Jeśli
ktoś zapragnąłby mieć udział w wydaniu następnych moich pism oraz działaniu dla
dobra wspólnej idei „System Miłości” i zdobywania niebiańskiej wiedzy dla
siebie, „Wiedza od Ojca Pio” - to podaję osobiste konto:
Wiesław Matuch BNP Paribas Bank Polska S.A. Konto:902030 0045 1130 0000 1538 6050
w tytule podać DAROWIZNA – aby uniknąć podatku.
Natomiast żeby przesłać kwotę do Polski z zagranicy trzeba podać tak:
PLPK90203000451130000015386050
- Wiesław Matuch Darowizna:
Lub : Wiesław Matuch
90 2030 0045 1130 0000 1538 6050
w tytule podać DAROWIZNA
Wpisać:
PPABPLPK Jak
braknie pola dodać XXX
Założyłem też konto na PayPal -
wiesiorynka@gmail.com Jeśli ktoś chciałby
wesprzeć duchową naszą wspólną oddolną działalność - to jest taka możliwość.
PayPal przekierowuje na moje konto w BGŻ w Polsce. W
tytule podać DAROWIZNA – aby uniknąć podatku. Komfort jest, bo można
korzystać z podstawowych walut z całego świata. Wiesiu
Poniżej są 2 tomy "Wiedzy Ojca PIO" do
pobrania za darmo w pdf. Wiesiu
1333 - Koronacja Kazimierza Wielkiego. 1729 - Urodziła się caryca Katarzyna II. 1771 - Urodził się Samuel Bogumił Linde, językoznawca. 1808 - Urodził się Napoleon III, polityk, cesarz Francji. 1856 - Urodził się Philippe Pétain, polityk i dowódca francuski. 1883 - Urodził się Jarosław Hašek, pisarz czeski. 1891 - Zmarł feldmarszałek Helmuth von Moltke. 1961 - Wydobycie XVII-wiecznego okrętu Vasa w Szwecji. 1962 - Pierwszy przekaz sygnału telewizyjnego za pośrednictwem satelity.
Środa, 24 kwietnia, 2024 roku. Do końca roku zostało 252 dni. Imieniny obchodzą:
Jerzego Fidelisa Grzegorza Feliksa Roberta Egberta Horacego Aleksego. Św. Jerzy, żołnierz, męczennik (III/IVw). Pochodził z Liddy (Azja Mniejsza). Zachowały się o nim nikłe dane biograficzne, jednak są bardzo liczne i wczesne dowody kultu Świętego. Jego ojcem miał być Pers - Geroncjusz. Jerzy jako ochotnik wstąpił do legionów rzymskich. Doszedł do rangi wyższego oficera (trybuna?). Podczas prześladowań za czasów Dioklecjana jako chrześcijanin odmówił złożenia ofiary bóstwom rzymskim (305?). Poddano go okrutnym i długim męczarniom - według niektórych tekstów trwały one aż 7 lat. M.in przybijano go do krzyża, torturowano na katowskim kole. Umęczono go w Diospolis na terenie Palestyny Okrucieństwo zastosowane wobec św. Jerzego musiało być wyjątkowe, skoro wśród tak ogromnej liczby męczenników, którzy wówczas zginęli za wiarę, jemu nadano tytuł Wielkiego Męczennika. Do kultu i legendy o Świętym przyczyniły się wyprawy krzyżowe, z których jedna stacjonowała pod Liddą. Za swego patrona uznają go: Anglia, Holandia, Niemcy Szwecja, Litwa, Bośnia; archidiecezja białostocka, wileńska, diecezja pińska; m. in. miasta: Ferrara, Neapol. Pod wezwaniem św. Jerzego powstało wiele bractw rycerskich oraz zgromadzeń zakonnych. Stał się patronem rycerzy żołnierzy ludzi mających związek z bronią i walką - rusznikarzy, zbrojmistrzów, puszkarzy, kawalerzystów, wojsk pancernych, także rolników, skautów i harcerzy. Jest orędownikiem podczas epidemii oraz w chorobach skóry trądu. W IKONOGRAFII Święty ukazywany jest w krótkiej tunice jako rycerz na koniu zabijający smoka. Jego atrybutami są: anioł z wieńcem laurowym lub z koroną, baranek, biała chorągiew lub lanca z czerwonym krzyżem, koń, palma męczeństwa oraz m. in. przedmioty jego męki - gwoździe, kamień młyński i koło, miecz, smok u stóp, smok zabity. Św. Fidelis - Marek Roy (1578-1622). Jest uznawany za pierwszego męczennika (protomartyr) Kongregacji Rozkrzewiania Wiary, a jego imię noszą różne szkoły, wydawnictwa i stowarzyszenie pomocy misjom, prowadzone przez zakon kapucynów. Jako wielki czciciel Maryi codziennie odmawiał różaniec, a każdą sobotę spędzał na postach o chlebie i wodzie. Urodził się w 1578 r. w szwabskim Sigmaringen, a na chrzcie otrzymał imię Marek. Nazwisko Roy było znane w Badenii-Wirtembergii, ponieważ jego ojciec był burmistrzem. Lata nauki we Fryburgu uwieńczył Marek doktoratem z filozofii, a później - doktoratem obojga praw. Wiele podróżował po Włoszech, Francji i Hiszpanii. Dzięki protekcji księcia Hohenzollerna z Sigmaringen, został nadwornym radcą prawnym, ale zdegustowany obyczajami palestry postanowił wstąpić do wspólnoty kapucynów. Za namową biskupa Konstancji Roy w 1612 r. przyjął święcenia kapłańskie, a potem przywdział habit, otrzymując imię zakonne Fidelis. Dwa lata później podjął studia teologiczne. W kilku klasztorach był gwardianem, a także prowadził działalność duszpasterską wśród protestantów. W 1621 Grzegorz XV powierzył kapucynom organizację misji w szwajcarskiej Recji, opanowanej przez kalwinizm. Zakon skierował tam Fidelisa, który jako prefekt - razem z konfratrami - przemierzał całą okolicę, głosząc kazania i tocząc dysputy. A czynił to skutecznie, bo wielu innowierców, w tym również kilku przywódców kalwińskich, nawróciło się. Zaniepokojeni fanatycy kalwińscy przygotowali więc zasadzkę: podstępnie zaprosili go z kazaniem do kościoła w Seewis, próbowali nakłonić do apostazji, a w końcu zamordowali mieczami i maczugami. Ciało męczennika spoczęło w katedrze w Chur. Beatyfikowany w 1729 r., a kanonizowany w 1746 r., jest patronem prawników.
Św. Teresa
z Avila -
Dzieła św. Teresy Wielkiej...
Więzień skuty w kajdany pośród zamkniętych krat, z chwilą zgonu swojego ujrzy wolności świat.
Św. Jan od
Krzyża -
Dzieła św. Jana od Krzyża...
