Pamiętnik moich przemyśleń na ważne tematy.
Dedykuję ten pamiętnik Matce Najświętszej - Aniołowi, który zeszedł na
Ziemię by urodzić naszego Brata i Wybawcę, krzewiciela serdecznej
Miłości - Jezusa.
Wiesław Matuch
OBRAZY ŚWIĘTYCH, TRADYCJA, PRZEMIENIENIE MATERII
12.04.2015r. ( W Święto Miłosierdzia Bożego)
Teraz powiem parę zdań, o tym jak niektórzy przywódcy religijni
krytykują kościół katolicki w niesłuszny sposób. A problem dotyczy wbrew
pozorom, bardzo ważnej sprawy. W dzisiejszych czasach ignorowana w
szczególny sposób. Nie tylko przez oponentów religijnych, ale i przez
samych katolików po części.
Sprawa dotyczy obrazów i figur świętych. Zarzuca się nam, że często
modlimy się do Boga za pośrednictwem wizerunków świętych, na obrazach i
figurach. Ten zarzut jest całkowicie chybiony.
Zaraz to uzasadnię po mojemu. Dopowiem wcześniej, że osobiście uwielbiam
wszelkie ołtarzyki, kapliczki, obrazy, figurki. Sam się do nich często
modlę, często na różańcu. Powiecie pewnie, że dewociarski człowiek ze
mnie. W mniemaniu niektórych, zapewne tak. Uwielbiam wszelkie obrazy i
obrazeczki świętych postaci, między innymi Jezusa i Maryję. Aniołowie
jak pięknie wyglądają na obrazach, czyż nie?
Ale do rzeczy. Teraz powiem dlaczego obrazy w życiu człowieka, katolika,
są tak istotne i pożądane. Może zacznę od takiego faktu socjologicznego.
Od kiedy katolicy pozbyli się ze swoich domów figur i obrazów świętych,
od tej pory katolicy zeświecczeli zupełnie. Do tego stopnia, że stali
się prawie, że ateistami. Chodzą co prawda do kościoła lecz z tradycji i
obowiązku, a nie z potrzeby serca. Niech ktoś nie powie, że tak nie
jest? Odkąd pousuwali ze swoich sypialni i pokojów, święte obrazy,
zastępując je świeckimi przyozdobieniami, pobożność i wiara katolików
gwałtownie spadła, zatrzymując się na lekceważącej postawie wobec naszej
świętej religii. Pozbyto się jakiegokolwiek dążenia do ideałów. Mówi się
powszechnie, że otoczenie wpływa na wychowanie. Zgadza się. Nie ma
otoczenia świętych obrazów i figur, zdecydowanie to wpłynęło na marazm u
katolików. A nie którzy nawet walczą z wiarą praktyczną. Podoba im się
jedynie ustrój świecki, państwo niezależne od obrazów świętych i
religii. A kto do tego dąży? O zgrozo! Sami katolicy! Otoczenie ma
kolosalny wpływ na wychowanie. To się sprawdza niestety. Ale to pół
biedy. Sama walka katolików z kościołem, z jego zewnętrzną wiarą, nie
jest sprawą najgorszą. To wszystko można zrozumieć. Słabość, wstyd przed
jakimiś średniowiecznymi praktykami.
Cała głębia tego problemu, jest niebagatelna. Opowiem teraz o tym.
Trzeba sięgnąć wzrokiem, bardzo daleko i przenikliwie, zobaczyć gdzie
jest powód oraz przyczyna. Zrozumieć dlaczego likwiduje się z naszych
pokojów, kuchni, ulic, polnych dróżek, nawet obór i kurników, obrazy i
figury - święte znaki naszej wiary. Jeśli uda nam się namierzyć to
źródło, szybko pojmiemy, dlaczego tak się dzieje i kto za tym stoi. A
sprawa nie jest błaha. Jest to świadoma gra. Współpraca naszej słabości
z inteligencją wyższych sfer. To nie żarty, ale prawdziwa bitwa o duszę,
o czystą świadomość. To bitwa duchów upadłych o naszą duszę, by ją jak
najgłębiej zakryć w bezmyślności,
w świeckości, w nauce i wszystkich cudach tego świata. Jednym słowem
chodzi oto, żeby ludzką duszę zmanipulować na wszystkich poziomach jej
postrzegania, w taki sposób, by już nigdy ona nie dążyła do prawdziwej
przyjemności, do prawdziwego szczęścia wewnętrznego. Żeby porzuciła
wszystkie praktyki wewnętrzne. A przecież wiemy gdzie one istnieją,
tylko w kościele, który zachęca do szukania najgłębszego źródła
zadowolenia. A czyni to poprzez modlitwę i różne praktyki zewnętrzne,
takie jak: liturgię, pielgrzymki, sakramenty, nabożeństwa, czczenie
obrazów i figur świętych postaci, które dały największy wzór zwycięstwa
w osiągnięciu największego z możliwych, szczęścia, już tu na ziemi.
