Jeśli
ktoś zapragnąłby mieć udział w wydaniu następnych moich pism oraz działaniu dla
dobra wspólnej idei „System Miłości” i zdobywania niebiańskiej wiedzy dla
siebie, „Wiedza od Ojca Pio” - to podaję osobiste konto:
Wiesław Matuch BNP Paribas Bank Polska S.A. Konto:902030 0045 1130 0000 1538 6050
w tytule podać DAROWIZNA – aby uniknąć podatku.
Natomiast żeby przesłać kwotę do Polski z zagranicy trzeba podać tak:
PLPK90203000451130000015386050
- Wiesław Matuch Darowizna:
Lub : Wiesław Matuch
90 2030 0045 1130 0000 1538 6050
w tytule podać DAROWIZNA
Wpisać:
PPABPLPK Jak
braknie pola dodać XXX
Założyłem też konto na PayPal -
wiesiorynka@gmail.com Jeśli ktoś chciałby
wesprzeć duchową naszą wspólną oddolną działalność - to jest taka możliwość.
PayPal przekierowuje na moje konto w BGŻ w Polsce. W
tytule podać DAROWIZNA – aby uniknąć podatku. Komfort jest, bo można
korzystać z podstawowych walut z całego świata. Wiesiu
Poniżej są 2 tomy "Wiedzy Ojca PIO" do
pobrania za darmo w pdf. Wiesiu
1986 - Awaria elektrowni atomowej w Czarnobylu. 1711 - Urodził się David Hume, filozof i ekonomista szkocki. 1731 - Zmarł Daniel Defoe, angielski pisarz i publicysta. 1792 - Pierwsze wykonanie "Marsylianki". 1798 - Urodził się Eugene Delacroix, malarz francuski. 1848 - Walki uliczne w Krakowie. 1900 - Urodził się Charles Francis Richter, twórca skali wstrząsów sejsmicznych.
Piątek, 26 kwietnia, 2024 roku. Do końca roku zostało 250 dni. Imieniny obchodzą:
Anakleta Marzeny Marcelina Klaudiusza Ryszarda Aureliusza. Św. Klet (Anaklet I), papież, męczennik. Żył w I wieku. Został umęczony za cesarza Domicjana. Według najstarszego wykazu papieży miał być drugim z kolei następcą św. Piotra (79-88?/90). Wymieniany w kanonie rzymskim.
Św. Teresa
z Avila -
Dzieła św. Teresy Wielkiej...
Zranił mnie strzałą rozpłomienioną i owiał żaru tchem, że się uczułam w jedno złączona z Bogiem i Stwórcą swym; i już nie żądam szczęścia innego nad tej miłości zdrój, i jestem odtąd wszystka dla Niego, a On jest wszystek mój.
Św. Jan od
Krzyża -
Dzieła św. Jana od Krzyża...
Już nie wiem, jak się to stało, sto lotów w jeden się zlało, to nadzieja tak porywa, im większa, więcej zdobywa. W niebo mnie niosła nadzieja, ona wzlot dała, a nie ja, gdy się wzbiła od padołów wysoko, by schwycić połów.
Myśli Ojca Anthony de Mello - hinduskiego Jezuity:
Zaufanie - Mistrz często powtarzał, że świętość nie tyle jest tym, co się robi, ile raczej przyzwoleniem, by coś się wydarzyło. Grupie uczniów, którym trudno było to pojąć, opowiedział taką historię: Żył sobie smok o jednej nodze. Spotkał na drodze stonogę i zapytał ją: - Jak udaje ci się pokierować tymi wszystkimi nogami? Mnie udaje się tylko z jedną. - Prawdę mówiąc - odpowiedziała stonoga - w ogóle nimi nie kieruję.
DOSTAĆ LANIE OD MAMY - Mały chłopiec biegnący ulicą, skręcił nagle i za rogiem zderzył się z jakimś mężczyzną. "Mój Boże!", powiedział mężczyzna, "dokąd pędzisz w takim pośpiechu?" "Do domu:, powiedział chłopiec. "A spieszę się, ponieważ mama sprawi mi lanie". Tak ci spieszno, żeby dostać lanie, że aż biegniesz po nie do domu?" zapytał zdumiony nieznajomy. "Nie. Ale jeśli ojciec przyjdzie do domu przede mną, to on mi będzie spuszczał lanie". Dzieci są zwierciadłami. Kiedy znajdują się w obecności miłości, to ją odbijają. Kiedy miłości nie ma, nie mają, czego emanować.
