Jeśli
ktoś zapragnąłby mieć udział w wydaniu następnych moich pism oraz działaniu dla
dobra wspólnej idei „System Miłości” i zdobywania niebiańskiej wiedzy dla
siebie, „Wiedza od Ojca Pio” - to podaję osobiste konto:
Wiesław Matuch BNP Paribas Bank Polska S.A. Konto:902030 0045 1130 0000 1538 6050
w tytule podać DAROWIZNA – aby uniknąć podatku.
Natomiast żeby przesłać kwotę do Polski z zagranicy trzeba podać tak:
PLPK90203000451130000015386050
- Wiesław Matuch Darowizna:
Lub : Wiesław Matuch
90 2030 0045 1130 0000 1538 6050
w tytule podać DAROWIZNA
Wpisać:
PPABPLPK Jak
braknie pola dodać XXX
Założyłem też konto na PayPal -
wiesiorynka@gmail.com Jeśli ktoś chciałby
wesprzeć duchową naszą wspólną oddolną działalność - to jest taka możliwość.
PayPal przekierowuje na moje konto w BGŻ w Polsce. W
tytule podać DAROWIZNA – aby uniknąć podatku. Komfort jest, bo można
korzystać z podstawowych walut z całego świata. Wiesiu
Poniżej są 2 tomy "Wiedzy Ojca PIO" do
pobrania za darmo w pdf. Wiesiu
1986 - Awaria elektrowni atomowej w Czarnobylu. 1711 - Urodził się David Hume, filozof i ekonomista szkocki. 1731 - Zmarł Daniel Defoe, angielski pisarz i publicysta. 1792 - Pierwsze wykonanie "Marsylianki". 1798 - Urodził się Eugene Delacroix, malarz francuski. 1848 - Walki uliczne w Krakowie. 1900 - Urodził się Charles Francis Richter, twórca skali wstrząsów sejsmicznych.
Piątek, 26 kwietnia, 2024 roku. Do końca roku zostało 250 dni. Imieniny obchodzą:
Anakleta Marzeny Marcelina Klaudiusza Ryszarda Aureliusza. Św. Klet (Anaklet I), papież, męczennik. Żył w I wieku. Został umęczony za cesarza Domicjana. Według najstarszego wykazu papieży miał być drugim z kolei następcą św. Piotra (79-88?/90). Wymieniany w kanonie rzymskim.
Św. Teresa
z Avila -
Dzieła św. Teresy Wielkiej...
Któż może się obawiać cielesnej śmierci tej, gdy w zamian za nią zyska Szczęście dla duszy swej?
Św. Jan od
Krzyża -
Dzieła św. Jana od Krzyża...
Ja już nie żyję w sobie, bez Boga żyć nie mogę! Bez niego i bez siebie jakąż odnajdę drogę? Miast życia - tysiąc śmierci! - w głębie życia się wdzieram, umieram, bo nie umieram!
Myśli Ojca Anthony de Mello - hinduskiego Jezuity:
Początki - Był to dzień urodzin jednej z uczennic. - Jaki podarunek chcesz na swoje urodziny? - zapytał Mistrz. - Coś, co dałoby mi Oświecenie - odpowiedziała. Mistrz uśmiechnął się. - Powiedz mi, moja droga, kiedy się urodziłaś - to przyszłaś na świat jak gwiazda z nieba, czy przyszłaś ze świata, jak liść z drzewa? Uczennica przez cały dzień rozważała dziwne pytania Mistrza. Potem nagle zobaczyła odpowiedź, i została oświecona.
DWÓCH PIJANYCH POŻYCZA AUTOBUS - Dwóch panów o chwiejnym kroku czekało niecierpliwie na końcowym przystanku autobusowym późno w nocy, kiedy autobusy przestały już dawno kursować. Kilka godzin upłynęło, zanim się w swym pijackim otępieniu zorientowali, że odszedł już ostatni autobus. Widząc, kilkanaście autobusów zaparkowanych w zajezdni, postanowili pożyczyć jeden i odwieść się do domu. Ku swemu rozczarowaniu, nie mogli znaleźć autobusu, który chcieli. "Dasz wiarę?" powiedział jeden z nich. "Sto autobusów, a wśród nich ani jednego z numerem 36!" "Nie szkodzi!" rzekł drugi. "Pojedziemy autobusem nr 22 do jego ostatniego przystanku, a resztę -te dwie mile - pójdziemy do domu piechotą".
KTO PEWNEGO GURU - Co wieczór, gdy guru zasiadał do odprawiania nabożeństwa, łaził tamtędy kot należący do aśramu, rozpraszając wiernych. Dlatego guru polecił, by kota związywać podczas nabożeństwa. Długo po śmierci guru nadal związywano kota w czasie wieczornego nabożeństwa, a gdy kot w końcu umarł, sprowadzono do aśramu innego kota, aby móc go związywać w czasie wieczornego nabożeństwa. Wieki później uczniowie guru pisali wielce uczone traktaty o istotnej roli kota w należytym odprawianiu nabożeństwa.