I jakże tęskni, jak się wyrywa! Miłością cała przejęta, kiedy wśród stworzeń nie widzi tego, z którym jej istność sprzągnięta! Wzrokiem swej woli, bez form i kształtów wznosi się do swej miłości, znajduje szczęście w tej tajemnicy, którą znalazła w skrytości.
Myśli Ojca Anthony de Mello - hinduskiego Jezuity:
Przywiązanie - Nie wiem, co przyniesie mi dzień jutrzejszy, chce więc być przygotowany. - Boisz się jutra - a nie zdajesz sobie sprawy, że wczoraj może być równie niebezpieczne.
"WŁÓŻ BOMBĘ POD SIEDZENIE" - ... Mogę tylko zmienić go na inny... Wkrótce po zakończeniu drugiej wojny światowej, konduktor autobusu zauważył pasażera z ciężką paczką na kolanach. "Co pan tam ma?" zapytał. "Niewybuchłą bombę, która spadła obok mojego domu. Zabieram ją na posterunek policji". "Wielki Boże!, Człowieku, nie chcesz chyba trzymać czegoś takiego na kolanach! Włóż ją pod siedzenie!?. (Rozwiązanie problemu, zmienia ten problem). "... lub go spotęgować". Lekarz do pacjenta: "Od dziesięciu lat leczę pana z poczucia winy, a pan się ciągle czuje winny z powodu takiej błahostki? Powinien się pan wstydzić".
SZATY LITURGICZNE - Październik 1917: wybucha rewolucja rosyjska. Historia ludzkości nabrała nowego wymiaru. Historia mówi, że w tym samym miesiącu odbyło się zabranie rosyjskiego Kościoła prawosławnego i że miała miejsce burzliwa dyskusja nad kolorem kap używanych w czasie liturgii. Niektórzy usilnie nalegali, by były białe, podczas gdy inni z tą samą usilnością chcieli by były purpurowe. Neron grał na lirze, gdy płonął Rzym. Zmaganie się z rewolucją sprawia nieskończenie więcej kłopotu, niż organizowanie liturgii. Wolę odmawiać modlitwy, niż mieszać się w waśnie sąsiadów.
Przepiękne teksty wielkiego Jogina Sri Nisargadatty Maharaja (1897 - 1981)
Pytania i odpowiedzi (poniższe teksty, losowo
wyświetlane, dopracowałam na potrzeby
katolików - Wiesław Matuch)
PYTANIE: Czy miłość jest stanem umysłu? ODPOWIEDŹ: Zależy, co pan rozumie przez miłość. Pragnienie jest oczywiście stanem umysłu, ale urzeczywistnienie jedności wykracza poza umysł. Według mnie nic nie istnieje samo przez się. Wszystko jest mną, wszystko jest we mnie. Widzieć siebie we wszystkim i wszystko w sobie - to właśnie jest miłość. Jak pan kocha wydaje się panu, że cały świat należy do pana. To jest jedność i miłość. Miłość prawdziwa nie zna lęku ani prywaty. Jest poza umysłem. PYTANIE: Gdy widzę coś przyjemnego, chcę tego. Ale kto właściwie tego chce - dusza czy umysł? ODPOWIEDŹ: Pytanie jest błędnie postawione. Nie istnieje ktoś. Jest tylko pragnienie, lęk i gniew, zaś umysł powiada to ja, to moje. Nie ma tu jednak niczego, co można by nazwać mną lub moim. Pożądanie jest stanem umysłu dostrzeżonym i nazwanym przez sam umysł. Czy możliwe jest pragnienie lub cierpienie bez dostrzegającego i nadającego nazwy umysłu? PYTANIE: A czy istnieje dostrzeganie bez nazywania? ODPOWIEDŹ: Oczywiście. Nazywanie nie wykracza poza umysł, podczas gdy dostrzeganie jest samą świadomością.
Tęsknota:
Życie jest krajobrazem, wiele się w życiu zmienia. Dziś jesteśmy razem, a jutro zostaną wspomnienia...
Ryszard
Kapuściński:
Bardziej niż rewolucja interesuje mnie to, co się działo przed rewolucją; bardziej niż front - to, co się dzieje za frontem; bardziej niż wojna - to, co się będzie dziać po wojnie. Możemy opisać jeszcze jeden przewrót, zamach stanu, bunt, jeszcze jedno spektakularne wydarzenie, ale to wszystko się powtarza i niczego nam nie wyjaśnia; powinniśmy sięgać głębiej, do przyczyn, a leżą one właśnie w kulturze. Trzeba schodzić w głąb rzeki. Jak inaczej, jeśli nie kulturowo, wyjaśnić fakt, że dzisiaj jedne kraje w Afryce stoją wyżej niż inne, podczas gdy startowały z podobnego poziomu? Kultura przejawia się bardziej w życiu codziennym niż w przewrotach, dlatego właśnie jej należy się przyjrzeć.
Cytaty Przemówienia Papieża Jana Pawła II w parlamencie polskim z 11 czerwca
1999
Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że to dzisiejsze spotkanie w Parlamencie byłoby niemożliwe bez zdecydowanego sprzeciwu polskich robotników na wybrzeżu w pamiętnym sierpniu 1980 r. Nie byłoby możliwe bez Solidarności, która wybrała drogę pokojowej walki o prawa człowieka i narodu. Wybrała także zasadę, jakże powszechnie wtedy akceptowaną, że "nie ma wolności bez solidarności": solidarności z drugim człowiekiem, solidarności przekraczającej różnego rodzaju bariery klasowe, światopoglądowe, kulturowe, a nawet geograficzne, czego świadectwem była pamięć o losie naszych wschodnich sąsiadów.
Tęsknota:
Wczoraj szczęście było blisko, wczoraj śmiał się cały świat. Dzisiaj raptem przeszło wszystko, całe szczęście rozwiał wiatr.
Mówiłeś o tym, jak ważne jest, żeby być głęboko zakorzenionym w sobie i
zamieszkiwać własne ciało. Co przez to rozumiesz?
Ciało może stać się bramą, wiodącą do sfery Istnienia. Zajmijmy się tym teraz
głębiej.
Wciąż nie jestem pewien, czy w pełni rozumiem, co dla ciebie znaczy słowo
„Istnienie”.
„Woda? Co to słowo dla ciebie znaczy? Nie rozumiem go” – powiedziałaby ryba,
gdyby miała ludzki umysł.
Nie staraj się, proszę, zrozumieć Istnienia. Nieraz już ukazywało ci się w
chwilach olśnień, ale umysł zawsze będzie usiłował wtłoczyć je do ciasnego
pudełka i opatrzyć etykietką. A tego się zrobić nie da. Istnienie nie może się
stać przedmiotem wiedzy. W Istnieniu podmiot i przedmiot łączą się w jedną
całość. Istnienie daje się odczuć jako wiecznie obecne ja j e s t e m,
wymykające się wszelkim nazwom i formom. Poczucie, a zarazem wiedza, że j e s t
e ś i że trwasz w tym głęboko zakorzenionym stanie, jest oświeceniem, jest
prawdą, która wedle słów Jezusa ma cię uwolnić.
