Jeśli
ktoś zapragnąłby mieć udział w wydaniu następnych moich pism oraz działaniu dla
dobra wspólnej idei „System Miłości” i zdobywania niebiańskiej wiedzy dla
siebie, „Wiedza od Ojca Pio” - to podaję osobiste konto:
Wiesław Matuch BNP Paribas Bank Polska S.A. Konto:902030 0045 1130 0000 1538 6050
w tytule podać DAROWIZNA – aby uniknąć podatku.
Natomiast żeby przesłać kwotę do Polski z zagranicy trzeba podać tak:
PLPK90203000451130000015386050
- Wiesław Matuch Darowizna:
Lub : Wiesław Matuch
90 2030 0045 1130 0000 1538 6050
w tytule podać DAROWIZNA
Wpisać:
PPABPLPK Jak
braknie pola dodać XXX
Założyłem też konto na PayPal -
wiesiorynka@gmail.com Jeśli ktoś chciałby
wesprzeć duchową naszą wspólną oddolną działalność - to jest taka możliwość.
PayPal przekierowuje na moje konto w BGŻ w Polsce. W
tytule podać DAROWIZNA – aby uniknąć podatku. Komfort jest, bo można
korzystać z podstawowych walut z całego świata. Wiesiu
1824 - Zmarł George Byron. 1560 - Zmarł Filip Melanchton, humanista niemiecki. 1588 - Zmarł Paolo Veronese, malarz włoski. 1595 - Urodził się król Władysław IV. 1775 - Bitwa pod Lexington. 1841 - Powstanie Towarzystwa Naukowej Pomocy dla Młodzieży Wielkiego Księstwa Poznańskiego. 1899 - Zmarł inż. Stanisław Kierbedź. 1943 - Wybuch powstania w getcie warszawskim. 1967 - Zmarł Konrad Adenauer, polityk niemiecki. 1983 - Zmarł Jerzy Andrzejewski, powieściopisarz.
Piątek, 19 kwietnia, 2024 roku. Do końca roku zostało 257 dni. Imieniny obchodzą:
Leona Adolfa Ekspedyta Tymona Jerzego Konrada Włodzimierza. Św. Leon IX, papież (1002-1054). Brunon urodził się w rodzinie hrabiów z Egisheim (Alzacja). Po przyjęciu święceń kapłańskich pełnił obowiązki kapelana cesarskiego na dworze Konrada II. Mając 24 lata został biskupem w Toul. W 1048 roku cesarz Henryk III na sejmie w Worm wyniósł Brunona na stolicę Piotrową. Nowy papież wszedł do Rzymu skromnie, bez orszaku, jako pielgrzym. Jego pontyfikat trwał 5 lat. W tym czasie zreformował życie duchownych oraz kurię rzymską i papieską. W ostatnich miesiącach życia Leona IX Bizantyjczycy zajęli północną Italię, Normanowie zaś najechali południową. Papież w bitwie pod Civitate poniósł klęskę i dostał się do niewoli. Zmarł wkrótce po powrocie do Rzymu, 19 kwietnia.
Św. Teresa
z Avila -
Dzieła św. Teresy Wielkiej...
Piękno Najwyższe, Piękno Nieskończone, jakże przewyższasz blaskami swoimi wszystko, co tutaj istnieje stworzone! Odrywasz serce bez bólu żadnego od przywiązania do wygnańczej ziemi.
Św. Jan od
Krzyża -
Dzieła św. Jana od Krzyża...
Zawróć, gołąbko, bo jeleń zraniony na wzgórzu wyłania się z cienia na powiew twego lotu, szuka orzeźwienia.
Myśli Ojca Anthony de Mello - hinduskiego Jezuity:
Zjednoczenie - Kiedy już było pewne, że Mistrz wkrótce umrze, uczniowie zaczęli myśleć o urządzeniu mu godnego pogrzebu. Mistrz usłyszał o tym i powiedział: - Gdy niebo i ziemia będą moją trumną... słońce, księżyc i gwiazdy ozdobami mego pogrzebu... a całe stworzenie będzie mi towarzyszyć do grobu - czy mógłbym oczekiwać czegoś bardziej uroczystego i sprawiającego większe wrażenie? Prosił, by go nie grzebano. Uczniowie nie chcieli jednak o tym słyszeć - mówili, że zostałby rozszarpany przez zwierzęta i ptaki. - W takim razie postarajcie się, by obok mnie leżała moja laska, abym mógł je przepędzić - odrzekł z uśmiechem Mistrz. - Ale jak to zrobisz? Przecież nie będziesz niczego świadom? - Wobec tego, jakie ma znaczenie, że pożrą mnie dzikie zwierzęta i ptaki?
