Jeśli
ktoś zapragnąłby mieć udział w wydaniu następnych moich pism oraz działaniu dla
dobra wspólnej idei „System Miłości” i zdobywania niebiańskiej wiedzy dla
siebie, „Wiedza od Ojca Pio” - to podaję osobiste konto:
Wiesław Matuch BNP Paribas Bank Polska S.A. Konto:902030 0045 1130 0000 1538 6050
w tytule podać DAROWIZNA – aby uniknąć podatku.
Natomiast żeby przesłać kwotę do Polski z zagranicy trzeba podać tak:
PLPK90203000451130000015386050
- Wiesław Matuch Darowizna:
Lub : Wiesław Matuch
90 2030 0045 1130 0000 1538 6050
w tytule podać DAROWIZNA
Wpisać:
PPABPLPK Jak
braknie pola dodać XXX
Założyłem też konto na PayPal -
wiesiorynka@gmail.com Jeśli ktoś chciałby
wesprzeć duchową naszą wspólną oddolną działalność - to jest taka możliwość.
PayPal przekierowuje na moje konto w BGŻ w Polsce. W
tytule podać DAROWIZNA – aby uniknąć podatku. Komfort jest, bo można
korzystać z podstawowych walut z całego świata. Wiesiu
Poniżej są 2 tomy "Wiedzy Ojca PIO" do
pobrania za darmo w pdf. Wiesiu
1890 - Pierwsze obchody święta pracy. 1576 - Koronacja Stefana Batorego na króla Polski. 1579 - Założenie Akademii Wileńskiej. 1579 - Urodził się prof. Witold Doroszewski, językoznawca. 1904 - Zmarł Antonin Dworzak, kompozytor czeski. 1948 - Start pierwszego Wyścigu Pokoju. 1967 - Ślub Elvisa Presleya. 1978 - Zmarł Aram Chaczaturian, kompozytor ormiański. 1978 - Pierwszy samotny podbój bieguna północnego. 1978 - Początek produkcji samochodu polonez.
Środa, 1 maja, 2024 roku. Do końca roku zostało 245 dni. Imieniny obchodzą:
Józefa Jaremiego Jakuba Augustyna Ryszarda Filipa Zygmunta Augusta. Św. Józef, Małżonek i Oblubieniec Najświętszej Maryi Panny Opiekun Pana Jezusa. Wywodził się z rodu króla Dawida. Mimo wysokiego pochodzenia nie posiadał żadnego majątku. Na życie zarabiał stolarstwem, ciesielką. Zaręczony z Maryją, stanął przed tajemnicą cudownego poczęcia. Postanowił wówczas dyskretnie się usunąć. Wprowadzony jednak przez anioła w tajemnicę, wziął Maryję do siebie, do domu w Nazarecie (Mt 1-2; 13,55; Łk 1-2). Podporządkowując się dekretowi o spisie ludności, udał się z Nią do Betlejem, gdzie urodził się Jezus. Po nadaniu Dziecięciu imienia i przedstawieniu Go w świątyni, w obliczu prześladowania ucieka z Matką i Dzieckiem do Egiptu. Po śmierci Heroda wraca do Nazaretu. Po raz ostatni Józef pojawia się na kartach Pisma Świętego podczas pielgrzymki z dwunastoletnim Jezusem do Jerozolimy Uważa się, że zmarł wcześnie, jeszcze przed rozpoczęciem nauczania publicznego przez Pana Jezusa. Apokryfy i pisma Ojców Kościoła wysławiają jego cnoty i niewysłowione powołanie - oblubieńca Maryi, żywiciela i wychowawcy Jezusa. Jest patronem Kościoła powszechnego, licznych zakonów krajów: Austrii, Czech, Filipin, Hiszpanii, Kanady Portugalii, Peru, wielu diecezji, miast oraz patronem małżonków i rodzin chrześcijańskich, ojców sierot, a także cieśli, drwali, rękodzielników robotników rzemieślników wszystkich pracujących, uciekinierów. Patron dobrej śmierci. W IKONOGRAFII św. Józef przedstawiany jest z Dziecięciem Jezus na ręku, z lilią w dłoni. Jego atrybutami są m. in. narzędzia ciesielskie: piła, siekiera, warsztat stolarski; bukłak na wodę, kij wędrowca, kwitnąca różdżka (Jessego), miska z kaszą, lampa, winorośl.
Św. Teresa
z Avila -
Dzieła św. Teresy Wielkiej...
Zranił mnie strzałą rozpłomienioną i owiał żaru tchem, że się uczułam w jedno złączona z Bogiem i Stwórcą swym; i już nie żądam szczęścia innego nad tej miłości zdrój, i jestem odtąd wszystka dla Niego, a On jest wszystek mój.