Od czego?
Od złudzenia, że jesteś wyłącznie swoim ciałem fizycznym i umysłem. To „urojone
»ja«„, jak określa je Budda, stanowi sedno wszystkich błędów. Prawda uwolni cię
od lęku, który przebiera się w rozmaite kostiumy, jest zaś nieuniknionym
skutkiem wspomnianego złudzenia; od lęku, który nieustannie cię dręczy, dopóki
czerpiesz swoje poczucie ,ja” wyłącznie z tej efemerycznej, bezbronnej formy. A
także od grzechu, czyli od cierpienia, które bezwiednie zadajesz sobie i innym,
dopóki to urojone poczucie Ja” rządzi twoim myśleniem, mową i postępowaniem.
Patrz, gdzie słowo nie sięga
Nie lubię słowa „grzech”. Sugeruje ono, że ktoś mnie osądza i uznaje za winnego.
Rozumiem. W ciągu minionych stuleci tego rodzaju słowa obrosły wieloma błędnymi
poglądami i interpretacjami, które choć ich korzeniem jest niewiedza,
nieporozumienie lub żądza władzy – w istocie zwierają jednak źdźbło prawdy.
Jeśli nie umiesz przejrzeć takich interpretacji na wylot, żeby dostrzec
rzeczywistość, którą słowo wskazuje, to go nie używaj. Nie ugrzęźnij na poziomie
słów. Każde z nich jest tylko narzędziem. Jest abstrakcją – drogowskazem, który
sam w sobie nie stanowi celu, lecz pokazuje kierunek. Słowo „miód” nie jest
miodem. Możesz prowadzić badania nad miodem i rozmawiać o nim, ile dusza
zapragnie, ale żeby naprawdę dowiedzieć się czegoś o miodzie, musisz go
skosztować. A kiedy skosztujesz, słowo stanie się dla ciebie mniej ważne. Nie
będziesz już do niego przywiązany. Podobnie rzecz ma się z Bogiem: możesz o nim
mówić lub myśleć do końca życia, bez chwili przerwy, ale czy to znaczy, że znasz
albo chociaż przelotnie ujrzałeś rzeczywistość, którą wskazuje słowo „Bóg”? Ten
rodzaj zaprzątnięcia tematem jest w gruncie rzeczy jedynie obsesyjnym
przywiązaniem do drogowskazu, do mentalnego bożka.
Zasada ta działa też w drugą stronę: gdybyś z jakiegokolwiek powodu nabrał
niechęci do słowa „miód”, mógłbyś przez to nigdy w życiu nie skosztować
prawdziwego miodu. Gdybyś nabrał odrazy – czyli uległ przywiązaniu na opak – do
słowa „Bóg”, mógłbyś zanegować nie tylko samo słowo, lecz także ukrytą za nim
rzeczywistość. Uniemożliwiłbyś sobie w ten sposób doświadczalne poznanie tej
rzeczywistości. Oczywiście cała ta kwestia jest ściśle związana z tym, że
utożsamiasz się z własnym umysłem.
Jeśli więc słowo przestaje ci służyć, wykreśl je ze swojego słownika i zastąp
innym, przydatnym do twoich celów. Skoro nie lubisz słowa „grzech”, wstaw w jego
miejsce „nieświadomość” lub „obłęd”. Masz wtedy szansę bardziej zbliżyć się do
prawdy – do rzeczywistości ukrytej za słowem – niż gdybyś posługiwał się wyrazem
od dawna nadużywanym, takim jak grzech; no i mniejsze będzie ryzyko, że nabawisz
się poczucia winy.
Te słowa też mi się nie podobają. Zawierają domniemanie, że coś jest ze mną nie
w porządku. Czuję się osądzany.
No pewnie, że coś jest z tobą nie w porządku – i wcale nie stoisz przed sądem.
Nie chcę cię obrazić, ale czy nie należysz do gatunku ludzkiego, który w samym
tylko dwudziestym wieku zabił ponad sto milionów własnych przedstawicieli?
Sugerujesz, że jestem winny na mocy zasady zbiorowej odpowiedzialności?
Nie o winę tu chodzi. Ale dopóki poddajesz się władzy egotycznego umysłu,
ulegasz zbiorowemu szaleństwu. Może nie przyjrzałeś się dość wnikliwie ludzkiej
kondycji, zdominowanej przez umysł egotyczny. Otwórz oczy i zobacz wszechobecny
lęk, rozpacz, chciwość i przemoc. Zobacz ohydne okrucieństwo i niewyobrażalne
cierpienie, które ludzie od dawna zadają sobie nawzajem, a także innym formom
życia na kuli ziemskiej. Nie musisz niczego potępiać. Po prostu obserwuj. Oto
grzech. Oto obłęd. Oto nieświadomość. Przede wszystkim zaś nie zapomnij o
obserwowaniu własnego umysłu. Odszukaj w nim korzeń obłędu.
Odnajdywanie prawdziwego siebie – niewidzialnego i niezniszczalnego
Powiedziałeś, że utożsamianie się z ciałem fizycznym to jeden z elementów
iluzji. Jak więc można dzięki ciału – dzięki fizycznej postaci – uświadomić
sobie Istnienie?
Ciało, które postrzegasz wzrokiem i dotykiem, nie doprowadzi cię do Istnienia.
Lecz to widzialne i namacalne ciało jest zaledwie zewnętrzną skorupą, a raczej
zawężonym i wypaczonym obrazem głębszej rzeczywistości. Gdy trwasz w swoim
naturalnym stanie więzi z Istnieniem, nieustannie odczuwasz tę głębszą
rzeczywistość jako niewidzialne ciało wewnętrzne – coś, co w tobie tkwi i cię
ożywia. „Mieszkanie w ciele” polega więc na tym, żeby czuć to ciało od środka,
czuć płynące w nim życie i w ten sposób zrozumieć w końcu, że jesteś czymś, co
wykracza poza zewnętrzną formę.
Jest to jednak dopiero początek wewnętrznej podróży, która zaprowadzi cię
jeszcze głębiej w rejony wielkiego bezruchu i spokoju, a zarazem wielkiej mocy i
wibrującego życia. Początkowo będą ci się może zdarzały tylko krótkie przebłyski
tego stanu, lecz dzięki nim zaczniesz sobie uświadamiać, że nie jesteś nic
nieznaczącą drobiną w obcym wszechświecie, żyjącą w krótkotrwałym zawieszeniu
między narodzinami a śmiercią, uprawnioną do korzystania z chwilowych
przyjemności, po których nieuchronnie następuje ból i wreszcie ostateczne
unicestwienie. Pod osłoną swojej zewnętrznej formy jesteś połączony z czymś tak
ogromnym, tak niezmiernym i świętym, że aż niepojętym i niewysłowionym – chociaż
właśnie w tej chwili opowiadam o tym czymś za pomocą słów. Opowiadam nie po to,
żebyś miał w co wierzyć, tylko żeby ci pokazać, jak możesz samodzielnie poznać
tę głębszą rzeczywistość.