Przepiękne teksty wielkiego Jogina Sri Nisargadatty Maharaja (1897 - 1981)
Pytania i odpowiedzi (poniższe teksty, losowo
wyświetlane, dopracowałam na potrzeby
katolików - Wiesław Matuch)
PYTANIE: Miałem trochę własnych doświadczeń i chciałbym podzielić się uwagami na ten temat. ODPOWIEDŹ: Proszę bardzo. Czy zna pan siebie? PYTANIE: Nie jestem ciałem, nie jestem też umysłem. ODPOWIEDŹ: Co sprawia, że pan tak uważa? PYTANIE: Nie czuję, żebym był w ciele. Wydaje mi się , że jestem poza tym miejscem, wszędzie. Jeśli chodzi o umysł, mogę go jak gdyby włączyć i wyłączyć. To sprawia że nie czuję się umysłem. ODPOWIEDŹ: Gdy czuje pan, że jest wszędzie na świecie, czy pozostaje pan od niego oddzielony? Czy też jest pan światem? PYTANIE: I tak, i tak. Czasami czuję, że nie jestem ciałem ani umysłem, lecz jednym wszechwidzącym okiem. Gdy się w to zagłębiam, stwierdzam, że jestem wszystkim co widzę i staję się jednym ze światem. ODPOWIEDŹ: Bardzo dobrze. A co z pragnieniami? Czy miewa pan jakieś? PYTANIE: Tak, przychodzą, krótkie i powierzchowne. ODPOWIEDŹ: I co pan z nimi robi? PYTANIE: Cóż mogę robić? Przychodzą i odchodzą. Patrzę na nie. Czasem widzę moje ciało i umysł zajęte spełnianiem ich. ODPOWIEDŹ: Czyje pragnienia zostają spełnione? PYTANIE: Są one częścią świata, w którym żyję. Dostrzegam je tak jak te drzewa i chmury. ODPOWIEDŹ: Czy nie są oznaką niedoskonałości? PYTANIE: Czemu miałyby być? Są jakie są i ja jestem jaki jestem. Dlaczego miałoby mnie dotyczyć pojawianie się i znikanie pragnień? Oczywiście, oddziałują one na formę i treść umysłu. ODPOWIEDŹ: Bardzo dobrze. Jaki jest pana zawód? PYTANIE: Jestem kuratorem sądowym. ODPOWIEDŹ: Co to znaczy? PYTANIE: Młodociani przestępcy wypuszczani są z więzienia na okres próbny i specjalni opiekunowie obserwują ich zachowanie, aby pomóc im w nauce i znalezieniu pracy. ODPOWIEDŹ: Czy musi pan pracować? PYTANIE: Kto pracuje? Praca po prostu się dzieje. ODPOWIEDŹ: Czy jest ona panu potrzebna? PYTANIE: Jest potrzebna, bo daje pieniądze. Lubię pracę, gdyż styka mnie ona z żywymi istotami. ODPOWIEDŹ: Do czego ludzie są panu potrzebni? PYTANIE: To oni mogą mnie potrzebować. Ich przeznaczenie sprawiło, że przyjąłem takie zajęcie. W końcu jest jedno życie. ODPOWIEDŹ: Jak doszedł pan do swego obecnego stanu? PYTANIE: Naprowadziła mnie na drogę pewna osoba i kazała się wgłębiać w siebie. ODPOWIEDŹ: Czy było to przeżycie nagłe czy stopniowe? PYTANIE: Zupełnie nagłe. Jak coś całkiem zapomnianego, powracającego do czyjegoś umysłu. Lub jak nagły przebłysk zrozumienia. Jakież to proste - powiedziałem. Jakie proste. Nie jestem tym, czym myślałem, że jestem! Nie jestem postrzegającym ani postrzeganym, jestem tylko postrzeganiem. ODPOWIEDŹ: Nawet nie postrzeganiem, lecz tym, co czyni to wszystko możliwym.
Tęsknota:
Dzisiaj mnie kochasz jutro nienawidzisz, dzisiaj mnie pragniesz jutro się wstydzisz.
Ryszard
Kapuściński:
Ludzie na początku XXI wieku mają wrażenie, że przyszło im żyć w świecie rozdzieranym wojnami. A to przecież nieprawda. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludności żyje gorzej lub lepiej - częściej gorzej niż lepiej - ale w warunkach pokoju. Miejsca konfliktów zbrojnych to punkty na naszej planecie. Jest ich kilkanaście albo kilkadziesiąt, ale to tylko punkty. My jednak, postrzegając świat przez pryzmat mediów, koncentrujących się na tych punktach zapalnych, mamy wrażenie, że wszędzie toczy się wojna, ze wszędzie czyha śmierć i zagłada. Człowiek jest bardzo podatny na sugestię, a moc sugestii mediów jest ogromna.
Cytaty Przemówienia Papieża Jana Pawła II w parlamencie polskim z 11 czerwca
1999
Zdaję sobie sprawę z tego, że po długich latach braku pełnej suwerenności państwowej i autentycznego życia publicznego, nie jest rzeczą łatwą tworzenie nowego, demokratycznego ładu i porządku instytucjonalnego. Dlatego na samym wstępie pragnę wyrazić radość ze spotkania właśnie tutaj, w miejscu, gdzie poprzez stanowienie prawa budowane są trwałe podwaliny demokratycznego państwa i suwerennego w nim społeczeństwa. Chciałbym też życzyć Sejmowi i Senatowi, aby w centrum ich wysiłków ustawodawczych zawsze znajdował się człowiek i jego rzeczywiste dobro, zgodnie z klasyczną formułą: Hominum causa omne ius contitutum est. W tegorocznym Orędziu na Światowy Dzień Pokoju napisałem: "gdy troska o ochronę godności człowieka jest zasadą wiodącą, z której czerpiemy inspirację, i gdy wspólne dobro stanowi najważniejszy cel dążeń, zostają położone mocne i trwałe fundamenty pod budowę pokoju. Kiedy natomiast prawa człowieka są lekceważone lub deptane i gdy wbrew zasadom sprawiedliwości interesy partykularne stawia się wyżej niż dobro wspólne, wówczas zasiane zostaje ziarno nieuchronnej destabilizacji, buntu i przemocy" (n. 1). Mówi o tym również bardzo wyraźnie Konkordat między Stolicą Apostolską i Rzecząpospolitą Polską w preambule: "fundamentem rozwoju wolnego i demokratycznego społeczeństwa jest poszanowanie godności osoby ludzkiej i jej praw".
