Jeśli
ktoś zapragnąłby mieć udział w wydaniu następnych moich pism oraz działaniu dla
dobra wspólnej idei „System Miłości” i zdobywania niebiańskiej wiedzy dla
siebie, „Wiedza od Ojca Pio” - to podaję osobiste konto:
Wiesław Matuch BNP Paribas Bank Polska S.A. Konto:902030 0045 1130 0000 1538 6050
w tytule podać DAROWIZNA – aby uniknąć podatku.
Natomiast żeby przesłać kwotę do Polski z zagranicy trzeba podać tak:
PLPK90203000451130000015386050
- Wiesław Matuch Darowizna:
Lub : Wiesław Matuch
90 2030 0045 1130 0000 1538 6050
w tytule podać DAROWIZNA
Wpisać:
PPABPLPK Jak
braknie pola dodać XXX
Założyłem też konto na PayPal -
wiesiorynka@gmail.com Jeśli ktoś chciałby
wesprzeć duchową naszą wspólną oddolną działalność - to jest taka możliwość.
PayPal przekierowuje na moje konto w BGŻ w Polsce. W
tytule podać DAROWIZNA – aby uniknąć podatku. Komfort jest, bo można
korzystać z podstawowych walut z całego świata. Wiesiu
1824 - Zmarł George Byron. 1560 - Zmarł Filip Melanchton, humanista niemiecki. 1588 - Zmarł Paolo Veronese, malarz włoski. 1595 - Urodził się król Władysław IV. 1775 - Bitwa pod Lexington. 1841 - Powstanie Towarzystwa Naukowej Pomocy dla Młodzieży Wielkiego Księstwa Poznańskiego. 1899 - Zmarł inż. Stanisław Kierbedź. 1943 - Wybuch powstania w getcie warszawskim. 1967 - Zmarł Konrad Adenauer, polityk niemiecki. 1983 - Zmarł Jerzy Andrzejewski, powieściopisarz.
Piątek, 19 kwietnia, 2024 roku. Do końca roku zostało 257 dni. Imieniny obchodzą:
Leona Adolfa Ekspedyta Tymona Jerzego Konrada Włodzimierza. Św. Leon IX, papież (1002-1054). Brunon urodził się w rodzinie hrabiów z Egisheim (Alzacja). Po przyjęciu święceń kapłańskich pełnił obowiązki kapelana cesarskiego na dworze Konrada II. Mając 24 lata został biskupem w Toul. W 1048 roku cesarz Henryk III na sejmie w Worm wyniósł Brunona na stolicę Piotrową. Nowy papież wszedł do Rzymu skromnie, bez orszaku, jako pielgrzym. Jego pontyfikat trwał 5 lat. W tym czasie zreformował życie duchownych oraz kurię rzymską i papieską. W ostatnich miesiącach życia Leona IX Bizantyjczycy zajęli północną Italię, Normanowie zaś najechali południową. Papież w bitwie pod Civitate poniósł klęskę i dostał się do niewoli. Zmarł wkrótce po powrocie do Rzymu, 19 kwietnia.
Św. Teresa
z Avila -
Dzieła św. Teresy Wielkiej...
I próżno dusza moja wciąż Ciebie szuka w krąg, i próżno tęskni, woła, Byś wyrwał ją z tych mąk.
Św. Jan od
Krzyża -
Dzieła św. Jana od Krzyża...
Tam mi okażesz to, czego dusza moja pragnęła! Tam mnie obdarzysz, mój oblubieńcze, jedyne me życie! Tym, co mi dałeś w innego dnia świcie.
Myśli Ojca Anthony de Mello - hinduskiego Jezuity:
Grzech - Jedno z najbardziej zaskakujących - i ulubionych zarazem - powiedzeń Mistrza było: "Bóg jest bliżej grzeszników niż świętych". I tak to tłumaczył: - Bóg w niebie prowadzi każdego, łącząc się z nim jakby nicią. Kiedy ty grzeszysz - zrywasz tę nić. I wtedy Bóg ją wiąże - i w ten sposób zbliża cię trochę do siebie. I znów twoje grzechy zrywają nić... I z każdym węzłem Bóg przyciąga cię coraz bliżej siebie.
"I TAK BĘDĘ MIAŁ 95 LAT" - Reporter starał się wydobyć historię z życia od bardzo wiekowego mężczyzny w rządowym domu dla starców. "Dziadku", powiedział młody reporter, "jakbyś się czuł, gdybyś nagle dostał list mówiący, że daleki krewny zostawił ci dziesięć milionów dolarów?" "Synu", rzekł staruszek powoli, "i tak miałbym dziewięćdziesiąt pięć lat, nieprawdaż?".
