Jeśli
ktoś zapragnąłby mieć udział w wydaniu następnych moich pism oraz działaniu dla
dobra wspólnej idei „System Miłości” i zdobywania niebiańskiej wiedzy dla
siebie, „Wiedza od Ojca Pio” - to podaję osobiste konto:
Wiesław Matuch BNP Paribas Bank Polska S.A. Konto:902030 0045 1130 0000 1538 6050
w tytule podać DAROWIZNA – aby uniknąć podatku.
Natomiast żeby przesłać kwotę do Polski z zagranicy trzeba podać tak:
PLPK90203000451130000015386050
- Wiesław Matuch Darowizna:
Lub : Wiesław Matuch
90 2030 0045 1130 0000 1538 6050
w tytule podać DAROWIZNA
Wpisać:
PPABPLPK Jak
braknie pola dodać XXX
Założyłem też konto na PayPal -
wiesiorynka@gmail.com Jeśli ktoś chciałby
wesprzeć duchową naszą wspólną oddolną działalność - to jest taka możliwość.
PayPal przekierowuje na moje konto w BGŻ w Polsce. W
tytule podać DAROWIZNA – aby uniknąć podatku. Komfort jest, bo można
korzystać z podstawowych walut z całego świata. Wiesiu
1768 - Zmarł Bernardo Bellotto (Canaletto). 1807 - Urodził się Wincenty Pol, poeta i geograf. 1889 - Urodził się Adolf Hitler, dyktator III Rzeszy. 1893 - Urodził się Harold Lloyd, amerykański aktor filmowy. 1910 - Urodził się Jan Dobraczyński, pisarz i działacz polityczny. 1941 - Utworzenie Uniwersytetu Rzeszy w Poznaniu. 1945 - Zmarł Wacław Sieroszewski, pisarz i działacz polityczny. 1957 - Premiera filmu "Kanał" Andrzeja Wajdy. 1973 - Urodził się Wojciech Korfanty, polityk i działacz niepodległościowy.
Sobota, 20 kwietnia, 2024 roku. Do końca roku zostało 256 dni. Imieniny obchodzą:
Agnieszki Mariana Czesława Bereniki Marcelina Zenona Fabiana Teodora Sebastiana. Św. Agnieszka z Montepulciano, dziewica, zakonnica (1268-1317). pochodziła ze szlacheckiej rodziny Tamtejszym zwyczajem mając 9 lat zostaje oddana na wychowanie do klasztoru sakinek, jako czternastoletnia dziewczyna postanawia zostać w nim zakonnicą. Mając kilkanaście lat zostaje przełożoną klasztoru w Proceno, gdzie daje się poznać jako osoba pobożna, pokorna, cierpliwa i roztropna. Była mistyczka. W roku 1306 założyła w swoim rodzinnym miasteczku klasztor, który włączyła do dominikańskiej rodziny zakonnej. Kanonizowana w 1726 roku.
Św. Teresa
z Avila -
Dzieła św. Teresy Wielkiej...
A gdy przychodzisz do mnie, by mieszkać w sercu mym, lękam się Twej utraty w nieszczęsnym życiu tym.
Św. Jan od
Krzyża -
Dzieła św. Jana od Krzyża...
Kto wzniósł się w te poziomy mniej ma rozumu mocy, bo jest to blask zaćmiony, co światłem lśni wśród nocy. Kto poznał te tajniki zamarł w niewiedzy stanie, wyższym nad wszelkie poznanie.
Myśli Ojca Anthony de Mello - hinduskiego Jezuity:
Uwielbienie - Do ucznia, który okazywał przesadne uszanowanie, Mistrz powiedział: - Światło odbija się od ściany. Dlaczego czcić ścianę? Zwróć uwagę raczej na światło!
ZAKLINOWANA CIĘŻARÓWKA - Duża ciężarówka przejeżdżała pod wiaduktem kolejowym i utknęła pomiędzy drogą, a dźwigarami u góry. Wszystkie wysiłki ekspertów, żeby ją wydobyć okazały się nieużyteczne i ruch został zatrzymany na przestrzeni mil po obu stronach wiaduktu. Mały chłopiec uporczywie starał się zwrócić uwagę brygadzisty, lecz zawsze go odpychano. W końcu z czystej irytacji brygadzista powiedział: "Przypuszczam, że przyszedłeś nam powiedzieć, jak to zrobić?" "Tak, powiedział chłopak. "Proponuję, żebyście wypuścili trochę powietrza z opon". W umyśle laika jest wiele możliwości. W umyśle eksperta jest ich niewiele.
JEDZ SAM OWOCE - Pewnego razu uczeń skarżył się mistrzowi: - Opowiadasz nam różne historie, a nigdy nie odkryjesz ich znaczenia. Mistrz odpowiedział: - Czy byłbyś zadowolony, gdyby ci ktoś ofiarował owoc i pogryzł go przedtem ?Nikt nie może odkryć za ciebie twojego znaczenia. Nawet mistrz.
Przepiękne teksty wielkiego Jogina Sri Nisargadatty Maharaja (1897 - 1981)
Pytania i odpowiedzi (poniższe teksty, losowo
wyświetlane, dopracowałam na potrzeby
katolików - Wiesław Matuch)
PYTANIE: W dzieciństwie popadałem często w stan pełnej szczęśliwości, graniczącej z ekstazą. Później to ustało. Pojawiają się czasem i mijają, nigdy zaś nie wiadomo, kiedy powrócą. ODPOWIEDŹ: Cóż może być stałego w umyśle, który sam w sobie nie jest stały? PYTANIE: W jaki sposób mógłbym umysł swój uczynić stałym? ODPOWIEDŹ: Jakże to niestały umysł mógłby uczynić siebie stałym? Jasne jest, że nie może. Umysł z natury swej podlega zmiennym stanom. Jedyne, co leży w pana możliwościach, to przeniesienie ośrodka świadomości poza umysł. PYTANIE: Jak to się robi? ODPOWIEDŹ: Należy porzucić wszystkie myśli z wyjątkiem jednej: myśli "jestem". Początkowo umysł będzie się buntował, ale cierpliwość i nieustępliwość powoli spowodują, że podda się i uspokoi. Gdy zaś się uspokoi, wszystko zacznie się dziać automatycznie, w sposób zupełnie naturalny, bez żadnej interwencji z pana strony. Pozostaje jedynie ufność Bogu. PYTANIE: Czy nie mógłbym uniknąć tej przewlekłej walki z własnym umysłem? ODPOWIEDŹ: Tak, może pan. Niech pan po prostu przyjmie swoje życie takie, jakie ono jest, będąc przy tym czujnym i uważnym. Niech pan pozwoli, aby wszystko działo się tak, jak się dzieje, robiąc naturalne rzeczy w naturalny sposób, cierpiąc i radując się według tego, co życie przyniesie. Również taka może być droga. PYTANIE: W takim razie mogę ożenić się, mieć dzieci, prowadzić interesy... ODPOWIEDŹ: Oczywiście. Może pan osiągnąć szczęście lub nie; niech pan to z góry założy.