Jesteś odcięty od Istnienia, dopóki całą twoją uwagę zaprząta umysł. Pozostając
w tym stanie – a u większości ludzi jest to stan ciągły – nie żyjesz we własnym
ciele. Umysł zagarnia całą twoją świadomość i przerabia ją na swoją modłę. Nie
możesz przestać myśleć: przymus myślenia jest w dzisiejszych czasach rodzajem
epidemii. Całe twoje wyobrażenie o tym, kim jesteś, opiera się wtedy na
działaniu umysłu. Twoja tożsamość nie wyrasta już z Istnienia, staje się więc
kruchą i wiecznie czegoś spragnioną konstrukcją umysłową, produkującą lęk jako
podstawową emocję, którą wszystko jest podszyte. W twoim życiu brakuje wówczas
jedynej naprawdę istotnej rzeczy: świadomości własnego głębszego ,Ja” –
rzeczywistego ciebie, niewidzialnego i niezniszczalnego.
Aby uświadomić sobie Istnienie, musisz odzyskać zawłaszczaną przez umysł
świadomość. Jest to jedno z najważniejszych zadań, jakie stoją przed tobą
podczas duchowej podróży. Gdy je spełnisz, wyzwolą się ogromne zasoby
świadomości, które dotychczas grzęzły w bezużytecznym, natrętnym myśleniu.
Bardzo dobrym sposobem jest odwrócenie uwagi od własnych myśli i skierowanie jej
w głąb ciała; możesz wtedy natychmiast poczuć Istnienie jako niewidzialne pole
energii, z której to, co postrzegasz jako ciało fizyczne, czerpie życie.
Łączenie się z ciałem wewnętrznym
Spróbuj, proszę, zrobić to teraz. Jeśli zamkniesz oczy, może pójść ci to lepiej.
Kiedy „mieszkanie w ciele” stanie się z czasem łatwe i naturalne, zamykanie oczu
nie będzie już potrzebne. Skieruj uwagę w głąb ciała. Poczuj je od wewnątrz. Czy
jest żywe? Czy czujesz życie w dłoniach, rękach, nogach, stopach – w brzuchu i w
piersi? Czujesz to subtelne pole energetyczne, które przenika całe ciało i
obdarza tętniącym życiem każdy narząd i komórkę? Czy •wyczuwasz je we wszystkich
częściach ciała równocześnie jako jedno pole energii? Jeszcze przez chwilę skup
się na odczuwaniu ciała wewnętrznego. Nie myśl o nim, tylko je czuj. Im więcej
uwagi mu poświęcisz, tym wyraźniejsze i silniejsze będzie odczucie. Poczujesz
się tak, jakby każda komórka coraz bardziej ożywała, a jeśli jesteś typem
wzrokowca, masz szansę zobaczyć, że twoje ciało staje się świetliste. Wizja taka
na krótką metę może ci wprawdzie pomóc, ale skoncentruj się raczej na odczuciu
niż na jakichkolwiek wizjach. Każda z nich, choćby była nie wiedzieć jak piękna
i potężna, jest określoną formą, pozostawia więc mniej miejsca na głębsze
drążenie sprawy.
Odczucie wewnętrznego ciała jest bezpostaciowe, bezkresne i niezgłębione. Zawsze
możesz jeszcze dalej w nie wniknąć. Jeśli na razie niewiele czujesz, skup się na
tym, co jednak udało ci się poczuć. Może jest to tylko lekkie mrowienie w
dłoniach lub w stopach. Na początek dobre i to. Po prostu skup się na
odczuciach. Twoje ciało ożywa. Później znów trochę to poćwiczymy. Otwórz,
proszę, oczy, ale nawet rozglądając się po pokoju, poświęć nieco uwagi
wewnętrznemu polu energii. Ciało wewnętrzne usytuowane jest na granicy między
twoją tożsamością upostaciowioną a tożsamością istotną, czyli prawdziwą naturą.
Bądź z nim stale w kontakcie.
Przemiana dzięki ciału
Czemu większość religii potępia ciało albo je neguje? Poszukiwacze duchowi
zawsze chyba traktowali je jako przeszkodę lub wręcz naczynie grzechu.
A czemu tak niewielu poszukiwaczy znalazło to, czego szukało?
Na poziomie ciała ludzie bardzo przypominają zwierzęta. Wszystkie podstawowe
funkcje fizyczne – odczuwanie przyjemności i bólu, oddychanie, jedzenie, picie,
wydalanie, sen, popęd rozrodczy – są u nas takie same, jak u zwierząt. Kiedy
ludzie utracili stan łaski i jedni, aby popaść we władzę iluzji, po dłuższym
czasie zbudzili się nagle w ciele, które sprawiało wrażenie zwierzęcego. Bardzo
ich to zaniepokoiło. „Nie oszukuj się. Jesteś tylko zwierzęciem”. Wydawało się,
że muszą spojrzeć w oczy tej właśnie prawdzie. Była ona jednak zbyt niepokojąca,
aby dało sieją znieść. Adam i Ewa zobaczyli, że są nadzy, i przestraszyli się.
Wkrótce zaczęli bezwiednie negować swoją zwierzęcą naturę. Istniało bowiem
całkiem realne niebezpieczeństwo, że pod wpływem potężnych instynktów cofną się
do stadium zupełnej nieświadomości. Pojawił się wstyd i rozmaite tabu, związane
z pewnymi częściami ciała i jego funkcjami, zwłaszcza płciowymi. Nasi przodkowie
mieli nie dość jasną świadomość, żeby zaprzyjaźnić się ze swoją zwierzęcą
naturą, pozwolić jej b y ć, a nawet cieszyć się owym aspektem siebie. Tym
bardziej nie umieli wniknąć głębiej w zwierzęcą naturę, aby odnaleźć ukrytą w
niej boskość – rzeczywistość w oplocie iluzji. Zrobili więc to, co zrobić
musieli. Zaczęli się oddalać od własnego ciała. Doszli do przekonania, że nie
tyle s ą ciałem, ile je mają.
Kiedy powstały religie, to oddalenie od ciała stało się jeszcze wyraźniejsze i
przybrało formę przeświadczenia, ujętego w słowach „nie jesteś swoim ciałem”. W
ciągu stuleci mnóstwo ludzi na Wschodzie i na Zachodzie usiłowało znaleźć Boga,
zbawienie bądź oświecenie dzięki negacji ciała. Wyrzekali się uciech zmysłowych,
a zwłaszcza wszystkiego, co seksualne, uprawiali post i wszelkiego rodzaju
ascezę. Zadawali nawet ciału ból, żeby je osłabić czy też ukarać, ponieważ
uważali, że jest grzeszne. W kulturze chrześcijańskiej nazywano to umartwieniem
cielesnym. Inni próbowali uciec z ciała, wpadając w trans lub poza ciało
wychodząc. Wielu nadal to robi. Podobno nawet Budda przez sześć lat starał się
zanegować ciało za pomocą postu i skrajnych praktyk ascetycznych, lecz
oświecenia doznał dopiero wtedy, gdy metody te porzucił.