POPRAW PISMA - Pewien uczony człowiek poszedł do Buddy i rzekł: - Sprawy, o których nauczałeś, panie, nie znajdują się w świętych Pismach. - W takim razie, ty je tam umieść - odparł Budda. Po chwili zakłopotania człowiek mówił dalej: - Czy pozwolisz zauważyć panie, że pewne sprawy, których obecnie nauczasz są wręcz sprzeczne ze świętymi Pismami? - W takim razie popraw Pisma - odpowiedział Budda. W ONZ przedłożono propozycję poprawienia wszystkich pism religii świata. Wszystko, co mogłoby w nich prowadzić do nietolerancji, okrucieństwa czy fanatyzmu, miałoby być wykreślone. Cokolwiek byłoby przeciwne godności lub dobrobytowi człowieka, miałoby zostać opuszczone. Kiedy odkryto, że autorem propozycji był sam Jezus Chrystus, dziennikarze oblegali jego rezydencję szukając pełniejszego wyjaśnienia. Okazało się ono bardzo proste i krótkie: "Pisma, podobnie jak szabat, są dla człowieka - stwierdził Jezus - a nie człowiek dla Pism".
Przepiękne teksty wielkiego Jogina Sri Nisargadatty Maharaja (1897 - 1981)
Pytania i odpowiedzi (poniższe teksty, losowo
wyświetlane, dopracowałam na potrzeby
katolików - Wiesław Matuch)
PYTANIE: Jestem przekonany, że grzechy i cnoty są normami społeczeństwa. Ale może być chyba jeszcze cnota duchowa lub grzech. Mam tu na myśli poziom doskonałości. Czy istnieje coś takiego, jak absolutny grzech lub absolutna cnota? ODPOWIEDŹ: Grzech i cnota dotyczą wyłącznie osoby. Czym byłyby cnota i grzech bez cnotliwej lub grzesznej osoby? Na poziomie absolutu nie istnieją osoby w sensie ludzkim; ocean czystej świadomości nie jest ani cnotliwy, ani grzeszny. Grzech i cnota są zawsze relatywne. PYTANIE: Czy mogę się wyzbyć takich zbędnych pojęć? ODPOWIEDŹ: Nie wcześniej, aż przestanie pan myśleć, że jest osobą. Jest pan tożsamością bez ludzkich cech. PYTANIE: A co ze zmartwychwstaniem ciał? ODPOWIEDŹ: Jak powstają ciała ziemskie, tak powstają ciała niebieskie. Nie zmysłowe. Pisze o tym św. Paweł. Ziemskiego ciała w niebie pan już nie otrzyma. O nim musi pan zapomnieć. Jezus mówiąc o zmartwychwstaniu ciał miał na myśli takie, o których wspomina św. Paweł. Jakże On miał to ludziom tłumaczyć? W najprostszy sposób, gdyż inaczej nic by nie zrozumieli. Św. Tomasz kazał sobie pokazać rany Jezusa po jego zmartwychwstaniu, bo nie wierzył. Lecz nie było to takie ciało jak ziemskie. Choć Apostołom wydawało się ziemskie, bo jadł z nimi, chodził i nauczał jeszcze przez 50 dni. Ziemskim ciałem nie da się przenikać przez zamknięte drzwi. A Jezus tak do nich właśnie przychodził. Niech pan spróbuje teraz przejść przez tę ścianę.
Tęsknota:
Wczoraj szczęście było blisko, wczoraj śmiał się cały świat. Dzisiaj raptem przeszło wszystko, całe szczęście rozwiał wiatr.
Ryszard
Kapuściński:
Na początku dziennikarstwo nie przynosi wielkich profitów. (...) Panuje tu ściśle feudalny model: rangę zyskuje się z wiekiem, do tego potrzeba czasu. Wielu młodych dziennikarzy, których frustruje harówka za bardzo niskie wynagrodzenie, traci pracę i nie znajduje innej. To wszystko wchodzi w skład naszej profesji, więc trzeba być cierpliwym i pracować. Nasi czytelnicy, słuchacze i widzowie są ludźmi bardzo mądrymi, którzy szybko rozpoznają wartość naszej pracy i równie szybko zaczynają kojarzyć ją z naszym nazwiskiem. Oni wiedzą, od którego dziennikarza otrzymają coś wartościowego. I to jest właśnie ten moment, który nas kwalifikuje do pracy. To nie nasz szef o tym decyduje, lecz czytelnicy.
