Jeśli
ktoś zapragnąłby mieć udział w wydaniu następnych moich pism oraz działaniu dla
dobra wspólnej idei „System Miłości” i zdobywania niebiańskiej wiedzy dla
siebie, „Wiedza od Ojca Pio” - to podaję osobiste konto:
Wiesław Matuch BNP Paribas Bank Polska S.A. Konto:902030 0045 1130 0000 1538 6050
w tytule podać DAROWIZNA – aby uniknąć podatku.
Natomiast żeby przesłać kwotę do Polski z zagranicy trzeba podać tak:
PLPK90203000451130000015386050
- Wiesław Matuch Darowizna:
Lub : Wiesław Matuch
90 2030 0045 1130 0000 1538 6050
w tytule podać DAROWIZNA
Wpisać:
PPABPLPK Jak
braknie pola dodać XXX
Założyłem też konto na PayPal -
wiesiorynka@gmail.com Jeśli ktoś chciałby
wesprzeć duchową naszą wspólną oddolną działalność - to jest taka możliwość.
PayPal przekierowuje na moje konto w BGŻ w Polsce. W
tytule podać DAROWIZNA – aby uniknąć podatku. Komfort jest, bo można
korzystać z podstawowych walut z całego świata. Wiesiu
1768 - Zmarł Bernardo Bellotto (Canaletto). 1807 - Urodził się Wincenty Pol, poeta i geograf. 1889 - Urodził się Adolf Hitler, dyktator III Rzeszy. 1893 - Urodził się Harold Lloyd, amerykański aktor filmowy. 1910 - Urodził się Jan Dobraczyński, pisarz i działacz polityczny. 1941 - Utworzenie Uniwersytetu Rzeszy w Poznaniu. 1945 - Zmarł Wacław Sieroszewski, pisarz i działacz polityczny. 1957 - Premiera filmu "Kanał" Andrzeja Wajdy. 1973 - Urodził się Wojciech Korfanty, polityk i działacz niepodległościowy.
Sobota, 20 kwietnia, 2024 roku. Do końca roku zostało 256 dni. Imieniny obchodzą:
Agnieszki Mariana Czesława Bereniki Marcelina Zenona Fabiana Teodora Sebastiana. Św. Agnieszka z Montepulciano, dziewica, zakonnica (1268-1317). pochodziła ze szlacheckiej rodziny Tamtejszym zwyczajem mając 9 lat zostaje oddana na wychowanie do klasztoru sakinek, jako czternastoletnia dziewczyna postanawia zostać w nim zakonnicą. Mając kilkanaście lat zostaje przełożoną klasztoru w Proceno, gdzie daje się poznać jako osoba pobożna, pokorna, cierpliwa i roztropna. Była mistyczka. W roku 1306 założyła w swoim rodzinnym miasteczku klasztor, który włączyła do dominikańskiej rodziny zakonnej. Kanonizowana w 1726 roku.
Św. Teresa
z Avila -
Dzieła św. Teresy Wielkiej...
O któż bez Ciebie, Boże, wygnańczą dolę tę przetrzymać tutaj zdoła? Ja, Panie, umrzeć chcę!
Św. Jan od
Krzyża -
Dzieła św. Jana od Krzyża...
Tak wzniosłe są poziomy tej nadziemskiej mądrości, że żaden zmysł stworzony nie pojmie jej w całości. Kto się potrafi zaprzeć w owej niewiedzy stanie, nad wszelkie wejdzie poznanie.
Myśli Ojca Anthony de Mello - hinduskiego Jezuity:
Umiejętność - Mistrz cierpliwie wysłuchał skarg kobiety na swego męża. Wreszcie rzekł: - Moja droga, twoje małżeństwo byłoby szczęśliwsze, gdybyś była lepszą żoną. - Jakże mogę nią być? - Rezygnując z wysiłków, by uczynić z niego lepszego męża.