Więc walka tak naprawdę idzie o szczęście, któremu towarzyszy spokój,
brak rywalizacji i jakiejkolwiek agresji. Człowiek posiadający w sercu
żywego Boga, którego sobie rozwija w życiu, poprzez zwracanie na Niego
nieustannej uwagi, a może to czynić na różne sposoby, przez obrazy
zewnętrzne, czy wewnętrzne akty strzeliste, w wewnętrznej swej świątyni
- jest człowiekiem miłym Bogu i ludziom. Nikogo nie krzywdzi, wszystkim
daje swoje serce jak na dłoni, aby ukazać tym dobrym przykładem, gdzie
jest prawdziwe, stabilne i najpiękniejsze źródło zadowolenia z życia.
Taka osoba promieniuje dobrem i ogromną energią, która zmienia
cierpienie na słodką i spokojną radość. A stronie przeciwnej, chodzi
oto, żeby taka sytuacja nigdy nie zachodziła. I bardzo się stara,
subtelnie i z zacięciem, kreuje ludziom świadomość, poprzez różne
sposoby, w tym medialne, aby trwała walka ze spokojem i miłością. Więc
co się robi? Ośmiesza kościół Jezusa, za głoszenie mrzonek o pokoju na
świecie, o duchowości do tego potrzebnej, o skromności i pokorze, która
powoduje jedność i harmonię w społeczeństwie. Atakuje się kościół, bo on
to głosi. A jeśli ludzie będą ignorować przesłanie Jezusa o szczęściu i
miłości bez granic, o patriotyzmie międzynarodowym, duchowym, to niczego
innego nie będzie, jak zamęt, nienawiść i pożoga. Niestety, obserwujemy
to na co dzień.
I oto toczy się walka. Będę to ciągle przypominał, bo może to nam cały
czas uciekać z koncepcji rozumienia istnienia naszego życia i świata, że
ten kosmos z naszą ziemią włącznie, nie stworzył Bóg. W mocy ma go
zupełnie kto inny. O tym musimy ciągle pamiętać, inaczej poddamy się, i
będziemy ignorować kościół, dobro, pragnienia polepszenia sytuacji tego
świata. A bez kościoła tego nie da się zrobić w żaden sposób. Podkreślam
– kościoła katolickiego, tylko i wyłącznie, gdyż inne nie głoszą tak jak
należy, o bezgranicznej miłości Boga. Owszem, są inne kościoły, ale
spośród wszystkich, najwłaściwszy i najbliższy ideału, bo otwarty na
miłość i miłosierdzie dla każdego człowieka, bez względu na rasę,
pochodzenie, przekonanie - jest właśnie nasz kościół katolicki. Dziś w
sposób zorganizowany, nawet katoliccy posłowie walczą z nim, a to
świadczy o tym, że jest w nim Boska iskra.
Powiem jeszcze jedno. Zauważmy, wszyscy najwięksi święci, zawsze bronili
kościoła i Ojca świętego, reprezentanta tu na ziemi, Jezusa Chrystusa.
Jacy by oni nie byli, nawet jak św. Piotr, który trzy razy zaparł się
Jezusa ze strachu, to należy im ufać i wierzyć. Bo nawet, gdyby papierze
byli modernistami, grzesznikami, a tacy przecież są, jak każdy z nas, to
jednak Jezus przekazując im pewnego rodzaju władzę boską, to trzeba im
ufać. Choćby kościół sprowadzali na manowce świeckości, to nic nie
szkodzi. To tylko znak, że Jezus jest wciąż niepokonany. Nie ma zła
jakiego Jezus by nie rozumiał i nie pobłażał. Wystarczy, że cokolwiek
robimy, nawet jak grzeszymy, a przecież więcej grzeszymy niż dobra
czynimy, to nawet to zło należy czynić na większą chwałę Bożą – jak mówi
apostoł. Czy jecie, czy pijecie czy cokolwiek czynicie, czyńcie na
większą chwałę Bożą.