ZNERWICOWANE DZIECKO - Mała Mary była na plaży ze swą matką. "Mamusiu, mogę pobawić się w piasku?" "Nie kochanie. Tylko sobie pobrudzisz swoje czyste ubranie". "Mogę pobrodzić w wodzie?" "Nie". Zamoczysz się i zaziębisz". ,Mogę się pobawić z innymi dziećmi?" "Nie. Zgubisz się w tłumie". "Mamusiu, kup mi loda". "Nie. Szkodzą ci na gardło". Mała Mary zaczęła płakać. Matka odwróciła się do kobiety, która stała w pobliżu i powiedziała: "Na miłość boską! Czy widziała pani, kiedy takie znerwicowane dziecko?".
CO MÓWISZ ? - Mistrz wpisuje mądrość w serca swoich uczniów, a nie na karty książek. Uczeń będzie musiał nosić tę mądrość, ukrytą w sercu, przez trzydzieści czy czterdzieści lat, aż znajdzie kogoś zdolnego do jej przyjęcia. Taka była tradycja zen. Mistrz zen, Mu-nan wiedział, iż ma tylko jednego spadkobiercę: swego ucznia Shoju. Pewnego dnia kazał go wezwać i rzekł: - Jestem już stary, Shoju, i ty będziesz musiał podjąć naukę. Masz tu książkę przekazywaną z mistrza na mistrza przez siedem pokoleń. Sam dodałem do niej kilka uwag, które mogą ci być użyteczne. Weź ją i zachowaj na znak, iż jesteś moim następcą. - Zrobiłbyś lepiej zatrzymując tę książkę - odparł Shoju. - Przekazywałeś mi zen nie potrzebując słów pisanych szczęśliwie będzie, jeśli tak zostanie. - Wiem, wiem - powiedział cierpliwie Mu-nan - ale książka służyła siedmiu pokoleniom, może więc przydać się i tobie. Zatem weź ją i zachowaj. Siedzieli obaj i rozmawiali przy ognisku. Ledwie Shoju dotknął książki, rzucił ją w ogień. Nie miał serca do słów pisanych. Mu-nan, którego nikt nigdy nie widział zdenerwowanego, krzyknął: - Co za głupstwo robisz? - A Shoju odparł: - Co za głupstwo mówisz? Guru mówi z przekonaniem o tym, czego sam doświadczył. Nigdy nie cytuje książki.
Przepiękne teksty wielkiego Jogina Sri Nisargadatty Maharaja (1897 - 1981)
Pytania i odpowiedzi (poniższe teksty, losowo
wyświetlane, dopracowałam na potrzeby
katolików - Wiesław Matuch)
PYTANIE: Kiedy analizuję siebie, dostrzegam, że niczego tak nie pragnę, jak stworzenia jakiegoś wiekopomnego dzieła, które by mnie przetrwało. Nawet gdy myślę o założeniu rodziny, o żonie i dziecku, wynika to z chęci utrwalenia mego istnienia. ODPOWIEDŹ: Niech pan sobie zbuduje pomnik. W jaki sposób zamierza pan to uczynić? PYTANIE: Nie ważne co zbuduję, byle to było trwałe. ODPOWIEDŹ: Z pewnością sam pan wie dobrze, że nic nie jest trwałe. Wszystko się zużywa, niszczeje, rozkłada. Sama więc podstawa, na której pan buduje, wskazuje drogę. Czy może pan zbudować coś, co przetrwa wszystko inne?
Tęsknota:
Myślę sobie nieźle jest więc poczekam na Twój gest chce byś czule objął mnie i powiedział kocham cię!
