Poniżej są 2 tomy "Wiedzy Ojca PIO" do
pobrania za darmo w pdf. Wiesiu http://sm.fki.pl/Wiedza-Ojca-Pio-Tom-1.pdf http://sm.fki.pl/Wiedza-Ojca-Pio-Tom-2.pdf
Tu można zamawiać 1 i II tom Wiedzy Ojca Pio.
System Miłości Wiedza Ojca Pio - Kompendium - do pobrania
System Miłości Wiedza Ojca Pio-Tom1 po Angielsku - do pobraniahttp://sm.fki.pl/Wieslaw-Matuch-System-Milosci-Wiedza-Ojca-Pio-Tom1-po-Angielsku.pdf
System Miłości Wiedza Ojca Pio- 1 i2 tom audio a
https://www.youtube.com/@EnergiaMilosci - 1 i 2 tom audio czytany przez aktora Wrocławskiego
|
O2.PL • BGŻ • Pobierz film z YT • Cena prądu • Test szybkości Internetu • Kalkulator sp. paliwa |
Mój Kanał YouTube - tu będę nagrywał filmiki z Wiedzą Ojca Pio... Wiesiu |
|
Św. Teresa
z Avila -
Dzieła św. Teresy Wielkiej...
Św. Jan od
Krzyża -
Dzieła św. Jana od Krzyża...
Myśli Ojca Anthony de Mello - hinduskiego Jezuity:
Sztuka - Ktoś zapytał: - Na co jest potrzebny jakikolwiek mistrz? Uczeń odpowiedział: - By nauczyć cię tego, co zawsze wiedziałeś, i by pokazać ci to, na co zawsze patrzyłeś. Ponieważ ta odpowiedź zamąciła tylko w głowie pytającemu, uczeń dodał: - Artysta, przez swoje obrazy, nauczył mnie widzieć zachód słońca. Mistrz, przez swoje nauki, nauczył mnie widzieć rzeczywistość każdej chwili. - Samotność - Chciałbym być z Bogiem na modlitwie. - To, czego pragniesz, nie ma sensu. - Dlaczego? - Kiedy ty jesteś, nie ma Boga. A kiedy jest Bóg, nie ma ciebie. Jakże więc możesz być z Bogiem? Mistrz później dodał: -Szukaj samotności. Kiedy jesteś z kimś innym, nie jesteś sam. Jedynym sposobem, by rzeczywiście być z Bogiem, jest pozostać całkowicie z samym sobą. Wtedy tylko można mieć nadzieję, że będzie Bóg i że nie będzie ciebie. - Podejrzenie - Jeden z podróżnych zapytał, jak mógłby odróżnić prawdziwego Mistrza od fałszywego. Mistrz odpowiedział krótko: Jeśli sam nie oszukujesz, nie zostaniesz oszukany. Później Mistrz rzekł do swoich uczniów: -Dlaczego ci poszukujący z góry zakładają, że sami są uczciwymi ludźmi i potrzebują tylko sposobu, by wykryć oszustwo wśród Mistrzów? - Proporcja - Pewien podróżny, który spodziewał się po Mistrzu wielkich rzeczy, bardzo się rozczarował zwyczajnymi słowami, którymi ten zwrócił się do niego. - Przybyłem tu w poszukiwaniu Mistrza - zwierzył się jednemu z uczniów - a znalazłem tylko zwykłego człowieka, niewiele różniącego się od innych. Uczeń odpowiedział: - Mistrz jest szewcem z nieskończoną ilością nagromadzonej skóry. Przycina ją i szyje na miarę twojej stopy.
Przepiękne teksty wielkiego Jogina Sri Nisargadatty Maharaja (1897 - 1981) Pytania i odpowiedzi (poniższe teksty, losowo
wyświetlane, dopracowałam na potrzeby
katolików - Wiesław Matuch)
PYTANIE: Czy Najwyższy stan jest świadomy? Czy święci są świadomi siebie? ODPOWIEDŹ: Jest to świadomość zespolona, doskonała. Stanowi się jedność istnienia, a jednak ma się świadomość tożsamości. Każdy jest doskonale inny. Bogactwo bez cech. Miłość bez form. Na ziemi nikt nie jest w stanie tego poznać, ponieważ jest to poza bytem i niebytem, poza ciałem i świadomością zmysłową, intelektualną. Niektórych świętych uważano za wariatów na Ziemi, gdy przekraczali oni granice własnej osobowości. Np. św. Franciszka z Asyżu pod koniec jego życia, kiedy otrzymał stygmaty, a na łożu śmierci umierał na nago, zrzucił z siebie nawet łachmany - tak był pozbawiony świadomości materialnej.