Tęsknota:
Może się już nie spotkamy, może zginie Twój ślad, więc nie zapomnij że Ty - to cały mój świat!
Ryszard
Kapuściński:
Jestem zafascynowany światem, a nie poszczególnymi miejscami na ziemi. Przebywając w jakimś kraju, zastanawiam się, czy nie powinienem być gdzie indziej. Ciągle mam telefony i listy z propozycjami. "New York Times", "Frankfurter Allgemeine Zeitung", "Le Monde", różne wydawnictwa - wszyscy chcą, aby dla nich coś pisać. Jestem wręcz wypychany w różne rejony świata. Trudność polega na pogodzeniu dwóch sytuacji: podróży, które są akumulatorem, gromadzeniem doświadczeń i wrażeń, i pisania, które wymaga ciszy, skupienia, koncentracji. Trzeba szukać złotego środka.
Cytaty Przemówienia Papieża Jana Pawła II w parlamencie polskim z 11 czerwca
1999
Konsekwencją wyboru takich właśnie pokojowych metod walki o społeczeństwo wolnych obywateli i o demokratyczne państwo, były - mimo cierpień, ofiar, upokorzeń stanu wojennego i lat następnych - wydarzenia r. 1989, które zapoczątkowały wielkie zmiany polityczne i społeczne w Polsce i Europie. Jeszcze niedawno wspominaliśmy o tym z kanclerzem Helmutem Kohlem podczas odwiedzin przy Bramie Brandenburskiej w Berlinie.
Tęsknota:
Moja tęsknota motylem leci do Ciebie przysiada na ramieniu, muska skrzydłami policzek i usta i wtedy już wiesz, że czekam...
ZWIASTUNI ŚWITU - Świetlanej Rodzinie
ROZDZIAŁ 1: AMBASADORZY Z GŁĘBI CZASU
Przesłuchaj:
O autorce
Podziękowania
Słowo wstępne
Przedmowa
"Lada chwila nastąpi przejście, przesunięcie wymiarów
zmniejszające gęstość trzeciego wymiaru, tak
abyście mogli wkroczyć w wymiary wyższe,
w których ciało nie posiada tak stałej natury.
Przybyliście tutaj, ponieważ chcecie opanować
proces ewolucyjny i móc z tym żyć.
To będzie bardzo ekscytujące, ponieważ oznacza,
że będziecie funkcjonować w wielu rzeczywistościach."
PODZIĘKOWANIA
Pragnę podziękować moim przyjaciołom, krewnym i przodkom, których sile
charakteru zawdzięczam moją Własną wolę. Szczególne podziękowania należą się
mojej siostrze Karen, za jej głęboką miłość i oddanie dla mnie i “Plejadian". W
zakres mojej pracy nad Plejadianami wchodziły podróże do wielu świętych miejsc i
nauka w nich, jak również o nich. W pierwszej fazie pracy dotarłam do Tobby'ego
i Teri Weiss, którzy zapewnili mi kompetentną pomoc w doświadczeniach z
Plejadianami, podczas naszych licznych wycieczek do miejsc mocy. Po naszej
wspólnej wycieczce do Aten – Barrie i Susie Konicov pierwsi odebrali przekaz od
Plejadian i relację zamieścili drukiem w magazynie Connecting Link. Przedstawili
mi także Terę Thomas, swoją przyjaciółkę, współautorkę i wydawcę Zwiastunów
Świtu. Praca nad tą książką przekształciła jej życie i mam wielki szacunek dla
tych zmian, jak również jej umiejętności i zaangażowania.
Tera, Karen i Plejadianie w pewien sposób zainicjowali powstanie mojej książki.
Wreszcie pojawiła się Barbara Hand Clow, a bodźce od niej odebrane i zachęta są
bezpośrednią przyczyną publikacji książki. Marsha Andreola hojnie obdarzyła mnie
encyklopedyczną wiedzą o taśmach, a Richard Rodgers służył nieustającą pomocą.
Czuję głęboki respekt dla natchnionego doświadczenia Gerry'ego Clow, gdyż
towarzyszyłam mu w poszukiwaniu materiałów i składał mi podziękowania za udział
w narodzinach książki. Gail Vivino dodała swoje subtelne, a nietuzinkowe
umiejętności, aby doprowadzić książkę do jej stanu ostatecznego, razem z Barbarą
Doern Drew, Amy Frost i resztą personelu Bear & Company. Marilyn Hager Biethan
nadała końcowego twórczego szlifu swoją znakomitą okładką i projektem książki.
Aby pobudzić wyobraźnię czytelnika do odbioru głębszego przekazu – artysta
projektujący okładkę Peter Everly stworzył obraz świtu w kosmosie – zakodowanego
światła.
Szanuję odważnych, chętnych określić na nowo najgłębszą istotę istnienia i nieść
iskrę buntu w nową wersję gry.
Przekazuję głęboką miłość i podziękowania Świadomości Plejadian, moim
nauczycielom i przyjaciołom, za ich lojalność, niezłomne poczucie obowiązku,
które ożywia we mnie energetyczną formułę galaktycznej elegancji. Dzięki za
ideał, który stał się realny – miłość, pokój, dobrobyt, pomyślność. Dzięki
wszystkim.
SŁOWO WSTĘPNE
Kiedy w 1988 roku spotkałam Barbarę Marciniak, obie właśnie rozpoczęłyśmy nowy,
pasjonujący okres w swoim życiu: ja przeniosłam się do Michigan, aby założyć
nowe czasopismo Connecting Link, którego wydawcami mieli być Barrie i Susie
Konicov, Barbara natomiast zaczęła przekazywać sygnały Plejadian. Po latach
pracy w różnych zawodach, podróży, poszukiwań i studiowania materiałów
poszerzających świadomość, stworzyłyśmy sobie zajęcie w pełni odpowiadające
naszej naturze i przekonaniom, i byłyśmy tym bardzo przejęte.
Przez następne dwa lata Barbara i ja podróżowałyśmy do wielu miejsc, czerpałyśmy
wiele radości z nauk Plejadian i ogólnie wspaniale spędzałyśmy czas.
Rozmawiałyśmy o napisaniu książki zawierającej nauki Plejadian, ale nie
czyniłyśmy żadnych konkretnych kroków w tej sprawie; książka miała pojawić się,
kiedy przyjdzie czas.
