Pamiętnik moich przemyśleń na ważne tematy.
Dedykuję ten pamiętnik Matce Najświętszej - Aniołowi, który zeszedł na
Ziemię by urodzić naszego Brata i Wybawcę, krzewiciela serdecznej
Miłości - Jezusa.
Wiesław Matuch
MOJA SKRÓCONA BAJKA O GRZE ZWANEJ
ŻYCIEM
10.07.2015r.
Ten materialny, a częściowo i duchowy Kosmos, nie jest stworzony przez Boga, ale
przez Aniołów, którzy wyszli z Nieba. Następnie postanowili stworzyć świat na
obraz i podobieństwo Nieba oryginalnego, gdyż taki zapamiętali. I się niestety
przeliczyli. Zabrakło im po miliardach, neonach lat, zasilania. Odłączyli się od
Źródła i po długim, długim czasie, energia się zużywała. Słońca, planety,
galaktyki zaczęły słabnąć i gasnąć. I dziś mamy, co mamy. Jakiś horror
kosmiczny, gdzie na planety biją jakieś ogromne kamienie, meteoryty, ziemie się
trzęsą, pękają, kręcą się gigantyczne trąby powietrzne, niszcząc wszystko
dookoła, itd.., itd. Stąd mamy ten walący się kosmos nam na głowę. Najgorsze
jest to, że Aniołowie, czyli również my sami, którzyśmy wspólnie wyszli kiedyś z
Nieba, i tworzyliśmy te światy (już dziś tego nie pamiętamy) nie chcą pogodzić
się ze swoją porażką i nadal robią wszystko, by ten świat podtrzymywać za
wszelką cenę. Otumanieni pięknem tego tragicznego świata - tymczasowego,
sztucznego nieba, pochlebiamy wciąż złej narracji. Pytam.... Kiedy w końcu
zrozumiemy, że uczestniczymy w nieciekawej grze, w której jest wykorzystywanie
się wzajemne, bez miłości.
A Bóg, który podał pierwszy rękę na zgodę, od początku pragnie naszego wiecznego
szczęścia. I czeka cały czas na powrót wszystkich, i tych najgorszych aniołów z
Kosmosu - genetyków, naukowców, i innych wojowników...romantyków...
Zdecydujmy w końcu o co nam chodzi. I
pojmijmy przyczynę tego marnego Kosmosu... Jezus o tym mówił w swych
nieodgadnionych do dziś przypowieściach. Mówił kto tym światem rządzi, że rządzą
nim ogłupiali aniołowie. Mówił o tym, że sam nie pochodzi z tego świata...
Podkreślał, by porzucić ten upadły kosmos, i powrócić do oryginalnego Nieba.
Zawsze zachęcał do miłości, bo ona niesie najwięcej korzyści w tym świecie.
Zbawia dusze, poprzez zrozumienie. Lecz kto się tym dziś przejmuje, skoro
biznes, pieniądz, jedzenie i odzienie, jest dla nas wciąż najważniejsze?
Czy my jesteśmy tymi aniołami? Którzy
kiedyś powychodzili z Nieba? Oczywiście, że my i nie tylko, bo jest ich pełno we
wszechświecie, na różnych planetach materialnych, czy pół materialnych! Ziemia
to już taki przedsionek do Nieba. Tu można wiele pojąć i pokochać. Lecz mimo to,
mało komu udaje się stąd uciec. Prawie wszyscy wracają, tu i tam.... Kontrola
jest tak szczelna, że żaden umierający, nie idzie wyżej. Chyba, że potrafił
odblokować wszystkie blokady wiążące go z tym światem, czyli jeśli opanuje
pożądliwość oczu, pożądliwość ciała i pychę życia, o której wspomina św. Jan
Ewangelista. Czyli, jeśli osiągnie w duszy dobro i miłość bezinteresowną do
wszystkich jednakowo - temu udaje się stąd wydostać. Tu rządzą nasi koledzy z
wyższych cywilizacji, i tak „zmądrzeli jak na razie”, że zakazują nam oglądać
Boga, wierzyć w Niego, nawet myśleć o Nim. Zakaz ten zakodowali w naszych
ciałach. Dlatego od narodzin jesteśmy niewidzący i nie oglądający Boga, aż do
śmierci. Każdy nowo narodzony ma nieprawdopodobne dylematy, fizyczne i duchowe
na tym świecie. Nawet szukać, i edukować siebie samego nie potrafi. Musi
korzystać z materialnych i humanistycznych zdobyczy innych ludzi. Nikt na tym
świecie nie widział Boga, i nigdy Go już nie zobaczy. Struktura psychiki i ciała
na to nie pozwala. Owszem jakieś tam przebłyski, uniesienia, w miarę jak
wzrasta, może mieć. Ale nigdy Boga nie zobaczy. Jest zbyt daleko. Choć
jednocześnie blisko. Lecz prawie nikt nie potrafi wyciągnąć swej ręki, aby się z
Nim przywitać. Blokada energetyczna. Poza tym. Ten świat, nie jest rajem Boga,
to nie jego teren.
Tu rządzą samodzielnie aniołowie, i
nie życzą sobie aby On tu się pojawiał. Wszystkie systemy społeczne i polityczne
walczą ze swoim ostatecznym stwórcą. On tu nie ma głosu i zawsze przegrywa. Ale
do czasu, bo jeśli my się odblokujemy, radość z życia powróci, i Bóg stanie się
bardziej osiągalny. Zatem, kto nie utworzy w sobie twierdzy wewnętrznej, o
której świetnie pisze średniowieczna mistyczka, św. Teresa z Avila – Doktor
Kościoła, - tego świat pochłonie na wiele żyć. A im, właśnie o to chodzi, by jak
najdłużej nas wykorzystywać w strukturach kosmosu, czyli w tym dogorywającym
niebie stworzonym na obraz i podobieństwo. Ale tego podobieństwa już nie ma,
było przez jakiś czas na samym początku, kiedy aniołowie po wyjściu z nieba
jeszcze się kochali. I materia była lepsza i dusza łagodniejsza...Obecnie jest o
wiele gorzej. Tak jest źle, że potrzebujemy buntu, poszukiwań, oczyszczenia,
przebudzenia, zbawienia, itd.
Może ktoś w tej mojej bajce, dostrzeże coś ważnego... Nie wiem.... Osobiście
chciałbym.