Cytaty Przemówienia Papieża Jana Pawła II w parlamencie polskim z 11 czerwca
1999
Dlatego Kościół przestrzega przed redukowaniem wizji zjednoczonej Europy wyłącznie do jej aspektów ekonomicznych, politycznych oraz przed bezkrytycznym stosunkiem do konsumpcyjnego modelu życia. Nową jedność Europy, jeżeli chcemy, by była ona trwała, winniśmy budować na tych duchowych wartościach, które ją kiedyś ukształtowały, z uwzględnieniem bogactwa i różnorodności kultur i tradycji poszczególnych narodów. Ma to być bowiem wielka Europejska Wspólnota Ducha. Również w tym miejscu ponawiam mój apel, skierowany do starego kontynentu: "Europo, otwórz drzwi Chrystusowi!"
Tęsknota:
Może ja jestem inna może inny jest Twój świat lecz powiem szczerze że mi bardzo Ciebie brak.
Najsłynniejszym stygmatykiem XX wieku był
ojciec Pio. Ten włoski zakonnik cierpiał z powodu ciągle powracających i
krwawiących ran przez ponad 50 lat. Odnawiające się stygmaty dały ojcu Pio
niezwykłą moc uzdrawiania. Mógł nawet leczyć na odległość - do dziś żyje wielu
świadków jego daru(są wśród nich również Polacy!). Medycyna nie była już w
stanie im pomóc, ratunek przyniosły modlitwy ojca Pio. Zdumiewający był też jego
dar bilokacji- zakonnik pojawiał się w różnych miejscach jednocześnie.
Terminem STYGMATY określa się rany
pojawiające się bez zewnętrznej przyczyny na dłoniach, stopach, i w boku, a
przypominające rany ukrzyżowanego Chrystusa
Z zeznań współbraci Ojca Pio, którzy
mieszkali wówczas w San Giovanni Rotondo, wynika, iż po otrzymaniu stygmatów z
trudem dowlókł się on z chóru do swej celi (oznaczonej wówczas numerem 5)
zostawiając po sobie na posadzce korytarza krwawe ślady. Jak tylko wszedł do
celi, starał się zahamować krwotok obwiązując dłonie i stopy chusteczkami.
Opatrunki nie mogły nie być zauważone, toteż gwardian klasztoru zażądał
wyjaśnień. Ojciec Pio musiał mu pokazać swe rany.
Ojciec Pio nie dał się sfotografować żadnym
aparatem przez 50 lat. A odwiedzało Go dziennie setki różnych gości, rozmawiając
z Nim bezpośrednio, spowiadając się czy też uczestnicząc we Mszy św.
Fotoreporterzy robiący Ojcu zdjęcia przy różnych okazjach, byli rozczarowani po
przybyciu do swoich ciemni fotograficznych. Zdjęć na kliszy nie było.
Zdegustowani prosili więc innych zakonników o pomoc
w tej sprawie. Pewnego dnia przełożony Kapucynów rozkazał Ojcu Pio pod posłuszeństwem, ażeby pozwolił się
wreszcie fotografować. Od tej pory zdjęcia wychodziły. Posiadał niezwykłe dary
m.in. dar bilokacji.
"Podówczas San Giovanni Rotondo było mało
komu znaną mieściną. Francesco Morcaldi, zaprzyjaźniony z O.Pio od 1918 roku,
przez wiele lat był tu burmistrzem. Oddajmy mu głos: "W owych czasach San
Giovanni Rotondo było maleńkim miasteczkiem, niemalże odciętym od świata z
powodu braku dróg i szybkich środków komunikacji. Warunki życia jego mieszkańców
bardziej niż prymitywne - brak światła, wody pitnej i najprostszych chociażby
sanitariatów.
Wielodzietne rodziny gnieździły się pod tym samym dachem ze zwierzętami, w
mrocznych i dusznych ruderach, niżej poziomu ulicy. Choroby zakaźne zbierały
smutne żniwa. Częste były napady rabunkowe i zbrodnie, siejące postrach wśród
ludności".
W klasztorze Ojciec Pio pełnił funkcję spowiednika parafian oraz kierownika
duchowego młodych chłopców pragnących poświęcić się życiu zakonnemu. Alumnów
było niewielu, toteż Pio miał sporo wolnego czasu, który spędzał na modlitwie.