Tęsknota:
Miłość jest rozkosznym kwiatem ale trzeba mieć odwagę by go zerwać na skraju okropnej przepaści.
Ryszard
Kapuściński:
Jeśli idę z aparatem fotograficznym, to patrzę na świat zupełnie inaczej, niż gdy idę sobie tak po prostu z kolegą, z którym prowadzimy dyskusję. Bo wtedy ta dyskusja jest najważniejsza, nie otaczająca nas rzeczywistość - tej nie dostrzegamy. A gdy wyruszam z aparatem w celu sfotografowania miasta, ludzi czy jakichś scen, wtedy właśnie skoncentrowany jestem na detalu. I szukam, szukam... Bo fotografia to jest detal, kompozycja detalu, to próba znalezienia w nim metafory, symbolu, i przyglądanie się mu, obserwowanie, to refleksja nad nim - co poprzez niego wiemy o świecie, co on nam mówi. (...) Bo dla mnie rzeczywistość jest połączeniem tych dwóch rzeczy: opis miasta to synteza tego, czym miasto jest w sensie historycznym, ale również - z jakich ono się składa detali.
Cytaty Przemówienia Papieża Jana Pawła II w parlamencie polskim z 11 czerwca
1999
O tych wydarzeniach nie wolno nam zapominać. Przyniosły one nie tylko upragnioną wolność, ale w sposób decydujący przyczyniły się do upadku murów, które przez niemal półwiecze oddzielały od wolnego świata społeczeństwa i narody naszej części kontynentu. Te historyczne przemiany zapisały się w dziejach współczesnych jako przykład i nauka, iż w dążeniu ku wielkim celom życia zbiorowego "człowiek krocząc swym historycznym szlakiem, może wybrać drogę najwyższych aspiracji ludzkiego ducha" (przemówienie w siedzibie ONZ, 5 października 1995 r.). Może i powinien przede wszystkim wybrać postawę miłości, braterstwa i solidarności, postawę szacunku dla godności człowieka, a więc te wartości, które wtedy zadecydowały o zwycięstwie bez jakże groźnej konfrontacji atomowej.
Tęsknota:
Powiedz dlaczego płaczesz, dlaczego smucisz się, niedługo Cię zobaczę, bo przecież kocham cię. Zostańmy wtedy razem, na wieki jeśli chcesz. Ja przecież o tym marze, Ty o tym dobrze wiesz.
Wiesław Matuch
Kontakt:
smilosci@gmail.com
Wrocław 2001
I to jest twojej miłości zadaniem, abyś gotowa była w wnętrzu swoim, i stała czujna za każdym wezwaniem, By być przybytkiem i mieszkaniem moim. Poza swą duszą nie szukaj Mnie w świecie, moim Ja tak bliski istnienia twojego, Ja cię ogarniam i daję ci życie, szukaj Mnie zatem w głębi serca twego.
Wyrwij mnie już z tej śmierci, Boże mój, i daj życie! Nie chciej mnie dłużej trzymać na tym wygnańczym świecie! Patrz, jak Ciebie pożądam, w bólu rany otwieram, umieram, bo nie umieram!
Biografia i myśli Ojca de Mello
JUNAID NIE PRZYJMUJE ZŁOTYCH MONET - Jeden ze zwolenników Junaida przyszedł do niego z sakiewką pełną złotych monet. "Masz więcej złotych monet?" zapytał Junaid. "Tak, dużo więcej". "I jesteś do nich przywiązany?" "Tak". ,?Zatem musisz te również zatrzymać, bowiem twoja potrzeba jest większa niż moja. Widzisz, skoro nic nie mam i niczego nie pragnę, jestem dużo bogatszy niż ty". Serce oświeconego jest jak zwierciadło: Niczego nie chwyta, niczego nie odrzuca; przyjmuje, ale nie zatrzymuje.