Co to ma za znaczenie, czy to jest msza trydencka czy posoborowa. Skoro
papież zdecydował, że posoborowa, to na chwałę bożą jest posoborowa. I
to jest aktualna prawda. Ja osobiście wolę tą, która teraz jest, bo dla
mnie jest czytelna i zrozumiała, mogę się na niej skupić i wychwalać
Boga. A po łacinie, to jakaś dziwna dla mnie. Nic nie rozumie i
najchętniej oglądałbym się gdzieś na boki. Poza tym Ci, którzy uznali
się za fachowców od liturgii mszy, sami wpadli w tą pułapkę materializmu
i niezrozumienia. Czy Jezus, kiedy dzielił się z apostołami chlebem w
wieczerniku, odwracał się do apostołów plecami, jak w mszy trydenckiej
jest? Czy Jezus mówił wtedy po łacinie? Nie. Więc kościół posoborowy
jest bliższy Jezusowi, bo zwrócony do ludzi, jak czynił Jezus. Moja
rada: lepiej jest słuchać Jezusa i jego naśladować, niż fachowców od
liturgii i teologii. Lepiej jest słuchać Jezusa, niż wszystkich mających
tak zwane objawienia. Papież powinien słuchać i naśladować Jezusa, a nie
słuchać świata, filozofów, biblistów, czy jasnowidzów. To są tylko
ludzie.
Papież, jaki by nie był, gdyby grzeszył, gdyby wzbogacił finansowo
kościół, zrobił go pysznym, to jednak jest namiestnikiem Jezusa i trzeba
go słuchać, chociażby jednym uchem. A co to ma za znaczenie, jaki jest
papież? Istota leży w naszej duszy, a nie w kościele czy w biskupach
Rzymu. Jeśli jesteś fałszywym, nieuczciwym mocodawcą, lub biznesmenem,
to żadem papież, żadna msza trydencka ci nie pomoże. Ani chrzest, ani
bierzmowanie, ani codzienne przystępowanie do komunii św. Postaraj się
to zrozumieć. Bo są tacy, którzy odnoszą się do dawnej tradycji. A czym
była tradycja? To samo co dzisiaj. Dziś tak samo wytwarzamy tradycję i
mamy swoje problemy, swój patriotyzm i swoje potrzeby. Dziś również
grzeszymy, kłamiemy, manipulujemy w imię kościoła i Jezusa. Nie dajmy
się nabrać na tradycję. Średniowiecze było piękne, bo bardziej
mistyczne, ale oni też mieli swoje oczekiwania i problemy. Wielu osobom
zamykano usta, kiedy chcieli przekazać coś więcej od Ducha św. Tak było.
Kościół obecny, posoborowy jesteś wspaniały, jedyny, postępujący,
tolerancyjny, mówiący o potrzebie samozaparcia, dążeniu do cnót i
najwyższej mistyki. To, co mówią pseudo objawienia, to jest nie na
miejscu. I wbrew przykazaniom Jezusa o wybaczaniu, miłosierdziu,
zrozumieniu innych. Większość objawień dotyczy osób psychicznie chorych.
Poza tym jest pewna psychologia pychy, która za wszelką cenę chce
zniszczyć kościół Jezusa, wmawiając mu, że totalnie błądzi i nie ma
Pasterza. Błąd! Ci wizjonerzy, to szatańska szkoła. Kto tego nie
zrozumie, będzie w swym sercu miał dylematy i niepokój. A co jest
najważniejsze w nauce Jezusa? Spokój, przebaczenie, zrozumienie,
tolerancja, i uśmiechnięta miłość do wszystkich ludzi jednakowo. Jeśli
tradycjonaliści plują na papieża i kościół - błądzą. Bo czystość i
świętość zupełnie nie na tym polega. Ale na poznawaniu atrybutów Boga i
własnej duszy, przez pokorę i uniżenie. By dusza po oczyszczeniu i
oświeceniu mogła się zjednoczyć z Bogiem Ojcem Niebieskim. I to
wszystko.