Nadszedł rok 1990, początek “nienazwanej dekady". Connecting Link zdobywał sobie
mocną pozycję na rynku, a Barbara nagrała około 300 taśm z przekazem Plejadian.
Poczułam że nadszedł czas, abym wróciła do Nowego Jorku, gdzie mogłam nadal
redagować magazyn za pomocą komputera, a jednocześnie zająć się poważniej
dystrybucją. Czułam także, że czas zabrać się za książkę.
Kiedy myślałam “książka", wyobrażałam sobie, że Plejadianie mi ją podyktują, a
ja po prostu przepiszę tekst z taśmy, wydam materiał i na tym sprawa się
zakończy. Nie będzie to wymagało szczególnego wysiłku i zajmie bardzo mało czasu
w planach wydawniczych mojego czasopisma. Byłam zatem bardzo zaskoczona kiedy w
maju, gdy zasiadłyśmy z Barbarą aby dokonać “przekazania książki", usłyszałam
jak Plejadianie wyobrażają sobie pracę nad tą książką.
Plejadianie zapewnili mnie, że nie podyktują mi książki i że będę musiała złożyć
ją własnymi siłami. To mnie zaintrygowało. Powiedzieli mi: “Gdybyś po prostu
dostała tę książkę w gotowej postaci, byłabyś tylko pracownikiem najemnym. Jaki
byłby to wysiłek z twojej strony? Coś się w tobie narodzi, narodzi się proces,
który stanowi całkowicie nowatorski sposób użytkowania siły twórczej".
Ha!“W porządku, zatem jak mam dokonać tego cudownego procesu?" zapytałam. “Od
czego mam zacząć?"
Odpowiedź brzmiała: “Zabierzesz się do pracy korzystając tylko ze swojej
intuicji. Twój projekt nie ma się opierać na logicznym rozumowaniu. Używając
intuicji, będziesz prowadzona i kontrolowana, czy potrafisz wykonać i zakończyć
projekt bez wiedzy logicznego umysłu kontrolującego twoje kolejne posunięcia. To
będzie dla ciebie niezwykłe ćwiczenie. Podniesie cię na dużo wyższy poziom
świadomości, porządku i zaufania. Kiedy twoja praca zakończy się sukcesem,
powiesz: 'Nie wiem, jak to zrobiłam. Nie mam pojęcia.'
Ta opowieść pokaże, że jeśli potraficie oczyścić ludzi z ich osobistej
informacji, mogą osiągnąć kosmiczną świadomość. Proces który będziesz
przechodzić przez kilka następnych miesięcy będzie bardzo intensywny.
Przejdziesz sama proces inicjacji który będziesz opisywać. W ciągu następnych
sześciu miesięcy osiągniesz sprawność w kilku dziedzinach, i wszystko to wiąże
się ze sobą".
Powiedzieli że mam przesłuchiwać taśmy i przepisywać tylko te partie, przy
których poczuję, że powinny znaleźć się w książce. Siostra Barbary, Karen,
wyczuwała intuicyjnie, które taśmy zawierają właściwe informacje i wysyłała mi
je. Również moja przyjaciółka Marsha kierowała się impulsami wskazującymi jej
taśmy, które należy dołączyć. Potem do mnie należało wybrać z nich części,
których użyję. Poinstruowano mnie, aby nie kierować się żadnym porządkiem, ani
nie myśleć jak dopasować te części do siebie. Mogłam używać tylko kodu
składającego się z jednego do pięciu słów, i zaznaczać strony odpowiednim
kolorem w celu skategoryzowania informacji – to wszystko.
Zaczęłam pojmować o co chodzi. Mój logiczny umysł miał jeszcze jedną wątpliwość.
Zapytałam Plejadian: “Czy powinnyśmy starać się znaleźć wydawcę, zanim ukończymy
książkę, lub przynajmniej ogłosić, że pracujemy nad nią?".
Plejadianie odpowiedzieli: “Tak, w odpowiedniej chwili wyślecie zawiadomienie,
że zaczęłyście pracę nad książką. Od razu, zaczynając pracę, uporządkuj swoje
biurko i zadbaj by wokół nie było nieładu i dezorganizacji. Zapewnij sobie
czystą, wolną przestrzeń, a kryształowe kamienie będą ci w tym pomagać.
Następnie możesz zmówić modlitwę intencyjną, mówiąc – 'Teraz rozpoczynam książkę
i wysyłam oświadczenie do wszystkich: wydawców, tych którzy są związani z
oddaniem tego materiału do druku, tych którym ten przekaz najlepiej będzie
służył. Chciałabym spowodować, by odkryła mnie i dotarła do mnie osoba, która
opublikuje tę książkę i rozpozna jej niezwykłe przesłanie, choć rozumiem, że mam
na to niewielki wpływ. Ta część zadania nie należy do mnie. Rozumiem, że mam
wysłać ogłoszenie, podobnie jak wysyłam zawiadomienia o narodzinach dziecka, i
że otrzymam odpowiedź. Ufam, że tak będzie'. To wszystko. Otrzymasz o co
prosisz. Pamiętaj, że proces przez który będziesz przechodzić jest w dużym
stopniu częścią tej opowieści, ponieważ dowiesz się czegoś o sobie; zatem
opowieść będzie przekazana w słowach które poskładasz. Zrozumiesz znaczenie tej
książki, ponieważ torując innym drogę do rzeczywistości, nabierzesz
doświadczenia opartego na manipulowaniu rzeczywistością, układając różne zdania
i konteksty w nowy porządek. W tym procesie absolutnie niezbędne jest zaufanie –
ktoś kto nie ufa, uznałby że to bardzo trudne. Oprócz zaufania nie ma niczego
innego, ku czemu mogłabyś się zwrócić. Potrzebne jest także poświęcenie, a
nauczysz się, że można poświęcić się komuś kim jesteś, kto nie zawiedzie, kto
zawsze będzie zaspokajał twoje potrzeby, kto nigdy cię nie opuści. Zawsze
wszystko to będzie działało zgodnie z twoimi zamierzeniami. Twoja rola w tym
procesie polega na tym, abyś postanowiła czego chcesz i po prostu pozwoliła na
przepływ danych. Książka stworzy swój własny porządek, ty natomiast podczas tego
procesu poznasz siebie i zakodujesz pewne informacje. Twoje doświadczenia
rozkwitną w twoim umyśle".
Kiedy teraz czytam słowa, które wtedy mi przekazali, odbieram inny obraz niż w
tamtym czasie. Teraz zdaję sobie sprawę, iż kilka razy wspomnieli, że
opracowanie tej książki będzie dla mnie inicjacją, że zostanę sprawdzona, i że
ludzie będą musieli oczyścić się ze swojej osobistej informacji, aby osiągnąć
kosmiczną świadomość. Teraz wiem co znaczą te słowa – wtedy nie miałam pojęcia.