Tęsknota:
Gdzieś w oddali miłość moja, cała ciepłem wypełniona. A ja tęsknię tutaj sam, choć ją ciągle w sercu mam.
Czuję energię w ciele, a zwłaszcza w rękach i w nogach, ale nie bardzo umiem
wniknąć w ciało głębiej, tak jak zalecałeś.
Potraktuj to jako medytację. Nie musi ona trwać długo. Dziesięć do piętnastu
minut czasu zegarowego powinno wystarczyć. Najpierw zadbaj o to, żeby nie
rozpraszały cię bodźce zewnętrzne – niech nie dzwoni telefon, niech nikt nie
zwraca się do ciebie z żadną sprawą. Usiądź na krześle, ale nie opieraj się
plecami. Wyprostuj kręgosłup. Pomoże ci to zachować czujność. Jeśli wolisz,
możesz też medytować w innej pozycji.
Sprawdź, czy ciało jest rozluźnione. Zamknij oczy. Parę razy głęboko odetchnij.
Staraj się czuć, że oddech wpływa do dolnej partii brzucha. Zauważ, jak przy
każdym wdechu i wydechu brzuch lekko się wydyma i znów kurczy. Potem świadomie
poczuj w ciele całe jego wewnętrzne pole energii: nie myśl o nim, tylko je
poczuj. W ten sposób wyzwolisz z umysłu świadomość. Jeśli ci to pomaga, zastosuj
„świetlną” wizualizację, którą wcześniej opisałem.
Kiedy wyraźnie poczujesz ciało wewnętrzne jako jedno pole energii, postaraj się
w miarę możności uwolnić od wszelkich plastycznych wyobrażeń i skup się
wyłącznie na odczuwaniu. Jeśli potrafisz, wyzbądź się również ewentualnych
pozostałości myślowego wyobrażenia o własnym ciele fizycznym. Zostanie wtedy
jedynie wszechogarniające poczucie obecności czy też „istności”, a ciało
wewnętrzne będziesz czuł tak, jakby nie miało konturów. Wniknij głębiej w to
uczucie. Stop się z nim w jedną całość. Zrośnij się z polem energetycznym, żeby
znikło pozorne rozszczepienie na podmiot i przedmiot obserwacji – rozziew między
tobą a twoim ciałem. Na tym etapie rozwiewa się też różnica między
wewnętrznością a zewnętrznością, nie ma już więc ciała wewnętrznego. Wniknąwszy
głębiej w ciało, przekroczyłeś jego granice.
Pozostań w tej sferze czystego Istnienia, dopóki będziesz czuł się w niej
swobodnie, a potem wróć świadomością do ciała fizycznego, do oddechu oraz
cielesnych zmysłów, i otwórz oczy. Przez kilka minut przyglądaj się swojemu
otoczeniu w sposób medytacyjny, tak żeby umysł nie przyklejał etykietek, i
staraj się stale czuć ciało wewnętrzne.
Uzyskanie dostępu do tej bezpostaciowej sfery wyraźnie człowieka oswobadza,
wyzwala z okowów formy i uwalnia od utożsamienia z nią. Odsłania się wtedy przed
tobą życie w stanie niezróżnicowanym, sprzed rozbicia na wielorakie kształty.
Możemy powiedzieć, że jest to Nieprzejawione, niewidzialne Źródło wszechrzeczy,
Istnienie zawarte we wszystkich istotach. W sferze tej panuje głęboka,
nieruchoma cisza i spokój, a zarazem radość i wielka żywość. Kiedy jesteś
obecny, stajesz się w pewnym stopniu „przenikalny” dla światła, dla czystej
świadomości, emanującej ze Źródła. Uświadamiasz też sobie, że światło nie jest
czymś od ciebie odrębnym, lecz samą twoją esencją.
Źródło czi
Czy Nieprzejawione jest tym, co na Wschodzie nazywają czi – rodzajem
uniwersalnej energii życiowej?
Nie. Czi płynie z Nieprzejawionego jak ze źródła, tworzy wewnętrzne pole
energetyczne ciała i stanowi pomost między tobą zewnętrznym a Źródłem. Leży w
połowie drogi między tym, co przejawione, czyli światem formy, a
Nieprzejawionym. Można powiedzieć, że jest jak rzeka, strumień energii.
Ogniskując świadomość głęboko w ciele wewnętrznym, wędrujesz wzdłuż koryta tej
rzeki ku jej Źródłu. Czi jest ruchem, a Nieprzejawione – bezruchem. Kiedy
osiągasz punkt absolutnego bezruchu, który zarazem jednak tętni życiem,
docierasz głębiej niż ciało wewnętrzne, głębiej niż czi, i dotykasz samego
źródła: Nieprzejawionego. Czi jest ogniwem, łączącym Nieprzejawione z
wszechświatem fizycznym.
Jeśli więc zapuścisz sondę uwagi głęboko w ciało wewnętrzne, możesz dotrzeć do
tego osobliwego punktu, gdzie świat rozpuszcza się w Nieprzejawionym, ono zaś
przybiera formę energetycznego strumienia czi, który z kolei staje się światem.