Ryszard
Kapuściński:
Jesteśmy przyzwyczajeni myśleć o niewielkich grupach: o rodzinie, o plemionach, o społeczeństwach. W XIX wieku myślało się kategoriami narodu, regionu lub kontynentu. Ale nie mamy ani narzędzi, ani doświadczeń, które pozwoliłyby nam myśleć w skali globalnej - żeby zobaczyć, w jaki sposób inne obszary naszej planety wpływają na nas i w jaki sposób my wpływamy na nie. Innymi słowy - bardzo trudno jest nam zrozumieć, że każdy z nas jest jednostką połączoną z innymi ludźmi, że prowadzi do nas wiele nici i łączy, które rozgałęziają się w każdym kierunku. Wielu osobom trudno jest zaakceptować taką rzeczywistość, toteż przeżywamy tak wiele napięć, depresji i stresów.
Cytaty Przemówienia Papieża Jana Pawła II w parlamencie polskim z 11 czerwca
1999
Zdaję sobie sprawę z tego, że po długich latach braku pełnej suwerenności państwowej i autentycznego życia publicznego, nie jest rzeczą łatwą tworzenie nowego, demokratycznego ładu i porządku instytucjonalnego. Dlatego na samym wstępie pragnę wyrazić radość ze spotkania właśnie tutaj, w miejscu, gdzie poprzez stanowienie prawa budowane są trwałe podwaliny demokratycznego państwa i suwerennego w nim społeczeństwa. Chciałbym też życzyć Sejmowi i Senatowi, aby w centrum ich wysiłków ustawodawczych zawsze znajdował się człowiek i jego rzeczywiste dobro, zgodnie z klasyczną formułą: Hominum causa omne ius contitutum est. W tegorocznym Orędziu na Światowy Dzień Pokoju napisałem: "gdy troska o ochronę godności człowieka jest zasadą wiodącą, z której czerpiemy inspirację, i gdy wspólne dobro stanowi najważniejszy cel dążeń, zostają położone mocne i trwałe fundamenty pod budowę pokoju. Kiedy natomiast prawa człowieka są lekceważone lub deptane i gdy wbrew zasadom sprawiedliwości interesy partykularne stawia się wyżej niż dobro wspólne, wówczas zasiane zostaje ziarno nieuchronnej destabilizacji, buntu i przemocy" (n. 1). Mówi o tym również bardzo wyraźnie Konkordat między Stolicą Apostolską i Rzecząpospolitą Polską w preambule: "fundamentem rozwoju wolnego i demokratycznego społeczeństwa jest poszanowanie godności osoby ludzkiej i jej praw".
Tęsknota:
Gdyby moje serce twego nie kochało to by nic do Ciebie nie napisało, lecz moje serce tak Twoje miłuje że ręka pisze co ono dyktuje.
Po upływie tylu lat wciąż jeszcze nie wiem jak, ani dlaczego nastąpiło to
odstępstwo od “normy". Nie istnieje przyczyna, którą możnaby określić zupełnie
jednoznacznie. Medycyna i nauki pokrewne nie dają przekonywujących odpowiedzi co
sprawia, że jestem równocześnie oburzony, smutny i wdzięczny. Oburzony, bo
zachwiana została moja wiara w potęgę nowoczesnej nauki. Smutny, bowiem nie
wydaje mi się, aby do końca mojego obecnego życia nauka rozwinęła swą wiedzę w
interesującym mnie kierunku. Wdzięczny wreszcie jestem tym kilku naukowcom,
którzy byli na tyle odważni, by obiektywnie rozpatrywać teorie negujące być może
całe lata ich studiów oraz podstawy religii i etyki.
Dlatego, skoro nie ma jeszcze żadnych dowodów naukowych tłumaczących ten fenomen
bez zbytniego naciągania, to chyba mogę pokusić się tu o postawienie pewnej
tezy, która wydaje się brzmieć całkiem rozsądnie. Ostatecznie udowodnić można
wszystko, nawet i to, że człowiek jest niczym więcej, jak kilkoma wiadrami
zanieczyszczonej wody. Tylko przy maksymalnym wysiłku można wtłoczyć opisywany
fenomen do tej teorii.