Moje osobiste sprawy zaczęły przybierać zły obrót. Nie ufałam sobie, nie
kochałam siebie, i faktycznie nie wiedziałam kim naprawdę jestem – nie umiałam
oddzielić prawdziwej siebie od fasady. Rozpoczęłam serię sesji – by po dogłębnej
pracy usunąć zmagazynowane w moim ciele problemy dotyczące zablokowanych
wspomnień z dzieciństwa, cierpień i bólu. Był we mnie chaos i w żadnym wypadku
nie nadawałam się do pracy nad książką, ponieważ ledwo nadążałam z wydawaniem
czasopisma co dwa miesiące.
W październiku pojechałam z Plejadianami do Egiptu. Wiedziałam, że ta podróż
będzie punktem zwrotnym w moim życiu, i sądziłam, że stanie się bodźcem, dzięki
któremu będę mogła zacząć pracować i wymęczyć z siebie tę książkę. To była
cudowna, wspaniała podróż, która jednak bardzo mnie przygnębiła. Otworzyła moje
obwody i obudziła obszary, o których istnieniu nie miałam pojęcia, a wiele z
nich było ciemnych i brzydkich. Kiedy powróciłam do Nowego Jorku, stanowczo nie
byłam w stanie zacząć pracy nad książką i prawdę mówiąc nie byłam pewna, czy
kiedykolwiek będę w stanie to zrobić.
Jedyną rzeczą jaką wtedy wiedziałam na pewno, było to, że muszę wyprowadzić się
z Nowego Jorku. Nie mogłam się tam skupić i oczyścić, i czułam jak bombarduje
mnie energia. Chodząc po ulicach czułam się naga, wystawiana na spojrzenia, nie
mogłam już także korzystać z metra. Czas było się wynieść.
W grudniu tego samego roku przeprowadziłam się do Północnej Karoliny. Kiedy coś
jest właściwe, pięknie się udaje. Libby, jedna z przyjaciółek poznanych w
Egipcie, mieszkała na wsi na południe od Raieigh, a ja wiedziałam że chcę tam
zamieszkać. Powzięłam zamiar, że będę miała dom do którego się przeprowadzę,
zanim tam przyjechałam. Wyobraziłam sobie jak będzie wyglądał i jak będzie
wyglądała ziemia, a Libby obiecała, że będzie miała oczy i uszy otwarte. Około
tygodnia przed moją przeprowadzką, obecna właścicielka mojego domu, przyszła do
sklepu Libby narzekając, ponieważ osoba, której wynajmowała dom, wyprowadziła
się, nie zostawiając żadnej wiadomości. Libby powiedziała: “To dlatego, ponieważ
to dom Terry!". W następnym tygodniu wyjechałam z Nowego Jorku z całym swoim
dobytkiem i wprowadziłam się do nowego miejsca. Dom był dokładnie taki jak
chciałam – przestronny, jasny, z działką 175 akrów. Był doskonały! Natychmiast
po przybyciu zaczęłam uzdrawianie. Leżałam na ziemi lub siedziałam oparta
plecami o drzewo i pozwalałam po prostu, żeby natura mnie uzdrawiała. Tylko na
tym się koncentrowałam.
W styczniu, kiedy przyjechałam do Michigan, aby złożyć do druku trzynasty numer
Connecting Link zdałam sobie sprawę, że czas mojej pracy z tym pismem dobiegł
końca. Wydając je bardzo się rozwinęłam, a teraz nadszedł czas, abym zabrała się
za coś innego – nie wiedziałam co to miało być, lecz kiedy doznałam takiego
uczucia, musiałam być mu posłuszna.
Kiedy wróciłam do domu spędziłam kilka dni, pytając samą siebie, czy nie
popełniłam idiotyzmu rezygnując z pracy w momencie, kiedy mieszkam na wsi i nie
wiem, gdzie mogłabym dostać następną. Wtedy uświadomiłam sobie, jak to się
doskonale składa, że nie mam pracy: nadszedł czas, aby zabrać się do pracy nad
książką. Zaczęłam słuchać taśm i przepisywać fragmenty tekstu. Praca szła gładko
i łatwo – wszystko zdawało się płynąć. Nie kwestionowałam tworzącego się
porządku, ani nie usiłowałam zaprowadzać własnego. Po prostu pozwalałam, aby to
wszystko przepływało przeze mnie.
W tym czasie Plejadianie zorganizowali serię całodziennych zajęć dla kilku osób,
aby wyzwolić nas z naszych problemów. Zajęcia nazywały się Inicjujące Kody
Świadomości i dokładnie tym były. Dotarłam do głębszych warstw problemów z
którymi jak myślałam uporałam się w Nowym Jorku. Uczestnicy zajęć pozbyli się
ogromnego bagażu emocjonalnego i nawiązali z sobą bardzo mocne więzi. Seria
zakończyła się rebirthingiem, co było jednym z najpotężniejszych doświadczeń w
moim życiu.
Dokonałam kolejnego “czytania książki" z Plejadianami, w której opowiadają o
Zwiastunach Świtu, tworzących kosmiczny skok ewolucyjny w świadomości, możliwy
dzięki zakotwiczeniu częstotliwości najpierw w ich własnych ciałach. Nagle
uświadomiłam sobie: nie byłam w stanie pracować nad książką w 1990 roku kiedy
pierwszy raz o niej rozmawialiśmy, ponieważ nie mogłam jeszcze utrzymać
częstotliwości; nie byłam dostatecznie oczyszczona, aby to zrobić. Zapytałam o
to Plejadian.
“Nie ufałaś sobie, Tero. Mówiłaś wszystkim że tak, ale naprawdę nawet nie
lubiłaś siebie. Porównywałaś się z innymi i nie byłaś uczciwa w stosunku do
siebie, a ludzie bardzo ci bliscy odpłacali ci tym samym. Musiałaś zagłębić się
w sobie, jak każdy, gdyż w każdym tkwią pokłady nienawiści i niechęci do siebie.
Musiałaś zbadać pewne swoje nieprawidłowe zachowania i odkryć ich przyczyny, co
sprawi, że staniesz się Stróżem Częstotliwości. To dlatego przekazano ci książkę
w ten sposób – ponieważ musisz doznać wielkiego przełomu w świadomości.
Penetrując i przekładając materiał, którego nawet nie użyjesz, wejdziesz z nami
w bezpośredni związek. Słyszałaś wciąż od nowa, w neutralny sposób nauki, które
musiałaś zastosować bezpośrednio do siebie, jeśli nie chciałaś pozostać w tyle.
I zrobiłaś to!".