Jest to punkt narodzin i śmierci. Kiedy twoja świadomość zwraca się na zewnątrz,
powstają umysł i świat. Zwrócona ku wnętrzu, uświadamia sobie własne Źródło i
wraca tam, skąd przybyła: w Nieprzejawione. Gdy potem twoja świadomość powraca
do świata przejawionego, znowu przybierasz upostaciowioną tożsamość, której
chwilowo się wyzbyłeś. Znów masz imię, przeszłość, sytuację życiową, przyszłość.
Ale pod jednym zasadniczym względem nie jesteś ten sam, co przedtem, ponieważ w
krótkim przebłysku zobaczyłeś utajoną w tobie rzeczywistość, która jest „nie z
tego świata”, chociaż nie jest też od niego odrębna, tak jak i od ciebie nic jej
nie dzieli.
Stosuj odtąd taką oto praktykę duchową: kiedy krzątasz się wokół życiowych
spraw, nie poświęcaj całej uwagi światu zewnętrznemu i własnemu umysłowi. Pewną
jej część zatrzymaj w sobie. Mówiłem już o tym wcześniej. Staraj się czuć ciało
wewnętrzne nawet podczas codziennych zajęć, a zwłaszcza gdy angażujesz się w
związki z ludźmi albo masz kontakt z przyrodą. Odczuwaj tkwiący w tym wszystkim
cichy bezruch. Trzymaj bramę otwartą. Można iść przez życie z nieustanną
świadomością Nieprzejawionego: to całkiem wykonalne. Odbierasz Nieprzejawione
jako głęboki spokój gdzieś w tle – cichy bezruch, który nigdy cię nie opuszcza,
cokolwiek działoby się na zewnątrz. Stajesz się pomostem między Nieprzejawionym
a tym, co przejawione, między Bogiem a światem. Jest to właśnie ten stan więzi
ze Źródłem, który nazywamy oświeceniem.
Nie wyobrażaj sobie, że Nieprzejawione istnieje w sposób odrębny od
przejawionego. Jakże by mogło być od niego oddzielone? Jest przecież obecnym we
wszystkich formach życiem, wewnętrzną istotą wszystkiego, co istnieje. Przenika
cały ten świat. Pozwól, że to wyjaśnię.
Sen bez marzeń
Podróż w Nieprzejawione odbywasz co noc, kiedy wchodzisz w fazę głębokiego snu
bez marzeń. Stapiasz się wtedy ze Źródłem. Czerpiesz z niego energię życiową,
która na pewien czas daje ci napęd, gdy wracasz w sferę przejawioną, do świata
odrębnych form. Energia ta jest dużo bardziej niezbędna do życia niż jedzenie.
Mówi się przecież: „Nie samym chlebem człowiek żyje”. Lecz gdy śpisz, nie śniąc,
i wkraczasz w Nieprzejawione, nie robisz tego świadomie. Ciało nadal, co prawda,
spełnia swoje funkcje, ale „ty” w tym stanie już nie istniejesz. Czy potrafisz
sobie wyobrazić, czym byłoby wejście w sen bez marzeń z pełną świadomością? Nie,
wyobraźnia tego nie ogarnia, ponieważ stan, o którym mowa, pozbawiony jest
treści.
Nieprzejawione nie oswobodzi cię, dopóki nie wkroczysz w nie świadomie. Właśnie
dlatego Jezus nie powiedział: „Prawda was wyzwoli”. Rzekł natomiast: „Poznacie
prawdę, a ona was wyzwoli”. Nie ma to być prawda konceptualna, lecz prawda o
wiecznym życiu poza wszelką formą, poznawalna wprost albo wcale. Nie próbuj
jednak zachować świadomości podczas snu bez marzeń. Szansa powodzenia jest
znikoma. W najlepszym razie uda ci się zachować świadomość w fazie śnienia, ale
na pewno nie w stanach głębszych. Będzie to tak zwane świadome śnienie. Może ono
być interesujące, a nawet fascynujące, ale nie wyzwala.
Posłuż się więc ciałem wewnętrznym jako bramą, przez którą wejdziesz w
Nieprzejawione, i trzymaj ją otwartą, żeby trwać w nieustannym kontakcie ze
Źródłem. Z punktu widzenia ciała wewnętrznego nie ma znaczenia, czy to
zewnętrzne – fizyczne –jest stare czy młode, wątłe czy silne. Wewnętrzne nie
podlega czasowi. Jeśli go jeszcze nie poczułeś, skorzystaj z innych bram,
chociaż wszystkie one są w gruncie rzeczy jedną bramą. Niektóre obszernie już
omówiłem, ale pokrótce znów o nich tutaj wspomnę.
Inne bramy
Teraźniejszość można uznać za bramę główną. Stanowi ona ponadto istotny aspekt
każdej innej bramy, w tym także ciała wewnętrznego. Nie sposób być w swoim
ciele, nie będąc zarazem wyraźnie obecnym w teraźniejszości.
Czas i sfera przejawiona są ze sobą równie ściśle powiązane, jak niepodlegające
czasowi Teraz z Nieprzejawionym. Kiedy koncentrujesz świadomość w obecnej chwili
i tym sposobem rozpuszczasz czas psychiczny, uświadamiasz sobie – bezpośrednio,
a zarazem pośrednio – Nieprzejawione. Bez-pośrednio odczuwasz je jako
promienność i potęgę swojej własnej świadomej obecności: stan ten nie zawiera
żadnej treści, tylko obecność. Pośrednio uświadamiasz sobie Nieprzejawione
poprzez sferę zmysłów i w samej tej sferze. Innymi słowy, czujesz utajoną w
każdym żywym stworzeniu, w kamieniu lub kwiecie boską esencję i oto dociera do
ciebie, że „wszystko, co istnieje, święte jest”. Właśnie dlatego Jezus mówi w
Ewangelii Tomasza (przemawiając wyłącznie w imieniu swojej esencji, czyli
Chrystusa): „Rozłup drewniane polano, aja w nim będę. Podnieś kamień, a pod nim
mnie znajdziesz”.