Faktem jest, że jeszcze nikt nie osiągnął oświecenia, negując ciało lub walcząc
z nim, ani też z niego wychodząc. Doświadczenie wyjścia poza ciało potrafi być,
owszem, fascynujące, i może dać człowiekowi krótkotrwały posmak wyzwolenia z
formy materialnej, prędzej czy później trzeba jednak wrócić do ciała, bo to w
nim dokonuje się zasadnicza praca nad przeobrażeniem. To ostatnie odbywa się
bowiem poprzez ciało, a nie z dala od niego. Właśnie dlatego nigdy żaden
prawdziwy mistrz nie radził walczyć z ciałem ani go porzucać, chociaż ich
następcy, traktujący umysł jako podstawę, często sposoby takie zalecali.
Z pradawnych nauk o ciele ocalały jedynie fragmenty (na przykład zdanie, w
którym Jezus mówi, że „całe twoje ciało światłem się napełni”) i mity, takie jak
choćby wiara, że Jezus nigdy nie wyzbył się ciała, lecz pozostał z nim scalony i
„wniebowstąpił” wraz z ciałem. Aż do dziś prawie nikt nie zdołał zrozumieć tych
fragmentów ani przeniknąć ukrytego znaczenia pewnych mitów. Powszechnie uznano
słuszność poglądu, zawartego w słowach „nie jesteś swoim ciałem”, co
doprowadziło do negacji ciała i do prób ucieczki z niego. Uniemożliwiło to
niezliczonym poszukiwaczom duchowym osiągnięcie celu i awans do kategorii
duchowych znalazców.
Czy dałoby się odnaleźć zaginione nauki na temat znaczenia dala lub odtworzyć je
z zachowanych fragmentów?
To zupełnie niepotrzebne. Wszystkie nauki duchowe mają wspólne Źródło. Z tego
punktu widzenia istnieje i zawsze istniał tylko jeden mistrz, pojawiający się w
wielu postaciach. Ja jestem mistrzem i ty także nim jesteś od chwili, gdy
zdołasz dotrzeć do Źródła w sobie. Droga do niego prowadzi przez ciało
wewnętrzne. Źródło wszystkich nauk duchowych jest jedno, lecz kiedy nauki te
zawrze się w słowach i zapisze, stają się oczywiście zbiorami słów, niczym
więcej, a słowo – jak już wcześniej ustaliliśmy – stanowi zaledwie drogowskaz.
Wszystkie nauki są więc drogowskazami, dzięki którym można odnaleźć drogę
powrotną do Źródła.
Wspomniałem już o Prawdzie, ukrytej w ciele, ale raz jeszcze streszczę zaginione
nauki mistrzów, żeby dać ci kolejny drogowskaz. Staraj się, proszę, czuć własne
ciało wewnętrzne podczas lektury lub słuchania.
Kazanie o ciele
To, co widzisz jako strukturę fizyczną o wielkiej gęstości, zwaną ciałem,
podlegającą chorobom, starzeniu się i umieraniu, w ostatecznym rozrachunku nie
jest rzeczywiste — nie jest tobą, lecz tylko fałszywym obrazem twojej
rzeczywistej istoty, której nie dotyczą narodziny ani śmierć. Obraz ów powstaje
za sprawą ograniczeń twojego umysłu, ten bowiem, utraciwszy łączność z
Istnieniem, stwarza ciało jako dowód rzekomej słuszności swojej wiary w
odrębność, chcąc przez to zarazem uprawomocnić własny lęk. Nie odwracaj się
jednak od ciała, bo ten symbol nietrwałości, skrępowania i śmierci, który
postrzegasz jako złudny twór własnego umysłu, skrywa w sobie całą wspaniałość
twojej prawdziwej i nieśmiertelnej istoty. Nie szukaj Prawdy nigdzie indziej,
ponieważ odnajdziesz ją jedynie we własnym ciele.
Nie walcz z ciałem, bo walczysz wtedy z prawdziwym sobą. Jesteś swoim ciałem.
To, które możesz zobaczyć, którego możesz dotknąć, stanowi zaledwie cienką,
złudną przesłonę, głębiej zaś tkwi niewidzialne ciało wewnętrzne — brama
Istnienia, Życia Nieprzejawionego. Poprzez ciało wewnętrzne jesteś
nierozerwalnie związany z nieprzejawionym Jednym Życiem – nigdy nie narodzonym,
nieśmiertelnym, wiecznie obecnym. Poprzez ciało wewnętrzne trwasz w wiecznej
jedni z Bogiem.
Zakorzeń się głęboko w sobie
Kluczem do wszystkiego jest stała łączność z własnym ciałem wewnętrznym – to,
żeby w każdej chwili je czuć. Dzięki temu twoje życie szybko nabiera głębi i
zaczyna się zmieniać. Im więcej świadomości kierujesz w ciało wewnętrzne, tym
wyższą częstotliwość osiąga jego wibracja: to tak jak ze światłem, które tym
silniej świeci, im bardziej podkręcisz regulator, zwiększając dopływ
elektryczności. Na wyższym poziomie energii nie ma już do ciebie dostępu nic
negatywnego, zaczynasz więc ściągać ku sobie nowe sytuacje, odzwierciedlające
ową wyższą częstotliwość.
Jeśli postarasz się możliwie najbardziej skupić uwagę w ciele, zakotwiczysz się
w teraźniejszości. Nie zagubisz się ani w świecie zewnętrznym, ani we własnym
umyśle. Myśli i emocje, lęki i pragnienia mogą jeszcze czasem się pojawiać, ale
już tobą nie zawładną.
Sprawdź, proszę, na czym jesteś teraz skupiony. Słuchasz tego, co mówię, albo
czytasz książkę. Skupiasz się więc na moich słowach. Jesteś zarazem w pewien
marginalny sposób świadom swojego otoczenia, obecności innych ludzi itd.
Jednocześnie wokół tego, co słyszysz lub czytasz, może trwać taka czy inna
działalność umysłowa, komentowanie na bieżąco. Nie ma jednak potrzeby, żeby
którykolwiek z tych wątków pochłaniał całą twoją uwagę. Sprawdź, czy potrafisz
równolegle podtrzymywać kontakt z ciałem wewnętrznym. Zwróć część uwagi do
wnętrza. Nie kieruj jej całej na zewnątrz. Poczuj ciało od środka jako jedno
pole energii. To prawie tak, jakbyś słuchał albo czytał całym ciałem. Ćwicz się
w tym przez najbliższe dni i tygodnie.