Następnie powiedzieli mi, że przepisałam dostateczną ilość materiału i że
książka jest gotowa do złożenia. Nie miałam żadnej koncepcji jak powinnam to
zrobić. Czy mam przeczytać wszystkie kartki za jednym zamachem i zobaczyć w
którym miejscu do siebie pasują? Na niektórych kartkach miałam tylko kilka zdań,
a na innych rozwlekłe ustępy. Jak miałam zaprowadzić w tym jakiś porządek?
Plejadianie powiedzieli, że co noc przed snem mam poświęcić im jedną minutę i
wizualizować okładkę Zwiastunów Świtu. Miałam zabawiać się w ten sposób i
zmieniać projekt okładki co noc, jeśli miałabym ochotę. Miałam po prostu
popatrzeć na okładkę, otworzyć książkę i zacząć czytać, a potem dopiero zasnąć.
We śnie miała mi się pokazać informacja. Plejadianie powiedzieli, że zacznę
przywoływać książkę do istnienia poprzez czytanie książki, która już istnieje w
przyszłości. Powiedzieli, że nie muszę wykonywać żadnej pracy – to oni ją
wykonają. Cóż, czemu nie?
W pierwszym tygodniu nie poszło mi dobrze. Wykonywałam wizualizację przed
pójściem spać, ale kiedy się budziłam, w panice przeglądałam wszystkie kartki, a
mój logiczny umysł szaleńczo usiłował przeczytać je wszystkie, aby zaprowadzić
jako taki porządek. Było to strasznie przygnębiające. W końcu pewnego
popołudnia, kiedy siedziałam na podłodze, na środku mojego biura, otoczona
papierami i czując, że zaraz się rozpłaczę, powiedziałam sobie: “Hej,
Plejadianie! Powiedzieliście, że wykonacie tę pracę! Poddaję się! Proszę bardzo,
zróbcie to sami!"
Zaczęłam zbierać papiery, jeden po drugim, tak jakbym miała zamiar po prostu
pozbierać je i wyrzucić. Podnosiłam jedną kartkę z lewej strony, a jedną z
prawej, potem jedną z tyłu i znowu jedną z lewej strony. Nie było w tym żadnej
metody – żadnego porządku. Nawet o tym nie myślałam, po prostu zbierałam je. Po
zebraniu około trzydziestu kartek, nagle przerwałam i spojrzałam na plik kartek
w swoim ręku. Przeszedł mnie dreszcz i powiedziałam sobie: “O mój Boże, myślę że
to jest pierwszy rozdział". Zaniosłam kartki na biurko, usiadłam i zaczęłam
czytać. Pasowały do siebie jak cząstki układanki. Byłam wstrząśnięta! Wiem że
wierzę w takie rzeczy, lecz mimo wszystko moment, kiedy to naprawdę się zdarza
jest niezwykle zdumiewający. Reszta książki zaczęła składać się bez wysiłku,
używając ulubionego zwrotu Plejadian.
Dokonałam następnego “czytania książki" i powiedziałam Plejadianom ile
zadowolenia daje mi to zajęcie i jak dobrze się bawię. Odpowiedzieli: “To
początek przewodnictwa jakie otrzymasz w swoich działaniach. Im częściej
będziesz mówić: nie wiem jak to zrobić, przestaję nad tym panować; tym więcej
otrzymasz energii. W miarę jak wypracujesz swoją własną metodę, będzie to coraz
łatwiejsze. Wszystko, co musisz zrobić, tym łatwiej ci to przyjdzie. Później,
kiedy książka zostanie złożona i wiele osób będzie pytać, jak to zrobiłaś,
chcemy abyś powiedziała o technice jaką wykorzystałaś. Chcemy, abyś potwierdziła
nasze nauki, jeżeli byłaś w stanie je przyjąć, demonstrując, że wierzysz w to co
ci mówimy. Pamiętaj, ile czasu zabrało ci pełne opanowanie tego procesu. Nie
pouczamy cię – przeprowadzamy cię przez to, zwracając ci uwagę, abyś zrozumiała,
gdzie jest potęga działania. Zawiera się w jasnej intencji – poprzez działanie
jak gdyby, a następnie ciągłe.
Reszta książki ułożyła się na miejscu, i zgodnie ze swoim słowem Plejadianie
znaleźli nam wydawcę bez jakiegokolwiek mojego i Barbary działania. Oczywiście,
skojarzyli nas z Barbarą Hand Clow – kto zrozumiałby lepiej, jak opublikować
materiał. I jej wspaniałe kierownictwo pomogło mi przepisać i doszlifować
książkę, zmieniając ją z jeszcze jednej przekazanej pozycji, w coś naprawdę
wspaniałego."
Plejadianie mieli rację. Kiedy patrzę na tę książkę, nie wiem jak to się stało.
Nie zaprojektowałam jej, nie zaplanowałam, nie wyobrażałam sobie, ani nie
układałam w określonym porządku. Wszystko co musiałam uczynić, to zaufać i
pozwolić, aby działali poprzez moje pióro. Było to wspaniałe doświadczenie,
które zmieniło moje życie. Nauczyłam się, jak pracować z istotami niefizycznymi,
i nigdy więcej nie podejmę się pracy nad żadnym projektem w pojedynkę. Piszę w
tej chwili oryginalny scenariusz i wezwałam jedną grupę ekspertów, aby
współpracowali ze mną przy pisaniu, a drugą do pomocy przy sprzedaniu go. To
fantastyczne, jak to działa! To naprawdę nie wymaga wysiłku.
Plejadianie podziękowali mi za współpracę i zaufanie, i powiedzieli, że chcą
mnie wynagrodzić i obdarować wieloma czekami od Ducha – czeki od Ducha nie są
podobne do zwykłych czeków dających dolary i centy. Obdarowali mnie sowicie.
Najważniejszym darem otrzymanym podczas pracy nad książką jestem ja sama. Teraz
ufam sobie, kocham siebie, polegam na sobie i otworzyłam swoje serce. Dzięki tej
nowej miłości do siebie, przyciągnęłam do swego życia wspaniałych przyjaciół,
którzy stali się dla mnie rodziną. Uzdrowiłam stosunki z moją prawdziwą rodziną
i przeżyłam olbrzymie zaskoczenie: dwadzieścia cztery lata temu oddałam córkę do
adopcji, a ona odnalazła mnie. Mieszka tylko o dwie godziny drogi ode mnie, i
nawiązałyśmy ciepłe i bliskie stosunki. Jestem wdzięczna, że znowu pojawiła się
w moim życiu.|
Innym ważnym darem jest pewność siebie. Powiedziałam, że od lat jestem pisarką.