Kolejna brama Nieprzejawionego otwiera się, gdy przestajesz myśleć. Na początek
możesz w tym celu zrobić coś bardzo prostego: z pełną świadomością wziąć jeden
wdech albo z prawdziwą uwagą spojrzeć na kwiat, tak aby umysł nie dopowiadał
jednocześnie swojego komentarza. Istnieje wiele sposobów, żeby w nieprzerwanym
potoku myśli stworzyć lukę.
Właśnie o to chodzi w medytacji. Myśl reprezentuje sferę przejawioną. Nieustanna
działalność umysłu więzi cię w świecie upostaciowionym i staje się
nieprzepuszczalnym ekranem, który nie pozwala ci dotrzeć świadomością do
Nieprzejawionego – do bezpostaciowej, ponadczasowej, boskiej esencji, tkwiącej w
tobie, a także w każdej rzeczy i w każdym stworzeniu. Gdy jesteś w wysokim
stopniu obecny, oczywiście nie musisz troszczyć się o to, żeby zaniechać
myślenia, ponieważ twój umysł sam się wyłącza. Właśnie dlatego powiedziałem, że
Teraźniejszość jest w istotny sposób związana z wszystkimi pozostałymi bramami.
Poddanie się – chwila, gdy umysł i emocje przestają się opierać temu, co j e s t
– także otwiera bramę Nieprzejawionego. Dzieje się tak z tej prostej przyczyny,
że opór wewnętrzny odcina cię od innych ludzi, od ciebie samego, od otaczającego
cię świata, wzmagając poczucie odrębności, bez którego ego nie mogłoby
przetrwać. Im bardziej czujesz się wyodrębniony, tym mocniej przykuty jesteś do
sfery przejawionej, do świata osobnych form. Im mocniejsza zaś więź łączy cię ze
światem formy, tym twardsza i bardziej nieprzenikalna staje się twoja
upostaciowiona tożsamość. Bramy są wtedy zamknięte, a ty jesteś odcięty od
wymiaru wewnętrznego, wymiaru głębi. Gdy jednak się poddasz, twoja
upostaciowiona tożsamość mięknie i staje się w pewnym stopniu – nazwijmy to tak
– „przejrzysta”, Nie–przejawione może więc odtąd przez ciebie przeświecać.
Jedynie od ciebie zależy, czy otworzysz w swoim życiu bramę, która pozwoli ci
nawiązać świadomy kontakt z Nieprzejawionym. Dotrzyj do pola energii ciała
wewnętrznego, stań się jak najbardziej obecny, wyzbądź się utożsamienia z
umysłem, poddaj się temu, co j e s t: wszystko to są bramy, z których możesz
skorzystać – ale wystarczy, że skorzystasz z jednej.
Miłość też chyba musi być bramą?
Nie. Gdy tylko otwiera się któraś brama, miłość budzi się w tobie jako świadomie
odczuwana, urzeczywistniona jednia. Miłość nie jest bramą, lecz tym, co przez
bramę wnika w tutejszy świat. Dopóki tkwisz w swojej upostaciowionej tożsamości,
bez reszty w niej uwięziony, miłość zdarzyć się nie może. Twoim zadaniem nie
jest poszukiwanie miłości, ale odnalezienie bramy, przez którą miłość zdoła
wkroczyć.
Cisza
Czy istnieją jeszcze jakieś bramy prócz tych, które już wymieniłeś?
Owszem. Nieprzejawione nie istnieje w sposób odrębny od przejawionego. Przenika
cały świat, ale jest tak dokładnie zakamuflowane, że prawie wszyscy zupełnie je
przeoczają. Lecz jeśli wiesz, gdzie go szukać, odnajdujesz je na każdym kroku.
Bramy otwierają się przed tobą co chwila.
Słyszysz dalekie szczekanie psa? Albo to przejeżdżające auto? Posłuchaj uważnie.
Czujesz w tych dźwiękach obecność Nieprzejawionego? Nie czujesz? Poszukaj jej w
ciszy, z której dźwięki przybywają i w którą wracają. Skup się raczej na niej
niż na dźwiękach. Kiedy skupiasz się na zewnętrznej ciszy, w tobie samym
powstaje cisza wewnętrzna: umysł nieruchomieje. Otwiera się brama.
Każdy dźwięk rodzi się z ciszy, z powrotem w ciszę umiera, a dopóki trwa,
otoczony jest ciszą. To dzięki niej istnieją dźwięki. Jest ona nieodłączną, lecz
nieprzejawioną częścią każdego dźwięku, każdej nuty czy piosenki, każdego słowa.
Nieprzejawione gości w tym świecie jako cisza. Właśnie dlatego mówi się, że nic
z tego świata nie jest tak jak ona Bogu podobne. Wystarczy, że poświęcisz jej
uwagę. Nawet podczas rozmowy zauważaj pauzy między słowami, krótkie chwile
milczenia, na-stępujące po kolejnych zdaniach. Gdy sobie uświadamiasz ich
istnienie, rośnie w tobie wymiar cichego bezruchu. Kiedy skupiasz się na ciszy,
siłą rzeczy cichniesz w sobie. Cisza na zewnątrz, bezruch wewnątrz. Wniknąłeś w
Nieprzejawione.