Poniższa teza, być może nie do przyjęcia przez obecny stan wiedzy, zasługuje
jednak na rozważenie. Żadna inna nie wyjaśnia tak wiele i nie pozostawia bez
odpowiedzi tak niewielu pytań. Nie mówię, że ta teoria jest jedynie słuszna i
prawdziwa – pokaże to przyszłość. Ujmując rzecz z drugiej strony, nie ma też
teorii, która obalałaby tę tezę. Jej podstawa nie jest oczywiście oryginalna,
lecz zastosowanie tak.
Pytanie: Co się dzieje ze zwierzątkiem laboratoryjnym, kiedy eksperyment
zostanie zakończony?
We wszechświecie, zaludnionym olbrzymią różnorodnością istot czujących, życie w
środowisku planet rozwija się według podobnego schematu. Głównym wymogiem jest
powstanie odpowiedniej powłoki okrywającej planetę. Kiedy dzięki ewolucji
planety owa powłoka uformuje się, spełniony zostaje podstawowy warunek dla
powstania istot żywych.
Ta otaczająca planetę powłoka (czy też płaszcz złożony z gazów i cieczy o
odpowiedniej gęstości) po pierwsze odbija, filtruje i pochłania promieniowanie
rodzimej i najbliższych gwiazd tak, aby nie zruszczyło ono życia na powierzchni,
a po drugie utrzymuje generowane przez samą planetę ciepło na stałym poziomie
umożliwiającym przebieg procesów biochemicznych.
Przez powłokę ową, na powierzchnię planety przedostaje się więc jedynie
przefiltrowane światło i zredukowane w znacznym stopniu promieniowanie.
Widzialność ograniczona jest ściśle do najbliższych obiektów na powierzchni, a w
pionie nie przekracza jednej dziesiątej obwodu całego globu. Odległe gwiazdy,
księżyce czy inne planety są niewidoczne. Zobaczyć można jedynie rodzime słońce,
które zgodnie z ruchem obrotowym planety przemieszcza się od horyzontu do
horyzontu.
W takim środowisku powstaje i rozwija się życie biologiczne. Tam, gdzie powłoka
nie powstała lub nie utrzymała się przez odpowiedni czas, życie nie istnieje. A
gdy powłoka została uszkodzona lub uleciała w pustkę, życie biologiczne zamarło,
chyba że wiedza rozwinęła się już na tyle, by stworzyć środowisko sztuczne.
Przyjęta teoria głosi, iż globy planet dzielą się na dwie kategorie: osłonięte
atmosferą oraz pozbawione jej. Na planetach pierwszego typu życie zwierzęce może
się rozwijać. Planety nie posiadające ochronnej warstwy atmosferycznej pozostają
puste, pozbawione wszystkiego, poza materią nieorganiczną. Jedynie w bardzo
rzadkich przypadkach istnieją odstępstwa od tej reguły.
Ewoluujące w takich warunkach świadome życie zaczyna więc wykorzystywać te siły,
które odbiera jako podstawowe. Pod takim względem – postrzegania i wykorzystania
– możemy je więc uszeregować w sposób następujący: (1) siła psychiczna (twórcza
energia myśli), (2) biochemiczna, (3) nuklearna i (4) grawitacji.
Elektromagnetyzm stosowany jest oszczędnie i pozostaje raczej zjawiskiem
ubocznym pojawiającym się wraz z użyciem innych sił, tak jak dym jest jedynie
efektem ognia.
Podstawowe potrzeby ewoluującego życia są zaspokajane poprzez rozwój siły psi
[psi – obecnie PSI –parapsychiczny – (przyp. red.)]. Pierwsza z tych potrzeb
komunikacja, rodzi się automatycznie. Przepływ informacji od jednostki do
jednostki czy od grupy do grupy nie zna czasu i przestrzeni. Z rozwojem
doświadczenia i nauki, powstają nowe zastosowania PSI, takie jak ruch i
przemiana materii, kontrola i kierowanie gatunkami niższymi oraz związki i
komunikacja z istotami żyjącymi w realiach niefizycznych.
