, a zaspokoiwszy pragnienie,
przemyła oczy, na które nic wyraźnie nie widziała, gdyż były zamglone na
skutek długiej choroby. Jej oczy rozjaśniły się. Wszelka stara marskość
z nich ustąpiła i zostały napełnione jakby nowym światłem.
Kobieta pośpieszyła do domu i wszystkim doniosła o tak zdumiewającym
cudzie ku chwale świętego Franciszka. Poszła fama o cudzie i dotarła do
uszu wszystkich aż do innych okolic. Zewsząd śpieszyli liczni ludzie
dotknięci różnymi schorzeniami, i po uprzednim odbyciu spowiedzi dla
zbawienia duszy, bywali tam uwalniani od swoich kalectw. Niewidomi
otrzymywali światło, chromi odzyskiwali chód, głusi wrażliwy słuch, d na
różne inne schorzenia znalazły się tu różne lekarstwa. Do dziś dnia
istnieje to godne uwagi źródło, a ku czci świętego Franciszka zbudowano
tam kaplicę.
17. W czasie, kiedy Franciszek bardzo ciężko chorował w pustelni
Świętego Urbana (por. l C 61), spieczonymi ustami prosił o wino.
Odpowiedziano mu, że nie ma nic wina, by mu dać. Wtedy kazał sobie
przynieść wody i przyniesioną pobłogosławił znakiem krzyża. Zaraz
straciła smak własny a przybrała cudzy, przechodząc w ciało zdatne do
innego użytku. Czysta woda stała się najlepszym winem, a to, czego nie
mogło dostarczyć ubóstwo, dostarczyła świętość.
Po skosztowaniu wina mąż Boży z wielką łatwością wyzdrowiał, z czego
wynika, że owa cudowna przemiana wody w wino była przyczyną cudownego
wyzdrowienia, a cudowne wyzdrowienie stało się świadectwem owej cudownej
przemiany.
18. W prowincji Rieti srożyła się bardzo ciężka zaraza, która okrutnie
pochłaniała wszystkie woły, tak że prawie żaden z nich się nie ostał.
Wówczas pewien mężczyzna, bojący się Boga, w nocy otrzymał widzenie,
żeby co rychlej pośpieszył do pustelni braci, wziął popłuczkę z mycia
rąk i nóg świętego Franciszka, który właśnie w tym czasie tam przebywał,
i pokropił nią wszystkie woły.
Wstawszy rano, człowiek ten mocno zatroskany o własne dobro/ przybył do
pustelni i bez wiedzy Świętego poprzez innych braci zdobył wspomnianą
popłuczkę. Zgodnie z otrzymanym poleceniem pokropił nią wszystkie woły.
Od tej godziny, za łaską Bożą, ustała zakaźna choroba i więcej już nie
grasowała w tej krainie.
19. W różnych okolicach wielu ludzi z żarliwej pobożności coraz częściej
przynosiło świętemu Franciszkowi do pobłogosławienia chleb i artykuły
spożywcze. Z łaski boskiej utrzymywały się one długo bez zepsucia i
skosztowanie ich uzdrawiało chore ciała.
Stwierdzono także, że ich moc oddalała srogie burze z piorunami i klęski
gradowe.
Doświadczenie niektórych ludzi naprawdę świadczy, jak to przed sznurem,
jakim się Święty opasywał, i przed skrawkami odprutymi z jego ubrania,
uciekały choroby, umykały febry i wracało zdrowie długo oczekiwane.
Gdy bowiem w dzień Bożego Narodzenia sprawował u żłóbka pamiątkę
betlejemskiego Dzieciątka i w mistycznej poufałości ponawiał to
wszystko, co niegdyś dokonało się wokół Dziecięcia Jezus, Bóg okazał tam
wielkie cuda. Między innymi siano wzięte z tego żłóbka stało się dla
wielu środkiem przywrócenia zdrowia, zwłaszcza dla kobiet w trudnym
porodzie, oraz dla wszystkich zwierząt dotkniętych zarazą.
To tyle, co dotyczy stworzeń nieożywionych, a teraz przytoczmy nieco
spostrzeżeń o posłuszeństwie stworzeń ożywionych.
___
Św. Franciszek najbiedniejszy z biednych jest pierwszym
Patronem SMN
po nim:
Św. Ojciec Pio,
Św. Teresa z Avila,
Św. Jan Bosko,
A najpierwszym z wszystkich Patronem SMN jest Św. Michał Archanioł
Ojciec Święty Jan Paweł II o Świętym Franciszku z Asyżu:
Ojciec Święty Jan Paweł II podczas pielgrzymki do Grobu Biedaczyny z Asyżu w
dniu 5 listopada 1978 r., podkreśla w swoim przemówieniu ducha św. Franciszka:
„Ty, który nosiłeś w swoim sercu wszystkie zmienności współczesnych tobie ludzi,
swoim sercem tak bliski Sercu Zbawiciela, wspomóż nas, byśmy mogli objąć losy
dzisiejszej ludzkości, trudne problemy społeczne, ekonomiczne, polityczne,
kulturowe, problemy współczesnej cywilizacji, wszystkie cierpienia dzisiejszego
człowieka, jego wątpliwości, sprzeczności, rozbicie; jego dążenia, kompleksy,
niepokoje...” Jan Paweł II - Papież