ASCETA I SŁOŃ - Był raz w Indiach król, którego słoń wpadł w szał. Maszerował on od wsi do wsi, niszcząc wszystko na swej drodze, a nikt nie śmiał go zaatakować, ponieważ należał do króla. Otóż pewnego dnia samozwańczy asceta miał właśnie wyruszyć z wioski. Wszyscy mieszkańcy błagali go, żeby tego nie robił, ponieważ widziano słonia na drodze i atakował on przechodniów. Mężczyzna uradował się z nadarzającej się sposobności zademonstrowania swej niepospolitej mądrości, gdyż właśnie wrócił z wykładu swego guru, który nauczył go widzieć we wszystkim Ramę. "O wy biedni, ciemni głupcy!" powiedział, "Czy nie macie zupełnie pojęcia o sprawach duchowych? Czy nigdy wam nie mówiono, że musimy we wszystkich i we wszystkim widzieć Ramę i że wszyscy, którzy to robią, będą się cieszyć opieką Ramy? Pozwólcie mi iść. Nie boję się słonia": Ludzie pomyśleli, że mężczyzna jest prawie tak samo wnikliwy duchowo, jak oszalały słoń. Wiedzieli, że dyskutowanie ze świętym człowiekiem, na nic się nie zda, więc pozwolili mu odejść. Ledwie wyszedł na drogę, a słoń rzucił się ku niemu, podniósł go trąbą i rzucił o drzewo. Mężczyzna zaczął wyć z bólu. Na jego szczęście straże króla pojawiły się w samą porę i schwytały słonia, zanim mógł zabić mającego złudzenia ascetę. Upłynęło wiele miesięcy, zanim mężczyzna był na tyle zdrów, żeby znów wyruszyć na wędrówkę. Poszedł prosto do swego guru i powiedział: "Nauka, którą mi dałeś była fałszywa. Powiedziałeś mi, żeby widzieć, że wszystko jest przeniknięte przez Ramę. To właśnie zrobiłem i zobacz, co się stało?" Powiedział guru: "Jakże jesteś niemądry! Dlaczego nie zdołałeś dostrzec Ramy w wieśniakach, którzy ostrzegali cię przed słoniem?".
Przyszedł do mistrza w stroju sannyasi i przemówił językiem sannyasi: - Szukałem Boga przez całe lata. Zostawiłem dom i szukałem wszędzie, gdziekolwiek On mówił, że jest: na szczytach gór, w środku pustyni, w milczeniu klasztorów, i w lepiankach ubogich. - I spotkałeś Go? - zapytał mistrz. - Byłbym pyszałkiem i kłamcą, gdybym powiedział, że tak. Nie, nie spotkałem Go. A ty? Cóż mistrz mógł odpowiedzieć? Zachodzące słońce zalewało pokój promieniami pozłacanego światła. Setki wróbli świergotało na zewnątrz, w gałęziach pobliskiego bananowca. Z daleka słychać było swoisty hałas ulicy. Komar bzyczał przy uchu ostrzegając, że zamierza atakować... I mimo to ten biedny człowiek mógł usiąść sobie tutaj i powiedzieć, że nie spotkał Boga, że ciągle szuka! Po chwili zrezygnowany wyszedł z domu mistrza. Poszedł szukać gdzie indziej. Przestań szukać, mała rybko. Nie ma czego szukać. Musisz tylko stanąć spokojnie, otworzyć oczy i patrzeć. Nie możesz Go nie zobaczyć.
Przepiękne teksty wielkiego Jogina Sri Nisargadatty Maharaja (1897 - 1981)
Pytania i odpowiedzi (poniższe teksty, losowo
wyświetlane, dopracowałam na potrzeby
katolików - Wiesław Matuch)
PYTANIE: Jeśli wszystko istnieje dzięki światłu, to czy nie jest ono twórcą tego świata? ODPOWIEDŹ: Otóż nie. W kręgu mojego światła rzeczy pojawiają się i znikają, jak pyłki kurzu tańczącego w promieniach słońca. Światło prześwietla te pyłki ale jest od nich niezależne. Nie można też mówić, że je tworzy, ani że je zna. PYTANIE: Gdy zadaję panu pytanie, a pan mi odpowiada, to czy jest pan świadomy mego pytania i swojej odpowiedzi? ODPOWIEDŹ: W rzeczywistości ani nie słyszę, ani nie odpowiadam. W świecie zjawisk zdarza się pytanie i zdarza się odpowiedź. Ale mnie nic się nie zdarza. Wszystko po prostu się dzieje. PYTANIE: A pan jest świadkiem? ODPOWIEDŹ: Co to znaczy "świadek"? Po prostu się wie. Padał deszcz, a teraz przestało padać. Nie przemokłem. Wiem, że padało, ale nie zostałem tym dotknięty. Byłem tylko świadkiem deszczu.
Tęsknota:
Wiem mogliśmy być razem jednak ja wolałam innego ale czy warto było... O Tobie zapominać? Skoro i tak jesteśmy razem! Chciałabym móc zakochać się w innym ale nie mogę z własnej winy lubię się ranić lecz to wszystko z czyjejś winy!
Ryszard
Kapuściński:
Nie można już dzisiaj wyobrazić sobie życia społeczności światowej bez mediów. Na poprzednich etapach człowiek nie mógł przetrwać bez posługiwania się bronią, później bez pomocy maszyny czy elektryczności, a dzisiaj jego przetrwanie jest niemożliwe bez mediów. Niebezpieczeństwo tkwi w tym, że media, które stały się potęgą, przestały się zajmować wyłącznie informacją. Wysunęły sobie ambitniejszy cel: zaczynają kształtować rzeczywistość. Coraz częściej odbieramy taki obraz świata, jaki przekazuje nam telewizja, a nie widzimy go takim, jaki jest naprawdę. Telewizja sprawia, że żyjemy w świecie bajki.