Rzeczywiście, piszę od lat. Ale obudziłam się pewnego ranka, przejrzałam strony
scenariusza, które napisałam poprzedniego wieczora, i nagle doznałam olśnienia
-jestem pisarką! Nie zamierzam być pisarką – jestem nią!
Nauka porozumiewania się z obszarami niefizycznymi jest kolejnym bezcennym darem
i otworzyła przede mną wiele nowych horyzontów. Zaczynam porozumiewać się ze
zwierzętami domowymi i dzikimi. To wspaniałe doświadczenie i zdaję sobie sprawę,
że otworzyły się przede mną drogi, których dotychczas nie byłam świadoma. Są one
nieograniczone!
Było bardzo wiele innych darów. Plejadianie powiedzieli mi, że powstawanie tej
książki będzie najistotniejszą nauką w moim życiu, i zgadzam się z nimi. Jestem
wdzięczna, że zdecydowałam się podjąć tego zadania i wyrażam wdzięczność dla
rodziny i przyjaciół za całą miłość i wsparcie, jakie otrzymałam podczas pracy.
Dziękuję też bardzo Plejadianom, za ich miłość, przyjaźń, zachętę, wsparcie i,
przede wszystkim, za zapoczątkowanie mojej własnej ewolucji.
Tera Thomas
Pittsboro, Północna Karolina
Marzec 1992
Tera Thomas była poprzednio wydawcą pisma Connecting Link, a obecnie jest
niezależną pisarką.
O AUTORCE
Barbara Marciniak, Amerykanka polskiego pochodzenia, jest znanym w świecie
medium channelingowym. Pierwsze przekazy od istot nazywających się Plejadianami
zaczęła odbierać 18 maja 1988 roku. Początkowe przekazy pochodziły od 76 istot,
potem ich liczba wzrosła do 100 i utworzyły grupę nazywającą siebie Plejadianie
Plus. Było to symboliczne wyrażenie tego, że do pierwotnej grupy przyłączyły
byty z innych cywilizacji. Kolejne channelingowe przekazy plejadiańskie
pozwalały ujawniać coraz to głębiej ukryte w każdym z nas pokłady starożytnej
wiedzy.
Barbara Marciniak prowadzi obecnie zarówno w Stanach Zjednoczonych jak i w
świecie liczne seminaria oparte na przesłaniu od Plejadian.
PRZEDMOWA
Złapana w pułapkę na Bali! Dokładnie tak się czułam zastanawiając się, dlaczego
do tej chwili nigdy nie wspomniano o biurokratycznej konieczności posiadania
wizy australijskiej. Z biletem i paszportem w ręku, oraz bagażem na wadze,
dowiedziałam się, że potrzebuję tego dokumentu, aby wejść na pokład samolotu
odlatującego do Darwin. Mój umysł pospiesznie szukał logiki w tym wydarzeniu i
sposobu na niezwłoczne jego przezwyciężenie. Ta gra nie była dla mnie nowością i
w ciągu ostatnich czterech lat wiele razy wypróbowałam swoją umiejętność
przetwarzania i zmieniania przeszkód w przekazy, jak również wyruszania poprzez
żywe symbole w nowe perspektywy doświadczenia. Wysłano teleksy do konsulatu w
Sydney, i przez pierwszą godzinę byłam pewna, że zostanę oczyszczona,
zweryfikowana, i wyruszę w drogę, aby rozpocząć szerzenie nauk Plejadian w
krainie kangurów. Tydzień wcześniej opuściłam Północną Karolinę, zatrzymałam się
na krótki postój na Hawajach, a teraz, po trzydniowym pobycie na Bali, byłam
wypoczęta i gotowa do rozpoczęcia dwumiesięcznej odysei.
Zerknęłam na zegar w terminalu i obserwowałam jak powoli mijają minuty.
Cierpliwie czekałam aż intencje i wydarzenia zostaną wprawione w ruch. W miarę
jak czas pełzał wolno naprzód, zaczęło mi świtać, że być może, tylko być może,
nie dostanę się na pokład. Może to miał być jeden z tych wypadków, kiedy mimo
najmocniejszych zamiarów, wyjazd nie dochodził do skutku. Czułam jak moje ciało
sprzeciwia się nowym planom, i zmianie, która mogła okazać się niezbędna, gdyż
mogłam nie wsiąść do samolotu. Zburzyłoby to plan mojej podróży. Czułam się
podle. Do licha!
Nadeszła jedenasta – godzina odlotu – mnie zaś kazano zgłosić się we wtorek do
miejscowego konsulatu australijskiego, z biletem, paszportem i planem podróży.
Był sobotni wieczór, a niedziela i poniedziałek są tu dniami świątecznymi.
Kolejny lot do Darwin był przewidziany na następny dzień, po moim planowanym
przybyciu.
Poddałam się, złapałam taksówkę i załadowawszy bagaż, skierowałam się do
ukrytego, samotnego na niezwykłym wybrzeżu Bali hotelu, który opuściłam kilka
godzin wcześniej. Mój pokój czekał na mnie. Nie znajdowałam natychmiastowego
rozwiązania tego potencjalnie denerwującego problemu, i uświadamiając to sobie,
przestałam się przejmować. Oddałam się osobistemu poczuciu komfortu i ufności,
że w jakiś sposób wszystko przybierze właściwy obrót; a poza tym jeśli już
trzeba było gdzieś ugrzęznąć, to Bali z pewnością było idealnym miejscem.
Nazajutrz, siedząc w oknie mojego pokoju, do którego zaglądały wierzchołki
drzew, doznałam kolejnego olśnienia, przypominając sobie, że zobowiązałam się
napisać przedmowę do Zwiastunów Świtu, i że miałam nie wyjeżdżać do Australii
zanim nie wypełnię tego zadania!
Sącząc balijską kawę, czułam jak ożywia mnie otoczenie i bujna roślinność wokół.
Zaczęłam się zastanawiać od czego zacząć i jak umiejscowić w czasie i
przestrzeni siebie i to fenomenalne zjawisko zwane Plejadianami, które za moim
pośrednictwem zaczęło żyć swoim własnym życiem.
Jakby nawiedzona przez powtarzający się sen, zadawałam sobie wciąż to samo
pytanie: jak to się wszystko zaczęło? Łatwo mogłam na nie odpowiedzieć, po
prostu szkicując doznane impulsy i porządkując wydarzenia, które doprowadziły
mnie do obecnego przekazywania Plejadian – i tu zatrzymały. Poprzez w
nieskończoność powtarzane pytanie, energia w mojej rzeczywistości za-kipiała
niespokojnie, i w miarę jak powtarzałam opowieść, zaczęłam dostrzegać przebłyski
większego obrazu, gdzie wydarzenia przybywały z wielu kierunków i wielu czasów,
aby utkać w teraźniejszości tkaninę celu.