NASRUDDIN UMARŁ - Razu pewnego Nasruddin, w filozoficznym nastroju rozmyślał sobie na głos: - Życie i śmierć... któż może powiedzieć, czym są? - Jego żona zajęta czymś w kuchni, słyszała go i rzekła: - Wszyscy mężczyźni są jednakowi, zupełnie niepraktyczni. Wszyscy wiedzą, że gdy kończyny ludzkie są sztywne i zimne, taki człowiek umarł. Praktyczna mądrość żony wywarła wrażenie na Nasruddinie. Kiedy innym razem zaskoczył go śnieg, poczuł, że jego ręce i nogi lodowacieją i drętwieją. "Na pewno umarłem" - pomyślał. I zaraz przyszła mu inna myśl: "Dlaczegóż więc chodzę, skoro jestem nieżywy? Powinienem leżeć, jak każdy szanujący się nieboszczyk". I tak uczynił. Po godzinie pewni podróżni przechodzili tamtędy i zobaczywszy go leżącego przy drodze, zaczęli dyskutować, czy ten człowiek jest żywy, czy martwy. Nasruddin z całej duszy pragnął krzyknąć i powiedzieć im: "Głupi jesteście. Nie widzicie, że jestem martwy? Nie widzicie, że moje kończyny są zimne i sztywne?" Lecz zdawał sobie sprawę, że umarli nie powinni mówić. Powstrzymał więc język. Wreszcie podróżni ustalili, że człowiek nie żyje, i wzięli go na plecy, aby zanieść na cmentarz i pogrzebać. Nie uszli daleko, gdy zbliżyli się do skrzyżowania. I nowy spór powstał między nimi: o to, która droga prowadzi na cmentarz. Nasruddin znosił to, ile potrafił, w końcu jednak nie wytrzymał i rzekł: - Przepraszam, panowie, ale droga na cmentarz to ta na lewo. Wiem, że zakłada się, iż umarli nie powinni mówić, lecz wyłamałem się z tej reguły tylko na moment i zapewniam was, że już więcej nie powiem ani słowa.Gdy rzeczywistość napotyka na sztywne wierzenie, tym gorzej dla rzeczywistości.
System Miłości Narodów
STYGMATYCY
Na terenie parafii w miejscowości Gadomskie
(Wykrot) w roku 1993 staraniem ks. Zdzisława Mikołajczyka przy pomocy finansowej
ks. Romana Hoppe z Kanady wybudowano klasztor i kościół pw. Miłosierdzia Bożego.
Kościół konsekrowany 11.07.1999 r. przez Biskupa łomżyńskiego S. Stefanka. Stygmatyk Stefan Gwiazda był inicjatorem tej budowli. Adres internetowy - Diecezja Łomżyńska Historia Stygmatyka Stefana Gwiazdy Gadomskie to kilkanaście chałup wśród łąk. Stefan Gwiazda jeszcze przed wojną skończył trzy klasy, potem pracował w polu. W 1990 r. grabił siano, gdy starsza pani poprosiła o kawałek chleba po chwili jej nie było. Nie był przesadnie religijny, ale pomyślał: Matka Boża. Dariusz Gwiazda, syn: „Ciężko było zrozumieć, sąsiedzi też nie chcieli wierzyć. Zresztą tata sam sobie nie wierzył”. Były jednak kolejne widzenia. Z Polski zaczęli przyjeżdżać ludzie, nawet po trzydzieści autokarów, choć czasem wyzywano ich od Jehowych. Ksiądz Zdzisław Mikołajczyk, proboszcz: „Powiedziano mi, że coś tam jest, więc spotkałem się z Gwiazdą. «Chyba u ciebie troszeczkę nie w porządku z głową. Daj spokój, rodzinę masz, ośmieszysz się». „Zawsze był posłuszny księdzu, ale nie wtedy. Sześć lat więc tam nie jeździłem. Biskup też sugerował, żeby dać spokój. Przeszkadzałem w budowie kościoła, który Gwiazda stawiał”. Dlatego w papierach stało, że to budynek prywatny. Powstał dzięki księdzu Romanowi Hoppe z Kanady, który