Kto jest przeciwko papieżowi, nawet gdyby miał być nim sam szatan –
błądzi. Zapamiętajmy raz na zawsze: Nie ma innego kościoła poza
kościołem Jezusa! Kościół katolicki, w którym Jezus ogłosił, że stanie
się owczarnią całego świata, na czele którego stanie On sam, za
pośrednictwem papieża - to musimy to uznać. Inaczej szatan nas oszuka.
Wszyscy święci katoliccy ze średniowiecza, i wcześniej i później, zawsze
bronili kościoła i papieża - nawet gdy ten kościół brnął w materię i
zmysły. Św. Franciszek z Asyżu, który wiedział, że jest źle, szanował
papieża i hierarchie w nim. Wiedział, że Jezus poradzi sobie z każdą
zarazą, z każdym wirusem, jaki atakuje kościół powszechny. Jezus
obiecał, że zło go nie przezwycięży i tego się trzymajmy. Nie krytykujmy
totalnie. Nie odzierajmy go z Jezusa. On obiecał, że sobie poradzi z
wszystkimi grzechami kościoła, poprzez wielkie Miłosierdzie. Gdyby
kościół zamienił się w bank, - ufajmy mu nadal. Gdyż Jezus to wszystko
unormuje, sprawi, że kościół się opamięta, zrozumie swój błąd i powróci
do miłości Boga i bliźniego.
Bóg jest silniejszy niż kościół. Jeden Anioł Boga, potrafi powalić
wszystkie armie tego świata, to ze swoim kościołem nie poradzi sobie?
Ufajmy! Bóg jest cierpliwy, nie gwałtowny, ma dużo czasu na nawrócenie
się upadłych aniołów – jego własnych dzieci. Więc spokojnie, damy radę,
nawet jeśli chwilowo jesteśmy na rozdrożu. Kościół też się uczy,
testuje, bada co może być najlepsze dla dzisiejszego człowieka. Gdy
kościół coś zdecyduje, to przyjmujmy, nawet gdybyśmy wewnętrznie się
jakoś z tym nie zgadzali. Bo w końcu prawda dojdzie do głosu, wcześniej
czy później. Zresztą, czy to jest najważniejsze, kto ma rację? I co z
tego, że mamy racje? Kompromis jest atrybutem Boga. Dlatego pierwszy
podał rękę zbuntowanym Aniołom. Mało tego, On pragnie, żeby wszyscy się
zorganizowali wewnętrznie, poznali co trzeba i powrócili do Domu Ojca.
Nawet jeśli nagrzeszyli pod same niebiosa. To jest prawdziwy Bóg, Dobry
i nieskończenie Miłosierny. Bóg nie zachowuje się jak radykalista. Nie
jest podobny dyktatorom religijnym lub politycznym na ziemi. Ojciec
Niebieski jest prawdziwym Rodzicem, ukochanym naszym Ojczulkiem, który
chce przytulić do serca wszystkich. Szatana tak samo, bez wyjątku.
Dlatego będzie na niego czekał do końca. Galaktyki się rozsypią ze
starości, a On będzie czekał na ostatniego podróżnika, i przywita go
uroczyście.
Może jestem prymitywny w myśleniu, ale wydaje mi się, że chory na
psychice jeszcze nie jestem. Zresztą nie zależy mi na tym, kto jak mnie
oceni. Moja wypowiedź jest moją. Pisarzem nie jestem i nie będę. Piszę
prostym językiem to, co z góry spływa mi do głowy. To wszystko. Kocham
Jezusa i to mi wystarcza za wszystko. Wiem jedno, że nasz kościół
katolicki jest dobry, bo Jezus Go założył. A wżyciu jest różnie, sami
wiemy po sobie. Ile słabości, ile krytyki kościoła, ile błądzenia,
szukania po omacku, przyznawania racji przeciwnikom kościoła, ile
kłamstwa podstępu, ile w końcu bezradności. Jak już poznaliśmy Jezusa
Miłosiernego, to brońmy Kościoła takim jakim on jest, bo jest bardzo
dobry. Nadal posiada ideały święte, ma wspaniałych świętych i nadal
głosi przebaczenie, jedność, nieagresje, miłość bliźniego i Boga.