5 sierpnia l918 roku, kiedy spowiadał swych chłopców, spotkało go nadzwyczajne
doznanie mistyczne, które tak opisał w liście do swego kierownika duchowego:
"Słuchałem spowiedzi, kiedy nagle zdrętwiałem z przerażenia: przed oczami mego
umysłu stanął Niebiański Gość. Trzymał w ręku coś na kształt narzędzia podobnego
do długiej, żelaznej klingi, zakończonej dobrze wyostrzonym szpicem, który
zdawał się ziać ogniem. I tym rozpalonym narzędziem rzucił z całych sił w mą
duszę. Z wielkim trudem wydobyłem z siebie jęk. Zdawało mi się, że umrę.
Chłopca, którego spowiadałem, poprosiłem, żeby odszedł, gdyż czułem się bardzo
źle i nie miałem siły dalej spowiadać. Ta męka trwała nieprzerwanie aż do 7
sierpnia rano. Nie potrafię opisać moich cierpień. Miałem uczucie, jakby mi
rozdzierano wnętrzności. Od owego dnia zacząłem nosić w sobie śmiertelną ranę. W
samej głębi duszy czuję stale otwartą ranę, źródło mych ustawicznych katuszy".
Ból spowodowany tym mistycznym przeżyciem trwał aż do 20 września. Chwilami
cierpienie tak się wzmagało, że młody zakonnik błagał o śmierć. Oto, co napisał
w owych dniach do swego kierownika duchowego: "Rana jest tak bolesna, że
wystarczyłaby tysiąckroć na zadanie mi śmierci. Boże, dlaczego nie umieram? A
jednak jesteś okrutny - głuchy na krzyk cierpiącego, nie dajesz mu ukojenia.
Wybacz mi, Ojcze, chyba tracę zmysły. Nie wiem, co mówię. Nadmiar cierpień
doprowadza mnie, wbrew mej woli, do złości".
*** "Czułem, że umieram"
Rany, jakie objawiły mu się w czasie mistycznej wizji w dniu 5 sierpnia, stały
się widzialne 20 września. Ojciec Pio opisał to niezwykłe wydarzenie w
następujący sposób:
"Siedziałem na chórze po odprawieniu Mszy św., kiedy owładnęła mną jakaś dziwna
ociężałość, podobna do słodkiego snu. Wszystkie moje wewnętrzne i zewnętrzne
zmysły, a także cała dusza pogrążyły się w nieopisanym ukojeniu. Trwałem w tym
stanie, gdy zobaczyłem nagle obok siebie tajemniczą postać, podobną do tej,
którą widziałem już 5 sierpnia, z tą tylko różnicą, że ta miała ręce, stopy i
bok broczące krwią. Jej widok przeraził mnie. Doznałem uczuć, których nigdy nie
zdołam opisać. Czułem, że umieram, i umarłbym, gdyby Pan nie podtrzymał
kołaczącego się w piersiach serca.
Kiedy tajemnicza postać zniknęła, spostrzegłem, że moje dłonie, stopy i bok są
przebite i ociekają krwią. Proszę sobie wyobrazić mękę, jakiej wówczas doznałem
i doznaję nieustannie każdego dnia. Rana serca krwawi obficie, zwłaszcza od
piątkowego wieczora do soboty. Obawiam się, że umrę z upływu krwi, jeśli Pan nie
wysłucha mych jęków i nie odejmie mi tych ran. Niech zostawi mi ból i mękę, lecz
niechaj odejmie mi te znaki zewnętrzne, które sprawiają mi nieopisane
zawstydzenie i upokorzenie".
Z zeznań współbraci Ojca Pio, którzy mieszkali wówczas w San Giovanni Rotondo,
wynika, iż po otrzymaniu stygmatów z trudem dowlókł się on z chóru do swej celi
(oznaczonej wówczas numerem 5) zostawiając po sobie na posadzce korytarza krwawe
ślady. Jak tylko wszedł do celi, starał się zahamować krwotok obwiązując dłonie
i stopy chusteczkami.
Opatrunki nie mogły nie być zauważone, toteż gwardian klasztoru zażądał
wyjaśnień. Ojciec Pio musiał mu pokazać swe rany.
Ojciec Paolino poinformował o wszystkim prowincjała, który nakazał zachowanie
całego wydarzenia w tajemnicy, po czym bezzwłocznie udał się do San Giovanni
Rotondo. Obejrzał rany i nie wiedząc, co czynić, wysłał list do generała zakonu,
stwierdzając między innymi:
"Nie są to plamy ani też odciśnięte ślady, lecz autentyczne rany na wylot. Z
boku zaś widnieje istne rozdarcie, z którego nieustannie wypływa krew bądź
krwawa ciecz".
