Strona główna SMN

Święty Franciszek z Asyżu
(1181 -1226)





Sceny z życia św. Franciszka

List do rządców ( XII wiek )


Sprzedaż wszystkiego
Uwolnienie przez matkę
Usługiwanie trędowatym
Naprawa kościoła
Posłanie ich na świat
Pragnienie męczeństwa
Kazanie do ptaków
Miłość względem ubogich
Żłóbek jaki urządził w Boże..
Ukrzyżowany Serafin
Pozostałe sceny z życia...
O pieniądzach
O ubóstwie
Przykład


Cuda św. Franciszka


Cud stygmatyzacji
Władza nad stworzeniami
Władza nad stworzeniami
Boska łaskawość
Pani Jakobina
Zmarli wskrzeszeni
Uratowani od śmierci
Uratowani żeglarze
Uwięzieni
Niebezpieczny poród
Uzdrowienie
Niewidomi i głuchoniemi
Trędowaci
Obłąkani i opętani
Pokurczeni i połamani
Różne cuda
Koniec cudów Franciszka

Franciszek patronem ekonom

 

SM

URATOWANI OD ŚMIERCI I POWRÓCENI DO ŻYCIA

49. W Rzymie pewien obywatel, imieniem Rodolfo, miał wysoką wieże, a na wieży, jak zwykle, strażnika. Pewnej nocy strażnik głęboko zasnął na szczycie wieży, a spał na rusztowaniu z drzewa, ustawionym na samym gzymsie muru. Wtem, czy na skutek obsunięcia się dźwigara, czy złamania się go u dołu, jak piorun runął w przepaść razem z deskami i spadł na dach pałacu, a z pałacu na ziemię. Ciężki łoskot zbudził całą rodzinę, a rycerz, podejrzewając napaść nieprzyjacielską, zerwał się i uzbrojony pobiegł. Błysnął wyciągniętym mieczem nad leżącym człowiekiem, chcąc przebić śpiącego, jako że nie rozpoznał w nim strażnika. Wszakże żona rycerza, bojąc się, żeby to nie był przypadkiem jej brat, z którym mąż nienawidził się śmiertelnie, nie pozwoliła mu go zabić, położywszy się na leżącym i osłoniwszy go zbożną opieką.
Przedziwne pogrążenie we śnie! Ani dwukrotny upadek, ani hałas krzyków nie budzi śpiącego. Jednak szarpnięty troskliwą opieką, strażnik przytomnieje i, jakby wyrwany ze słodkiego spoczynku, mówi do swego pana: „Jaką macie przyczynę, żeby mnie teraz wyrywać ze snu? Nigdy tak błogo nie spoczywałem, gdyż jak najsłodziej spałem w ramionach świętego Franciszka.” A kiedy został przez innych uświadomiony o swym upadku i spostrzegł, że przedtem leżał na górze, a teraz na dole, zdumiał się, że stało się coś, czego nawet nie odczuł, gdy się działo.
Wnet, wobec wszystkich obiecał czynić pokutę i otrzymawszy od swego pana pozwolenie, wyruszył na pielgrzymkę. Pani zaś, dla uszanowania i uczczenia Świętego przysłała piękną szatę kapłańską braciom przebywającym w jej posiadłości poza wiecznym Miastem. O wielkiej zasłudze za gościnność mówi Pismo św., a potwierdzają przykłady. Bowiem rzeczony pan ze względu na cześć dla świętego Franciszka przyjął tej nocy w gościnę dwu Braci Mniejszych, którzy także razem z innymi przybiegli do wypadku wspomnianego sługi.

54. W Corneto, w diecezji Viterbo, grodzie nie podłym lecz możnym, w siedzibie braci odlewano dzwon niemałej wielkości. Przybyli liczni przyjaciele braci, żeby nieść pomoc w tym dziele, a po ukończeniu odlewu zaczęli ucztować z wielką wesołością. I oto, pewien ośmioletni chłopiec, imieniem Bartłomiej, którego ojciec i stryj trudzili się przy odlaniu dzwonu, przyniósł biesiadnikom jakąś potrawę. Nagle wpadł gwałtowny wicher, wstrząsnął domem, i rzucił na chłopca ciężkie i wielkie wrota domu z takim impetem, że przywaliły go ogromnym ciężarem.
Myślano, że został zmiażdżony na śmierć. Bo tak całkowicie leżał pogrzebany pod ciężarem, że nic zeń nie wystawało na zewnątrz. Wśród uczestników biesiady po odlewie dzwonu przyszło lanie łez i żałobna litość. Wszyscy zerwali się od stołu, a stryj wraz z innymi pobiegł ku
wrotom, wzywając świętego Franciszka. Ojciec zaś, który pod wpływem bólu zdrętwiał i nie mógł się ruszyć, ślubowaniem i wezwaniami polecił syna świętemu Franciszkowi.
Podnoszą morderczy ciężar z chłopca. I oto ten, o którym myśleli, że został zabity, okazuje się jakby zbudzony ze snu, zadowolony, nie wykazujący żadnego znaku uszkodzenia. Po niepewności następuje wylewna radość i po przerwie w biesiadzie olbrzymie wesele. On sam świadczył o tym przede mną, że jak długo leżał przywalony ciężarem nie miał żadnej świadomości życia. Przeto, gdy miał czternaście lat, został Bratem Mniejszym, a potem człowiekiem wykształconym i wymownym kaznodzieją w zakonie.