Wraz z przekształceniem się form inteligentnego życia w społeczeństwa i
cywilizacje, zrozumienie i wiedza o pozostałych siłach stają się całkiem
naturalne. Dzieje się tak na skutek typowego dążenia jednostki (i społeczeństwa)
do zerwania z jednostajnością ciągłego używania siły PSI. Powstają więc
mechaniczne urządzenia produkujące pożywienie, dla ulepszenia i kontrolowania
środowiska planety, a nawet do modulacji i wzmocnienia sił PSI.
Dzięki pozamaterialnemu postrzeganiu PSI, inne rodzaje siły szybko zostają
zaadoptowane i wprzęgnięte w proces zaspokajania potrzeb. Prawdopodobnie na tym
właśnie etapie rozwoju społeczeństwo nawiązuje swój pierwszy kontakt ze
społecznościami spoza macierzystej planety, oraz z mieszkańcami światów
niefizycznych.
Z tym ostatnim krokiem do dojrzałości organizacja społeczna zostaje włączona w
skład ogromnego, międzygalaktycznego towarzystwa. Nie jest przypadkiem, że
głównym produktem takich połączonych społeczeństw jest niekwestionowana wiedza o
całości związków z Twórcą. Odrzucone zostają wszelkie fantazje i błędne domysły.
Kierunki, w jakich może rozwijać się życie rozumne ujęte zostają w przepisy i
prawa energii.
Gdzieś w odległej przeszłości wiele takich organizacji społecznych stało się
świadomych istnienia prastarej siły PSI dobiegającej z zewnętrznych obszarów
jakiejś nieznanej galaktyki. Początkowo fenomen ten wzbudził niewielkie
zainteresowanie. Tak pod względem jakości jak i ilości przekaz utrzymywał się na
poziomie zwierząt o stosunkowo niskiej inteligencji. Jednakże jeden z techników
przepuścił przypadkowo te sygnały przez odpowiednie filtry. Ku jego zdumieniu
analiza wyników wykazała próby stosowania siły PSI, chociaż nie były one częste.
Wysłano więc w ten obszar próbnik mocy PSI. Odkryto narodziny nowego
społeczeństwa. Zaskoczeni tak niezwykłym odkryciem badacze wysłali w stronę
nowej społeczności standardowy komunikat PSI.
Dziwne, ale nie otrzymano żadnej odpowiedzi. Kolejne transmisje przynosiły taki
sam rezultat. To rzeczywiście była rzadkość. Wyłoniono więc specjalną grupę
ekologiczną, która miała zbadać tę anomalię.
Naukowcy odkryli, że źródłem sygnałów jest trzecia planeta systemu słonecznego
klasy 10. Badania i obserwacje wykazały jednak, że na planecie nie ma warunków
dla rozwoju inteligentnego życia: Otaczająca ją powłoka gazowa nie posiadała
cech umożliwiających odpowiednią filtrację. Z tego powodu powierzchnia planety
była narażona na olbrzymie promieniowanie.
Co więcej, na skutek dużej szybkości obrotowej i innych czynników, całą planetę
przenikało pole magnetyczne o ogromnej intensywności. To, łącznie z niezwykle
wysokim stopniem promieniowania, najwyraźniej wywierało duży wpływ na raczkujące
dopiero społeczeństwo.
Z bliskiej odległości oddziaływanie PSI stawało się wręcz nie do zniesienia. Bez
odpowiednich osłon lądowanie na samej planecie było dla badaczy niemożliwe.
Mieli oni wrażenie, iż wykryta przez nich energia PSI nie była w żaden sposób
kontrolowana, ani nie służyła świadomym celom. Jednak obserwacja wskazywała na
początki struktur społecznych, istnienie tworów sztucznych i przekształcanie
środowiska naturalnego.
Na szczęście jeden z członków załogi od dłuższego czasu pracował nad osobistym
ekranem ochronnym PSI. On to właśnie zaofiarował się zejść na powierzchnię
globu. Inni pozostali za osłoną niewielkiego, jałowego satelity-planety.
Przygotowanie badacza do tak ekstremalnych warunków okazało się
niewystarczające. Po krótkim czasie powrócił na pokład wstanie kompletnego
wyczerpania umysłowego. Nawiązał jednak kontakty w różnych punktach globu.