przyjechał na wieść o objawieniach i został na stałe: „Czasem mur jakby sam rósł, chyba aniołowie budowali”. Konsekrował go nowy biskup, który uważał, że „gdzie są ludzie, tam powinien być ksiądz”. Do klasztoru, jak chciała Matka Boża, sprowadziły się siostry kapucynki. Gwiazda często skarżył się na ból w dłoniach. W 1995 r. pojawiły się rany Syn: „Zobaczyłem strugę cieknącą z ręki. «Skaleczyłeś się?». «W nocy tak się stało»”. Niebawem krew pojawiała się też na stopach i boku. Robił okłady ale sączyła się cały czas. W piątki obficie, tracił wówczas przytomność. Potem zastygała w strupy. Bolało, lecz nie próbował leczyć: Zakładał tylko rękawiczki bez palców, a do butów o dwa numery za dużych kładł gazę. Proboszcz nie był ciekaw ran („nie chciałem wnikać, nie chciałem wierzyć”), choć stygmaty oglądali wikariusze z parafii. Ksiądz Hoppe: „Jednej studentce, która sobie kpiła, krew buchnęła na twarz jak z fontanny woda”. Świadkowie: „Gdy pojechał do Rzymu, krew strasznie ciekła. Pachniało, jakby róż było nie wiadomo ile. Podczas objawień mówił obcymi językami, komunikant sam pojawiał się na języku. Całą mszę świętą czytał, nawet słowa nie zmienił, a przecież nie umiał czytać. Krzyżyk dawał całować, ale jak ktoś był niegodny to Jezus odwracał się od niego. Kolano miał strzaskane, jednak klękał na oba. Pieniądze w sposób cudowny znajdował. Był pokorny: pozwolił zrobić tylko jedno zdjęcie „ran”. Syn: „Miał wrzody na żołądku, zrosty na płucach, kamienie nerkowe, zawroty głowy, duszności w nocy po podwórku chodził, by powietrza złapać. Dwa lata temu przeszedł a w Ostrołęce operację żołądka. Widział, że rany znikają, więc chciał do domu. Zmarł dwa dni później. Zostało troszeczkę strupka na jednej ręce na znak i czerwona plamka”. Stygmatyczka Wanda Boniszewska
Rok wydania 2004
Życiorys Wandy Boniszewskiej - Stygmatyczki Trzy siostry
Boniszewskiej wstąpiły do zgromadzenia ona też chciała. Wybrała siostry od
aniołów W 1934 r. , w Pryciunach pod Wilnem usłyszała, że jej „życie będzie na
krzyżu” tak pojawiły się stygmaty. Jedna z sióstr, Rozalia, przykładała do ran
płótna sześć razy złożone, jednak i tak przesiąkały: „Widziałam, jak w czasie
przeżyć z rąk i nóg krew żywo tryskała. Płynęła z oczu i często z głowy”.
Otwierała się też rana na prawym boku, prawe ramię miała starte do krwi, a
tułów, pokryty szramami. Mówią, że brała na siebie choroby innych (po uratowaniu
kapłana przed powieszeniem miała, na szyi powróz), lewitowała podczas modlitwy,
znała przyszłość, miesiącami nie jadała... Zgromadzenie nie, traktowało tego
poważnie, i Siostry odnosiły się z rezerwą, matka przełożona radziła modlić się
o cofnięcie ran. Nie posłuchała. Sykstus Gajdel, dolorysta: „W 1942 r. , w
obawie przed aresztowaniami Wandzia zabrała mnie saniami do Pryciun. Wieczorami
siadywaliśmy na oszklonej werandzie. Sama chciała rozmawiać na temat cierpienia.
Bez przerwy zaciągała sweter: rękaw trzymała w zaciśniętej dłoni, ale kilka razy
sam zjechał. Widziałem blizny czerwone, zbolałe. Pamiętam, że w Wielki Piątek
był popłoch, bo prawie umierała, a w Wielką Sobotę pierwsza biegła do jadalni”.