Na nic zdało się bezwzględne milczenie Ojca Pio, jak i ostrożność jego
przełożonych. Wiadomość o "bracie ze stygmatami" lotem błyskawicy obiegła
Apulię, a wkrótce potem całe Włochy i inne kraje, dając początek pielgrzymowaniu
do San Giovanni Rotondo tłumów ludzi, żądnych zobaczyć to dziwne zjawisko na
własne oczy. Dała również początek sporom pomiędzy tymi, którzy pośpiesznie
rozgłaszali światu o cudzie, a tymi, którzy z góry negowali wszystko. Do
spokojnego klasztoru kapucynów zaczęli zjeżdżać się dziennikarze. Doszło do
pierwszych głośnych nawróceń i pierwszych "cudów", przypisywanych "świętemu ze
stygmatami".
Przełożeni zakonni czuli się w obowiązku poddania tych dziwnych ran badaniu
lekarskiemu. Trzeba było odpowiedzieć na ataki kierowane pod adresem Ojca Pio i
całej wspólnoty zakonnej w San Giovanni Rotondo, oskarżanym o szalbierstwo.
***
Badania lekarskie
Pierwszym lekarzem, który badał stygmaty Ojca Pio, był profesor Luigi Romanelli,
ordynariusz szpitala w Barletcie. Zbadał zakonnika, z polecenia prowincjała, w
dniach 15 i 16 maja 1919 roku. W swoim sprawozdaniu napisał między innymi:
,,0brażenia widoczne na dłoniachpokryte są błoną czerwono-brązowej barwy, bez
punktu krwawiącego i opuchlizny. Brak również śladów zapalenia sąsiednich
tkanek. Przekonany jestem, a wręcz pewny, iż nie są to rany powierzchowne, gdyż
przyciskając równocześnie dłoń kciukiem, zaś palcem wskazującym wierzch ręki
czuje się wyraźnie, iż w środku jest puste miejsce.
Obrażenia stóp mają identyczny charakter. W boku widnieje wyraźne nacięcie,
równoległe do żeber, długie na siedem do ośmiu centymetrów. Odnotowałem
uszkodzenia tkanek miękkich. Jak w każdym przypadku obrażeń klatki piersiowej,
nie można przeprowadzić sondowania rany , stąd trudno jest ocenić jej głębokość
i kształt. Rana mocno krwawi, a krew ma charakter tętniczy".
W dwa miesiące później, 26 lipca, na prośbę władz kościelnych, do San Giovanni
Rotondo przybył profesor Amico Bignami, kierownik katedry Patologii w
Uniwersytecie Rzymskim.
Badaniu ran Ojca Pio profesor poświęcił cały tydzień. Jego wnioski w zasadzie
nie różniły się od wniosków profesora Romanellego. Również ocena osobowości
Stygmatyka pełna była słów uznania.
Będąc jednakże pozytywistą i przekonanym ateistą, postawił wnioski zgodne z
uznawanymi przez siebie teoriami. Stwierdził, iż jego zdaniem jedynie w
początkowej fazie stygmaty były "charakteru patologicznego (wywołane neurotyczną
martwicą skóry), następnie zaś wspomagane były być może nieświadomie, poprzez
autosugestię, jakimś środkiem chemicznym, na przykład jodyną".
Takim stwierdzeniom ostro sprzeciwił się profesor Romanelli Ponowił badania ran
Ojca Pio i napisał nowe sprawozdanie, w którym punkt po punkcie zbijał tezy
Bignamiego Dokładne badania Stygmatyka przeprowadził wraz z profesorem
Romanellim doktor Giorgio Festa. Opisał je w pokaźnym tomie opublikowanym pod
tytułem "Tajemnice wiedzy i świata wiary".
Festa podał w wątpliwość tezy profesora Bignamiego, zauważając:
"Obrażenia powstałe w jakikolwiek - nieważne, w jaki - sposób powinny były
zgodnie z naturą rzeczy bądź z wolna zabliźniać się, bądź przejść w stadium
martwicze spowodowane działaniem zarazków, czego przecież trudno było uniknąć".
Przeciwko profesorowi Bignamiemu obrócił się nawet eksperyment, który on sam
polecił przeprowadzić.
Wybitny naukowiec zakładał, iż rany Ojca Pio zagoją się, jeśli zakaże mu się
smarowania ich jodyną przez jeden tydzień.