Św. Jan od
Krzyża -
Dzieła św. Jana od Krzyża...
Gdym się wzbił wyżej, wysoko, wielki blask olśnił mi oko i mnie, zwycięzcę w tych gonach noc skryła w swoich osłonach. Lecz rwany skrzydłem miłości leciałem mimo ciemności, coraz wyżej od padołów, wzlatując, chwyciłem połów.
Myśli Ojca Anthony de Mello - hinduskiego Jezuity:
Mowa - Uczeń upatrywał dogodnej chwili, w której mógłby powtórzyć Mistrzowi zasłyszaną na targu plotkę. - Zaczekaj trochę - powiedział Mistrz. - Czy to, co chciałbyś nam powiedzieć, jest prawdziwe? - Myślę, że nie. - Może pożyteczne? - Nie. - A zabawne? - Też nie. - Dlaczego więc mielibyśmy tego słuchać? DUCHOWA ULGA PLOTKA Mistrz zwykł twierdzić, że nie ma złych słów, o ile tylko używa się ich w odpowiednim kontekście. Kiedy powiedziano mu, że jeden z jego uczniów ma nawyk przeklinania, zauważył: - Wiadomo, że przekleństwo przynosi duchową ulgę, kiedy nie szukamy jej na modlitwie. Jeden z uczniów wyznał, że ma brzydki zwyczaj powtarzania plotek. Mistrz powiedział z przekąsem: - Samo powtarzanie plotek nie byłoby takie złe, gdybyś nie czynił tego z coraz większym mistrzostwem. - Ruch Uczniom, którzy stale prosili o słowa mądrości, Mistrz rzekł: - Mądrości nie można wyrazić w słowach. Objawia się ona w działaniu. Kiedy jednak ujrzał, z jakim zapałem rzucają się do pracy, roześmiał się głośno i powiedział: - To nie jest działanie. To tylko ruszanie się.
ZAJĘCIE ZIEMI NA FARMIE - Kiedy pewien człowiek powrócił z dużego miasta do wsi lat dziecięcych, jeden z sąsiadów powiedział do niego: "Przepraszam, czy wiesz, że stary farmer Smith stracił swoją farmę?" "Nie. Co się stało?" "Cóż, pewnego dnia przyszło mu do głowy, że płot sąsiada jest przesunięty o pięć stóp w głąb ziemi. Zaczął nad tym rozmyślać. W końcu poszedł do prawnika, mówiąc mu, że uważa to za zajęcie. Cóż, prawnik też tak uważał!". Voltaire mówi: "Tylko dwa razy mnie zrujnowano: raz, kiedy przegrałem sprawę sądową i raz, kiedy wygrałem".
ŻĄDŁO - Był raz święty, który posiadał dar mówienia językiem mrówek. Zbliżył się do takiej, która wyglądała na bardziej wykształconą, i zapytał: - Jaki jest Wszechmogący? Czy jest w czymś podobny do mrówek? Uczona mrówka odpowiedziała: - Wszechmogący? Absolutnie nie. My, mrówki, jak widzisz, mamy tylko jedno żądło. Ale Wszechmogący ma dwa. Scenka pod wpływem tej bajki: Kiedy zapytał ją, jakie jest niebo, uczona mrówka opowiedziała uroczyście: - Tam będziemy wszystkie jak On, każda z dwoma żądłami, chociaż mniejszymi. Istnieje ostry spór pomiędzy różnymi szkołami myśli religijnej na temat miejsca, w którym znajdzie się drugie żądło w niebiańskim ciele mrówki.
Przepiękne teksty wielkiego Jogina Sri Nisargadatty Maharaja (1897 - 1981)
Pytania i odpowiedzi (poniższe teksty, losowo
wyświetlane, dopracowałam na potrzeby
katolików - Wiesław Matuch)
PYTANIE: Wydaje mi się, że jeśli chodzi o mój organizm i o warunki mego bytu, to wszystko jest w porządku. Nie zależą one ode mnie i nie wymagają ulepszania. W złym stanie jest natomiast moje "ciało wewnętrzne", które można nazwać umysłem, świadomością. ODPOWIEDŹ: Co pan znajduje złego w swoim umyśle? PYTANIE: Jest niespokojny, żądny przyjemności, a boi się rzeczy nieprzyjemnych. ODPOWIEDŹ: Cóż jest złego w tym, że szuka on przyjemności, a unika rzeczy przykrych? Rzeka życia płynie pomiędzy brzegami cierpienia i przyjemności. Problem powstaje dopiero wtedy, gdy umysł nie chce płynąć wraz z życiem i grzęźnie w nabrzeżach. Przez płynięcie wraz z życiem rozumiem akceptację - to co nadchodzi niech przyjdzie, to co przemija niech przeminie. Nie należy poddawać się pożądaniu ani bojaźni, lecz przyglądać się bacznie wszystkiemu, co się dzieje. Nie jest pan tym, co się zdarza. Ostatecznie nie jest pan nawet obserwatorem. Jest pan najwyższą możliwością, której manifestacją i wyrazem jest wszechobejmująca świadomość.