Domysły potwierdziły się. Nowe społeczeństwo właśnie się tworzyło, ale w jakich
warunkach! Nigdzie nie znano, nie rozumiano ani nie używano sił PSI. Kiedy
podejmował próby komunikacji, mieszkańcy planety albo wpadali w panikę i
uciekali, albo padali plackiem na ziemię emanując przy tym silnie fale PSI,
zupełnie jakby znaleźli się przed obliczem Stwórcy. Zakrawało to na paradoks,
ale próbki tych fal wykazały w umysłach tych istot przebłyski uniwersalnych
praw, co oznaczałoby, iż rzeczywiście mogą się rozwinąć w strukturę socjalną
zgodnie z przyjętym planem, pomimo tak niesprzyjającego środowiska.
Po zebraniu tych informacji badacze powrócili do własnego społeczeństwa, aby w
spokoju rozważyć ten problem. W późniejszych okresach inne, lepiej wyposażone
ekipy od czasu do czasu odwiedzały tę planetę, aby się przypatrzeć pnącej się po
szczeblach rozwoju inteligencji. Wszystkie odwiedziny obwarowane były prawami
stosowanymi wobec młodych społeczności – – nie dochodziło więc do form kontaktów
powodujących zdominowanie jednej kultury przez drugą. Bardzo rzadko odnajdowano
przykłady świadomego stosowania PSI, i tylko na poziomie jednostek. Było to
zachęcające, ciągle jednak, pomimo wszystkich środków ostrożności okazywało się,
że odwiedziny takie utwierdzają jedynie mity i legendy, które pojawiły się w
rezultacie poprzednich kontaktów. Wyjątkowo otrzymywano obiektywne odpowiedzi
dzięki próbkom PSI. Nigdy jednakże nie stało się to praktyką powszechną.
W ostatnim czasie nastąpiła znacząca zmiana sytuacji. Rutynowe monitorowanie
siły PSI oraz doniesienia inteligencji niematerialnych wykazały, że badane
społeczeństwo wkroczyło już w erę atomu. Zastosowanie sił uzyskanych dzięki
rozbiciu atomu niechybnie spowoduje przezwyciężenie siły ciężkości, co w
niedalekiej przyszłości doprowadzić może do międzygwiezdnych podróży. Bez
całkowitego zrozumienia i poznania pól PSI, następstwa kontaktów owej nowej rasy
z innymi organizacjami społecznymi byłyby fatalne. Bowiem kiedy możliwość
podróży międzyplanetarnych zostaje osiągnięta, kontakty takie stają się
nieuniknione.
Mając to na uwadze, grupy naukowców wzmogły wysiłki w celu nawiązania kontaktów,
lecz bez równoczesnego wpływu na dynamikę rozwijającego się społeczeństwa. Było
to trudne, ponieważ wciąż napotykano na takie same przeszkody. Nieliczne
kontakty w dalszym ciągu interpretowane były jako spotkania z istotami boskimi.
Osobnicy, z którymi nawiązano taki kontakt dzięki próbom PSI, tracili poczucie
rzeczywistości i byli izolowani jako chorzy. Jakiekolwiek dłuższe seanse
komunikacyjne uznawane były za nierzeczywiste bądź za marzenia senne (termin
używany w tamtym społeczeństwie dla określenia nieskoordynowanej aktywności PSI
w okresie przejściowym, podobnie jak w okresie niemowlęctwa w normalnych
kulturach społecznych).
Najwięcej frustracji przyniosły próby skomunikowania się z przywódcami
intelektualnymi. Nie dały żadnych rezultatów. Badacze sugerowali, że to z powodu
całkowitego skupienia na studiowaniu materii, odrzucenia koncepcji istnienia PSI
oraz niemożności komunikowania się za pomocą innych czynników niż światło,
dźwięk (wibracje powłoki gazowej) i odmiany promieniowania elektromagnetycznego
(mechanicznie generowanego i przetwarzanego).
Minimalne sukcesy odnoszono komunikując się jedynie z osobnikami nie poddanymi
treningowi “naukowemu". Ponieważ nie musieli się niczego oduczać, u kilku
stosunkowo mało wykształconych mieszkańców udało się uzyskać pewną pozytywną
zmianę w racjonalnym myśleniu. Na nieszczęście te niewykształcone umysły
interpretowały uzyskane dane w sposób bardzo wypaczony. Co więcej, uznane
autorytety tego młodego społeczeństwa odrzucały dowody, posądzając równocześnie
owych ludzi o ignorancję.