Zalecony eksperyment przeprowadzono z jak największą skrupulatnością. Po ośmiu
dniach rany nie tylko nie zagoiły się, lecz krwawiły jeszcze obficiej.
Ojciec Paolino z Casacalendy, jeden ze świadków eksperymentu, napisał: ,,ósmego
dnia, po ściągnięciu opatrunków, rany Ojca Pio krwawiły tak obficie, że
musieliśmy donieść mu w czasie Mszy św. chusteczki, by mógł zetrzeć całą tę krew
ze swych dłoni".
(z książki "Cuda Ojca Pio" str. 24-29)
Rys biograficzny OJCA PIO
Ojciec Pio urodził się 25 maja 1887 r. w Pietrelcinie, w małym ciasnym domu jako
czwarte dziecko, przy czym dwoje z nich wcześniej zmarło. Jego rodzicami byli
Grazio Forgione i Maria Giuseppa Di Nunzio, ubodzy rolnicy. Na chrzcie otrzymał
imię Francesco. Mały Francesco wzrastał w łasce i dobroci serca pod czujnym
okiem matki, która od najmłodszych lat uczyła go miłości do modlitwy, do Jezusa
i do Matki Bożej. Od najmłodszych lat uczestniczył w codziennej Mszy świętej i
pozostawał na długich medytacjach przed Tabernakulum. Uwielbiał samotność i
ciszę z rozważaniem Męki Jezusa Chrystusa. W tych warunkach wzrasta jego
pragnienie całkowitego poświęcenia się Bogu. Od piątego roku życia doświadcza
nadprzyrodzonych wizji Pana Jezusa, Matki Bożej i innych świętych, którzy
przygotowują go do przyszłej trudnej misji. Przez poświęcenie siebie Panu Bogu
będzie musiał zmierzyć się z szatanem i światem, lecz wspomagany przez Pana
Jezusa, Matkę Bożą, świętych i aniołów zawsze odniesie zwycięstwo. Będą to
jednak zwycięstwa okupione wielkim, acz dobro-wolnym cierpieniem. 22 stycznia
1903 r. włożył tak upragniony od dzieciństwa habit franciszkański i przy-jął
nowe imię: brat Pio z Pietrelciny. Tam w nowicjacie zrozumiał ogrom łask, jakimi
go Pan Bóg obdarzał i tę wielką miłość, która ochraniała go przed szponami
szatana i powabami tego świata. Zaczął pojmować, do jak wielkiej misji Bóg go
przeznaczył, dlatego mógł napisać: “Najwznioślejsza misja od chwili, gdy
powierzyłeś ją swojemu Synowi. Misja znana jedynie Tobie i mnie”.
10 sierpnia 1910 r. brat Pio otrzymał święcenia kapłańskie, po których napisał:
“Moje serce jest na-pełnione po brzegi radością i czuje się ciągle coraz
bardziej przygotowane na przyjęcie jakiegokolwiek cierpienia, byleby tylko
poddać się Panu Jezusowi”. Ojciec Pio rozpoczął swą wielką misję w Pietrelcinie,
wśród prostych ludzi, którzy go kochali i podziwiali. Dni spędzał na
długotrwałej modlitwie i medytacji, odwiedzał chorych i uczył młodych
katechizmu, udzielał nauk dorosłym i pomagał proboszczowi. Pobyt w Pietrelcinie
składał się z okresów szatańskich udręk i najmilszych ekstaz. W międzyczasie
chorował na tajemnicze choroby, podczas których niekiedy przez wiele dni jedynym
pożywieniem była Eucharystia. Ojciec przełożony mawiał wtedy, że Ojciec Pio żyje
prawie że cudem, bez żadnego pożywienia. Straszliwe udręczenia szatańskie
przyjmował z wielką pokorą, czyniąc się żertwą ofiarną, by wszyscy grzesznicy
zostali zbawieni.
Przybycie w 1916 r. Ojca Pio do klasztoru Kapucynów w San Giovanni Rotondo
spowodowało wielkie przebudzenie franciszkańskiej duchowości, nie dostrzeganej w
poprzednich latach i przyciągało do sanktuarium Matki Bożej Łaskawej wciąż
wzrastającą liczbę dusz tęskniących za chrześcijańską doskonałością. Centrum
życia duchowego Ojca Pio był Pan Jezus w Eucharystii. Jego oddanie koncentrowało
się wokół Tabernakulum. Toteż z godziny na godzinę, dzień i noc, trwał na
rozmowie z Bogiem, Mieszkańcem Tabernakulum. Gdy pytano, gdzie można go znaleźć,
jeśli nie ma go w celi albo w konfesjonale, odpowiadał: “Przyjdź i szukaj mnie
na chórze, przed obliczem Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie”. Msza święta
była Kalwarią dla niego, lecz również była jego Rajem. Widział niebo otwarte,
wspaniałość Pana Boga, chwałę aniołów i świętych. Świat – powiedział Ojciec Pio
– mógłby nawet istnieć bez słońca, lecz nie mógłby istnieć bez Mszy świętej.