W dzieciństwie czułam, że jestem inna i naznaczona wyjątkowością. Obecność
mojego starszego brata, opóźnionego umysłowo, stwarzała wiele wyzwań dla mojego
młodego umysłu, a nasza rodzina musiała przyswoić sobie wiele lekcji. Dopiero
niedawno Plejadianie skłonili mnie do ponownego przejrzenia starych fotografii z
dzieciństwa i rewizji ówczesnego spojrzenia na swoją sytuację. Stosując się do
tego, tym razem widziałam niebiańską miłość promieniującą z twarzy mojego
drogiego brata, Donalda, i na każdym zdjęciu to światło zdawało się go otaczać i
oświetlać. Nie przyszło mi przedtem do głowy, że być może sama jego obecność
była dla mnie błogosławieństwem.
Nasza rodzina uznawała tradycyjne wartości pod wpływem mojej babci ze strony
matki, Polki, która była uosobieniem dostojeństwa i dumy, wykraczających poza
jej doświadczenie. Jako pionierka i produkt wielkiej emigracji z Europy na
początku XIX wieku, przybyła do kraju gdzie, jak jej mówiono, ulice wybrukowane
są złotem. Pod jej stabilizującym wpływem moi dwaj bracia, moja młodsza siostra
i ja, bawiliśmy się jako dzieci odkrywając magiczną krainę, której była
władczynią. To dzięki niej czułam się naprawdę kochana i nauczyłam się wielkiego
szacunku do kraju i miłości do Ziemi. Mówiła nam, że jej panieńskie nazwisko
brzmiało: Gwiazda. Miłość do Ziemi, której mnie nauczyła odbiła się echem
poprzez głos mojego łącznika z gwiazdami – Plejadian.
Kiedy byłam nastolatką, moja tak zwana “inność" skłoniła mnie do odkrywania idei
metafizycznych, i pierwszy raz podnieciło mnie odkrycie, że istnieje wiele
interpretacji rzeczywistości. Do końca lat siedemdziesiątych, badałam między
innymi materiały Setha (O materiałach Setha mówi książka Jane Roberts pt.
Parapsychiczne przebudzenie), po czym spędziłam kilka lat zapisując swoje
przygody we śnie, podczas gdy strona po stronie przyswajałam sobie naukę Setha.
W sierpniu 1987 – lato Konwergencji Harmonicznej – a następnie siedem miesięcy
później, w marcu 1988, doświadczyłam przelotnych załamań rzeczywistości, gdzie
poukładane i zgromadzone zdarzenia z pozornie nieznaczącej przeszłości wysunęły
się do przodu gwałtownie domagając się uznania. Przy tych okazjach moje ciało
wchodziło w stan szoku, jako że w moim otoczeniu rzadko oglądano i dzielono się
informacją na temat uprowadzenia przez UFO. Kiedy zdarzyło się to po raz
pierwszy, jakoś to zinterpretowałam, ale za drugim razem moje ciało uaktywniło
się w sposób przekraczający wszystko, czego kiedykolwiek doznałam – przynajmniej
prawie wszystko. Ogarnęły mnie wspomnienia. Prezentacja danych na temat UFO
wtargnęła do archiwum moich snów, wyświetlając prawdę, którą bardzo trudno było
przyjąć do wiadomości.
We wczesnych latach osiemdziesiątych, mieszkając w Taos w Nowym Meksyku, późną
nocą w swojej sypialni spotkałam się z trzema jasnobłękitnymi istotami. Wtedy to
zdarzenie wpędziło mnie w panikę, co nie jest u mnie częstym zjawiskiem. Aby
rozwiązać ten konflikt, jako że nie miałam podstawy ani punktu odniesienia,
wokół którego mogłabym zgłębić swój własny stosunek i bezpieczeństwo wobec
nieznanego, zapisałam to wydarzenie w moich dziennikach snów inspirowanych przez
nauki Setha, i zostawiłam je tam, nie wyjaśniony ułamek rzeczywistości, który z
pewnością nie był snem, chociaż przez lata zajmował z tą etykietką bezpieczne
miejsce w mojej psychice.
Teraz znowu wyłaniało się stare pytanie. Do jakiej kategorii zaliczyć to moje
osobiste spotkanie? Czy było naprawdę realne? Powtórny obraz mojego spotkania
wtargnął do mojej teraźniejszości, ponieważ każda komórka mojego ciała nagle
uzyskała pewność, że istoty pozaziemskie były prawdziwe. Moje ciało nie może
zapomnieć spotkania z trzema błękitnymi istotami, i tego jak unosiły się nade
mną, uciszając moje oczywiste, chociaż ukrywane przerażenie. Wyzwaniem dla
mojego intelektu było poszerzenie horyzontów i zrozumienie. Musiałam żyć z tym
doświadczeniem i zintegrować je, co przygotowało mnie na to co miało nadejść.
Plejadianie oficjalnie przecięli moją rzeczywistość kilka miesięcy później w
Atenach w Grecji, 18 maja 1988 roku. Podróżowałam z grupą metafizyczną przez
prawie trzy tygodnie po świątyniach Egiptu i Grecji. Zaczynając od Wielkiej
Piramidy, wędrowaliśmy poprzez starożytne miejsca mocy, niewinni i naiwni jak
dzieci, oczarowani tajemnicą ukrytą w milczących kamieniach. Podróż wieńczyło
odwiedzenie Akropolu i Delf, i kiedy żegnaliśmy się w barze hotelowym, coś
skłoniło mnie, abym poszła do swego pokoju, usiadła spokojnie i wyobraziła
sobie, że znajduję się znowu w Komorze Królewskiej Wielkiej Piramidy. Pamiętam,
że poczułam się zainspirowana tą ideą – czułam że jest na czasie i w duchu
wyprawy.
Podążyłam do swego pokoju i kiedy tylko poczułam się bezpieczna, usiadłam z
wyprostowanymi plecami i przeniosłam się myślą z powrotem do Komory Królewskiej
i usłyszałam brzmienie wielu głosów powtarzających dźwięk Om. Powiedziałam do
siebie, że mam zamiar stać się w tym momencie przekazującym medium. Po kilku
minutach poczułam potrzebę mówienia, i kiedy
ta potrzeba zaczęła wyrażać się w szepcie niepodobnym do mojego, inna cząstka
mojego umysłu – racjonalna, kontrolująca – zaczęła wątpić, w myślach, w
istnienie tego głosu, który mówił! Ta początkowa próba sił wymagała z mojej
strony wielkiej mentalnej i psychicznej sprawności – mówić tak jak ja do
dotychczas nieznanego, kierując w myślach pytania do tego nieznanego, po czym
słuchać odpowiedzi, aby móc dalej prowadzić rozmowę.