Cytaty Przemówienia Papieża Jana Pawła II w parlamencie polskim z 11 czerwca
1999
Wyzwania stojące przed demokratycznym państwem domagają się solidarnej współpracy wszystkich ludzi dobrej woli - nieżależnie od opcji politycznej czy światopoglądu wszystkich, którzy pragną razem tworzyć wspólne dobro Ojczyzny. Szanując właściwą życiu wspólnoty politycznej autonomię, trzeba pamiętać jednocześnie o tym, że nie może być ona rozumiana jako niezależność od zasad etycznych. Także państwa pluralistyczne nie mogą rezygnować z norm etycznych w życiu publicznym. "Po upadku w wielu krajach ideologii, tak napisałem w Encyklice Veritatis Splendor, które wiązały politykę z totalitarną wizją świata - przede wszystkim marksizmu - pojawia się dzisiaj nie mniej poważna groźba zanegowania podstawowych praw osoby ludzkiej i ponownego wchłonięcia przez politykę nawet potrzeb religijnych, zakorzenionych w sercu każdej ludzkiej istoty: jest to groźba sprzymierzenia się demokracji z relatywizmem etycznym, który pozbawia życie społeczności cywilnej trwałego moralnego punktu odniesienia, odbierając mu, w sposób radykalny, zdolność rozpoznawania prawdy. Jeśli bowiem "nie istnieje żadna ostateczna prawda, będąca przewodnikiem dla działalności politycznej i nadająca jej kierunek, łatwo o instrumentalizację idei i przekonań dla celów, jakie stawia sobie władza. Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm"" (n. 101).
Tęsknota:
Ogarnia mnie smutek, za tym co minęło i nie wróci, za tym czym tęsknie, za tym co piekło i niebo kłóci, za tym który był jedynym, za tym co me życie skrócił, za tym co radości mi odebrał, za tym co w mroku nocy się nie smucił. Za tym co żyje w innej krainie, za tym co muzyką się upija, za tym co już nigdy nie minie, za tym co me sny ciągle dręczy, za tym co tylko naturalne uczucia uznaje, za tym co cały czas mnie męczy, za tym od którego myśli uwolnić nie mogę, za tym na którego czekam, za tym o którym chce zapomnieć a po prostu nie potrafię.
SPIS TREŚCI:
Podziękowania
Słowo wstępne
O autorce
Wstęp Plejadian
Rozdział 1: Rzeczywistość jest zwierciadłem
Rozdział 2: Wrota czasu
Rozdział 3: Gra życia
Rozdział 4: Wasze wielkie dziedzictwo
Rozdział 5: Szczyty przeznaczenia
Rozdział 6: Nic nie jest dokładnie takie, jakim się wydaje być
Rozdział 7: Imperium Umysłu
Rozdział 8: Rodzina Ciemności
Rozdział 9: Dar, którego oczekują Bogowie
Rozdział 10: Legendy w kosmosie
Rozdział 11: Bogowie ukryli swe dobra
Rozdział 12: Odpowiedzieć Stwórcy
Rozdział 13: Najwspanialsza godzina
Posłowie
Mojej rodzinie:
dla mojej matki i ojca, Berthy i Teda,
dla moich braci, ku pamięci kochanego Donalda,
dla Teda i jego rodziny,
oraz moich sióstr Karen i Joan z rodzinami.
Za wszystkie nasze wspólne lekcje życia i miłości.
PODZIĘKOWANIA
Jako cała planeta doświadczamy dziś czasów głębokiej, bezprecedensowej
przemiany. Napisanie Świetlanej Rodziny odmieniło moje życie – niekiedy w
szokująco gwałtowny sposób, chociaż zazwyczaj przemiana zakradała się powoli, z
początku niedostrzegalna, lecz rozwijała się stopniowo i odmieniała moją
świadomość, oraz sposób postrzegania siebie samej i otaczającego mnie świata.
Twórcami Świetlanej Rodziny są Plejadianie – moi mądrzy, dowcipni, wspaniali
przyjaciele, którzy ponad dziesięć lat temu podjęli ze mną współpracę. To im
przede wszystkim trzeba dziękować za energię i wiedzę, jaką podzielili się w tej
książce. Kim są Plejadianie? Prawdę mówiąc, nie wiem, chociaż, kimkolwiek są,
pozwolili mi poznać wartość życia. Jestem im wdzięczna na wieki za ich miłość,
przewodnictwo i inspirację.