Msza święta sprawowana przez Ojca Pio, widzialnie odtwarzała Mękę Jezusa
Chrystusa, nie tylko w mistycznej formie, ale także fizycznie, w jego ciele.
Ktokolwiek wątpił w prawdziwą obecność Pana Jezusa w Eucharystii, uczestnicząc w
Mszy świętej Ojca Pio, musiał w to uwierzyć. Wielu biskupów i kapłanów mówiło:
“Dzięki Ojcu Pio poznaliśmy wartość i doniosłość Mszy świętej; nauczyliśmy się,
jak sprawować Mszę świętą”. Bezsenne noce spędzone na modlitwie, były
przygotowaniem do Mszy świętej i zjednoczenia z Jezusem Chrystusem w Komunii
świętej. Dni przeżyte na modlitwie, w konfesjonale, na posłudze duszpasterskiej
były hymnem dziękczynienia. Jego myśli, spojrzenia, westchnienia były zawsze dla
Jezusa w Najświętszym Sakramencie, od którego nie potrafił się odłączyć bez
cierpienia, jak gdyby przyciągany silnym magnesem. Ojciec Pio miał wiele
duchowych dzieci, które pod jego kierownictwem najpewniej podążały w kierunku
zbawienia. Lucia Fiorentino, prosta dusza, uświęcona pod kierownictwem Ojca Pio
tak zapisała w swoim dzienniku: “Pan Jezus mówił mi: ‘Z daleka przyjdzie ksiądz,
symbolizowany przez wielkie drzewo, które miało być zasadzone w klasztorze.
Drzewo tak wielkie i dobrze ukorzenione, że osłoni swoim cieniem cały świat.
Ktokolwiek, mający wiarę, schroni się pod tym drzewem, tak pięknym i bogatym w
liście, otrzyma prawdziwe zbawienie; a temu, kto pogardzi i wyśmieje to drzewo,
Pan Jezus zapowiedział ukaranie”.
Wieść o świętości Ojca Pio rozeszła się po całej Italii oraz świecie, a krwawe
ukrzyżowanie, które odbyło się 20 września 1918 r., co objawiło się wyciśnięciem
stygmatów – ran na rękach i nogach, a także rany boku, potężną siłą przyciągało
tłumy do klasztoru Matki Bożej Łaskawej i na górę Gargano, znajdującą się obok
klasztoru i słynącą dodatkowo z trzykrotnego ukazania się na niej św. Michała
Archanioła w V w. Po tym cudownym wydarzeniu natychmiast zaobserwowano niezwykłe
i szczere przebudzenie chrześcijan i eucharystycznego życia. Ojciec Pio swoim
przykładem dawał najlepszy przykład kapłańskiego życia, co najlepiej zaznaczył
na jednym z obrazków ofiarowanych swemu współbratu: “Pan Bóg domaga się serc
wszystkich, lecz najbardziej ze wszystkich – serc swoich sług. O ileż więcej
czułości ma zwykły samarytanin od księdza! P. Pio Capp. no.”. W ten sposób
pragnął przypomnieć wszystkim kapłanom, żeby byli Chrystusami na tej ziemi, aby
utrzymali Jezusa żyjącego, działającego w duszach i w służbie dla zbawienia
dusz. Chciał też podkreślić miłość i dobro zwykłego samarytanina dla bliźnich,
którzy są nieszczęśliwi i biedni, w przeciwieństwie do apatii i obojętności tak
wielu księży, którzy jej nie odczuwają i nie robią nic dla zbawienia dusz i dla
dobra cierpiących. Bardzo bolał z tego powodu. Ta szczerość Ojca Pio nie u
wszystkich kapłanów przysparzała mu przyjaciół, toteż wiele w życiu wycierpiał
zarówno od współbraci w kapłaństwie jak i od władz kościelnych. Lud prosty nigdy
go jednak nie opuścił. Ojciec Pio mógł tak stanowczo głosić prawdę, ponieważ
całkowicie był podobny do Jezusa Ukrzyżowanego, a nawet często na oczach
wielkich tłumów przemieniał się w Niego podczas sprawowania Najświętszej Ofiary.