Owszem, sprawy się tak potoczyły, że Kościół powinien powrócić do
średniowiecza, ale nie w znaczeniu form i obrządków, ale w znaczeniu
wiedzy duchowej. Aby każdy osobiście poznał drogę do Boga, i zjednoczył
się z Nim. Do tego żadna msza, taka czy inna nie pomoże, żadne
sakramenty. Jedynie świętość, wiedza mistyczna, modlitwa, pokora duszy,
oddanie i zaufanie, prowadzi do jedności z Jezusem. Eucharystia w tym
bardzo pomaga. Jeśli sami staniemy się hostią żywą - osiągniemy Boga.
Formy, kształty i doznania estetyczne, wizualne - nie mają w tym
duchowym procesie, żadnego znaczenia. Liczy się wola, nie umysł czy
uczucia, do których nie zawsze mamy dostęp. Wola, która jest tożsamą z
Boską Wolą, jest sednem rozwoju tu na ziemi. W Niebie jest już pełnia
wszystkiego, w co dusza jest wyposażona. Myśli i działa, szafuje
uczuciami bez ograniczeń. Na ziemi jest trochę inaczej ze względu na
nasz upadek w materię.
Trochę może zboczyłem z tematu, ale to nie szkodzi. To akurat teraz
chodziło mi po myśli. Wracając do obrazów, relikwii, świętych i figurek,
odmawiania różańca, koronek, słuchania religijnych programów, to
naprawdę warto to zrozumieć. A pojmując to jeszcze inaczej, co tu
powiedziałem, to naprawdę cały świat jest taką figurką i obrazem
świętym. Wystarczy go uwielbić i podziwiać jak obrazki świętych, które
wskazują nam Boga. Dosłownie tak, jak zrobił to św. Franciszek w Pieśni
Słonecznej, kiedy uwielbia i kocha namacalnie cały świat. Franciszek
bardzo dobrze rozumiał fakt, kto jest „Panem Wszechmogącym” tego świata
– oczywiście ciemni aniołowie, którzy kiedyś odeszli z nieba i stworzyli
swoje upadłe nieba, do których zalicza się również nasza biedna ziemia.
Ale równocześnie zdawał sobie sprawę z tego, iż energia wykorzystana do
kreacji takiego świata pochodzi od Boga, Ojca Niebieskiego, a nie od
aniołów zbuntowanych. Uwielbiając ten świat, gwiazdy, wodę, zwierzęta i
śmierć, czynił najcudowniejszą rzecz na tym świecie – przemianowywał
niedobre intencje aniołów tworzących te światy, na podległe Bogu Ojcu. W
ten sposób każda rzecz ulegała przebóstwieniu i doznawała harmonii,
uspokojenia w Bogu.
Inaczej mówiąc: promieniowanie świata, które ustawił szatan, zostaje mu
odebrane i zamienione na promieniowanie Niebiańskie. A to już jest spora
różnica dla krzewienia miłości i dobra w świecie szatańskim, w którym
żyjemy. Cały czas w każdym rozważaniu to podkreślam. Bo dobrze jest
wiedzieć, kto tutaj naprawdę rządzi. Sposób na wytrącenie szatanowi
władzy w tym świecie, polega właśnie na tym, aby przełapywać
promieniowanie, i kierować je poprzez miłość i uwielbienie do Domu
Ojca, do Boga Prawdziwego. I po sprawie.
Podziwianie świata, za to, że jest tylko ładny, jest złą energią.
Podziwianie świata bez przyczyny, jest czystym produkowaniem myśli i
emocji bezwartościowych. Natomiast szansą dla ciemnych aniołów, którzy
nas opanowali i wykorzystują. Jeśli wiesz o co chodzi w tym świecie,
który w jest jedynie zapaścią nieba, który ma jeszcze trochę piękna w
sobie, jeżeli zaczniesz go uwielbiać i oddawać każdą rzecz, każdą
planetę, twoje przedmioty potrzebne do życia, wówczas wygrałeś z mocami
zła. Odebrałeś im siłę oddziaływania na materię i na siebie. Ciemni
aniołowie nas za to szczerze nienawidzą, gdy stajemy się łowcami
promieni tego świata, by oddać je Bogu. Pozostaje im jedynie obserwować,
jak atomy, kwanty, i jeszcze drobniejsze cząsteczki duchowe, zaczynają
płynąć nie przez ich duchowe technologie, a przez nasze serce, do Boga.