Za ciężką pracę, miłość i pomoc w doprowadzeniu do wydania tej książki należy
podziękować wielu ludziom. Szczególnie wdzięczna jestem mojej siostrze Karen za
jej wyjątkowy wkład w moje lekcje życia; za jej oddanie zarówno w stosunku do
mnie, jak i do Plejadian, jakie okazywała na przestrzeni wielu lat, a przede
wszystkim za to, że przekształciła swoje własne życie. Karen, masz moją
najwyższą wdzięczność, szacunek i miłość za to, że postanowiłaś być żywa, zdrowa
i pomogłaś ukończyć tę książkę.
Z całego serca dziękuję Susan Draughon i Rose Bissonnette za udział w
przyjmowaniu opowieści, podtrzymywanie energii i życie tą książką.
Mój redaktor w wydawnictwie Bear & Company, John Nelson, zasługuje na szczególne
wyrazy uznania. Jego redakcyjna finezja, cierpliwość, determinacja i niekończące
się godziny ciężkiej pracy stanowiły ważny wkład w tworzenie Świetlanej Rodziny.
John, przyjmij wyrazy mojego najwyższego uznania dla twoich zdolności, jak
również podziwu dla twojego osobistego zaangażowania w zachowywanie energii i
przekształcanie własnego życia.
Dziękuję Barbarze i Gerry Clow za ich inspirację, wiarę i cierpliwość w stosunku
do tego projektu. Dziękuję także pracownikom Bear & Company – Jody Winters w
dziale reklamy, Dianie Winters w dziale praw zagranicznych; Pooterowi, Amy,
Chrisowi, Karen, Robowi i Bobowi. Wszystkim w Bear; naprawdę doceniam ducha, z
jakim udzieliliście mi wsparcia.
Dodatkowo dziękuję Laurel i Martinowi Carlsonom za niezbędną pomoc komputerową,
Wendy Warner i Erin MacMichael za transkrypcje taśm, Sonyi Moore za korektę,
Melindzie Belter i Sarze Honeycutt za projekt wnętrza książki. Urzekająca
okładka jest ponownie dziełem Petera Everly, którego prace ozdabiają moje
poprzednie książki.
Dziękuję ci, Peter, za liczne przeróbki! Dziękuję też za wspaniały projekt
okładki Gaelyn Larrick i jej zespołowi w Lightbourne.
Na koniec składam najważniejsze wyrazy uznania i podziękowania wszystkim
ludziom, którzy pomagali mi na przestrzeni lat, moim czytelnikom, a szczególnie
mojej domowej grupie, która stale, z radosnym oddaniem, na nowo obmyślała
rzeczywistość.
Ze strony swojej i Plejadian – owych enigmatycznych, nieuchwytnych,
energetycznych istot, które nazywam przyjaciółmi – daję wam miłość i wyrazy
wdzięczności za możliwość otwarcia przed wami naszego niezwykłego bufetu wiedzy.
Być może was także odmieni lektura, a następnie przeżycie, Świetlanej Rodziny.
SŁOWO WSTĘPNE
Przez ponad dziesięć lat grupa wielowymiarowych istot – które nazywają siebie
Plejadianami – zlewała i łączyła swoje energie z moją siostrą Barbarą, tworząc
niezwykły i ujmujący związek. Wpływ energii Plejadian na życie Barbary, moje i
niezliczonych innych osób, naznaczony był piętnem przemiany. Prócz tego, po
sukcesie jakim okazały się dwie pierwsze książki Plejadian: Bringers ofthe Dawn:
Teachings from the Pleiadians (Zwiastuni Świtu, 1996) i Earth: Pleiadian Keys to
the Living Library (Ziemia Zwiastunów Świtu, 1997), Barbarę i mnie przytłaczały
niekiedy lawiny otrzymywanych listów. Przez kilka lat nadeszły ich tysiące, od
ludzi na całym świecie, a mnie zaskakiwała z głębi serca płynąca reakcja na
nauki Plejadian. Ludzie pisali, wyrażając swoją wdzięczność: oczywiście dla
Plejadian za ich nauki, i dla Barbary za odbieranie, rozpowszechnianie i
przeżywanie owych nauk. Listy te ukazują, jak wielu ludzi próbuje odnaleźć sens
w świecie znajdującym się pozornie na skraju obłędu. Dzieląc się z nami swoimi
wizjami i snami, triumfami i zwycięstwami, troskami i lękami, wielu z nich
wyrażało swoje głęboko skrywane uczucia. Mówili nam, że czują się bardziej
mieszkańcami galaktyki niż ludźmi, a wielu spośród nich opowiadało o uczuciu,
wiążącym ich z układem gwiezdnym, zwanym Plejadami. Ku naszemu zdumieniu bardzo
wielu z nich powtarzało po wielekroć: “Wiem, że jestem członkiem Świetlanej
Rodziny". Plejadianie mówią, że Świetlana Rodzina to burzyciele systemów
potrzebujących odmiany, pomagający przyspieszyć upadek owych systemów. Autorzy
listów tak często proklamowali swoją przynależność do Świetlanej Rodziny, że
wraz z Barbarą żartowałyśmy sobie, iż kiedyś nadamy książce tytuł Świetlana
Rodzina.