Przestrzeń
Podobnie jak żaden dźwięk nie istniałby bez ciszy, tak też istnienie każdej
rzeczy wymaga pustej przestrzeni, w której rzecz ta może zaistnieć. Każdy
fizyczny przedmiot czy organizm wyłania się z nicości, nicością jest otoczony i
prędzej czy później do niej powróci. Mało tego: każdy byt materialny zawiera
znacznie więcej „niczego” niż „czegoś”. Fizycy twierdzą, że stałość materii jest
złudna. Nawet materia w pozornie stałym stanie – między innymi także twoje ciało
fizyczne – prawie w stu procentach składa się z pustej przestrzeni, tak wielkie
są odległości między atomami w porównaniu z rozmiarami samych atomów. Co więcej,
nawet wnętrze każdego atomu mieści w sobie głównie pustą przestrzeń. Pozostała
jego zawartość przypomina raczej wibrację o pewnej częstotliwości, muzyczną
nutę, aniżeli namacalną, zbudowaną z cząsteczek materię. Buddyści wiedzą to od
ponad dwóch i pół tysiąca lat. „Forma jest pustką, pustka jest formą”, powiada
Sutra serca, jeden z najsławniejszych starożytnych tekstów buddyjskich. Istotę
wszechrzeczy stanowi pustka.
Nieprzejawione istnieje w tym świecie nie tylko jako cisza; cały wszechświat
fizyczny jest nim zarazem przeniknięty jako przestrzenią – od wewnątrz i od
zewnątrz. Przestrzeń równie łatwo jest przeoczyć jak ciszę. Wszyscy zwracają
uwagę na przedmioty, znajdujące się w przestrzeni, ale kto zauważają samą?
Mam wrażenie, że sugerujesz, jakoby pustka czy też nicość nie była po prostu
niczym, lecz odznaczała się jakąś tajemniczą właściwością. Czym więc jest owo
„nic”?
Nie można tak stawiać tej kwestii. Twój umysł próbuje w ten sposób zrobić coś z
niczego. Lecz gdy tylko dokonasz takiego podstawienia, wymknie ci się sedno
sprawy. Nicość – przestrzeń – to pozór, który przybiera Nieprzejawione,
uzewnętrzniając się jako zjawisko w świecie postrzegalnym zmysłowo. Tyle mniej
więcej da się o niej powiedzieć, a nawet i to ma posmak paradoksu. Nicość nie
może być przedmiotem wiedzy. Nie da się obronić doktoratu z nicości. Kiedy
uczeni prowadzą badania nad przestrzenią, zazwyczaj robią z niej „coś”, a tym
samym zupełnie im się wymyka jej istota. Nic dziwnego, że zgodnie z najnowszą
teorią przestrzeń wcale nie ma być pusta, lecz wypełniona pewnego rodzaju
substancją. Gdy już wymyśli się teorię, bez większego trudu udaje się poprzeć ją
dowodami, które ostaną się przynajmniej do chwili ogłoszenia jeszcze nowszej
teorii.
„Nicość” stanie się dla ciebie bramą Nieprzejawionego tylko pod warunkiem, że
nie będziesz usiłował pojąć jej rozumem.
A czy nie to właśnie tutaj robimy?
Nic podobnego. Daję ci jedynie wskazówki, jak możesz sprawić, żeby wymiar
Nieprzejawionego zaistniał w twoim życiu. Nie staramy się zrozumieć tego
wymiaru. Nie ma w nim nic do rozumienia.
Przestrzeń pozbawiona jest waloru egzystencji. Czasownik „egzystować” dosłownie
znaczy „wyróżniać się”. Nie możesz zrozumieć przestrzeni, ponieważ niczym się
ona nie wyróżnia. Choć jednak sama egzystencji jest pozbawiona, umożliwia ją
wszystkiemu innemu. Cisza także nie jest obdarzona cechą egzystencji, podobnie
jak Nieprzejawione.
Cóż więc się stanie, jeśli zamiast zajmować się przedmiotami rozmieszczonymi w
przestrzeni, uświadomisz sobie ją samą? Co jest istotą tego pokoju? Meble,
obrazy i cała reszta, zna j dują się w nim, ale n i e są pokojem. Podłoga,
ściany i sufit wyznaczają jego granice, lecz także nim nie są. Cóż zatem jest
istotą pokoju? Oczywiście przestrzeń, pusta przestrzeń. Bez niej nie istniałby
żaden „pokój”. Ponieważ zaś przestrzeń jest „niczym”, możemy powiedzieć, że to,
czego nie ma, liczy się bardziej niż to, co jest. Uświadom więc sobie obecność
otaczającej cię przestrzeni. Nie myśl o niej, tylko ją poczuj – tak jakby.
Poświęć uwagę „niczemu”.
Dokona się wtedy w tobie przesunięcie świadomości. Jego przyczyną będzie to, że
wewnętrznym odpowiednikiem obiektów rozmieszczonych w przestrzeni, takich jak
meble czy ściany, są obiekty, wywodzące się z twojego umysłu: myśli, emocje i
efekty postrzegania zmysłowego. Wewnętrznym odpowiednikiem przestrzeni jest
natomiast świadomość, pozwalająca istnieć obiektom o umysłowej proweniencji,
podobnie jak przestrzeń pozwala istnieć wszystkim rzeczom. Jeśli więc odwrócisz
uwagę od rzeczy –a więc obiektów, istniejących w przestrzeni – tym samym
przestaniesz się zajmować obiektami, stworzonymi przez twój umysł. Innymi słowy,
nie sposób jest myśleć, a jednocześnie być świadomym przestrzeni, ani też
zresztą ciszy. Uświadamiając sobie pustą przestrzeń, która cię otacza, zarazem
uświadamiasz sobie przestrzeń bezumysłu, czystej świadomości: Nieprzejawione. W
ten sposób kontemplacja przestrzeni może ci posłużyć jako brama
Nieprzejawionego.