Mawiał wtedy: “W czasie sprawowanej Ofiary Mszy świętej wiszę na krzyżu razem z
Jezusem i cierpię wszystko, co Jezus cierpiał na Kalwarii tak bardzo, jak to
jest możliwe dla człowieka”. Mszy świętej nie odprawiał nigdy krócej niż dwie
godziny, a przygotowywał się do niej gorliwie już od północy. Mimo tego wierni
podczas sprawowanej przez niego Najświętszej Ofiary nie mieli poczucia upływu
czasu, a widząc to zjednoczenie z Chrystusem wielu się nawracało ze łzami w
oczach. Wielu wiernych, nawet niewierzących, widziało wtedy twarz Ojca Pio
przeobrażoną w Ecco Homo lub w Jezusa Ukrzyżowanego, lub świetlaną i świecącą
oślepiającym blaskiem nieopisanego piękna. Ilekroć Ojciec Pio pojawiał się,
oniemiałe i wzruszone tłumy patrzyły na niego, płakały, błagając o modlitwę,
błogosławieństwo, łaskę, skruchę i powrót do Boga, jak też o uzdrowienie
fizyczne. Ojciec Pio był pośrednikiem niewiarygodnej ilości cudów w duszach i
ciałach tych, którzy w niego wierzyli, zgodnie z tym, co Pan Jezus wcześniej o
nim powiedział: “Jestem Tym, który działa w tej duszy, znalazłem w niej wielkie
upodobanie i w nią zstąpiłem. Wszystko, co Ojciec Pio czyni, jest całkowicie
przeze Mnie przyzwolone... Uczynię go wielkim, tego syna Mojego, który wypełnia
Moją wolę nawet za wysoką cenę okropnego bólu i trudnych poświęceń. Nakłonię go,
aby zdumiał wszystkich, by przyciągnął do Mnie dusze...”
Tę książkę warto przeczytać: Spośród wielu pozycji, które ukazały się na temat
błogosławionego Ojca Pio, jedna zasługuje na szczególną uwagę, jako, iż została
napisana przez jego współbrata i bliskiego przyjaciela O. Alberto D’Apolito:
“Ojciec Pio z Pietrelciny”. Jest ona wydana przez Archidiecezjalne Wydawnictwo
Łódzkie.
22 września 1968 roku stygmaty wyryte przed
50 lat znikły. Od r. 1919 ojciec Pio wiedział, że to będzie znak, iż pójdzie na
spotkanie z Tym, któremu poświęcił całe życie przyjmując bez zastrzeżeń wszelkie
cierpienia fizyczne i duchowe, które mu się podobało zesłać, aby pomóc nawrócić
grzeszników i otworzyć Niebiosa wielkiej liczbie spośród nich. I rzeczywiście 23
września 1968 r. o 2.30 odszedł do tego, który posłużył się nim w sposób tak
niezwykły. Jeszcze w przeddzień odprawił Mszę św. i spowiadał aż do wieczora.
Ponad 100 tys. ludzi uczestniczyło w pogrzebie. Mszę św. celebrowało 35 kapłanów
i 2 biskupów. Po śmierci stygmaty Ojca Pio zniknęły.
Dziś, z Nieba, Ojciec Pio nadal wyprasza wszelkie rodzaje cudów, tak samo jak za
życia. A jego zapach nie raz wskazuje, że jest z nami.
Prości pielgrzymi, wytrawni pisarze, uczeni teologowie, autorzy licznych książek
o O. Pio zgłębiają codzienne takie, wydawałoby się, zwyczajne i monotonne życie
człowieka, który stał się znakiem zapytania dla współczesnego świata, który w
swoim ciele, przez pięćdziesiąt lat, nosił znamiona będące znakiem uczestnictwa
w cierpieniach Syna Bożego. Ojciec Pio - patron ufnej wiary, pokornego
wyrzeczenia się swoich słabości, cierpliwie i z miłością znoszonego cierpienia,
posłuszeństwa i wierności Kościołowi.
Człowiek z "tego świata", a zarazem człowiek, który poznał rzeczywistość,
przekraczającą ludzkie poznanie.
Materiały zaczerpnięte z książki
"Z Chrystusem przybity do krzyża"
wydanej przez OO Kapucynów, Kraków 1992
Inne rozważania