Po około półgodzinie nieznajomi przedstawili się jako Plejadianie i poprzestali
na tym. Cały przekaz nie trwał dłużej niż godzinę. “Energie" były różne i
liczne, w jakiś sposób zostałam wciągnięta w raczej błogą jedność kontaktu –
wypowiadane przez nich słowa i odpowiedzi dawały spokój, który dzisiaj wspominam
jako uczucia mądrości i przyjaźni. Otwierając oczy byłam wypełniona głębokim
uczuciem zdumienia. Czy to możliwe? Czy wkroczyłam w coś słuchając głęboko
ukrytych pragnień, które pierwotnie w ostatniej chwili skłoniły mnie do tej
podróży? Czy też zanurzyłam się zbyt głęboko w świecie życzeniowych iluzji i
wyśniłam sobie to wszystko? Co za różnica? I ci Plejadianie! Czułam się
obciążona już na starcie. Kto w pełni władz umysłowych uwierzy, że jestem w
kontakcie i rozmawiam z ufoludkami? To było niemal zbyt wiele dla mojego, już od
dawna zrównoważonego, spokojnie radykalnego ja.
Do jakiego zamętu wewnętrznego doprowadziły mnie wszystkie te impulsy! Od tamtej
pory nauczyłam się ufać i szanować energie, które mnie pobudzają, i umiem teraz
odczytać dane o tych początkowych impulsach, z mojej astrologicznej karty
urodzeniowej, a także z karty Plejadian. W pierwszym miesiącu naszego kontaktu
Pleja-dianie zasugerowali, abym zaczęła studiować astrologię. Niewiele
wiedziałam o złożoności i głębokim zaangażowaniu w wyższą wiedzę, jakiej wymaga
ta starożytna nauka, aby właściwie używać uniwersalnego języka i kodu celu.
Plejadianie w swojej karcie urodzeniowej dla dnia, kiedy się objawili, mają
stonce w Byku (27 stopni i 57 minut). Układ gwiezdny Plejad znajduje się w Byku
(28 stopni). Naprawdę chytra sztuczka!
W początkowych stadiach naszej znajomości nie byłam przygotowana na ich sztuczki
i subtelne metody, jakimi wpływali na moją rzeczywistość – zbyt byłam zajęta
przyswojeniem idei kontaktu z kosmitami. Nasze spotkania i połączenia z biegiem
czasu nabierały większego spokoju, zaufania i zrozumienia. Od początku moja
siostra Karen, która pomagała mi w sesjach, czekała z ochotą na umówiony czas,
kiedy zasiadałam do przekazywania. Nie miała żadnych wątpliwości, ale ja sama
stale zastanawiałam się, czy to rzeczywiście prawda.
Pragnąc współpracować z tym co stworzyłam, warunkowo zgodziłam się na użycie
mego ciała i głosu o określonych porach, a później stwierdziłam, że Plejadianie
istnieją naprawdę. Nie mieliby problemu z ułożeniem wszystkiego według swojej
myśli, tylko moja drobno-mieszczańska, racjonalna istota uważała, że z pewnością
nie zamierza tracić czasu na coś, co nie jest zdolną dożycia na Ziemi
obecnością. To ich zachowanie może się komuś wydać szczytem absurdu, chociaż ci,
którzy mają pewne doświadczenie w tej dziedzinie rozumieją, że ustanowienie
barier jest niezbędne.
Dwa lata zabrało mi nawiązanie z nimi głębokiej więzi, i stało się to podczas
sesji terapii ciała, gdzie fala miłości Plejadian, jak żadna inna porwała mnie i
odcisnęła na moim ciele emocjonalnym niezmierzony szacunek jakim mnie obdarzali.
Poddałam się!
W końcu zrozumiałam, że Plejadianie od początku zaznaczali subtelnie swą
obecność w moim świecie. Stali się nauczycielami i przyjaciółmi do których
tęskniłam. Zdawali się mieć bezpośrednie połączenie z grą impulsów, która
sprowadzała na ludzi różne wydarzenia. Ponieważ nigdy niczym zbytnio się nie
przejmowałam, było mi bardzo łatwo dostosować się do plejadiańskich rad
odpuszczenia sobie, kiedy przeze mnie tworzyli swoje własne życie. Ludzie i
możliwości pojawiali się ze wszystkich stron. Do mnie należało kierować i być
fizycznym opiekunem ich energii. Wszystko czego nauczali Plejadianie, ja miałam
urzeczywistnić – dokonywać przekazów i żyć według nich.
Spis treści:
O autorce
Podziękowania
Słowo wstępne
Przedmowa
Rozdział 1: Ambasadorzy z głębi czasu
Rozdział 2: W drodze do Najwyższego Stwórcy
Rozdział 3: Kim są wasi bogowie?
Rozdział 4:Wspomnienia w strefie wolnej woli
Rozdział 5: Kto nosi w sobie strunę światła
Rozdział 6: Ujawnienie historii
Rozdział 7 Wielowymiarowe zespolenie
Rozdział 8: Poza ostateczną tyranią
Rozdział 9: Nowe głęboki granice
Rozdział 10: Nowy paradygmat światła
Rozdział 11: Nazwa gry
Rozdział 12: Nieść światło to najtrudniejsze zadanie
Rozdział 13: Czyim jesteście celem?
Rozdział 14: Emocje – tajemnica w kronikach czasu
Rozdział 15: Inicjacja Ziemi poprzez jedność
Rozdział 16: Heretycy wyprzedzający swoją epokę
Rozdział 17: Język Światła
Rozdział 18: Symfonie świadomości
Rozdział 19: Rozniecanie wewnętrznego płomienia
Rozdział 20: Seks – most do wyższych poziomów świadomości
Rozdział 21: Wasze zobowiązanie rozwoju w 3-W
Rozdział 22: Galaktyczna fala przypływowa światła
Dzisiaj żyjemy we wspaniałej zgodzie i prawdę mówiąc, wolę kosmitów niż ludzi.
Dzięki mnie wprowadzają w życie swoje nauki, a moje życie stało się
plejadiańskim misterium, które wprowadza mnie w rytm mojej wielowymiarowej
duszy. Nie twierdzę, że w pełni rozumiem te przekazy, i czasem zastanawiam się,
w jaki sposób tak wielu ludzi zostało wciągniętych w moją wersję iluzji! Jestem
głęboko wdzięczna za możliwość swobodnej ekspresji w życiu, w gwałtownie
zmieniających się czasach i fakt, że ta twórcza ekspresja ma znaczenie w życiu
wielu ludzi jest dla mnie cennym darem.
P.S. Dotarłam do Darwin na czas!