W 1948 r. proboszczem w niedalekich Bujwidzach został ksiądz Jan Pryszmont,
emerytowany profesor Akademii Teologii Katolickiej: przyjeżdżał odprawiać msze
dla sióstr, które nie wyjechały do Polski. Ma szafkę wypełnioną dokumentami, w
tym wykaligrafowany dzienniczek siostry Wandy i zapiski jej spowiednika, choć
wiele zakopano w słoju pod drewutnią dziś nie do znalezienia. Zachowało się
zdjęcie postaci w kitlu badającej siostrę z bandażami na rękach. Do Wilna
wysyłano także jej krew, ale lekarze niewiele rozumieli znaleźli gruźlicę
(dlatego komunię świętą przyjmowała ostatnia, nie jadała w refektarzu) i
proponowali odmę. Podejrzewano też żylaki, nerwicę, psychozę na krzyż, nieznaną
chorobę. W 1944 r. trafiła do przytułku dla nieuleczalnie chorych. W latach 1950
1956 (stygmaty pojawiały się już nieregularnie) siedziała w więzieniu w
Wierchnij Uralu, gdzie kopano ją, bito, rażono prądem i drwiono: „Ot i święta,
kuglarka”, „Wyleczyć was nie potrafi żadna medycyna”. W 1958 r., po repatriacji,
skierowano ja do szpitala psychiatrycznego, a do akt dołączono fotografię rąk z
podpisem: „Przejaw szarlatanerii”. W 1980 r. sama pisała: „Sześć lat nie było
oznak, tylko rana boku i głowy pozostały ból także”. W 1988 r. zamieszkała w
domu zgromadzenia w Konstancinie: o przeszłości milczano, ale siostry zauważyły
na dłoniach małe ślady. Katarzyna Szymon - Stygmatyczka
Za to Katarzyna Szymon stygmaty pokazywała chętnie. Otrzymała je w Wielki Post 1946 r. Pracowała jako sprzątaczka, w latach 80, osiadła w Kostuchnie pod Katowicami: trzeba wejść po stromych schodach, w pokoiku święte obrazy i figurki, stary tapczan. Przyjmowała tu tysiące osób: wiele się nawracało, dlatego wzywał ją UB. Wszyscy nazywali ją Katarzynką. Ojciec Tymoteusz Hułas, paulin z Jasnej Góry: „Ktoś poprosił, żeby pokazała nogi, bo jest niewiernym Tomaszem. Nie mogła zdjąć pończoch, bo przyschły do strupów. Rana była, mięso czerwone. Aż przykro patrzeć". Do tego grube strupy na rękach, z których krew wychodziła kroplami. Czasem wytryskiwała na kilka centymetrów, co widział sekretarz prymasa Wyszyńskiego. Z oczu szły krwawe łzy (proszono, żeby ich nie zmywała dlatego zdjęcia tak poruszają). Ludzie całowali rany i dostawali bandaże, które potem w tramwajach pachniały "piękniej niż róże". Zmarła w 1986 r. Anna Cybulska z Konstancina trzyma chustę z głowy z czerwonymi plamkami: "moja relikwia, chociaż wycięłam z niej już dwa fragmenty". Kierowca, który woził Katarzynkę, zostawił na pamiątkę zakrwawiony samochód. Dla Stefana Budzyńskiego, który o Katarzynce napisał książkę, o niechęci Kościoła zaważyły właśnie błędy teologiczne, prymitywizm śląskiej gwary przedpoborowy model religijności. Mimo setek świadectw, proces beatyfikacyjny nie rusza. Ale biskup interesował się tym przypadkiem: powołana przez niego komisja uznała, że rany to wynik histerii na tle rozbudzonej wyobraźni religijnej. Nawet profesorowi Franciszkowi Kokotowi, nefrologowi ze Śląskiej Akademii Medycznej, który wtedy utrzymywał, że cud, dziś wygląda na to, iż Katarzynka rany zadawała sobie sama. Ale jeszcze w dniu pogrzebu krwawiły, więc wzywano zdumionych lekarzy.
Zapach miłości Tylko wobec ran św.