CZŁOWIEK IDOL - Starożytna opowieść hindu: Był sobie raz pewien kupiec, którego statek rozbił się u brzegów Cejlonu, gdzie Vibhishana był Królem Potworów. Kupca zaprowadzono przed oblicze Króla. Na jego widok Vibhishana nie posiadał się z radości i rzekł: - Och, wygląda tak jak mój Rama. Te same ludzkie kształty! Po czym okrył kupca bogatymi strojami i klejnotami i adorował go. Mówi mistyk hindu, Ramakriszna: "Gdy po raz pierwszy usłyszałem tę historię, doznałem nieopisanej radości. Jeśli Boga można czcić w wyobrażeniu z gliny, dlaczegóż by nie w człowieku?"
Przepiękne teksty wielkiego Jogina Sri Nisargadatty Maharaja (1897 - 1981)
Pytania i odpowiedzi (poniższe teksty, losowo
wyświetlane, dopracowałam na potrzeby
katolików - Wiesław Matuch)
PYTANIE: Czy istnieje jakiś związek pomiędzy umysłem i ową Najwyższą Świadomością? ODPOWIEDŹ: Najwyższa świadomość powołuje do istnienia umysł, zaś umysł powołuje do istnienia ciało. PYTANIE: A co znajduje się poza nimi? ODPOWIEDŹ: Jest to bezcechowość. Pojawiają się one i znikają w mojej powłoce świetlnej, ale żadnym razie nie mogą mnie określać. Wszechświat składa się z nazw i kształtów opartych na właściwościach i istniejących pomiędzy nimi różnicach, ale ja jestem poza tym wszystkim. Świat istnieje, ponieważ ja istnieję, ale ja nie jestem światłem. Chrystus po zmartwychwstaniu nie miał cech. One były tylko w umysłach Apostołów przyzwyczajonych do Jego ziemskiego wizerunku. Dlatego nie zjawił im się w innej postaci, któżby Go wtedy poznał? PYTANIE: Żyje pan jednak w tym świecie! ODPOWIEDŹ: To pan tak uważa. Ja natomiast wiem, że istnieje świat, który obejmuje moje ciało i mój umysł, ale ja nie uznaję tego ciała i umysłu za bardziej "moje", niż wszystkie umysły i ciała istniejące w czasie i przestrzeni. Jestem poza czasem i poza przestrzenią.
Tęsknota:
Czegoś mi brak, czegoś pięknego. Dotyku ust, uśmiechu twego, twych czułych pieszczot słodkich jak miód, oczu kochanych, dźwięku twych słów, twej obecności czyli miłości!
Ryszard
Kapuściński:
Czy można mówić o geniuszach reportażu? Tu wszystko bierze się z ogromnej pracy, wiedzy i szczęścia. Każda moja książka to wyraz wdzięczności wobec losu, który pozwolił mi tak wiele zobaczyć, usłyszeć i dotknąć. Ważny jest wysiłek woli, odporność na załamania, dar wyrzekania się rzeczy niepotrzebnych. Musi temu towarzyszyć życzliwość innych ludzi. Trzeba pamiętać, że reportaż jest zawsze pracą zbiorową, ma wielu autorów, nie można napisać go samemu. Na reportaż składają się cudze głosy i doświadczenia. My tylko opisujemy sytuacje, które stworzył ktoś inny. W tym sensie jest to kolektywny rodzaj pisarstwa.
Cytaty Przemówienia Papieża Jana Pawła II w parlamencie polskim z 11 czerwca
1999
Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że to dzisiejsze spotkanie w Parlamencie byłoby niemożliwe bez zdecydowanego sprzeciwu polskich robotników na wybrzeżu w pamiętnym sierpniu 1980 r. Nie byłoby możliwe bez Solidarności, która wybrała drogę pokojowej walki o prawa człowieka i narodu. Wybrała także zasadę, jakże powszechnie wtedy akceptowaną, że "nie ma wolności bez solidarności": solidarności z drugim człowiekiem, solidarności przekraczającej różnego rodzaju bariery klasowe, światopoglądowe, kulturowe, a nawet geograficzne, czego świadectwem była pamięć o losie naszych wschodnich sąsiadów.
Tęsknota:
Mój kwiatuszku, mój wspaniały. Mój jedyny ukochany. Moje serce Ciebie chce, cierpi kiedy nie ma cię.
Jednym z najczęstszych pytań, jakie padają w czasie dyskusji o Drugim Ciele i
Drugim Stanie jest: “Dokąd właściwie się udajesz?" Otóż wydaje się, że istnieją
trzy obszary Stanu Drugiego. Pierwszy z nich, z braku lepszego określenia będzie
nazywał się Obszarem I. Można go też nazwać – być może byłoby to nawet
właściwsze – “Tu i teraz".
Obszar I jest najbardziej wiarygodny. Należą do niego ludzie i miejsca
istniejące w materialnym, znanym nam świecie, w chwili eksperymentu. Jest to
świat postrzegany fizycznymi zmysłami, o istnieniu których jesteśmy absolutnie
przekonani. Odwiedzając Obszar I nie, powinno się spotykać dziwnych stworów, czy
trwać na dziwne wydarzenia i miejsca. Nieznane – owszem, ale nie dziwne czy
obce. Gdyby jednak zaszło coś takiego, świadczyć może raczej o zniekształceniu
percepcji.