Wszystko dzieje się w swoim własnym czasie. Kiedy kilka lat temu ludzie zaczęli
domagać się kolejnej plejadiańskiej książki, rozpoczęłyśmy rozważać pomysły na
jej powstanie. W pewnym momencie byłyśmy pewne, że nowa książka będzie gotowa do
wydania przed końcem 1996 roku. Tak się nie stało. Jednakże nadeszło Halloween
1996 roku, Księżyc ustawił się w znaku Raka, a Barbara i ja zaczęłyśmy napełniać
energią poczęcie tej książki. W ciemności wieczoru, ze świecami, kryształami i
czystymi intencjami, przeprowadziłyśmy ceremonię mającą nam pomóc przywołać
energie, które wesprą nas w procesie tworzenia tego dzieła.
Najnowsza plejadiańska książka miała być odmienna od dwóch pierwszych pod tym
względem, że Plejadianie przekazywali Barbarze materiał do poszczególnych
rozdziałów. Jej zamiarem było przeprowadzenie w pomyślne dni, takie jak nowie i
pełnie księżyca, channelingów dotyczących książki i uzyskanie od Plejadian
całego materiału niezbędnego do jej powstania przed równonocą 1997 roku.
Pierwsza sesja odbyła się pierwszego zimowego wieczoru w połowie stycznia, w
domu Barbary. Nasze przyjaciółki Susan i Rosę miały wraz ze mną podtrzymywać
częstotliwość, podczas gdy Barbara komunikowała się z Plejadianami. Kiedy
Plejadianie wkroczyli w naszą rzeczywistość, byli niezwykle zadowoleni z faktu,
że w końcu rozpoczął się proces powstawania książki. Na początek poprosili nas,
byśmy spróbowały dotrzeć do komety Hale'a-Boppa, która w tym czasie znajdowała
się w znaku Koziorożca i nie była jeszcze widoczna na naszym nocnym niebie.
Wyobraźcie sobie ogromną kopułę lub bańkę – powiedzieli – spływającą kaskadami
fontannę wilgoci, przypominającą płynną esencję uzdrawiania. Jesteście skąpane w
blasku słońca, a równocześnie otacza was mgiełka lub fontanna energii.
Wyobraźcie sobie, że leżycie w słońcu, całkowicie odprężone, otoczone przez ową
olbrzymią bańkę – kulę ruchomego, płynnego światła. Niech obraz ten trwa,
podczas gdy wy skontaktujecie się z Hale'm-Boppem.
Poprosili nas, byśmy zachowały owe wyobrażenia. W ten sposób miałyśmy przesłać
jakąś część nas samych do komety, jednocześnie podtrzymując otwartą
częstotliwość. Pierwsze sesje poświęcone tej książce odbywały się przez całą
zimę. Przy każdym spotkaniu omawiałyśmy informacje pochodzące z poprzedniej
sesji, zaś Barbara wprowadzała ceremonię i uderzała w gong. Kiedy wezwałyśmy
energie, Susan, Rosę i ja niezmiennie sadowiłyśmy się na sofach, podczas gdy
Plejadianie snuli swoje opowieści, wprowadzając nas w kolejny rozdział tej
historii.
Jeśli przypadkiem zdarzyło się wam spotkać z energią Plejadian, wiecie, że jest
ona równoznaczna z przemianą. Zmiana ta polega na dostrojeniu na poziomie
częstotliwości i musi dokonać się od wewnątrz. Często jest ona nieprzewidywalna.
– To w jaki sposób radzicie sobie z chaosem, stanowi test waszej zdolności do
ewolucji i przemiany – powiedzieli Plejadianie. – Zmiana tworzy nowe
doświadczenia i w taki właśnie sposób się uczycie.