Franciszka z Asyżu nikt nie miał wątpliwości, choć co mogła rzec średniowieczna
medycyna? Później wielu stygmatyków podejrzewano o ataki histerii, katalepsji,
konwulsji, chociaż w przeciwieństwie do chorych w ekstazach zawsze zachowują
świadomość. Badały ich liczne komisje. Ojcu Pio wkładano palce w rany i
plombowano opatrunkami z pieczęciami, aby mieć pewność, że ich nie rozdrapuje.
Wraca pytanie o cel:
czy człowiek chce zdobyć uznanie, czy przeżyć treść związaną z ranami stąd
różnica między siostrą Wandą i Katarzynką. W San Giovani Rotondo powstał ogromny
szpital na pustkowiu. Może właśnie dlatego Ojciec Pio miał stygmaty?. Jadwiga Bartel
Stygmatyczka
Kościół w Polsce ma swoją średniowieczną stygmatyczkę, osobę cokolwiek zapomnianą, choć niezwykłą. Matka dziewięciorga dzieci, mistyczka, niestrudzony pielgrzym po sanktuariach Europy, w końcu mniszka, zamurowana na własne życzenie przy katedrze w Kwidzyniu. Mowa o bł. Dorocie (1347-1394), urodzonej w Mątowach koło Malborka, na terenie należącym wówczas do Prus, a właściwie do państwa będącego we władaniu zakonu krzyżackiego. Dorota pochodziła z rodziny holenderskich osadników osiadłych na Żuławach. Pod wpływem religijnej matki wcześnie rozpoczęła pracę nad sobą, ucząc się wytrwałej modlitwy, ascezy i postu. Wewnętrzna siła
skłaniała Dorotę ku coraz surowszym postom i modlitwom, powtarzały się ekstazy i
wizje, o czym wiedzieli jej spowiednicy, a także kilku innych duchownych, którzy
się nią zaopiekowali. Był wśród nich znany teolog - Jan z Kwidzyna, który opisał
m.in. wydarzenie, nazwane przemianą serca: 'Miało to miejsce w 1385 r., podczas
modlitw w kościele Najświętszej Maryi Panny w Gdańsku. W czasie uroczystości
kościelnej Dorota klęcząca w tłumie zobaczyła Chrystusa, który zbliżył się do
niej i zabrał jej serce, a dał nowe, gorące i napełniające ją wielką radością i
miłością do Boga". W opisie Jana z Kwidzyna fakt ten potraktowany jest jako
zdarzenie cudowne, polegające na fizycznej wymianie serca. Niewątpliwie
przemiana serca u bł. Doroty była początkiem jeszcze intensywniejszych przeżyć
mistycznych. Od młodzieńczych lat Dorota nosiła stygmaty. Jan z Kwidzyna zeznał, że rany Doroty zmieniały się, nie zawsze krwawiły, choć ich noszenie wiązało się z ogromnymi cierpieniami. Swoistym świadectwem o stygmatycznych zranieniach Doroty jest poświęcona jej ikonografia. Od samego początku przedstawia się Błogosławioną trzymającą w ręku albo strzały, albo miecze skierowane we własne serce.
Kościół parafialny
p.w. św. Piotra i Pawła we wsi Mątowy Wielkie zbudowany w 1340 r. - murowany
gotycki. Urodziła się tu błogosławiona Dorota Schwartze, wysławiona męczeńską
śmiercią w zamurowanej celi katedry kwidzyńskiej. Wiejski kościół jest miejscem
kultu Błogosławionej Doroty z Mątowów. Wioska Matowy lokowana w 1383 roku.
Kościół pochodzi z wcześniejszego okresu z 1340 roku. Jest to okazała budowla z
wieżą z drewnianym hełmem widocznym z daleka. Kościół jest budowlą ceglaną z
dwoma nawami i polichromowanym stropem beczkowym. W 1347 roku urodziła się tutaj
Błogosławiona w roku 1976 Dorota z Mątowów. Część życia do śmierci 25.VI.1397r.
spędziła zamurowana w pustelni katedralnej w Kwidzynie. Tam spoczywają jej
zwłoki u których po zwycięstwie pod Grunwaldem modlił się Władysław Jagiełło.