Dlatego jedyne ewidentne rezultaty dające się potwierdzić standardowymi
metodami, uzyskiwano w czasie poruszania się Drugim Ciałem w obrębie Obszaru I.
Wszystkie eksperymenty opisywane w rozdziale 3 dokonywane były w Obszarze I.
Pomimo to, te i podobne doświadczenia stanowią w proporcji do wszystkich
zarejestrowanych żałośnie małą liczbę. Pozornie wygląda to całkiem prosto. Wyjdź
z ciała fizycznego, odwiedź George'a i nawiąż z nim kontakt, a potem wróć do
swego ciała i opowiedz to wszystko. Tylko tyle.
Gdyby to było takie proste! Jednak czynniki, które to utrudniają można
rozpoznać. Pozwala to na ewentualne znalezienie rozwiązania, co być może będzie
miało miejsce i w twoim przypadku.
Zajmijmy się na początek czynnikami kierunku i rozpoznania. Załóżmy, że w pełni
świadomy i będąc w swoim ciele fizycznym, o wiele lepiej potrafisz poruszać się
w powietrzu, niż chodzić, czy jeździć samochodem. Odkryłeś tę zdolność i
decydujesz się polecieć nad dom George'a, aby mu to zademonstrować. Twój dom lub
twoje laboratorium położone jest na przedmieściu. George mieszka po przeciwnej
stronie miasta.
W słoneczne popołudnie startujesz. Oczywiście wzbijasz się w powietrze na tyle
wysoko, aby uniknąć zderzenia z budynkami, drzewami itp. Niepewność nie pozwala
ci jednak lecieć zbyt wysoko. Chcesz mieć możliwość rozpoznawania znaków na
ziemi, a to z wysokości tysiąca pięciuset metrów byłoby raczej trudne.
Pozostajesz więc nisko, około 30 m nad ziemią. Teraz musisz obrać kierunek,
rozglądasz się więc za charakterystycznymi punktami orientacyjnymi. Wtedy
właśnie zdajesz sobie sprawę, że masz problem. Nie znasz kierunku, w jakim
znajduje się dom George'a, ale nawet gdybyś znał i tak nie na wiele by się to
zdało, bo nie masz kompasu.
Nieustraszenie decydujesz się na lot przez miasto, używając jako drogowskazów
znajomych budynków i ulic. Przejeżdżałeś tędy tak często, że teraz nie
powinieneś mieć większych problemów.
Zaczynasz lecieć nad drzewami i ulicami i prawie natychmiast ogarnia cię
zwątpienie. Znajome nagle stało się nieznajome. Spoglądasz do tyłu i masz
trudności z odnalezieniem własnego domu, nawet z tak niewielkiej odległości.
Dobrą chwilę zajmuje ci uświadomienie sobie, dlaczego tak się dzieje. Już przy
narodzinach związany zostałeś z powierzchnią ziemi i twój normalny punkt
obserwacji znajduje się na wysokości metra i osiemdziesięciu centymetrów. Zwykle
patrzymy przed siebie lub pod nogi. Rzadko w górę, jedynie wtedy gdy coś
przyciągnie naszą uwagę. Lecz nawet takie patrzenie w górę pod pewnym kątem
niewiele ma wspólnego ze spoglądaniem w dół z wysokości 30 m. Ile czasu zajęłoby
ci rozpoznanie własnego domu na fotografii wykonanej z góry? To samo odnosi się
do innych punktów orientacyjnych – ulic, budynków, miast i ludzi.
Możesz dotrzeć do domu George'a, lecz zajmie ci to dużo czasu. Możesz nie poznać
go z odległości 150 m, ponieważ znasz tylko front budynku, a możesz zbliżyć się
od tyłu. Niech cię to nie dziwi. Piloci, jeżeli choć na moment odwrócą uwagę,
mogą zgubić się 3 km od lotniska, chociaż lecą nisko i w świetle dnia. Przez
chwilę wszystko w dole wydaje się kompletnie obce. W takich przypadkach jedynie
przyrządy nawigacyjne pozwalają zorientować się błyskawicznie w sytuacji.
Łatwo wyobrazić sobie, jak przedstawiałby się ten problem, gdyby twój przyjaciel
George mieszkał w odległym mieście, w którym nigdy nie byłeś, a jego domu nie
widziałeś nawet na fotografii. Oczywiście, jeżeli namaluje on na dachu
fluorescencyjną farbą ogromne' “X", zapali reflektor o mocy milionów świec i w
podobny sposób oznaczy całą trasę, to może ci się to udać.
A teraz podejmij podobną podróż w Drugim Ciele i i porównaj doznania. Unosisz
się na wysokości 30 m.