Tęsknota:
Moje serce ma głęboki żal moje usta martwią się że nie były całowane tylko pożądane moje ciało to mój skarb moja zemsta ma słodki smak!
Ryszard
Kapuściński:
Jesteśmy przyzwyczajeni myśleć o niewielkich grupach: o rodzinie, o plemionach, o społeczeństwach. W XIX wieku myślało się kategoriami narodu, regionu lub kontynentu. Ale nie mamy ani narzędzi, ani doświadczeń, które pozwoliłyby nam myśleć w skali globalnej - żeby zobaczyć, w jaki sposób inne obszary naszej planety wpływają na nas i w jaki sposób my wpływamy na nie. Innymi słowy - bardzo trudno jest nam zrozumieć, że każdy z nas jest jednostką połączoną z innymi ludźmi, że prowadzi do nas wiele nici i łączy, które rozgałęziają się w każdym kierunku. Wielu osobom trudno jest zaakceptować taką rzeczywistość, toteż przeżywamy tak wiele napięć, depresji i stresów.
Cytaty Przemówienia Papieża Jana Pawła II w parlamencie polskim z 11 czerwca
1999
Przy okazji dzisiejszego spotkania pragnę raz jeszcze wyrazić moje uznanie dla podejmowanych konsekwentnie i solidarnie wysiłków, których celem, od chwili odzyskania suwerenności, jest poszukiwanie i utrwalanie należnego i bezpiecznego miejsca Polski w jednoczącej się Europie i świecie.
Tęsknota:
Mój kwiatuszku, mój wspaniały. Mój jedyny ukochany. Moje serce Ciebie chce, cierpi kiedy nie ma cię.
(Journeys out of the Body / wyd. orygin.:
1971)
ROZDZIAŁ ÓSMY: “TAK MÓWI BIBLIA"
Jeżeli istota ludzka posiada Drugie Ciało, jeżeli to Drugie Ciało nie umiera
wraz ze śmiercią, jeżeli osobowość i charakter żyją dalej w nowej formie – to co
wtedy? Znów to odwieczne pytanie, które jak na razie bezskutecznie domaga się
odpowiedzi.
Stwierdzam, iż w ciągu dwunastu lat mojej niefizycznej aktywności, nie znalazłem
ani jednego dowodu, potwierdzającego biblijne wzmianki o Bogu i życiu
pośmiertnym w miejscu nazywanym niebem. Być może widziałem to, ale po prostu nie
rozpoznałem. Jest to całkiem możliwe. Może nie jestem odpowiednio
“przygotowany". Z drugiej strony, to co napotykałem mogło być pewnego rodzaju
pierwowzorem, który w ciągu setek lat uległ znacznym zniekształceniom.
Zacznijmy od modlitwy uważaną za bezpośrednią rozmowę z Bogiem. Ponieważ
nauczono nas to robić, więc recytujemy ją niczym chemiczną formułkę, nie znając
ani jej oryginalnego przeznaczenia, ani znaczenia składników. W ten sam sposób
nasze dzieci śpiewają Most londyński wali się, nic nie wiedząc o pochodzeniu tej
piosenki; czy o jej pierwotnym znaczeniu. Cała nasza cywilizacja przepełniona
jest takimi irracjonalnymi zwyczajami. Modlitwa jest bez wątpienia jednym z
nich.
Ktoś kiedyś wiedział, jak się modlić. Próbował nauczyć tego innych. Niewielu się
jednak nauczyło. Inni zapamiętali jedynie słowa, ale nawet i one przez lata
uległy przemianie. Stopniowo zapomniano i samą technikę, choć na przestrzeni
wieków okresowo i przypadkowo (?) odkrywana była na nowo. Bardzo rzadka jednak
odkrywca był w stanie przekonać innych, że Stara, Ustalona Droga nie jest
całkiem właściwa.
Na ten temat, to już wszystko. Stara, Ustalona Droga nie jest wystarczająca,
albo jak wspominałem, nie posiadam odpowiednich kwalifikacji lub – co gorsza –
całe moje wychowanie religijne było niewystarczające bądź nieodpowiednie. W
każdym razie w moim przypadku modlitwy nie działały.
Oto przykład. W czasie jednej z moich niefizycznych wycieczek pędziłem poprzez
nicość wracając do ciała fizycznego, mając pozornie wszystko pod kontrolą. Nagle
uderzyłem w ścianę z jakiegoś nieprzenikalnego materiału. Nie byłem ranny, ale,
doznałem silnego wstrząsu.