Przestrzeń i cisza to dwa oblicza tego samego – tej samej nicości. Stanowią
zewnętrzny aspekt wewnętrznej przestrzeni i wewnętrznej ciszy, która jest
bezruchem: nieskończenie twórczą macierzą wszelkiej egzystencji. Większość ludzi
w ogóle nie dostrzega tego wymiaru. Nie istnieje dla nich wewnętrzna przestrzeń
ani cichy bezruch. Brak im równowagi. Innymi słowy, znają świat – a przynajmniej
tak im się zdaje – ale nie znają Boga. Utożsamiają się wyłącznie ze swoją formą
fizyczną i psychiczną, nieświadomi własnej istoty. Ponieważ zaś każda forma jest
czymś wysoce chwiejnym, żyją w ciągłym lęku. Sprawia on, że odbierają siebie i
innych w sposób głęboko wypaczony: widzą świat w krzywym zwierciadle.
Gdyby jakiś kosmiczny kataklizm spowodował koniec świata, Nieprzejawionemu nie
sprawiłoby to najmniejszej różnicy. Lekcja cudów mówi o tym w takich oto
dobitnych słowach: „Niczemu, co rzeczywiste, nie grozi żadne niebezpieczeństwo.
Nic nierzeczywistego nie istnieje. Oto, gdzie leży boski spokój”.
Kiedy pozostajesz w świadomym kontakcie z Nieprzejawionym, zarazem cenisz,
kochasz i darzysz głębokim szacunkiem sferę przejawioną oraz każdą z
istniejących w niej form życia jako coś, w czym znajduje wyraz Jedno Życie,
będące poza wszelkimi formami. Wiesz również, że każdej formie sądzone jest na
powrót się rozpuścić i że w gruncie rzeczy nic, co dzieje się na zewnątrz, nie
ma aż tak znowu wielkiego znaczenia. Wedle słów Jezusa „przezwyciężyłeś świat”,
czyli – jak to określił Budda – „przeszedłeś na drugi brzeg”.
Prawdziwa natura przestrzeni i czasu
Pomyśl: gdyby nie było niczego prócz ciszy, nie istniałaby ona dla ciebie; nie
wiedziałbyś, czym jest. Dopiero gdy pojawia się dźwięk, nastaje cisza. Podobnie
z przestrzenią: gdyby nie było w niej żadnych obiektów, ona także by dla ciebie
nie istniała. Wyobraź sobie, że jesteś kropką świadomości, unoszącą się w
bezmiarze przestrzeni – nigdzie gwiazd ani galaktyk, tylko pustka. Przestrzeń
nagle przestałaby ci się wydawać ogromna; w ogóle by jej nie było. Nie byłoby
prędkości, ruchu z punktu do punktu. Żeby zaistniała odległość i przestrzeń,
potrzebne są co najmniej dwa punkty odniesienia. Początkiem przestrzeni jest
chwila, gdy Jednia rozszczepia się na dwoje, a kiedy z dwojga rodzi się
„dziesięć tysięcy rzeczy” (jak nazywa świat przejawiony Lao Tse), przestrzeń
coraz bardziej ogromnieje. Świat powstaje zatem równocześnie z przestrzenią.
Nic nie mogłoby istnieć bez przestrzeni, a mimo to jest ona właśnie niczym.
Przed powstaniem wszechświata – czy też, jak kto woli, przed „Wielkim Wybuchem”
– nie było rozległej pustej przestrzeni, która czekała, aż coś ją wypełni.
Przestrzeń nie istniała, ponieważ niczego w niej nie było. Istniało tylko
Nie–przejawione –Jednia. Kiedy stała się ona „dziesięcioma tysiącami rzeczy”,
przestrzeń jak gdyby nagle się pojawiła, pozwalając zaistnieć wielorakiej
mnogości. Skąd się wzięła? Czy stworzył ją Bóg wszechświatowi ku wygodzie?
Oczywiście, że nie. Przestrzeń jest niczym, nigdy więc nie została stworzona.
Wyjdź na dwór jasną nocą i spójrz w niebo. Tysięczne gwiazdy, które widać gołym
okiem, to zaledwie mikroskopijny ułamek tego, co migocze we wszechświecie. Przez
najsilniejsze teleskopy można już wypatrzyć ponad sto miliardów galaktyk, a
każda stanowi „kosmiczny archipelag”, mieszczący w sobie miliardy gwiazd.
Jeszcze większe zdumienie budzi jednak nieskończoność samej przestrzeni, głębia
i cichy bezruch, który pozwala zaistnieć całej tej wspaniałości. Nie ma nic
bardziej zadziwiającego i majestatycznego niż niepojęty ogrom i nieruchomość
przestrzeni, lecz czym jest owa przestrzeń? Pustką, rozległą pustką.
Tym, co w naszym postrzeganym poprzez umysł i zmysły wszechświecie ukazuje się
jako przestrzeń, jest samo Nieprzejawione w wersji uzewnętrznionej: „ciało”
Boga. Największy cud polega zaś na tym, że ten bezruch, ten bezmiar, dzięki
któremu istnieje wszechświat, panuje nie tylko tam, w przestrzeni, ale i w
tobie. Kiedy jesteś całkowicie, bez reszty obecny, napotykasz go jako nieruchomą
przestrzeń wewnętrzną bez–umysłu. W twoim wnętrzu jej ogrom mierzy się nie
rozległością, lecz głębią. Wrażenie przestrzennej rozległości bierze się w
ostatecznym rozrachunku z błędnego postrzegania nieskończonej głębi, która jest
atrybutem jedynej rzeczywistości transcendentalnej.