Dzięki wewnętrznemu zmysłowi orientacji, gdy tylko pomyślisz o osobie, do której
chcesz dotrzeć – nigdy o miejscu, zawsze o osobie – po paru chwilach już tam
będziesz. Możesz patrzeć na przesuwający się poniżej, krajobraz, ale kiedy
pędzisz prosto na budynek czy drzewo i przenikasz przez nie, jest to odrobinę
dekoncentrujące. Aby uniknąć takich wypadków lepiej niej myśl o rozglądaniu się
w czasie “podróży". Nigdy tak do końca nie pozbędziesz się odruchu nabytego w
ciele. fizycznym – a mianowicie że wszystkie te obiekty są raczej twarde. Mnie
się to przynajmniej nie udało. Chęć wyjścia wciąż jeszcze kieruje mnie w stronę
drzwi, a zdaję sobie sprawę z sytuacji dopiero wtedy, gdy moja dłoń przenika
przez klamkę. Potem zirytowany na siebie przechodzę przez ścianę, aby umocnić w
ten sposób swoje przekonanie o charakterze Stanu Drugiego.
W związku z “wewnętrzną nawigacją" wyłania się kolejny problem, mianowicie, że
taka automatyczna nawigacja jest czasami zbyt precyzyjna. Opiera się na myśli.
Niech choćby przez ułamek sekundy pojawi się uboczna myśl, a już twój kurs
będzie zachwiany. Dodaj do tego fakt, że jeśli chodzi o cel podróży to twoja
świadomość może być w konflikcie z podświadomością, a zaczniesz rozumieć,
dlaczego tak wiele eksperymentów skierowanych do Obszaru I zakończyło się
fiaskiem.
Chcąc się o tym przekonać spróbuj skoncentrować się przez minutę na czynności,
wydarzeniu lub rzeczy, której nie lubisz (podświadomość sama wyraża swoją wolę)
bez żadnych myśli ubocznych. Jak odkryjesz, wymaga to czegoś więcej, niż tylko
praktyki.
Oto kilka przykładów zmylenia kierunku, spowodowanych wtargnięciem niepożądanych
myśli:
12 kwietnia 1963 r. – późne popołudnie.
Temperatura około 4°C, wilgotność niska, ciśnienie wysokie. Zastosowano technikę
odliczania; wrażenie ciepła pojawiło się przy liczbie trzydzieści jeden.
Odłączenie się od ciała fizycznego było łatwe – w planie wizyta u przyjaciela.
Podróż wydawała się przebiegać niezwykle długo, jak na pięciokilometrową
odległość... Nagle zatrzymałem się i rozejrzałem, aby się zorientować gdzie
jestem i stwierdziłem, że siedzę na skraju dachu dwukondygnacyjnego budynku
spoglądając na podwórko, które zamiata jakaś kobieta. Po chwili odwróciła się i
ruszyła w stronę domu. Była już prawie w drzwiach, gdy coś kazało jej spojrzeć
prosto na mnie. Z przerażeniem wbiegła do domu i zatrzasnęła za sobą drzwi.
Zażenowany, ponieważ ją najwyraźniej wystraszyłem pomyślałem, że powinienem się
stąd wynieść i powróciłem do domu łatwo, bez kłopotów wchodząc z powrotem w
ciało. Czas pobytu na zewnątrz: 7 minut i 10 sekund. Komentarz: Ciekawe, co ona
ujrzała na skraju dachu? I skąd ja się tam wziąłem? Najwidoczniej zawiodła
koncentracja.
29 czerwca 1960 r. – późny wieczór.
Temp. około 21°C, wilgotność średnia, zmęczony fizycznie. Uderzenie krwi
nastąpiło tuż przed snem. W planie wizyta u dr Andrija Puharicha, gdzieś w
Kalifornii. Przez jakiś czas poruszałem się na ślepo a potem zatrzymałem się.
Przy stole siedziały cztery osoby – trzech mężczyzn oraz mniej więcej
jedenastoletni chłopiec. Żadnego dr Puharicha. Zapytałem ich gdzie się znajduję,
co to za miejsce, miasto czy stan, Nie padła żadna odpowiedź, wyczułem z ich
strony przezorność i ostrożność. Zapytałem jeszcze raz. Chłopiec odwrócił się, a
wtedy jeden z mężczyzn powiedział: “Nie mów mu". Najwyraźniej z jakiegoś powodu
musieli się mnie obawiać. Przeprosiłem za moją nerwowość i wyjaśniłem, że wciąż
jestem nowy w tym niefizycznym biznesie, a następnie odwróciłem się i
“odleciałem" nie chcąc ich dłużej niepokoić. Powrót do ciała odbył się bez
kłopotów. Czas pobytu na zewnątrz: 18 minut. Komentarz: Zdarzenie nie było.
powiązane z aktualnymi czynnościami dr Puharicha, jak sam twierdził. Ponownie
zmylony cel. Żadnego wytłumaczenia. Dlaczego moje pojawienie spowodowało taki
przestrach?