Przeszkoda była twarda, solidna i wydawała się wykonana z zachodzących na siebie
ogromnych stalowych płyt, lekko wypukłych, jakby były częścią kuli.
Próbowałem przecisnąć się przez nie, ale bez skutku. Poszybowałem w górę, w dół,
w lewo, w prawo. Byłem absolutnie pewny, że moje ciało fizyczne znajduje się za
tą barierą.
Chyba po godzinie drapania, szarpania i pchania bariery, zacząłem się modlić. Po
kolei wypowiedziałem wszystkie modlitwy, jakich mnie nauczono, a nawet
wymyśliłem kilka nowych. Każde zawarte w nich słowo znaczyło dla mnie o wiele
więcej niż cokolwiek w życiu. Tak bardzo się bałem.
I nic się nie stało. Wciąż tkwiłem przylepiony do przeszkody, niezdolny do
przejścia przez nią i powrotu do ciała.
Wpadłem w panikę. Zaciskałem pięści, krzyczałem i płakałem. Po tym bezowocnym
wysiłku uspokoiłem się, głównie z powodu emocjonalnego wyczerpania. Czując się
zagubiony leżałem tam i odpoczywałem, od czasu do czasu stukając w zimną, twardą
ścianę.
Nie wiem, jak długo tak leżałem, zanim wróciła mi zdolność racjonalnego
myślenia. Bo w końcu wróciła. Nie mogłem zostać tu na zawsze – przynajmniej nie
chciałem. Sytuacja wydawała się bez wyjścia. Usiłowałem sobie przypomnieć, czy
kiedyś znajdowałem się już w takiej beznadziejnej sytuacji.
I przypomniałem sobie. Przed laty kupiliśmy z przyjacielem samolot nie znając
zasad pilotażu tego typu. Jedynym powodem, dla którego kupiliśmy właśnie ten
samolot była niska cena i stosunkowo dobry stan.
Po kilku lotach dookoła lotniska postanowiliśmy spróbować akrobacji. Z
wypożyczonymi spadochronami wystartowaliśmy i wzbiliśmy się na około 3 tysiące
metrów.
Wykonaliśmy kilka wolnych ósemek, parę szerokich pętli i trochę przewrotów.
Wszystko wydawało się w porządku. Ponownie wspięliśmy się na zaplanowany pułap,
skierowaliśmy samolot lekko w dół i ściągnąwszy drążek zamierzaliśmy wykonać
ciasną beczkę.
Niespodziewanie wpadliśmy w korkociąg. Popchnęliśmy drążek do środkowego
położenia i dalej do przodu – jest to normalną procedura wyjścia z takiej
sytuacji. Przedtem działało to wspaniale. Tym razem jakoś nie chciało. Korkociąg
stawał się coraz bardziej płaski i szybki. Nie pomagało nic – ani odpowiednie
ułożenie steru, ani dodawanie mocy. Ziemia zbliżała się w zastraszającym tempie.
Siedzący w przednim kokpicie Bill obejrzał się. Był' wyraźnie blady. “Lepiej
wyskakujmy!" – wrzasnął przekrzykując ryk wiatru. Ja także byłem gotów to
zrobić. Jedyną rzeczą, jaka trzymała mnie na miejscu była ewentualność utraty
samolotu, na którego kupno tak długo oszczędzałem. Pomyślałem, że próbowaliśmy
wszystkiego, prócz tej jednej rzeczy, jakiej nie wolno robić, kiedy wpada się w
korkociąg – ściągnąć drążek do siebie. Co miałem do stracenia?
Pociągnąłem drążek do siebie. Samolot natychmiast wyszedł z korkociągu i nabrał
szybkości. Powoli obracałem nim, dopóki ziemia nie znalazła się tam, gdzie być
powinna. Wylądowaliśmy bezpiecznie, po czym cali drżąc, wygrzebaliśmy się z
kabin i usiedliśmy na trawie. Wpadliśmy w zewnętrzny korkociąg. Żaden z nas nie
widział przedtem takiego korkociągu, ani tym bardziej go nie próbował.
Przypomniawszy sobie o tym korkociągu postanowiłem zastosować tamten pomysł
także teraz, kiedy leżałem opierając się o barierę. Wszystkie kierunki, jakie do
tej pory obrałem – w górę, w dół, na lewo i prawo – zakończyły się
niepowodzeniem.
Pozostał jeszcze jeden kierunek, choć cała moja wiedza podpowiadała, iż nie ma w
tym sensu. Ale jeżeli spróbuję, nie pogorszy to przecież mojego położenia.
Spróbowałem więc i po kilku chwilach znalazłem się z powrotem . w ciele,
wstrząśnięty, ale bezpieczny.