Nie poświęcaj całej uwagi umysłowi i światu zewnętrznemu. Oczywiście skupiaj się
na tym, czym się akurat zajmujesz, ale w miarę możności staraj się jednocześnie
czuć ciało wewnętrzne. Bądź stale zakorzeniony w sobie. I zauważ, jak zmienia
się dzięki temu twoja świadomość, a także jakość tego, co robisz.
Ilekroć na kogoś albo na coś czekasz – gdziekolwiek ci się to zdarzy –
skorzystaj ze sposobności, żeby poczuć ciało wewnętrzne. Dzięki temu stanie w
korkach ulicznych i w kolejkach okaże się bardzo przyjemne. Zamiast za pomocą
mentalnych projekcji dystansować się wobec teraźniejszości, wniknij w jej
głębsze warstwy, głębiej wnikając w ciało.
Doskonaląc w sobie świadomość ciała wewnętrznego, wypracujesz zupełnie nowy styl
życia: będziesz nieustannie odczuwał więź z Istnieniem, a twoje życie zyska
nieznaną ci dotąd głębię.
Łatwo jest być obecnym i obserwować swój umysł, będąc głęboko zakorzenionym we
własnym ciele. Choćby na zewnątrz nie wiedzieć co się działo, nic już tobą nie
wstrząśnie.
Dopóki nie nauczysz się obecności (a jednym z najistotniejszych jej aspektów
jest to, żebyś był mieszkańcem własnego ciała), będzie tobą kierował umysł.
Zawarty w twojej głowie, dawno wyuczony scenariusz – owoc umysłowej tresury –
nie przestanie ci narzucać stylu myślenia i postępowania. Czasem zdołasz może
się od niego uwolnić, ale dłuższe chwile wytchnienia nieczęsto ci się zdarzą.
Szczególnie apodyktyczny staje się umysł wtedy, gdy sprawy idą „nie po twojej
myśli”, kiedy coś tracisz albo czymś się martwisz. Reagujesz wtedy nawykowo,
mimowolnie, automatycznie, w sposób łatwy do przewidzenia, ponieważ twoją
reakcję napędza jedna jedyna podstawowa emocja, która stanowi podszewkę
świadomości utożsamionej z umysłem, a mianowicie lęk.
Ilekroć więc pojawiają się tego rodzaju trudności – a prędzej czy później na
pewno się pojawią – naucz się natychmiast zwracać ku wnętrzu i możliwie
najbardziej koncentrować na wewnętrznym polu energetycznym swojego ciała.
Koncentracja ta nie musi trwać długo: wystarczy kilka sekund. Musisz jednak
wykonać ten zwrot do wewnątrz, gdy tylko pojawi się trudność. Jeśli pozwolisz
sobie choćby na chwilę zwłoki, zdąży się uruchomić wytrenowana,
myślowo–emocjonalna reakcja, która tobą pokieruje. Kiedy skupiasz się w sobie i
czujesz ciało wewnętrzne, natychmiast osiągasz stan cichego bezruchu i
obecności, ponieważ wycofujesz świadomość ze sfery umysłu. Jeśli w danej
sytuacji potrzebny będzie jakiś ruch z twojej strony, sam ci się nasunie,
inspirowany kontaktem z głębszym poziomem. Podobnie jak słońce świeci
nieskończenie jaśniej niż świeca, tak i w Istnieniu zawiera się nieskończenie
więcej inteligencji aniżeli w twoim umyśle.
Dopóki trwasz w świadomym kontakcie z ciałem wewnętrznym, jesteś jak drzewo
głęboko zakorzenione w ziemi albo jak gmach, wzniesiony na głębokich, solidnych
fundamentach. Tą drugą analogią posługuje się Jezus w przypowieści – zazwyczaj
źle rozumianej – o dwóch ludziach, którzy budują domy. Pierwszy stawia dom na
piasku, bez fundamentów, a kiedy nadciągają burze i powodzie, budynek nie
wytrzymuje ich naporu. Drugi człowiek drąży głęboko, dopóki nie dokopie się do
skały, i dopiero wtedy buduje dom, którego żadna powódź nie zmiecie.
Zanim wnikniesz w ciało, wybacz
Zrobiło mi się bardzo nieswojo, kiedy spróbowałem skupić się na ciele
wewnętrznym. Poczułem wzburzenie i lekkie mdłości. Nie zdołałem więc doświadczyć
tego, o czym mówisz.
To, co poczułeś, było zalegającą emocją, której zapewne sobie nie uświadamiałeś,
dopóki nie skierowałeś uwagi w głąb ciała. Najpierw musisz uważnie zająć się tą
emocją, w przeciwnym bowiem razie odetnie ci ona dostęp do wewnętrznego ciała,
usytuowanego na głębszym poziomie niż ona. Poświęcanie uwagi emocjom nie
realizuje się poprzez myślenie o nich, lecz polega na tym, żeby je tylko
obserwować, odczuwać w całej pełni, a tym samym przyjmować do wiadomości i brać
takimi, jakie są. Niektóre emocje łatwo dają się rozpoznać – na przykład gniew,
lęk, żal itd. Inne trudniej jest precyzyjnie zdefiniować. Może to być po prostu
niejasne uczucie skrępowania, ociężałości lub ściśnięcia – coś między emocją a
doznaniem fizycznym. W każdym razie ważne jest nie to, czy zdołasz opatrzyć daną
emocję definicją myślową, ale to, jak dalece świadomie potrafisz ją odczuć.
Skupiona uwaga stanowi klucz do przemiany – a pełna koncentracja zawsze idzie w
parze z akceptacją. Uwaga jest jak promień światła: skoncentrowana moc twojej
świadomości, która wszystko przemienia w samą siebie.
W sprawnie funkcjonującym organizmie emocja ma bardzo krótki żywot. Pojawia się
jako przelotna zmarszczka bądź fala na powierzchni twojego Istnienia. Lecz gdy
nie jesteś obecny w swoim ciele, może ona trwać w tobie całymi dniami i
tygodniami lub dołączyć do innych emocji o podobnej częstotliwości, które zrosły
się w jedną całość, tworząc ciało bolesne – utrapionego pasożyta. Potrafi on
latami żyć w tobie, karmiąc się twoją energią, powodując choroby somatyczne i w
ogóle zatruwając ci życie (zob. rozdział 2).