Ta niezdolność kontroli dotarcia do celu podróży była i wciąż jeszcze jest
główną przeszkodą w uzyskaniu stałości i powtarzalności eksperymentów. W
rezultacie podejmowanych prób powstają sytuacje jak te opisane, powyżej. Oto
jeden z takich przypadków, którego uczestnicy byli go całkowicie nieświadomi.
27 listopada 1962 r. – rano.
Temp. około 4°C, wilgotność średnia, ciśnienie poniżej przeciętnej, wypoczęty
fizycznie. Rozpocząłem odliczanie relaksacyjne, użyłem mentalnego schematu i
oddychania ustami do wytworzenia właściwego stanu. Do wyjścia zastosowałem
“obieranie" – tzn. jakby zewnętrzna powłoka ciała fizycznego była zdejmowana – i
wolny unosiłem się w pokoju. Plan przewidywał odwiedziny u Agnew Bahson'a.
Zacząłem podróż wolno, aby w miarę możliwości obserwować otoczenie. Przeniknąłem
powoli przez zachodnią ścianę czując strukturę każdej warstwy materiału i
znalazłem się w innym pokoju. Sądząc z umeblowania był to salon. Potem
przeniknąłem. do trzeciego pokoju, także salonu. W żadnym nie napotkałem nikogo,
więc przyspieszyłem. Poza szaroczarną mgiełką niczego nie widziałem. W końcu
zatrzymałem się, wciąż skoncentrowany na panu Bahnsonie. Byłem w sypialni, w
której znajdowało się troje ludzi. Po prawej stronie stało duże łóżko, a w nim
dwoje dorosłych. Po lewej stronie łóżka siedziała mała dziewczynka, pięcio– lub
sześcioletnia. Spojrzała prosto na mnie i podniecona powiedziała: “Wiem, czym
jesteś!"
Powoli i łagodnie, aby jej nie przestraszyć odwróciłem się w jej stronę i
powiedziałem: “Naprawdę wiesz? Dobrze. A więc kim jestem?" Dziewczynka nie bała
się wcale i odparła: “Jesteś projekcją astralną!" (Mogła użyć innego określenia,
na przykład “duch", co w jej wieku byłoby bardziej zrozumiałe). Zapytałem ją
gdzie mieszka i jaki jest teraz rok, a ponieważ nie potrafiła mi na to
odpowiedzieć, obróciłem się ku tym dwojgu w łóżku. Starałem się być ostrożny,
aby ich nie przestraszyć lub nie zdenerwować, ale oni już byli zdenerwowani.
Zapytałem ich o rok, ale wydawali się nie rozumieć (czyżby brak pojęcia czasu w
nadświadomości?) Skoncentrowałem się na mężczyźnie i zapytałem go o nazwisko i
adres. Odpowiedział wyraźnie zdenerwowany. Odsunąłem się od niego i wyjrzałem
przez okno, aby zidentyfikować okolicę. Za oknem widać było mały daszek, taki
jak nad werandą. Dalej była ulica, okolona drzewami z trawiastym pasem pośrodku.
Przy krawężniku stał samochód – ciemny Sedan.
Odczułem potrzebę powrotu do ciała i ponownie odwróciłem się w stronę trojga
ludzi. Zapytałem, czy chcieliby zobaczyć jak “startuję". Dziewczynka była pełna
entuzjazmu, a dwójka dorosłych w widoczny sposób rozluźniła się. Użyłem techniki
rozciągania, wystrzeliłem poprzez sufit i bez problemów powróciłem do ciała.
Powód powrotu: suche gardło na skutek oddychania przez usta. Czas pobytu poza
ciałem: 42 minuty. Komentarz: Zlokalizowałem tę rodzinę pod adresem, jaki podał
mężczyzna. Czy złożenie im wizyty pod jakimkolwiek pretekstem, w mojej fizycznej
postaci, byłoby możliwe?
Jak widać, o wiele szersze i bardziej zorganizowane . wysiłki bez wątpienia
potwierdziłyby aktywność Drugiego Ciała w obrębie Obszaru I. Jeden
eksperymentator oraz kilku naukowców i psychiatrów to stanowczo za mało. Należy
także zaznaczyć, że niespodziewane wizyty u nieprzygotowanych do tego osób nie
są pomocne na tym etapie badani. Być może osiągnięto by więcej, gdyby z takimi
ludźmi przeprowadzano wywiady i pytano, co widzieli i co odczuwali w czasie
,;wizyty". Trudność polega na odszukaniu takich ludzi. Powyższy przykład, kiedy
to udało się uzyskać adres, jest wyjątkiem.
Interesujące jest także, określenie w miarę możności niezgodności w obserwacji
Obszaru I podczas aktywności w Stanie Drugim. Poza kilkoma niezwykłymi
przypadkami większość obrazów podczas tego rodzaju “wizyt" odbierana jest w
tonacji czarnobiałej, bez względu na rodzaj oświetlenia. Jednakże bardzo silne
światło i głęboki cień powodują zaburzenia percepcji. Na przykład silne światło
odbijające się od ciemnych włosów powoduje wrażenie, że są raczej jasne niż
ciemne. Oto przykład z moich notatek:
5 maja 1961 r.