W jaki sposób? Teraz, kiedy myślę o tym spokojnie jest to oczywiste: cofnąć się
od przeszkody w kierunku, z którego przybyłem. Ale w jaki sposób to zadziałało,
tego nie wiem do dziś. Nie wiem także, czym była ta bariera.
Być może znaczy to, iż modlitwa poskutkowała wszak wróciłem do ciała. Jeżeli
było tak istotnie, to z pewnością nie stało się w sposób, jakiego nauczyła mnie
religia. Żadne anioły nie pośpieszyły mi z pomocą i dobrym słowem.
Innym razem, będąc z wizytą u brata i jego godziny zostałem u nich na noc. Po
wejściu do pokoju gościnnego natychmiast poszedłem do łóżka, na zasłużony
odpoczynek.
Nie wiem, czy ma to jakieś znaczenie, ale wezgłowie łóżka przylegało do ściany,
za którą stało łóżeczko mojej czteroletniej bratanicy, opierające się o ścianę
dokładnie w tym samym miejscu co moje, tyle że po przeciwnej stronie.
Kiedy w ciemnościach wyciągnąłem się już wygodnie, poczułem znajomy przypływ
wibracji: Postanowiłem wydostać się na moment z ciała, aby po prostu sprawdzić,
jak to będzie przebiegać w obcym otoczeniu.
W chwili opuszczania ciała natychmiast stałem się świadomy obecności trzech osób
w pokoju. Pozostawałem w przezornie blisko ciała, a one tymczasem zbliżyły się i
zaczęły mnie ciągnąć. Niezbyt mocno, ale z pewnością robiły to celowo, jakby
chcąc sprawdzić jak zareaguję. Miały przy tym dobrą zabawę. Próbowałem zachować
spokój, ale była ich trójka. Nie miałem pewności, czy uda mi się wskoczyć w
ciało fizyczne wystarczająco szybko, zanim zdążą mnie odciągnąć.
Zacząłem się więc modlić. Raz jeszcze użyłem wszystkich modlitw, jakie znałem.
Prosiłem o pomoc Boga. Modliłem się o pomoc do Jezusa Chrystusa. Wołałem też
kilku świętych, o których słyszałem od mojej głęboko wierzącej żony.
A rezultat? Moi dręczyciele śmiali się głośno i nawet rzucili się na mnie z
większym entuzjazmem.
“Posłuchajcie tylko, jak modli się do swoich bogów” – prychnął z najwyższą
pogardą jeden z nich. – “Posłuchajcie go!”
Chyba mnie tym trochę zdenerwował. Zacząłem ich odpychać, zbliżyłem się do
mojego ciała fizycznego i zanurkowałem w nie. Właściwie to nie walczyłem z nimi,
ale z całą pewnością przestałem być bierny.
Kiedy usiadłem czując ulgę, że udało mi się bezpiecznie powrócić, usłyszałem
płacz dziecka. Dobiegał z pokoju za ścianą. Czekałem kilka minut sądząc, że moja
bratowa uspokoi dziewczynkę i położy ją znów spać.
Ponieważ dziecko w dalszym ciągu płakało, wstałem i poszedłem do sąsiedniej
sypialni. Bratowa już tam była i trzymając gwałtownie szlochające dziecko w
ramionach próbowała je uspokoić. Zapytałem, co się stało i w jaki sposób mogę
pomóc.
“Myślę, że za chwilę się uspokoi” – odparła bratowa. – “Musiało jej się przyśnić
coś złego, a ja nie mogłam jej obudzić”.
Zapytałem, jak długo dziewczynka tak płakała.
“Och, zaczęła zaledwie na kilka minut przed twoim wejściem. Zazwyczaj śpi bardzo
spokojnie”.
Ponownie zaoferowałem pomoc, o ile okaże się to potrzebne i wróciłem do pokoju.
W jakiś czas później mała uspokoiła się i zasnęła.
Czy ten podobny do transu koszmar mojej bratanicy był jedynie przypadkiem? A
może to ja potrzebuję jakiejś nowej formy modlitwy?
Mógłbym opowiedzieć jeszcze o wielu tego typu sytuacjach, w których uciekałem
się do pomocy konwencjonalnych i uznanych modlitw. Za każdym razem bez
rezultatu.
Jednakże na poparcie teorii piekła i nieba pojawiły się także bardziej pozytywne
przesłanki. O ile miejsca takie rzeczywiście gdzieś są, to raczej w Obszarze II.
Jak wspomniałem wcześniej, podczas niefizycznych podróży do Obszaru II często
napotyka się warstwę bądź strefę, którą należy przebyć. Zdaje się to być częścią
Obszaru II najbliższą naszego świata i w pewien sposób najbardziej z nim
związaną. Jest to szaro-czarny, wiecznie głodny ocean, gdzie najlżejszy ruch
przyciąga okrutne i dokuczliwe stwory.