Przy kościele była do niedawna zabytkowa, drewniana chata kryta strzechą,
niestety została rozebrana. Strażnica wałowa widoczna na wale przeciwpowodziowym
pochodzi z XIX wieku. KRWAWIĄCE RANY Wiadomo, że obecnie żyje w Polsce zakonnica, która nosi stygmaty, lecz jak siostra Wanda otoczona jest ścisłą tajemnicą. Literatura jest uboga.
Słowo stygmaty pochodzi z greki: oznacza znak, piętno, znamię. Wedle teologii to
odbicie ran Chrystusa na krzyżu w koronie cierniowej, ale także ślady bicza na
plecach, otarcie na ramieniu oraz krwawe łzy wiele osób miało też na palcu
obrączkę. Stygmatycy przeżywają Jego mękę (dlatego krwawią głównie w piątki),
ale choć w tamtych czasach skazańców przybijano za nadgarstek (jak na całunie
turyńskim), tylko jedna stygmatyczka miała rany w tym miejscu, pozostali na
dłoniach. Ksiądz Stanisław Urbański, dziekan teologii Uniwersytetu Kardynała
Stefana Wyszyńskiego, mówi, że lokalizację-stygmatów determinuje ikonografia,
niekoniecznie zgodna z prawdą historyczną. U św. Gemmy Galgani pręgi od
biczowania były identyczne, jak na jej ulubionym krucyfiksie, a ludzie w
ekstazie mają ręce lekko ugięte: na krzyżu nie byłoby to możliwe, ale oznacza
dobrowolność męki. Ale bywają też osoby które mają rany na całej głowie, jakby
zamiast korony cierniowej był czepiec (znów jak na całunie), co już z
ikonografią zgodne nie jest. Stygmaty wymykają się bowiem definicjom.
Przybierają różne formy: od zaczerwienienia skóry po rany na wylot. Stygmaty
potrafią zniknąć po kilku dniach i trwać do śmierci. Jak odróżnić je od zwykłych
ran? Znowu teologia: pojawiają się spontanicznie, nie ropieją, nie goją, emanują
woń kwiatów. Niektórzy mają stygmaty ukryte, które tylko sprawiają ból sekcja
zwłok wykazuje wtedy znamiona pod skórą. W wielu relacjach pojawiają się
świetliste promienie. Ranami obdarowywani są katolicy, ale stwierdzono je także
u Cloretty Robertson jedynej baptystki i zarazem czarnoskórej stygmatyczki.
Pierwszym stygmatykiem był św Paweł, który pisał: „Na swoim ciele noszę blizny,
znamię przynależności do Jezusa”. W dziejach naliczono ich ponad trzystu
(najwięcej we Włoszech i Francji, ale też w Peru zdecydowana większość to
kobiety), choć Kościół karbonizował zaledwie dwudziestu. Do wielu odnoszono się
sceptycznie (Święte Oficjum wydało dekret wzywający do „opamiętania się” w
sprawie Ojca Pio i zakazały mu odprawiania mszy), a czasem nawet prześladowano w
więzieniach. Dopiero Sobór Watykański II zmienił kanon zabraniający pisania o
nowych zjawiskach mistycznych bez imprimatur władz kościelnych. Skąd ta
nieufność? Ks. Urbański przypomina, że o świętości człowieka nie świadczą
stygmaty tylko heroiczność jego cnót, która wykazywana jest w procesie
beatyfikacyjnym może się on rozpocząć w pierwszą rocznicę śmierci, a zakończyć
jak w przypadku Doroty z Mątowów nawet 600 lat później. Dlatego kapucyn Gabriel
Bartoszewski, który prowadzi w Polsce procesy beatyfikacyjne, ucina dyskusję:
„Potrzeba studiów To wszystko”. To on będzie zajmował się przypadkiem
stygmatyczki Wandy Boniszewskiej, za której wstawiennictwem dokonywane są już
cuda po potwierdzeniu kanonicznym przydadzą się w procesie. Niektórzy święci i
błogosławieni, którzy mieli widoczne lub ukryte stygmaty |