Temp. około 13°C, wilgotność wysoka, ciśnienie średnie, neutralność fizyczna. Po
obiedzie późnym popołudniem zaplanowałem wizytę u dr Puharicha. Po relaksacji
zastosowałem technikę oddychania przez usta i po pewnych trudnościach, poprzez
technikę obrotu o 90°C osiągnąłem stan wibracji. Zastosowałem zwykłe wznoszenie
mentalne i skoncentrowałem umysł na chęci odwiedzenia dr Puharicha. Po krótkiej
podróży zatrzymałem się w pokoju. Znajdował się w nim długi wąski stół i półki
na książki. Przy stole siedział mężczyzna, coś pisał. Przypominał on dr
Puharicha, ale miał jasne włosy. Pozdrowiłem go, a on podniósł wzrok i
uśmiechnął się, a następnie stwierdził, że spędzi więcej czasu nad naszym
projektem, usprawiedliwiając się równocześnie, że tak go zaniedbał.
Powiedziałem, że go rozumiem i poczuwszy chęć powrotu do ciała wyjaśniłem, że
muszę już wracać. Stwierdził, że zdaje sobie sprawę z mojej ostrożności, a ja
odwróciłem się i szybko skierowałem z powrotem do ciała. Wejście bez trudności.
Prawe ramię miałem zdrętwiałe na skutek zatrzymania dopływu krwi z powodu
niewłaściwego ułożenia ciała, co bez wątpienia było przyczyną chęci powrotu.
Komentarz: Po konfrontacji z dr Puharichem okazało się, że opis pokoju oraz
czynności Andrija w chwili wizyty odpowiadały prawdzie. On sam jednak nie
przypominał sobie moich odwiedzin. Wrażenie “blond" włosów mogło spowodować
silne światło tuż nad jego głową.
Przykład ten ilustruje także problemy w komunikowaniu się. Dr Puharich,
całkowicie świadomy i wiedzący o podejmowanych przeze mnie próbach “odwiedzenia"
go, nie pamiętał tego spotkania. Wszystkie fakty zgadzały się, poza “rozmową".
Zdarza się to w podobnych przypadkach tak często, że jest źródłem wielu
dyskusji. Po pierwsze sugeruje się, że rozmowy te są jedynie fantazją, twierdząc
że przywołuję po prostu wiedzę o danej osobie – całkowicie nieświadomie – i
tworzę w ten sposób “autentyczny" dialog. Teoria ta jednak załamuje się, kiedy w
trakcie takich rozmów wyłania się coś, znanego wyłącznie memu rozmówcy.
Jeszcze inną trudność podróży w Obszarze I stwarza czynnik czasu. Zazwyczaj
najlepszym okresem do głębokiej relaksacji, tak niezbędnej w osiąganiu Stanu
Drugiego, są późne godziny nocne. Nie potrzeba wtedy tak dużego wysiłku, a samo
“oddzielenie" także jest o wiele szybsze. Jednak warunki fizyczne i psychiczne,
pomocne w wytworzeniu tego stanu są niemożliwe do uzyskania na zawołanie i nie
do końca poznane. Tłumaczy to, dlaczego liczne eksperymenty mające na celu
zebranie ścisłych danych, kończą się fiaskiem. Osoba odwiedzana nic szczególnego
w tym czasie nie robi – po prostu leży w łóżku pogrążona w głębokim śnie. Wizyta
nie może być wobec tego w żaden sposób potwierdzona. Większość ludzi “działa"
tak co noc.
Próby przeprowadzone w dzień napotykają na podobne komplikacje. Nie znając
dokładnego czasu takiego “kontaktu", większość ludzi wykonuje normalne,
codzienne czynności. Tak więc w przypadku “wizyty" nie robią oni niczego
szczególnego. W rezultacie te zwykłe, codzienne czynności obserwowane w czasie
wizyty ulatują po prostu z pamięci gdy zajdzie konieczność konfrontacji. Wszyscy
zapominamy stale powtarzające się szczegóły dnia codziennego. Możecie to
sprawdzić. Po prostu spróbujcie przypomnieć sobie z detalami to co robiliście
powiedzmy o 15.35 wczoraj. Jeżeli były to zajęcia rutynowe, to macie szansę
przypomnieć sobie tylko ogólną czynność. Szczegóły z pewnością wam umkną.
Jednakże próby odwiedzin w Obszarze I są niezwykle ważne, być może nawet
ważniejsze niż cokolwiek innego. Ponieważ jedynie wiarygodne wizyty w Obszarze I
przynieść mogą istotne informacje o Drugim Ciele i Drugim Stanie. A informacje
takie winny być uzyskane na drodze poważnych badań prowadzonych przez
autorytatywne grupy naukowców. Jedynie bowiem skoncentrowane i szerokie studia
doprowadzić mogą do rewolucyjnego przełomu w pojmowaniu natury Drugiego Ciała,
co z kolei zaowocowałoby poszerzeniem podstawowej wiedzy o samym człowieku.