To zupełnie tak, jakby się było przynętą. Jeżeli poruszasz się powoli i nie
reagujesz na zwabione ruchem ciekawskie “ryby", to przedostaniesz się przez ten
obszar bez większych problemów. Ale spróbuj tylko poruszać się bardziej
gwałtownie lub walczyć, a podnieceni mieszkańcy tych okolic już pędzą, aby
gryźć, ciągnąć, szarpać i drapać.
Czy może to być przedsionek piekła? Łatwo jest wysnuć wniosek, że momentalne
wtargnięcie w tę sferę wywołałoby uporczywe myśli o “demonach" i “diabłach",
mieszkańcach tego rejonu. Istoty te wydają się być podludźmi, posiadają jednak
niewątpliwą zdolność niezależnego działania i myślenia.
Kim lub czym one są? Nie wiem. Nie zdecydowałem się nigdy zostać tam
wystarczająco długo, by to sprawdzić. Tylko dzięki budzącym strach i przerażenie
próbom odkryłem metodę pozwalającą mi przebyć tę strefę w miarę spokojnie.
W światach tych, w których myśli są nie tylko rzeczami, ale są wszystkim, także
tobą, twoja ułomność lub doskonałość jest twoim własnym wytworem. Jeżeli jesteś
bezlitosnym zabójcą, możesz skończyć w tej części Obszaru II, gdzie wszystko
toczy się według takiego właśnie schematu. Miejsce to może być prawdziwym
piekłem dla ludzi podobnego pokroju, ponieważ nie będzie tam niewinnych,
bezbronnych ofiar.
Spróbuj to pojąć, a zaczniesz rozróżniać miliardy odmian. Twoje przeznaczenie w
niebie czy piekle Obszaru II wydaje się być oparte na twych najgłębszych i
stałych (choć być może nieświadomych) motywacjach. emocjach i cechach
charakteru. Najtrwalsze i najsilniejsze z nich staną się twoimi “dewizami",
kiedy wejdziesz w tę rzeczywistość.
Jestem tego pewien, ponieważ zawsze się tak działo, kiedy podróżowałem
niefizycznie przez Obszar II. Działo się tak, czy tego chciałem czy nie.
Mimowolne popędy lub głęboko ukryte emocje, których nawet nie byłem świadom,
sterowały podróżą w tym właśnie kierunku.
Miejsca przeznaczenia, do których w ten sposób docierałem, miały dla mnie
wszystkie cechy piekła. Inne mogłyby prawdopodobnie mieć znamiona nieba, a
jeszcze inne praktycznie niewiele różnią się od naszej ziemskiej rzeczywistości.
A więc tak. Obszar II wydaje się zawierać elementy piekła, ale niewiele w nim
naszych wyobrażeń o niebie. Gdzie więc powinniśmy szukać drogowskazu? Gdzie jest
Bóg i Niebiosa, w które wierzymy? A może to ja coś przegapiłem?
Czasami, kiedy odwiedzam Obszar II, obserwuję niezwykłe wydarzenie. Obojętne w
jakiej okolicy tej strefy, przebiega zawsze tak samo.
Otóż pośród normalnej aktywności – gdziekolwiek się ona odbywa – rozlega się
odległy Sygnał, przypominający trąby heroldów. Wszyscy odbierają go bardzo
spokojnie i zaprzestają wszelkich działań i rozmów. Jest to sygnał że ON (lub
ONI) przemierza Swoje Królestwo.
Nie ma w tym grozą wywołanej czołobitności czy upadania na kolana. Postawa jest
nadzwyczaj konkretna. Jest to zjawisko, do którego wszyscy są przyzwyczajeni a
kiedy zachodzi; ma absolutne pierwszeństwo przed wszystkim. Bez żadnych
wyjątków.
Na Sygnał wszystko co żyje kładzie się (miałem wrażenie, że na plecach)
wyginając ciało w łuk i eksponując w ten sposób podbrzusze (ale nie części
intymne). Głowy odwrócone są na bok, aby nikt nie widział Go, kiedy przechodzi.
Celem wydaje się być tworzenie żywej drogi, po której ON podróżuje. Słyszałem
pogłoski, jakoby czasami wybierał ON kogoś z tego żywego mostu, a istoty takiej
nikt już później nie widział, ani o niej nie słyszał. Pozycja eksponująca
podbrzusza jest wyrazem poddania i całkowitej zależności, jako że ta część ciała
jest najbardziej podatna na zranienie. Kiedy ON przechodzi nikt się nie porusza,
nawet nie myśli. Wszystko zamiera w chwilowym bezruchu, całkowicie i bez żadnych
wyjątków.