57. Ludzie z Lentini odłupali ogromny głaz z góry, przeznaczony na ołtarz do jednego z kościołów świętego Franciszka, który niebawem miał być konsekrowany. Niemal czterdziestu ludzi usiłowało włożyć kamień na wóz, wielokrotnie ponawiając wysiłki. Wszakże kamień spadł na jednego z ludzi i przywalił go, jak w grobie.
Ludzie wpadli w panikę i nie wiedzieli, co robić, większość ich zwątpiła i odeszła. Pozostało dziesięciu mężczyzn, którzy żałosnym głosem wzywali świętego Franciszka, żeby nie dopuścił do tak tragicznego zgonu człowieka, będącego na jego służbie. Człowiek ten na pół żywy leżał pogrzebany i resztą swego żywego ducha, jaki w nim został, wzdychał o pomoc do świętego Franciszka. Wreszcie ci mężczyźni nabrali ducha i z wielką łatwością odwalili kamień. Żaden nie wątpił, że była w tym ręka Franciszka.
Człowiek wstał cały i w pełni sił, choć przedtem był jak umarły. Ponadto odzyskał dobry wzrok, który przedtem miał przyćmiony, iżby w ten sposób dać do zrozumienia, co w sprawach beznadziejnych znaczy działanie Franciszka.

58. W San Severino w Marchii zdarzyło się coś podobnego, godnego pamięci. Z Konstantynopola sprowadzono bardzo wielką bryłę kamienia pod budowę studni świętego Franciszka pod Asyżem. Gdy ciągnęło ją szybkim zrywem wielu ludzi, jeden z nich wpadł pod nią. Nie tylko myślano, że zginął, ale że całkowicie został zmiażdżony. Wszakże, jak sam widział i prawda wykazała, natychmiast zjawił się święty Franciszek i podniósłszy kamień, odrzucił go bez jakiegokolwiek obrażenia owego człowieka. Tak więc stało się, że to, co przedtem było straszne do oglądania, potem obróciło się w godne podziwienie dla wszystkich.
Chorzy na wodną puchlinę i paralitycy

72. Pewną dziewczynę z Arpino, w diecezji Sora, tak bardzo opanowała choroba paraliżu, że straciła władzę w członkach a ścięgna miała pokurczone. Była pozbawiona wszelkich ludzkich czynności, tak że wyglądała bardziej na dręczoną przez demona, aniżeli na ożywioną duchem ludzkim. Choroba tak bardzo ją ścisnęła, że zdawało się całkiem, iż wróciła do stanu niemowlęctwa.
Wreszcie jej matka, za boskim natchnieniem, zaniosła ją w kołysce do kościoła świętego Franciszka koło Vicalvi. Tu, wylewając łzy i mnożąc modlitwy, wyprosiła uwolnienie od wszelkiego niebezpieczeństwa choroby i powrót córki do pierwotnego stanu i zdrowia.

73. W tym samym grodzie pewien młodzieniec był dotknięty paraliżem, tak że usta mu się zawarły a oczy zrobiły się zezowate. Matka zaniosła go do wspomnianego już kościoła. Młodzieniec nie mógł się poruszać żadną miarą, ale na skutek kornej modlitwy matki za niego, odzyskał pierwotne zdrowie wpierw, zanim jeszcze powrócił do domu.

___

Św. Franciszek najbiedniejszy z biednych jest pierwszym Patronem SMN
po nim:
Św. Ojciec Pio,
Św. Teresa z Avila,
Św. Jan Bosko,
A najpierwszym z wszystkich Patronem SMN jest Św. Michał Archanioł

Ojciec Święty Jan Paweł II o Świętym Franciszku z Asyżu:

Ojciec Święty Jan Paweł II podczas pielgrzymki do Grobu Biedaczyny z Asyżu w dniu 5 listopada 1978 r., podkreśla w swoim przemówieniu ducha św. Franciszka:

„Ty, który nosiłeś w swoim sercu wszystkie zmienności współczesnych tobie ludzi, swoim sercem tak bliski Sercu Zbawiciela, wspomóż nas, byśmy mogli objąć losy dzisiejszej ludzkości, trudne problemy społeczne, ekonomiczne, polityczne, kulturowe, problemy współczesnej cywilizacji, wszystkie cierpienia dzisiejszego człowieka, jego wątpliwości, sprzeczności, rozbicie; jego dążenia, kompleksy, niepokoje...”
Jan Paweł II - Papież

 
 

 

Czytelników na stronie:    

                                            Copyright © Wiesław Matuch - kontakt   Wrocław 2001 System Miłości Narodów