Jeżeli tak się nie stanie, to w najlepszym razie problem ten pozostanie
nierozwiązaną enigmą, a w najgorszym – wyśmiewaną fantazją, nieakceptowaną
zarówno przez filozofów jak i naukowców. Z tego powodu powracającym tematem w
relacjach z eksperymentów jest konieczność uzyskania ewidentnych danych.
Oto późniejsze doświadczenie w Obszarze I, przeprowadzone w laboratorium EEG
szpitala znajdującego się na terenie miasteczka akademickiego:
EKSPERYMENT EEG – 5
19 lipca 1966 r.
Do Laboratorium EEG dotarłem o 21.00, po przejechaniu około 120 km z Richmond.
Żadnych specjalnych oznak zmęczenia. Około 13.00 odczuwałem senność, ale nie
odpoczywałem. Cały dzień aktywny, od około 6.30 rano.
Do 21.30 wszystkie elektrody zostały już umocowane przez laborantkę, która była
jedyną obecną osobą kiedy przyjechałem. Ułożyłem się na prowizorycznej leżance w
na pół zaciemnionym pokoju. Miałem poduszkę i pled, ale byłem tylko w spodniach,
bez koszuli. Jak zwykle miałem trudności z wygodnym ułożeniem głowy, podusuka
uwierała mnie w uszy, z powodu przymocowanych do nich elektrod. Po znalezieniu w
miarę wygodnej pozycji przystąpiłem do relaksu w sposób naturalny, ale bez
rezultatu. W końcu wszedłem w stan półrelaksu (liczyłem od jednego łącząc
kolejne cyfry z rozluźnianymi partiami ciała, zaczynając od stóp i kierując
zamknięte oczy w stronę tej części ciała, której dotyczyła cyfra i myślowa
komenda relaksacyjna). Doświadczyłem zwyczajowego “dryfowania" myśli w różnych
kierunkach, wobec czego spróbowałem ponownie skoncentrować się na technice
relaksacyjnej. Przeszedłem przez całą procedurę bez spodziewanego rezultatu,
więc zacząłem jeszcze raz od początku. Po jakichś 45 minutach bezowocnych
wysiłków zdecydowałem się zrobić przerwę. Uniosłem się i zawołałem laborantkę.
Półleżąc paliłem papierosa i przez pięć do ośmiu minut rozmawiałem z laborantką,
a następnie postanowiłem podjąć jeszcze jedną próbę. Po pewnym czasie, spędzonym
na pokonywaniu niewygody jakiej przysparzały nu elektrody przymocowane do uszu,
skoncentrowałem się na nich by je znieczulić i częściowo mi się to udało. Potem
ponownie rozpocząłem cyfrową technikę relaksacji. W połowie drugiego powtórzenia
i przy pełnej świadomości (tak mi się wydawało) pojawiło się uczucie ciepła.
Zdecydowałem się spróbować metody “wytaczania" (tzn. zacząłem się delikatnie
obracać, tak samo jak wy obracacie się w łóżku będąc w swoim ciele fizycznym).
Miałem uczucie jakbym się obracał i z początku pomyślałem, że naprawdę się
obracam. Poczułem, jak przetaczam się na skraj leżanki i nawet się jej
uchwyciłem by nie spaść. Jednak kiedy nie odczułem upadku wiedziałem już, że
nastąpiło oddzielenie. Oddaliłem się od ciała fizycznego, wyszedłem poprzez
ciemny obszar i natknąłem się na dwóch mężczyzn i kobietę. Widoczność nie była
najlepsza, ale po zbliżeniu poprawiła się. Kobieta – wysoka, ciemnowłosa, około
czterdziestoletnia (?) – siedziała na czymś w rodzaju kanapy. Po jej prawej
stronie siedział jeden z mężczyzn. Przed nią lekko z lewej strony siedział
drugi. Wszyscy byli mi obcy i prowadzili rozmowę, której nie słyszałem.
Spróbowałem zwrócić na siebie uwagę, ale bez rezultatu. W końcu wyciągnąłem rękę
i uszczypnąłem kobietę (bardzo delikatnie!) w lewy bok, tuż poniżej żeber.
Wydawało się, że wywołało to jakąś reakcję, ale wciąż brakowało komunikacji.