Kilkakrotnie; kiedy doświadczałem tego zjawiska, leżałem razem z innymi. W
takich chwilach nie powstaje nawet cień pomysłu, by zrobić coś innego. Kiedy ON
przechodzi, rozlega się głośna muzyka i doznajesz uczucia rozchodzącej się
promieniście potężnej życiowej siły, której szczyt jest wysoko ponad JEGO głową
a ona cała rozpływa się dopiero gdzieś w mglistej dali. Pamiętam, jak
zastanawiałem się kiedyś, co by się ze mną stało, gdyby odkrył ON moją obecność
jako chwilowego gościa. Nie byłem pewien czy chciałem się tego dowiedzieć.
Po JEGO przejściu; każdy wstaje i wraca do przerwanych działań. Nie ma żadnych
komentarzy czy wzmianek o tym incydencie, żadnej myśli o NIM. Akceptuje się to
całkowicie, jako zwyczajną część życia w tym rejonie, lecz wyczułem jednak pewną
subtelność. Zachowanie to jest tak samo obojętne, jak zatrzymanie się na
światłach ruchliwego skrzyżowania lub czekanie przed szlabanem na przejazd
pociągu. Nie jesteś zaniepokojony, ale czujesz jakiś niewypowiedziany respekt
przed siłą, jaką reprezentuje rozpędzony pociąg. To wydarzenie ma także taki
bezosobowy charakter.
Czy to był Bóg? A może Jego Syn? lub Jego reprezentanci?
Trzy razy zawędrowałem w to miejsce, dla opisania którego nie potrafię znaleźć
odpowiednich słów. Wizja owego miejsca, jej interpretacja, ponownie przywodzi na
myśl przekaz, tak często słyszany na przestrzeni całych dziejów człowieka.
Jestem pewien iż mogła to być część nieba, jak określają to nasze religie. Musi
to być także nirwana, samadhi, najwyższe doświadczenie, przekazywane nam przez
mistyków wszystkich wieków. To rzeczywiście stan istnienia, bardzo podobnie
interpretowany, choć na wiele różnych sposobów.
Dla mnie było to miejsce lub stan czystego spokoju, gdzie występują cudowne,
subtelne emocje. Jest to tak, jakbyś unosił się w miękkich i ciepłych chmurach,
gdzie nie ma góry, ani dołu, gdzie nic nie istnieje jako oddzielna cząstka
materii. Ciepło jest nie tylko dokoła ciebie – przenika cię i jest tobą: Jesteś
oszołomiony i do głębi przejęty Idealnym Środowiskiem, w jakim się znalazłeś.
Chmura w której się unosisz, opromieniona jest światłem; a jego kształty i barwy
ustawicznie się zmieniają. Jesteś w nich skąpany a one przenikają poprzez
ciebie. Rubinowo czerwone promienie światła; lub czegoś co znamy jako światła;
gdyż nigdy światło nie niosło w sobie takich znaczeń. Wszystkie kolory widma
świetlnego stale się zmieniają nie mieszając się ze sobą, a każda barwa niesie
inne odmiany szczęścia i spokoju. To tak, jakbyś był w chmurze i równocześnie
stanowił jej część, skąpaną w blasku wiecznego zachodu słońca, gdzie wraz ze
zmianą żywych kolorów zmieniasz się i ty. Odczuwasz i wchłaniasz w siebie
wieczność błękitów, żółci, zieleni, czerwieni i wszelkie odcienie pośrednie.
Wszystkie są ci znajome i swojskie. Oto miejsce, do którego należysz. Oto Dom.
Kiedy poruszasz się powoli i bez wysiłku przez chmurę, dokoła rozbrzmiewa
muzyka. Nie jest to coś, co spostrzegłeś nagle. Ona jest tam cały czas, a ty
wibrujesz razem z nią w harmonii. I znów jest to czymś więcej, niż muzyką, jaką
znasz. Są to harmonie, delikatne i dynamiczne pasaże, wielogłosowe kontrapunkty,
wzruszające głęboko tony – wszystko to wywołuje w tobie gwałtowny przypływ
najprzeróżniejszych emocji. To co doczesne; jest tutaj nieobecne. Chóry ludzko
brzmiących głosów odpowiadają pieśnią bez słów. Wszechobecne dźwięki strun we
wszystkich odcieniach subtelnej harmonii przeplatają się w cyklicznych lecz
rozwijających się bez przerwy tematach, a ty dźwięczysz razem z nimi. Jest to
Muzyka bez źródeł. Ona po prostu istnieje, jest wszędzie dokoła ciebie, jesteś
jej częścią a ona jest tobą.
To nieskażona prawda, która wcześniej objawiła ci się jedynie przelotnie.