W ten sposób przegrywają. Ale z drugiej strony to nic złego, że
przegrywają i smutno im z tego powodu. Niech im będzie smutno, bo robimy
to również i dla ich dobra, nawrócenia, aby nie byli tacy uparci by
zechcieli zrozumieć i pokochać na nowo, Boga. Oni tak naprawdę na tym
korzystają, choć nasza modlitwa, podziwianie obrazów, stworzenia, jest
powodem ich pozornych strat.
Skoro my, ukorzyliśmy się i uznaliśmy Boga za naszego Ojca, promując w
tym świecie wszelkie znaki religijne, obrazy świętych, kapliczki,
pielgrzymki, krzyże na ścianach, to tym właśnie przyczyniamy się do
wprowadzania ładu i spokoju na świecie. Gdyż coraz więcej ciemnych
aniołów zaczyna rozumieć w czym rzecz, i o co ta walka z energiami się
toczy.
Oczywiście, tak naprawdę tu nie chodzi o te wszystkie przedmioty kultu
religijnego, bo to tylko materialne przedmioty, które kiedyś przepadną,
ale chodzi o kierunek jaki one pokazują, wiedzę którą mają nam
przekazać, abyśmy poznawali prawdę i miłość. Obrazy, modlitewniki,
figurki, różańce, dobre filmy katolickie, programy Radia Maryja,
Telewizja Trwam, - mają nam pomóc rozwijać się osobiście, pobudzać duszę
do działania i miłowania.
Nawet jak obierasz jajko ze skorupki, pomyśl w sercu, że to co robisz
jest energią Boga, i już w tym momencie jesteś w Niebie.
Prowadzisz samochód? Pomyśl wewnętrznie i uwielbiaj ten silnik, który
pracuje za ciebie, fotele, w których wygodnie siedzisz, uwielbiaj pedał
gazu, że jest ci posłuszny, hamulec, że dzięki niemu możesz się
zatrzymać - i już zamieniasz potencjały energii szatańskiej na Boskie.
To takie proste. Dusza wszystko może, ale musi do tego dotrzeć i
zrozumieć te mechanizmy. Powtarzam. Co trzeba robić z każdą rzeczą na
tym świecie? Przemieniać ją i konsekrować jak kapłan robi to z opłatkiem
podczas mszy św. Twoje przemienianie energii materialnej i jej
konsekracja, ma te same cechy, co konsekracja i przemienienie podczas
mszy św. Uwierz w to! Świat ma być przemieniany z złego na dobry. W ten
prosty sposób możesz zostać kapłanem, lub kapłanką Jezusa.
Zatem, jeśli nie wzbudzisz świętej uwagi, wszystko należy do ciemnych
aniołów. Czy to rozumiesz? Mała rzecz... Twoje duchowe atomy zamieniają
ziemską energie poprzez czystą uwagę połączoną z Bogiem, na Niebo już tu
na ziemi. I tak z każdą rzeczą należy czynić, wówczas wytrącimy ten
świat złu, i zamienimy go na boski, spokojny, zrównoważony i
piękniejszy.
Ale póki żyjesz, i gdy już tak czynisz jak mówiłem, to pamiętaj o tym,
wciąż żyjesz na ziemi. W sercu odczujesz Niebo Boga, ale w ciele nie
zawsze, a przynajmniej nie będzie ono tak odczuwalne, a czasem nawet
wcale. W duszy tak, w ciele nie. Nie pozostaje nic innego, jak wszystko
to poukładać sobie w głowie a wówczas stanie się cud na ziemi.
A na koniec, jeśli miałbym polecić osobę, która miała autentyczne
objawienia, to tylko jedna osobę na tym świecie. A jest nią święta
siostra Faustyna. Nikogo więcej. Ona pokazała drogę dla każdej duszy,
każdego zbuntowanego anioła, jaka należy podążać do zjednoczenia się z
Ojcem Niebieskim. Ona to stała się żywą hostią. Taką właśnie musi się
stać każdy z nas. Mało tego, powiem więcej. Galaktyki, te ogromne, to są
ogromne hostie, które naszą miłością, mądrością i wolą Boga, należy tak
samo przemienić, konsekrować i przyjmować do serca, jak Boskie ciało,
jak ciało Jezusa.