Według Einsteina, przestrzeń i czas są nierozdzielne. Właściwie nie bardzo to
rozumiem, ale wydaje mi się, że uczony ten twierdzi, jakoby czas był czwartym
wymiarem przestrzeni. Określa to zjawisko mianem „continuum
czasoprzestrzennego”.
Owszem. To, co w odbiorze zewnętrznym wydaje ci się przestrzenią i czasem, jest
w gruncie rzeczy złudzeniem, ale zawiera ziarno prawdy. Przestrzeń i czas to dwa
najbardziej zasadnicze atrybuty Boga – nieskończoność i wieczność – postrzegane
tak, jakby istniały na zewnątrz ciebie. W twoim wnętrzu jedno i drugie ma swój
odpowiednik, w którym przejawia się jego – a także twoja – prawdziwa natura.
Przestrzeń to nieruchoma, nieskończona głębia bezumysłu; wewnętrznym
odpowiednikiem czasu jest natomiast obecność, świadomość wiekuistego Teraz.
Pamiętaj, że nie ma między nimi żadnej różnicy. Kiedy przestrzeń i czas ziszczą
się w twoim wnętrzu jako Nieprzejawione – bezumysł i obecność – zewnętrzna
przestrzeń i zewnętrzny czas nadal będą dla ciebie istniały, lecz mocno stracą
na znaczeniu. Świat też będzie dla ciebie istniał, ale przestanie cię krępować.
Ostateczny cel świata nie tkwi więc w samym świecie, lecz polega na wzniesieniu
się ponad świat. Tak jak nieuświadamiałbyś sobie istnienia przestrzeni, gdyby
nie rozmieszczone w niej obiekty, podobnie i świat jest niezbędny, żeby mogło
się urzeczywistnić Nieprzejawione. Słyszałeś może tę buddyjską sentencję: „Gdyby
nie było iluzji, nie byłoby oświecenia”. Właśnie poprzez świat, a w ostatecznym
rozrachunku poprzez ciebie, Nieprzejawione dostępuje samopoznania. Jesteś tu,
aby mógł się ziścić boski plan wszechświata. Jesteś aż tak ważny!
Świadoma śmierć
Prócz wspomnianego już snu bez marzeń jest jeszcze jedna brama, w którą
wchodzimy mimowolnie. Otwiera się na krótko, w chwili fizycznej śmierci. Nawet
jeśli przegapisz wszystkie w życiu okazje duchowego urzeczywistnienia, ostatnia
brama stanie przed tobą otworem tuż po śmierci fizycznego ciała. Istnieją
niezliczone relacje ludzi, którzy ujrzeli ją w świetlistej wizji, a potem
wrócili, bogatsi o doświadczenie, potocznie zwane bliskim spotkaniem ze
śmiercią. Wielu z nich wspominało, że doznawali wtedy błogiego spokoju i
głębokiej równowagi. W Tybetańskiej Księdze Umarłych przeżycie to określa się
mianem „świetlistej wspaniałości bezbarwnego światła Pustki”, która – jak
stwierdza owa księga – jest „twoją własną prawdziwą jaźnią”. Brama ta otwiera
się jedynie na krótką chwilę i jeśli za życia nigdy nie spotkałeś się z wymiarem
Nieprzejawionego, zapewne przeoczysz ten moment. Większość ludzi nosi w sobie
zbyt wiele zastarzałego oporu i lęku, zanadto przywiązana jest do doznań
zmysłowych i utożsamiona ze światem przejawionym. Na widok tej ostatniej bramy
odwracają się więc ze zgrozą i tracą świadomość. To, co im się później
przydarza, w większości nie zależy od ich woli i następuje automatycznie. W
końcu czeka ich powtórka narodzin i śmierci. Za mało byli jeszcze obecni, żeby
osiągnąć świadomą nieśmiertelność.
Czyli przejście przez tę bramę nie oznacza unicestwienia?
Po przejściu przez nią – podobnie jak przez wszystkie inne bramy – twoja
promienna, prawdziwa natura ocaleje, ale osobowość nie przetrwa. Zresztą i tak
wszystko, co jest w osobowości rzeczywiste lub autentycznie wartościowe,
zawdzięcza ona temu, że od wewnątrz prześwituje twoja prawdziwa natura. Ta zaś
nigdy nie ginie. Nic wartościowego, nic prawdziwego zginąć nie może.
Stan bliski śmierci i sama śmierć – rozpad ciała fizycznego – zawsze stwarza
wspaniałą szansę duchowego urzeczywistnienia. Niestety, w większości wypadków
szansa ta zostaje zmarnowana, ponieważ żyjemy w kulturze, która o śmierci –
podobnie jak o wszystkich naprawdę ważnych sprawach – nie wie prawie nic.
Każda brama jest bramą śmierci – wiedzie prosto w śmierć fałszywego ,ja”. Kiedy
przez nią przejdziesz, nie czerpiesz już odtąd poczucia tożsamości z formy
psychicznej, ukształtowanej przez twój własny umysł. Uświadamiasz sobie, że
śmierć jest złudzeniem, tak jak było nim twoje utożsamienie z formą. Śmierć to
kres złudzeń – nic więcej. Boli, dopóki kurczowo trzymasz się iluzji, a potem
boleć przestaje.