Zdecydowałem się powrócić do ciała fizycznego dla uzyskania lepszej orientacji i
potem wystartować ponownie. Powróciłem do ciała łatwo i bez kłopotów, już na
samą myśl o tym. Otworzyłem oczy – wszystko było w porządku – dla zwilżenia
wyschniętego gardła przełknąłem ślinę, zamknąłem oczy, pozwoliłem ogarnąć się
uczuciu ciepła i ponownie zastosowałem tę samą technikę wytaczania. Tym razem
postanowiłem spłynąć na podłogę tuż obok leżanki. Po chwili zacząłem się powoli
zapadać i czułem jak przenikam różne przewody wyposażenia EEG. Lekko dotknąłem
podłogi i poprzez uchylone drzwi “ujrzałem" światło sączące się od strony
zewnętrznych pokoi laboratorium. Ostrożnie, chcąc utrzymać się w “obszarze",
zacząłem płynąć w kierunku drzwi, leciutko dotykając podłogi palcami stóp po to,
by utrzymać się w pionie. Przeszedłem powoli przez drzwi i rozejrzałem się w
poszukiwaniu laborantki, ale nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Nie było jej w
pokoju po prawej – miejscu konsolety kontrolnej, więc przeszedłem do jasno
oświetlonego pokoju zewnętrznego, rozglądając się wokół i nagle ją odnalazłem.
Nie była jednak sama. Stała twarzą do mnie, a po jej lewej stronie jakiś
mężczyzna.
Spróbowałem zwrócić na siebie jej uwagę i prawie natychmiast nagrodzony zostałem
silnym uczuciem radości i szczęścia, że oto udało mi się w końcu osiągnąć to,
nad czym tak długo razem pracowaliśmy. Była prawdziwie podniecona i z przejęciem
objęła mnie. Odpowiedziałem jej tym samym. W uścisku tym obecne były słabe
akcenty seksualne, ale tak nieznaczne, że właściwie mogłem je zlekceważyć. Po
krótkiej chwili odsunąłem się i delikatnie przyłożyłem dłonie do jej policzków,
dziękując równocześnie za pomoc. Jednak poza tym nie zaistniała pomiędzy nami
żadna inna, bezpośrednia forma komunikacji. Niczego innego nie próbowałem,
ponieważ byłem zbyt podniecony osiągnięciem w końcu rozdzielenia i pozostaniem w
“Obszarze.
Potem odwróciłem się ku mężczyźnie. Był mniej więcej jej wzrostu, o kręconych
włosach, których kosmyki opadały po obu stronach czoła. Spróbowałem zwrócić na
siebie jego uwagę, ale bezskutecznie. Ponownie, choć bardzo niechętnie,
zdecydowałem się uszczypnąć ją delikatnie, lecz nie spostrzegłem, by wywołało to
jakąkolwiek reakcję. Czując, że coś wzywa mnie do powrotu, okręciłem się
dookoła, przeszedłem przez drzwi i bez kłopotu wśliznąłem się w ciało. Przyczyna
niewygody: suche gardło i bolące ucho.
Po sprawdzeniu, że integracja jest całkowita, że “czuję" normalnie wszystkie
części ciała, otworzyłem oczy, usiadłem i zawołałem laborantkę. Kiedy weszła
powiedziałem jej, że w końcu udało mi się tego dokonać, oraz że widziałem ją z
jakimś mężczyzną. Odparła, iż był to jej mąż. Zapytałem, czy była na zewnątrz.
Potwierdziła i dodała, że mąż przyszedł, aby towarzyszyć jej w tych późnych
godzinach. Zapytałem dlaczego nie widziałem go wcześniej, a ona wyjaśniła, że
istnieje “zakaz" uniemożliwiający osobom z zewnątrz oglądanie zarówno pacjentów
jak i eksperymentów. Wyraziłem życzenie poznania go, co zaakceptowała.
Po zdjęciu elektrod wyszedłem z nią z pokoju i spotkałem jej męża. Był mniej
więcej jej wzrostu i miał kręcone włosy. Po krótkiej wymianie grzeczności
pożegnaliśmy się i opuściłem ich. Nie pytałem laborantki ani jej męża czy
cokolwiek widzieli, spostrzegli bądź czuli. Jednakże w moim odczuciu był on
zdecydowanie tym mężczyzną, którego widziałem z nią w czasie aktywności poza
ciałem fizycznym. Drugim spostrzeżeniem było to, że nie spotkałem jej w pokoju z
konsoletą kontrolną, ale w zupełnie innym pomieszczeniu, w dodatku rozmawiającą
z mężczyzną. To akurat okazać się może trudne do sprawdzenia, o ile istnieje
ścisły przepis nakazujący osobie odpowiedzialnej za odczyt danych pozostawanie
przez cały czas przy konsolecie. Jeżeli uzna, że w tym przypadku prawda jest
ważniejsza, to być może uzyskam dzięki niej tak bardzo mi potrzebne
potwierdzenie. Bowiem jedynym dowodem, poza ewentualnym zapisem EEG, jest fakt
obecności jej męża, o którym nie wiedziałem.
Po doświadczeniu: W raporcie dla dr Tarta, laborantka potwierdziła, że w czasie
“oddzielenia" znajdowała się razem ze swoim mężem w hallu. Przyznała także, że
nie wiedziałem o jego obecności, ani że nie spotkałem go wcześniej: Dr Tart
stwierdził niezwykły i unikalny zapis EEG w czasie aktywności Drugiego Ciała.