Każda z osób zaangażowanych w początkowe stadium tworzenia tej książki stanęła
przed wyzwaniem, przeżyła swój osobisty taniec z chaosem i przemianą. Mniej
więcej po miesiącu od rozpoczęcia seansów poświęconych tej książce, wichry
przemian uderzyły we mnie z pełną siłą. Pewnego ranka przebudziłam się i nie
mogłam wstać z łóżka. Ustaliłyśmy wcześniej, że w południe tego dnia odbędzie
się kolejna sesja, zatelefonowałam więc do siostry, by powiedzieć jej, że nie
czuję się najlepiej. Nie była to cała prawda; czułam się tak słabo, że dosłownie
nie mogłam się poruszyć. Później tego dnia Barbara, Susan i Rosę wpadły do mnie
do domu, by sprawdzić jak się czuję, i dobrze zrobiły, ponieważ następne trzy
dni spędziłam w łóżku, nieświadoma tego, co działo się wokół mnie. Przyjaciółki
i rodzina pielęgnowały mnie, pomagając mi dojść do zdrowia, wkrótce więc
poczułam, że wracają mi siły. Uświadomiłam sobie, że owo załamanie było poważnym
sygnałem ostrzegawczym, gdyż prawa strona mojego ciała już kilka lat temu
zaczęła powolutku słabnąć. Byłam jednak niesamowicie uparta i odsuwałam od
siebie myśl o chorobie; wierzyłam, że czymkolwiek by ona nie była, poradzę sobie
z nią sama. Hejże, jestem przecież duchową istotą, wierzącą w to, że stwarzam
własną rzeczywistość; nie mogę więc wykreować w swoim ciele poważnej choroby.
Wierzę, że prowadzi mnie moje wyższe ja. Wkrótce po moim “załamaniu" w moim
życiu pojawiła się seria synchronicznych wydarzeń. W rezultacie około wiosennej
równonocy umówiłam się na tomografię komputerową. Wyniki? Guz mózgu. Przeżyłam
wstrząs, nie mogłam w to uwierzyć, odmówiłam zaakceptowania faktów. “Czy to
przydarza się mnie? Czy spośród wszystkich możliwości i dróg wybrałam właśnie
tę?". Tego wieczoru, kiedy patrzyłam w niebo w poszukiwaniu lśnienia komety
Hale'a-Boppa, zaczęło we mnie narastać poczucie akceptacji. “Wyleczę się z tego"
– oznajmiłam sama sobie. I to właśnie zaczęłam robić. Zaczęłam pracować z
holistycznym uzdrowicielem, mnóstwem ziołowych remediów i czymś o nazwie
Fotonowy Strumień Dźwięku, oraz postanowiłam, że mój guz skurczy się w przeciągu
trzech miesięcy, do czasu letniego przesilenia. Dodatkowo postanowiłam zająć się
własnym ciałem emocjonalnym, poszukując w jego głębi wskazówek, które pomogą mi
zrozumieć, dlaczego stworzyłam guza mózgu.
Ostatni rozdział głównej części tej pracy, rozdział dwunasty, został ukończony
22 kwietnia 1997 roku, w Dniu Ziemi, w czasie pełni księżyca. Byłyśmy w
doskonałych nastrojach, a gdy Plejadianie raz jeszcze wkroczyli w naszą
rzeczywistość, powiedzieli::
– Rozdział trzynasty pojawi się później, będziecie wiedziały, kiedy nadejdzie
właściwa chwila, zgodzicie się na to. Puścicie do siebie nawzajem to sprytne
oczko, gdy poruszą się wokół was wiatry przemian. Pojawi się właściwy czas;
powstaną pewne konkluzje, doświadczycie pewnych dziwacznych, jedynych w swoim
rodzaju, niewyobrażalnych wydarzeń. Zwycięstw. Jednakże teraz będziemy dalej
kształtować tę opowieść. Odprężcie się.
Nasze lekcje życia objawiają się w okresach niezwykłego przyspieszenia i zmiany.
Plejadianie nauczyli mnie, że często najtrudniejsze z wyzwań niosą największe
możliwości, a to, czego nie chcemy doświadczać, kryje w sobie największe
zwycięstwo. Pod koniec czerwca umówiłam się na kolejną tomografię komputerową
oraz na rezonans magnetyczny. Wyniki pokazały, że mój guz był równie duży jak w
marcu – miał wielkość baseballowej piłeczki. “O rany, włożyłam w to tyle
energii, ale nie udało mi się zmniejszyć mojego guza!" – pomyślałam, kiedy
powiedziano mi, jakie były wyniki badań. Przez kilka minut myślałam, że
poniosłam klęskę. Jednakże szybko zrozumiałam, że cudowne uzdrowienie po prostu
nie było mi pisane! Duch niósł dla mnie lekcje, których miałam doświadczyć.
Gdyby dano mi wybór spomiędzy tysięcy możliwości, nie wybrałabym tych nauk.
– W porządku – powiedziałam swojemu lekarzowi. – Jeśli zechciałby pan
skontaktować mnie z neurochirurgiem, o którym mi pan opowiadał, byłabym naprawdę
wdzięczna.