Powiem jeszcze coś ku wyjaśnieniu, dlaczego wszystkie Galaktyki należy
spożywać jako ciało Jezusa? W Piśmie św. jest powiedziane: Jezus
przeszedł przez ziemie dobrze czyniąc. I to jest objawienie.... Otóż,
Jezus przeszedł przez wszystkie ziemie w galaktykach, tam gdzie
mieszkają zbuntowani aniołowie, by pomóc im się zbawić. Wcielał się na
wszystkich Galaktykach, by zastawiać sieci miłości do łowienia dusz.
Jego pragnieniem było, aby przyprowadzić wszystkie dzieci marnotrawne do
Domu Ojca. Podjął się tego zadania z wielkiej przyjaźni i miłości do
tych anielskich dusz. Nie na każdej planecie umierał w sposób, jak na
ziemi. Drogi zbawienia są różne. Cechowały je naturalnie wspólne
przykazania: Miłość Boga i bliźniego. Wszędzie, na miliardach planet,
ofiarował za darmo miłość i wiedzę – święty pokarm duchowy wszystkich
dusz. Dlatego właśnie, ze względu na miłość Jezusa, jego duchowy pokarm,
należy cały ten świat uważać jako hostię, którą cywilizacje potrzebują
by ją spożywać i żyć w niej.
Bowiem w tych czyśćcach galaktycznych, jakie aniołowie sami sobie
stworzyli, a czasami wręcz udało im się wygenerować piekło, bowiem w
tych cywilizacjach upadłych mieszkają nasi bracia, siostry, koledzy,
jako nasze części potrzebne do jedności w Bogu całego Nieba.
Wiem jedno, Niebo u Boga, nigdy nie będzie pełnym niebem, nie będzie tak
radosne, dopóki wszyscy aniołowie nie powrócą z wędrówek po
wszechświatach do prawdziwego Domu Ojca. A dodam, że tych aniołów
zbuntowanych, również zamieszkujących ludzkie ciała, jest ograniczona
ilość. Bóg raz stworzył dusze i niebo. I nic więcej potem już nie
stworzył. Więc jest szansa, że doczekamy się momentu, gdy wszyscy
aniołowie, na czele z tym, najpiękniejszym kiedyś, Szatanem, staną po
prawicy Ojca Niebieskiego.
Opłatek, ciało Jezusa hostia, to Jego ciało podczas mszy św. ale jest to
też hostią wszystkich Galaktyk. W mszy św. musimy się łączyć z
wszystkimi naszymi braćmi rozrzuconymi po Wszechświecie. Taka msza
będzie wówczas prawdziwie św. mszą wszech-czasów. Jeśli tak będziemy
przeżywać zjednoczenie z miłością Jezusa, łącząc się z miłością
nawracających się do Boga wszystkich cywilizacji czyśćcowych i
piekielnych, istniejących w różnych częściach wszechświata, to
zrozumiemy i odczujemy najprawdziwszą Miłość Boga do nas, swoich dzieci.
Polecam z całego serca dzienniczki św. siostry Faustyny, która jest
największą, na równi z Ojcem Pio, mistyczką tych czasów. Faustyny należy
bronić i propagować jej dzieło, które mówi o wielkim Miłosierdziu Boga
dla nas i całego świata. Również dla niezliczonych gwiazd, przy których
zamieszkują nasi bracia i siostry. Czekających z utęsknieniem na Boskie
słowo miłości i miłosierdzia.
Jezus prowadził Faustynę swoimi ścieżkami doskonałości, ciągle to
podkreśla. Nakazywał jej, aby nie rozpamiętywała tych dróg po jakich
idzie, bo tylko Jemu są znane. Faustyna z posłuszeństwa Jezusowi stała
się małym dzieckiem w rękach Ojca. W czasie jakim żyła, Jezus tak ją
prowadził i na tyle jej pokazywał, aby było to akceptowane przez jej
kierownika duchowego. Nie mogło być inaczej. Gdy pisała o czyśćcu, czy
piekle, to w klasyczny sposób dla kościoła. I tak mięło być, nie
inaczej. Jezus sam zresztą chciał, aby tak to widziała i rozumiała.