Skup się więc na odczuwaniu emocji i przyjrzyj się, czy aby twój umysł nie
czepia się kurczowo jakiegoś bolesnego schematu zachowań: obwiniania, użalania
się nad sobą albo hołubionej urazy – czegoś, z czego emocja czerpie siłę. Jeśli
tak jest, znaczy to, że nie wybaczyłeś. Owo nieprzebłaganie skierowane bywa
przeciwko innej osobie lub tobie samemu, jego przedmiotem równie dobrze może się
jednak stać dowolna sytuacja czy okoliczność – przeszła, teraźniejsza albo
przyszła – z którą twój umysł uparcie nie chce się pogodzić. Owszem, mściwość
może być wymierzona nawet przeciwko przyszłości. Jest wtedy wyrazem niezgody
umysłu na niepewność – na to, że przyszłość w ostatecznym rozrachunku nie
podlega jego władzy. Przebaczyć znaczy wyrzec się tego, o co mamy żal, a więc
przestać kurczowo się czepiać własnego rozżalenia. Następuje to automatycznie,
gdy tylko uświadomisz sobie, że twoje rozżalenie służy wyłącznie umacnianiu
fałszywego poczucia ,ja”. Przebaczyć znaczy zaniechać oporu wobec życia –
pozwolić życiu, żeby samo się żyło za twoim pośrednictwem. W przeciwnym razie
czeka cię ból i cierpienie, wyraźne ograniczenie przepływu energii, a nierzadko
choroba somatyczna.
Gdy szczerze wybaczasz, natychmiast odzyskujesz własną moc, która dotąd była
uwięziona w umyśle. Mściwość leży w samej naturze umysłu, ponieważ stworzone
przez umysł fałszywe „ja”, czyli ego, nie może przetrwać bez walki i konfliktu.
Umysł nie umie wybaczać. Jedynie t y to potrafisz. To ty stajesz się obecny, to
ty wnikasz we własne ciało, to ty czujesz wibrujący spokój i cichy bezruch,
którym emanuje Istnienie. Właśnie dlatego Jezus powiedział: „Zanim wejdziesz do
świątyni, wybacz”.
Twoja więź z nieprzejawionym
Jaki jest związek między obecnością a ciałem wewnętrznym?
Obecność to świadomość w stanie czystym – odzyskana z umysłu, wyzwolona ze
świata form. Ciało wewnętrzne łączy cię z tym, co Nieprzejawione, a w swoim
najgłębszym aspekcie jest samym Nieprzejawionym: Źródłem, które emanuje
świadomością, tak jak słońce świeci. Ze świadomym odczuwaniem ciała wewnętrznego
mamy do czynienia, gdy świadomość przypomina sobie, skąd pochodzi, i wraca do
Źródła.
Czy Nieprzejawione jest tożsame z Istnieniem?
Tak. Słowo „Nieprzejawione” to próba negatywnej definicji Te g o, czego nie
sposób ogarnąć słowem, myślą ani wyobraźnią. Mówiąc, czym owa niewysłowioność
nie jest, wskazuje, czym by ona być miała. Natomiast Istnienie to określenie
pozytywne. Nie przywiązuj się, proszę, do żadnego z tych słów, ani nie zacznij w
nie wierzyć. Są tylko drogowskazami.
Powiedziałeś, że obecność to świadomość odzyskana z umysłu. Kto ją odzyskuje?
Ty sam. Ponieważ jednak w istocie jesteś świadomością, równie dobrze możemy
powiedzieć, że jej odzyskanie następuje, gdy budzi się ona ze snu o formie. Nie
znaczy to, że ty jako forma natychmiast znikniesz w nagłej eksplozji światła.
Możesz zachować obecną postać, wiedząc zarazem, że masz w sobie bezpostaciową,
nieśmiertelną głębię.
Muszę przyznać, że choć mocno przekracza to granice mojego pojmowania,
jednocześnie tak jakbym wiedział, o czym mówisz. To nawet nie tyle wiedza, ile
uczucie. Czyżbym się oszukiwał?
Nie, wcale się nie oszukujesz. Uczucie prędzej niż myślenie pozwoli ci zbliżyć
się do prawdy o tym, kim jesteś. Nie mogę ci powiedzieć nic, czego gdzieś
głęboko w sobie wcześniej byś nie wiedział. Człowiek, który osiągnął pewien
poziom kontaktu z samym sobą, potrafi rozpoznać prawdę, gdy ją słyszy. Jeśli
dotychczas nie doszedłeś do tego etapu, pracuj nad świadomością ciała: to cię
pogłębi.
Spowalnianie procesu starzenia
Świadome odczuwanie ciała wewnętrznego daje też dobroczynne skutki w sferze
fizycznej. Jednym z nich jest znaczne spowolnienie procesu starzenia się
organizmu.
Chociaż zewnętrzna powłoka cielesna zazwyczaj (przynajmniej na pozór) dość
szybko starzeje się i więdnie, ciało wewnętrzne nie zmienia się z biegiem czasu
– tyle tylko, że coraz głębiej je czujesz i coraz pełniej nim się stajesz. Po
osiemdziesiątce pole energetyczne twojego ciała wewnętrznego będzie miało
dokładnie taki sam klimat, jak w wieku dwudziestu lat. Zachowa tę samą żywotną
wibrację. Gdy wyzbywasz się nawyku nieobecności w ciele (czyli wyzwalasz się z
umysłu) i stajesz się mieszkańcem własnego ciała, a zarazem teraźniejszości,
twoje ciało fizyczne natychmiast czuje się lżejsze, klarowniejsze, żywsze. Kiedy
w ciele wzrasta poziom świadomości, jego struktura molekularna dosłownie się
rozluźnia. Im wyższa świadomość, tym mniej natrętnie narzuca się
materialistyczne urojenie. Kiedy silniej utożsamiasz się z ciałem wewnętrznym –
tym ponadczasowym – niż z zewnętrznym, kiedy obecność jest dla ciebie normalnym
stanem świadomości, a przeszłość i przyszłość już nie znajdują się w centrum
uwagi, czas przestaje ci się odkładać w psychice i w komórkach organizmu.
Nagromadzenie czasu jako psychicznego brzemienia przeszłości i przyszłości mocno
osłabia zdolność komórek do samoodnowy. Gdy więc mieszkasz w ciele wewnętrznym,
ciało zewnętrzne znacznie wolniej się starzeje, a nawet jeśli w końcu dopada je
starość, przez zewnętrzną formę prześwituje twoja ponadczasowa istota, toteż nie
sprawiasz wrażenia starca.
Czy jest na to jakiś naukowy dowód?
Spróbuj, a sam się nim staniesz.
Wzmacnianie układu odpornościowego
Kolejnym pożytkiem, jaki praktyka ta przynosi w sferze fizycznej, jest ogromne
wzmocnienie układu odpornościowego, które następuje, gdy zamieszkujesz własne
ciało. Im więcej wprowadzisz w nie świadomości, tym bardziej wzmacnia się układ
odpornościowy: tak jakby wszystkie komórki radośnie budziły się ze snu. Ciało po
prostu uwielbia, kiedy poświęcasz mu uwagę. Jest to także silny zabieg
samoleczący. Większość chorób wkrada się, gdy jesteś nieobecny w ciele. Pod
nieobecność gospodarza w domu zagnieżdżają się różne szemrane typy.
Kiedy mieszkasz w swoim ciele, nieproszonym gościom trudno jest dostać się do
niego.