Zanim dzień dobiegł końca, umówiłam się na operację usunięcia guza.
Stanęłam bez wątpienia w obliczu największego strachu i wyzwania mojego życia. W
ciągu kilku dni moje piękne, długie włosy miały zostać zgolone, a wierzchołek
czaszki otwarty. Cóż za test! Pamiętam jak Plejadianie mówili: “Kryzys jest
szansą, której przeznaczeniem jest rozbicie sztywnych wzorców zachowań,
uwięzionych we wnętrzu". Poddałam się i postanowiłam zmierzyć się z moją gehenną
z takim wdziękiem i łatwością, na jaką tylko uda mi się zdobyć. Po drodze
zdołałam odsunąć na bok swoje obawy, a moim największym sprzymierzeńcem stała
się miłość. Skontaktowałam się ze wszystkimi, z którymi czułam się związana,
prosząc, by przesłali mi swoją miłość i błogosławieństwa. Lękałam się
zatelefonować do niektórych spośród tych ludzi, jednakże zrobiłam to i później
czułam się wspaniale. Otworzyłam się na częstotliwość miłości, a w odpowiedzi
otrzymałam zdumiewający przypływ tego uczucia ze strony mojej rodziny,
przyjaciół, starych znajomych, lekarzy, pielęgniarek i sąsiadów – od wszystkich.
Stanęłam przed swoim wyzwaniem uzbrojona w miłość i wyszłam cała z
pięciogodzinnej operacji.
Pooperacyjny proces powrotu do zdrowia dał mi możność odkrycia, zrozumienia i
przekształcenia niektórych wzorców zachowań, które mnie więziły. Teraz, w
czternaście miesięcy po “uniesieniu czaszki", jak nazywają to Plejadianie,
wyglądam i czuję się jak inna osoba. Tak, naprawdę, niekiedy trzeba nami
potrząsnąć aż do jądra naszej istoty, abyśmy mogli się zmienić.
Dzieląc się z wami moją historią – moimi lekcjami życia – wierzę, że kiedy
wichry przemian nadadzą waszemu istnieniu intensywności, przystaniecie i
przypomnicie sobie o tym, iż wszystko, co może wam zaoferować to życie, jest
lekcją. Z zapałem grajcie w grę życia i pamiętajcie, proszę, o tym, by wybierać
miłość, oraz przemieniać wszystkie spotkania w lekcje, będące szansą miłości.
Dziękuję serdecznie mojej siostrze Barbarze oraz Plejadianom za ich miłość,
wsparcie i przyjaźń.
Karen Marciniak wrzesień 1998
O AUTORCE
Plejadianie są zespołem istot pozaziemskich pochodzących z gwiezdnego układu
Plejad. Przemawiają za pośrednictwem Barbary Marciniak od 18 maja 1988 roku.
Nauki Plejadian można porównać z naukami szamanizmu, starożytnego zbioru
świadomości, będącego pośrednikiem pomiędzy obszarem fizycznym a duchowym, i
prowadzącego ludzi do odkrycia samych siebie w świecie paradoksów, zmieniających
się wzorców i duchowości.
Barbara Marciniak jest znanym na całym świecie medium channelingowym, wydawcą i
autorką z Północnej Karoliny. Pierwsze przekazy odebrała w maju 1988 roku w
Atenach, pod koniec trzytygodniowej podróży przez starożytny Egipt i Grecje.
Podczas tej podróży, Barbara zapragnęła ponownie odwiedzić w tym życiu świątynie
i miejsca mocy – Wielką Piramidę w Gizie, świątynie wzdłuż Nilu, Akropol w
Atenach i Delfy.
Od tego czasu Barbara prowadziła sesje grupowe i warsztaty w całych Stanach
Zjednoczonych, oraz pomagała w organizowaniu wycieczek do świętych miejsc mocy w
Wielkie Brytanii, Peru, Boliwii, Meksyku, Egipcie, Grecji, na Bali i w
Australii. Uważa, że same te miejsca stanowią połączenie z wirami energii,
zawierającymi wiedzę wyższej jaźni, wyższej idei głoszącej, iż Ziemia dąży
obecnie do ponownego stworzenia. Jej podróże, studia astrologiczne i życie
wypełnione alternatywną, wolną myślą, pozwalają jej łatwiej wnikać i pojmować
przekazywany przez nią materiał medialny.
Barbara uważa, że jej doświadczenia z Plejadianami są darem o bezcennej
wartości, możliwością osobistej, globalnej i kosmicznej transformacji. Jest za
to niezmiernie wdzięczna.