Dzisiaj jest już inna epoka, i Jezus mówiłby więcej na temat czyśćca i
piekła. Według mojego ducha, a też jestem dzieckiem Boga, to owszem,
piekło jest i czyściec tak samo, ale w innym rozumieniu. I nie jest to
sprzeczne z wizją s. Faustyny.
Według tego co ja wiem od Boga, to przede wszystkim, piekło nie trwa na
wieki, z niego się wychodzi. Z czyśćca podobnie. Piekło nie jest niczym
innym jak bardzo nisko upadłą cywilizacją. I jeśli w takiej się
znajdziesz, doświadczysz pasma rozpaczy, beznadziei i wszelakiego
cierpienia, braku perspektywy na lepsze. To jest piekło. Czasowe jednak.
Czyściec oznacza wyższe cywilizacje, w której łatwiej i wygodniej się
żyje. W nim można odnaleźć Boga i połączyć się z Mim w sposób mistyczny,
jak zrobiła to Faustyna. Do takich czyśćców, dość lekkich, zalicza się
nasza ziemia.
Ale, nie daj Boże zmarnować to życie i umrzeć z tym poczuciem, to na
pewno znajdziemy się w piekle, czyli wylądujemy w gorszych warunkach
egzystencji. To wygląda tak, jak by się weszło do ognia piekielnego.
Dlatego lepiej tu pocierpieć i zachowywać przykazania miłości, niż potem
odpokutowywać w dużo gorszym kołchozie. A stamtąd ciężko się wydostać,
bo nie ma kto edukować do miłości, nikt nie głosi dobra, terror wkoło.
Boże chroń przed takim losem.
Owszem, po części dla niektórych dusz, tu na ziemi, zmąconych
niepokojem, przydarza się im dostać do piekła wewnętrznego, a po części
i zewnętrznego. Nie mało jest takich przypadków, gdzie dusza cierpi w
beznadziei swojej, nie odczuwając Boga, ani dobrego serca innych. Tak, że
piekło zdarza się również na ziemi. Generalnie ziemia jest jednak jednym
z lżejszych czyśćców. Dlatego warto go wykorzystać dla zbawienia się.
I już na koniec powiem: Kto by czytał pisma św. Faustyny i naśladował ją
w pokorze - Niebo ma zagwarantowane. Faustyna, niczym św. Franciszek z
Asyżu umiała czcić Boga w każdej rzeczy, w obrazach, w różańcu,
figurkach, kwiatach, gwiazdach.... Modlitwą i uwielbieniem przemieniała
szatański świat na boski. Uszlachetniała go modlitwą na chwałę Boga i
całego Nieba, które wciąż na nas czeka z utęsknieniem. Dodam jeszcze
jedno. Siostra Faustyna swoją modlitwą pokorną więcej potrafiła zbawić
dusz, niż kilka zgromadzeń razem wziętych. Jedno szczere i z miłością
odmówione Ojcze Nasz, więcej znaczy niż podróż dookoła świata. To św.
Faustyna wiedziała doskonale. Może i my byśmy spróbowali to umysłem swym
zrozumieć? I naprawdę już na koniec. Mamy internet, to również dzieło
boga uczynione przez upadłych aniołów, ale można go wykorzystać do
świętości duszy w każdym czasie i miejscu. Jak kto ma taką możliwość
niech wywoła stronę św. Faustyny i choćby w milczeniu, przez chwilę
skupi się na obrazie Jezusa Miłosiernego, a odczuje natychmiast spokój i
radość. Przez internet jesteś jakby w tej samej chwili na żywo przy tym
obrazie. Poza tym przypominam, że o godzinie 15, co dzień jest odmawiana
przez siostry koronka do Bożego Miłosierdzia, koniecznie musimy w niej
uczestniczyć. Kto tylko może. To bardzo poważna sprawa, bowiem, walka
toczy się cały czas o nasze życie, o nasze szczęście i zrozumienie tego
świata. A jak go zrozumiemy, to pozostaje nam jedynie rozkosz w sercu,
bo bóg wtedy nam osobiście powie, że nas kocha najczulej, czulej nawet,
jak ludzka mama.
A już na koniec końców. Przypominam, że zaraz po dwudziestej w telewizji
TRWAM i Radio Maryja, jest odmawiany różaniec. Tej podstawowej modlitwy katolika
pominąć nie można, chyba że wcześniej odmówiłeś go.
|
|
|