Prace wciąż trwały. Zastosowano wysokiej klasy urządzenia emitujące siły PSI, w
nadziei na dotarcie do członków społeczeństwa w ich fazie aktywnej, kiedy nie
zapadają w sen. Każdy osobnik mający pewien stopień inteligencji połączony z
ciekawością, uczony był, czasami boleśnie, podstaw technik siły PSI. Inni
zostali chwilowo zabrani ze swego środowiska, w celu przebadania i znalezienia
klucza do rozwiązania tego problemu.
Nie podjęto jednakże żadnej akcji bezpośredniej; co było zgodne z zasadami
chroniącymi słabiej rozwinięte społeczności. Jest bowiem faktem, wielokrotnie
zresztą udowodnionym, że kontakty z bardziej zaawansowanymi cywilizacjami są dla
młodych społeczeństw w konsekwencji zgubne.
Detale tej hipotezy mogą być fałszywe, motywacje odmienne, ale same podstawy
chyba nie są tak dalekie od rzeczywistości. Być może rzeczywiście jesteśmy dla
“nich" jedynie zwierzątkami laboratoryjnymi, użytecznymi w różnych
eksperymentach, ale niczym więcej.
Jeżeli taka komunikacja i eksperymenty były i są podejmowane, może to dać
odpowiedź na wiele niewyjaśnionych faktów z historii ludzkości. Bez wątpienia w
ogromnym stopniu zachwiałoby to podstawami wiary, jako że działanie Boga i jego
wysłanników przybrałoby bardziej prozaiczną formę.
Nauki biologiczne, szczególnie mające związek z umysłem, osobowością i funkcjami
neurologicznymi, musiałyby ulec drastycznej przemianie. Choroby ciała i umysłu
być może byłyby leczone przy użyciu innej wiedzy, która zastąpiłaby obecną.
Najłatwiej adaptowałyby się nauki fizyczne. Dalsze eksperymentowanie byłoby
stosunkowo proste, a nowe informacje i teorie znalazłyby solidną podstawę.
Jeżeli chodzi o mnie, to opisana powyżej hipoteza mogłaby odpowiedzieć na wiele
niewyjaśnionych do tej pory pytań dotyczących moich własnych doświadczeń. Jednak
aby odnaleźć prawidłowe związki w każdym przypadku, konieczne byłoby ich ponowne
drobiazgowe badanie. Tak jak filozofowie, psychiatrzy i inni przedstawiciele
nauki, którzy lata całe strawili na badaniach zmierzających w określonym
kierunku, ja także wzdragam się przed zmianą kursu po raz wtóry.
Jednak poniższe doznania nie mogą być tak po prostu zignorowane. Miały miejsce
we wczesnym okresie eksperymentowania i przytoczone są prawie dosłownie z mojego
dziennika.
6 września 1960 r. – noc.
Leżałem w pozycji północ-południe, kiedy nagle poczułem, że jestem skąpany i
unieruchomiony przez bardzo silny promień, wydający się dobiegać z północy,
jakieś 30° ponad horyzontem. Byłem całkowicie bezsilny, pozbawiony woli i czułem
jakbym znajdował się pod działaniem potężnej siły w osobistym z nią kontakcie.
Posiadała ona inteligencję o formie, która była dla mnie niepojęta i wnikając
wprost (wzdłuż promienia?) w moją głowę wydawała się przeszukiwać każdą komórkę
pamięci w moim umyśle. Byłem naprawdę przerażony, bowiem nic nie mogłem poradzić
na to wtargnięcie.
Owa inteligentna sita wnikała w moją głowę tuż ponad czołem, nie oferując żadnej
uspokajającej myśli czy słów. Wydawała się zupełnie nieświadoma moich uczuć czy
emocji. Sprawiała wrażenie całkiem bezosobowej i pośpiesznie poszukiwała czegoś
w moim umyśle. Po pewnym czasie (może zaledwie po chwili) zniknęła, a ja
“połączyłem" się, uniosłem i wstrząśnięty wyszedłem na świeże powietrze.