Wzmacnia się zresztą nie tylko fizyczny układ odpornościowy: zdecydowanie
wzrasta też odporność psychiczna. Ochrania cię ona przed ogromnie zaraźliwym
wpływem cudzych myślowo–emocjonalnych pól energetycznych o znaku ujemnym.
Kiedy mieszkasz we własnym ciele, nie chroni cię żadna tarcza, tylko podwyższona
częstotliwość drgań twojego całkowitego pola energii, która sprawia, że każda
wibracja o niższej częstotliwości – lęk, gniew, przygnębienie itd. – istnieje
właściwie w innym wymiarze, nie wdziera się więc w pole twojej świadomości, a
jeśli nawet, to nie musisz stawiać oporu, bo każda taka inwazja przenika przez
ciebie jak przez powietrze. Nie przyznawaj mi ani nie odmawiaj racji, tylko sam
się, proszę, przekonaj.
Z rozmaitych dolegliwości można bardzo skutecznie leczyć się samemu za pomocą
pewnej prostej medytacji. Stosuj ją, ilekroć poczujesz, że twój układ
odpornościowy potrzebuje wzmocnienia. Szczególnie dobrze działa ona, gdy
pojawiają się pierwsze objawy choroby, ale daje również efekty w przypadkach
chorób zadawnionych, jeśli uprawia sieją często i z dużym skupieniem. Medytacja
ta przeciwdziała też negatywnym wpływom, mogącym wywołać zaburzenia w twoim polu
energetycznym. Nie da się nią jednak zastąpić nieustannej praktyki obecności we
własnym ciele; nie poparta ową praktyką, przyniesie jedynie chwilową poprawę. A
oto jej opis.
Kiedy masz akurat wolną chwilę, a zwłaszcza wieczorem tuż przed zaśnięciem i
rano zaraz po obudzeniu, „skąp” swoje ciało w świadomości. Zamknij oczy. Połóż
się płasko na plecach. Skupiaj uwagę w kolejnych częściach ciała, początkowo
tylko przez krótki czas: w dłoniach, w stopach, w rękach, w nogach, w brzuchu, w
klatce piersiowej, w głowie itd. Staraj się jak najsilniej czuć tkwiącą w nich
energię życiową. Poświęć każdemu z tych miejsc około piętnastu sekund. A potem
pozwól, żeby twoja uwaga kilkakrotnie przepłynęła falą po całym ciele, od stóp
do głowy i z powrotem. Wystarczy na to mniej więcej minuta. Poczuj ciało
wewnętrzne jako całość, jedno pole energii. Posta-raj się, żeby to odczucie
potrwało kilka minut. Bądź przez ten czas jak najbardziej obecny, i to w każdej
komórce ciała. Nie przejmuj się, jeśli umysł zdoła czasem oderwać cię od tego,
co się dzieje w ciele, i zatracisz się w jakiejś myśli. Gdy tylko to zauważysz,
po prostu skup się znowu na ciele wewnętrznym.
Niech oddech wprowadzi cię w ciało
Mój umysł w okresach wzmożonej aktywności wchodzi czasem na takie obroty, że w
żaden sposób nie udaje mi się wycofać z niego uwagi i poczuć wewnętrznego ciała.
Zdarza się to zwłaszcza wtedy, gdy wpadam w nawykowe zatroskanie czy niepokój.
Coś byś mi zaproponował?
Gdy nie bardzo możesz skontaktować się z ciałem wewnętrznym, zazwyczaj łatwiej
jest najpierw skupić się na oddechu. Świadome oddychanie, które samo w sobie
jest potężną techniką medytacyjną, pozwoli ci stopniowo nawiązać łączność z
ciałem. Uważnie śledź oddech – obserwuj, jak powietrze na przemian wnika w ciało
i je opuszcza. Oddychaj w głąb ciała, czując, jak przy każdym wdechu i wydechu
brzuch lekko się wydyma i znowu kurczy. Jeśli masz odpowiednio plastyczną
wyobraźnię, zamknij oczy i zobacz, że otacza cię światło albo że nurzasz się w
świetlistej substancji – w morzu świadomości. A potem zacznij oddychać tym
światłem. Poczuj, jak świetlista substancja wypełnia twoje ciało, aż ono także
staje się świetliste. Coraz bardziej skupiaj się na tym odczuciu. Jesteś teraz w
swoim ciele. Nie przywiązuj się do żadnych plastycznych wizji.
Twórcze posługiwanie się umysłem
Gdy musisz w jakimś konkretnym celu posłużyć się umysłem, podtrzymuj
jednocześnie kontakt z ciałem. Tylko pod warunkiem, że potrafisz być świadomy, a
przy tym nie myśleć, uda ci się korzystać z umysłu w twórczy sposób, najprostsza
zaś droga do tego typu świadomości prowadzi przez ciało. Ilekroć potrzebna jest
odpowiedź, rozwiązanie lub twórcza idea, przestań na chwilę myśleć, skupiając
się na wewnętrznym polu energii. Uświadom sobie panujący w nim cichy bezruch.
Kiedy po tej pauzie wznowisz myślenie, będzie ono świeże i twórcze. Naucz się
podczas każdego rodzaju działalności myślowej przechodzić co kilka minut od
myślenia do wewnętrznego zasłuchania – wewnętrznego bezruchu – i z powrotem.
Rzec by można: nie myśl samą głową, lecz całym ciałem.
Sztuka słuchania
Kiedy słuchasz czyichś słów, nie słuchaj samym umysłem, lecz całym ciałem.
Staraj się przy tym czuć pole energetyczne ciała wewnętrznego. Odwróci to twoją
uwagę od myślenia i stworzy nieruchomą przestrzeń, ona zaś pozwoli ci słuchać
naprawdę, bez ingerencji umysłu. W ten sposób ob-darzasz rozmówcę przestrzenią,
w której może on zaistnieć. To najcenniejszy dar, jaki można ofiarować.
Większość ludzi nie umie słuchać, bo uwagę ich zaprząta głównie myślenie. Są nim
bardziej pochłonięci niż tym, co mówi druga osoba, a w ogóle nie zważają na to,
co rzeczywiście jest ważne: na Istnienie rozmówcy, przesłonięte jego słowami i
umysłem. Cudze Istnienie można oczywiście wyczuć jedynie poprzez własne. Jest to
początek urzeczywistnienia jedni, czyli miłości. Na najgłębszym poziomie
Istnienia stanowisz bowiem jednię ze wszystkim, co jest.
Większość ludzkich związków polega głównie na interakcji umysłów, nie zaś na
kontakcie czy też więzi między ludźmi. Tego rodzaju układ nie ma szans
powodzenia. Właśnie dlatego między osobami pozostającymi w bliskim związku tak
często dochodzi do konfliktów. Kiedy twoim życiem kieruje umysł, nieuniknione są
konflikty, zmagania i problemy. Podtrzymywanie kontaktu z własnym ciałem
wewnętrznym stwarza jasną przestrzeń bezumysłu, w której może rozkwitnąć
związek.