Aby uzyskać informacje o taśmach magnetofonowych, transkrypcjach i kwartalniku
“The Pleiadian Times", prosimy przesłać kopertę ze znaczkiem pocztowym (lub
międzynarodowym odcinkiem pocztowym) pod adresem:
Bold Connections
P.O. Box 782 Apex, NC 2750
WSTĘP PLEJADIAN
Pozdrawiamy was, drodzy przyjaciele. Wielką przyjemność sprawia nam możność
ponownego uczestniczenia w waszej rzeczywistości, w chwilowej, wspólnej z wami
podróży po drodze prowadzącej do przygody i odkrycia samych siebie. “W jakiej
podróży?" – spytacie, gdyż może się wam wydawać, że krążycie w zamkniętych
kręgach, a idea wielkiej przygody w waszym życiu jest snem dalekim od
codziennego dogmatu, oraz bezustannych ciężarów, jakim stawiacie czoło. Tym
niemniej pozwólcie nam towarzyszyć sobie przez pewien czas, w charakterze
kompanów chcących ubarwić i ożywić waszą wędrówkę. Wskażemy wam po drodze
rozmaite miejsca i symbole.
Jesteśmy wspaniałymi bajarzami, a przynajmniej tak nam mówiono. My także
poruszaliśmy się w pozornie nieskończonych kręgach, mamy więc ze sobą wiele
wspólnego. Nasze przeznaczenie jest takie samo jak wasze, gdyż jesteśmy wami w
innej wersji i formie rzeczywistości, równie głęboko zakorzenionymi i
uwięzionymi jak wy – w waszym mniemaniu – jesteście. Cóż to za paradoks? I kim
jesteśmy naprawdę my, głoszący się waszymi krewniakami? Dlaczego pragniemy
towarzyszyć wam w podróży? No cóż, sami musicie odpowiedzieć sobie na te
pytania.
Opowiadamy wielkie historie i rozkoszujemy się oszałamiająco lekceważącym
poczuciem humoru, a wszystko to z zamiarem jak najpełniejszego zrozumienia
pewnych spraw, we wszystkich ich aspektach. Pragniemy pojąć sens istnienia,
zbierając wielowymiarowe kawałki układanki w formę i kształt, który obejmuje
nieopisane i nierozpoznane społeczności. Już słyszymy wasze pytania: “Czy
kawałki układanki mogą być wielowymiarowe i co to w ogóle oznacza?".
Gwarantujemy, że będziecie mieli znacznie więcej pytań zanim ta podróż dobiegnie
końca.
Czy możemy więc przyłączyć się do was i, zaproszeni, wkroczyć w waszą
rzeczywistość? Gdyż to przez wasze skinienie i za waszym pozwoleniem stajemy się
częścią waszego życia. Zanim odpowiecie, wczujcie się w głębię swojego ja.
Poszukajcie we wnętrzu odpowiedzi, gdyż zaproszenie nas do waszej rzeczywistości
jako przyjaciół i towarzyszy z pewnością popłacze i zmieni wasze życie, a być
może niektórzy z was są zupełnie zadowoleni z tego, gdzie się znajdują. Być może
nie jesteście naprawdę zainteresowani wielowymiarowymi rzeczywistościami i
postrzegacie takie idee jako niewyraźne pojęcia i okruchy bezpodstawnej fikcji,
rozbijające logikę, którą tak bardzo staraliście się osiągnąć. Jeśli tak właśnie
jest, być może powinniście się teraz zatrzymać i odłożyć na bok naszą opowieść.
Być może spotkamy się znowu, w innym czasie i miejscu. Jeśli jednak pobudziliśmy
waszą ciekawość i chcecie kontynuować, niech tak będzie.
Najlepiej jest rozpocząć od prawdy. Prawdę mówiąc -jeśli w ogóle istnieje coś
takiego – najlepiej jest także zakończyć z prawdą. “A co z środkiem, co z tym,
co znajduje się po drodze?" – spytacie. No cóż, prawda ma zasadnicze znaczenie w
całej podróży; paradoksalnie jednak jest ona zależna od waszego punktu widzenia.
Pamiętajcie o tym. A więc, jesteśmy teraz podróżnikami w czasie, jest to
najlepszy sposób, by nas opisać. Nazywamy siebie Plejadianami, chociaż
odpowiadamy wielu imionom i postaciom. Jesteśmy równie realni, jak wy – w waszym
wyobrażeniu – jesteście. Kiedy was spotykamy, spotykamy samych siebie,
umiejscowionych w pewnej cząstce czasu, osadzonej, jak wierzycie, w stałym,
fizycznym, trójwymiarowym świecie. Fascynujecie nas, a być może pod koniec
naszych podróży i opowieści, wy również poczujecie fascynację samymi sobą. Teraz
zaś zaczyna się opowieść.