16 września 1960 r. – noc.
To samo bezosobowe badanie, ta sama siła, z tego samego kierunku. jednak tym
razem odebrałem silne wrażenie związania nieodwołalną lojalnością z tą
inteligentną siłą, że zawsze tak była, i że mam tu na Ziemi do wykonania pewną
pracę. Niekoniecznie musi mi się ona podobać, ale przeznaczono mnie do jej
spełnienia. Odniosłem wrażenie, iż jestem pracownikiem “przepompowni" – że jest
to brudna, zwyczajna robota, ale jest moja i nic, dosłownie nic nie może tego
zmienić.
Miałem wizję ogromnych rur, tak starych, że pokryte były kurzem i rdzą. Płynęło
przez nie coś podobnego do oleju, ale ciecz ta posiadała o wiele więcej energii
niż alej, energii niezbędnej do życia i cennej (założenie: nie na naszej
planecie). Działo się tak przez wieki; były tu także zgrupowane inne rodzaje
siły, pobierające ten sam materiał na zasadzie jakiegoś skomplikowanego
współzawodnictwa, a ten był przerabiany w jakimś odległym rejonie lub
cywilizacji na coś niezbędnego tym istotom, lecz przekraczało to moją zdolność
pojmowania.
Także i tym razem owa inteligentna siła szybko zniknęła, wizyta była skończona.
Po chwili wstałem i przybity poszedłem do łazienki, ponieważ odczuwałem
nieodpartą potrzebę umycia rąk, jak zawsze po pracy (chociaż były czyste).
30 września 1960 r. – noc.
Podobne zdarzenie jak w 16 września. Jeszcze raz poczułem się jak pracownik
przepompowni. Istota ponownie zeszła w dół promienia (?) aby przeszukać mój
umysł. Tym razem odniosłem jednak wrażenie, że specjalnie zależy jej na
odnalezieniu tego, co kontroluje mój system oddechowy. Wydawało mi się, że
pojmuję, iż szuka substancji umożliwiającej mi oddychanie w ziemskiej
atmosferze. Równocześnie w moim umyśle ukazał się obraz worka, o przybliżonych
wymiarach 5 na 7,5 cm i grubości 2,5 cm, wiszącego na pasie w talii, ze
stwierdzeniem: “Oto w jaki sposób teraz oddychamy". Natchnęło mnie to odwagą,
aby spróbować porozumieć się naprawdę.
Mentalnie (a może także głosem?) zapytałem, kim są. Otrzymałem odpowiedź, ale
nie potrafię jej zrozumieć ani przetłumaczyć. Potem poczułem, że zaczynają się
oddalać, poprosiłem więc o jakiś znak, który świadczyłby o ich wizycie, ale tym
razem odpowiedzią było jedynie rozbawienie.
Potem wydawali się unosić do nieba, a ja błagalnym tonem wolałem za nimi.
Później zrozumiałem, że ich mentalność i inteligencja znajdują się daleko poza
moją zdolnością pojmowania. Była to bezosobowa zimna inteligencja, bez żadnych
śladów tak szanowanych przez nas uniesień miłosnych czy pasji, a jednak mogąca
posiadać ten rodzaj wszechmocy, którą my zwiemy Bogiem. Takie wizyty u zarania
dziejów ludzkości mogły stać się podstawą naszych wierzeń religijnych, a nasza
dzisiejsza wiedza wcale nie zapewnia nam lepszych odpowiedzi niż tysiące lat
temu.
Wtedy doznałem olśnienia. Usiadłem i rozpłakałem się, jak jeszcze nigdy w życiu.
Szlochałem jak małe dziecko, ponieważ wiedziałem już – bez żadnych dowodów i
żadnych nadziei na przyszłość – że oto Bóg mojego dzieciństwa, kościołów i
wszystkich religii świata wcale nie był taki, jakim pragnęlibyśmy aby był, i że
przez resztę życia będę cierpiał z powodu “utraty“ tej iluzji.
A więc czy jesteśmy już jedynie porzuconymi zwierzątkami laboratoryjnymi? A może
eksperyment jeszcze “trwa"?