Smakowałeś zaledwie okruchy, dające ci nadzieję na istnienie Całości. Nienazwane
emocje, tęsknoty, nostalgie, uczucie przeznaczenia; jakie były twoim udziałem
kiedy oglądałeś spowity obłokami zachód słońca na Hawajach, kiedy stałeś bez
ruchu pomiędzy wysokimi rozkołysanymi drzewami w cichym lesie, kiedy utwór
muzyczny i pasaż czy piosenka przywodziły wspomnienia z przeszłości lub budziły
tęsknotę za czymś nieokreślonym, kiedy tęskniłeś za miejscem, do którego mógłbyś
należeć – krajem, miastem, narodem czy rodziną – to wszystko zostaje teraz
spełnione. Jesteś w Domu. Jesteś w miejscu, do którego należysz. Tam, gdzie
powinieneś być zawsze.
Najważniejsze jest to, że nie jesteś sam. Z tobą, obok ciebie i połączeni z
tobą, są inni. Nie mają imion, nie odróżniasz ich kształtów, ale znasz ich i
łączy cię z nimi jedna wielka wiedza. Są dokładnie tacy jak ty, są tobą i tak
jak ty są w Domu. Czujesz razem z nimi, czujesz jak pomiędzy wami przepływają
łagodne fale wibracji stanowiące pełnię miłości. Jedynie tutaj emocje występują
bez potrzeby wyrażania ich czy jakiegokolwiek uzewnętrzniania. Dajesz i
otrzymujesz samoistnie, bez żadnych świadomych wysiłków, bez odczuwania potrzeby
i bez jej odbierania. “Sięganie" po coś, nie istnieje. Wszelka wymiana zachodzi
całkowicie naturalnie. Nie uświadamiasz sobie różnicy płci, ponieważ ty sam jako
część całości jesteś równocześnie kobietą i mężczyzną, pozytywem i negatywem,
elektronem i protonem. Miłość kobiety i mężczyzny płynie do ciebie i od ciebie,
uczucia pomiędzy rodzicami a dziećmi, rodzeństwem – wszystko współgra miękkimi
falami w tobie, wokół ciebie i poprzez ciebie. Jesteś w doskonałej równowadze,
gdyż jesteś tam, gdzie być powinieneś. Jesteś w Domu.
Wraz z tym wszystkim świadomy jesteś źródeł swoich wszystkich doświadczeń,
siebie i całego tego bezmiaru, jaki rozciąga się poza twoimi zdolnościami
postrzegania i wyobrażeń. Tutaj znasz i łatwo akceptujesz istnienie Ojca. Twego
prawdziwego Ojca. Tego Ojca, który jest Stwórcą wszystkiego co jest lub było.
Jesteś jedną z Jego niezliczonych kreacji. Jak czy dlaczego – tego nie wiesz i
nie jest to ważne. Jesteś szczęśliwy po prostu dlatego, że jesteś we właściwym
Miejscu, do którego prawdziwie należysz.
Byłem tam trzykrotnie i za każdym razem wracałem stamtąd nie z własnej woli.
Wracałem niechętnie i ze smutkiem. Ktoś pomagał mi wracać. Za każdym razem kiedy
powracałem, trapiła mnie intensywna tęsknota i przez wiele dni czułem się
samotny. Czułem się tak, jak mógłby się czuć odmieniec w kraju gdzie nic nie
jest “jak trzeba", gdzie wszystko i wszyscy są “źli" w porównaniu z miejscem, do
którego należysz. Zatrważająca samotność, nostalgia i coś podobnego do tęsknoty
za domem. Było to tak ogromne, że nie chciałem przeżywać tego ponownie.
Czy to było niebo?
Kiedyś spróbowałem zrekonstruować to Miejsce w naszym świecie. Pamiętam, że
będąc dzieckiem pływałem w basenie, który miał pod wodą wbudowane w ściany
kolorowe reflektory.
Przy naszym wiejskim domku także był basen, więc zabrałem się do pracy.
Zainstalowaliśmy podwodne reflektory, a ja dobrałem barwne filtry. Próbowałem
jak mogłem, ale nie udało mi się uzyskać takiej głębi odcieni, jaką pamiętałem.
Potrzeba było zbyt wiele energii. Rozmieściliśmy pod wodą głośniki, by leżąc w
wadzie na wznak można było słuchać muzyki płynącej z domowej aparatury. Działało
to całkiem nieźle, ale nie było tak, jak Tam. Nie było nawet podobnie.
Na koniec pewna dziwna sprawa. Kiedy odwiedzałem okolice, gdzie spędzałem
dzieciństwo, odnalazłem też basen, który pamiętałem, ale nie było w nim
podwodnych kolorowych świateł. Nikt, nawet moi starzy przyjaciele, którzy
pływali ze mną w tym basenie, nie mogli sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek były
w nim kolorowe światła pod wodą.