Jeśli
ktoś zapragnąłby mieć udział w wydaniu następnych moich pism oraz działaniu dla
dobra wspólnej idei „System Miłości” i zdobywania niebiańskiej wiedzy dla
siebie, „Wiedza od Ojca Pio” - to podaję osobiste konto:
Wiesław Matuch BNP Paribas Bank Polska S.A. Konto:902030 0045 1130 0000 1538 6050
w tytule podać DAROWIZNA – aby uniknąć podatku.
Natomiast żeby przesłać kwotę do Polski z zagranicy trzeba podać tak:
PLPK90203000451130000015386050
- Wiesław Matuch Darowizna:
Lub : Wiesław Matuch
90 2030 0045 1130 0000 1538 6050
w tytule podać DAROWIZNA
Wpisać:
PPABPLPK Jak
braknie pola dodać XXX
Założyłem też konto na PayPal -
wiesiorynka@gmail.com Jeśli ktoś chciałby
wesprzeć duchową naszą wspólną oddolną działalność - to jest taka możliwość.
PayPal przekierowuje na moje konto w BGŻ w Polsce. W
tytule podać DAROWIZNA – aby uniknąć podatku. Komfort jest, bo można
korzystać z podstawowych walut z całego świata. Wiesiu
1768 - Zmarł Bernardo Bellotto (Canaletto). 1807 - Urodził się Wincenty Pol, poeta i geograf. 1889 - Urodził się Adolf Hitler, dyktator III Rzeszy. 1893 - Urodził się Harold Lloyd, amerykański aktor filmowy. 1910 - Urodził się Jan Dobraczyński, pisarz i działacz polityczny. 1941 - Utworzenie Uniwersytetu Rzeszy w Poznaniu. 1945 - Zmarł Wacław Sieroszewski, pisarz i działacz polityczny. 1957 - Premiera filmu "Kanał" Andrzeja Wajdy. 1973 - Urodził się Wojciech Korfanty, polityk i działacz niepodległościowy.
Sobota, 20 kwietnia, 2024 roku. Do końca roku zostało 256 dni. Imieniny obchodzą:
Agnieszki Mariana Czesława Bereniki Marcelina Zenona Fabiana Teodora Sebastiana. Św. Agnieszka z Montepulciano, dziewica, zakonnica (1268-1317). pochodziła ze szlacheckiej rodziny Tamtejszym zwyczajem mając 9 lat zostaje oddana na wychowanie do klasztoru sakinek, jako czternastoletnia dziewczyna postanawia zostać w nim zakonnicą. Mając kilkanaście lat zostaje przełożoną klasztoru w Proceno, gdzie daje się poznać jako osoba pobożna, pokorna, cierpliwa i roztropna. Była mistyczka. W roku 1306 założyła w swoim rodzinnym miasteczku klasztor, który włączyła do dominikańskiej rodziny zakonnej. Kanonizowana w 1726 roku.
Św. Teresa
z Avila -
Dzieła św. Teresy Wielkiej...
Lecz jeśli chcesz, by trwało smutne wygnanie me, by dusza tu cierpiała za mnogie grzechy swe, niech dzieje się Twa wola, choć z oczu płyną łzy, tak mi smutno bez Ciebie, O, Panie, umrzeć chcę!
Św. Jan od
Krzyża -
Dzieła św. Jana od Krzyża...
Śladami twoich kroków pobiegną dziewice w drogę za błyskiem skrzącym iskrami, za smakiem wina wytrawnego, w zapachy balsamu Bożego.
Myśli Ojca Anthony de Mello - hinduskiego Jezuity:
Uniwersalizm - Mistrz zwykle odradzał ludziom życie w klasztorze. Zwykł mówić: - By korzystać z książek, nie trzeba koniecznie mieszkać w bibliotece. Wyrażał się nawet mocniej: - Możesz czytać książki, nawet jeżeli twoja stopa nie stanęła nigdy w bibliotece, i możesz oddawać się duchowości, nie wstępując nawet do świątyni.
"WYPUŚCIE MNIE" - Położenie człowieka jest doskonale zobrazowane na przypadku pijaczyny, który stoi późną nocą na zewnątrz parku, bije w ogrodzenie i krzyczy: "Wypuście mnie!". To tylko twoje złudzenia nie pozwalają ci zobaczyć, że jesteś - i zawsze byłeś - wolny.
MLECZE - Pewien człowiek, niezmiernie dumny z trawnika w swoim ogrodzie, zauważył nagle, że na tym trawniku wyrosło mnóstwo mleczy. I choć próbował wszelkich sposobów, żeby się ich pozbyć, nie potrafił zapobiec temu, by stały się prawdziwą plagą. Wreszcie napisał do ministra rolnictwa donosząc o wszelkich usiłowaniach, jakie był podejmował, i zakończył list pytając: "Co mogę zrobić?" Wkrótce nadeszła odpowiedź: "Radzimy Panu nauczyć się ja kochać". Ja również miałem trawnik, z którego byłem bardzo dumny, i również mnie dotknęła plaga mleczy, które próbowałem zwalczyć wszystkimi możliwymi sposobami. Tak więc nauczyć się je kochać nie było wcale łatwo. Zacząłem mówić do nich codziennie. Serdecznie i przyjaźnie. One jednak odpowiadały mi gorzkim milczeniem. Jeszcze ubolewały nad walką jaką im wytoczyłem. Prawdopodobnie miały też jakieś wątpliwości co do moich motywów. Nie musiałem jednak czekać długo, by zaczęły się uśmiechać i uzyskały spokój. Wręcz zaczęły odpowiadać na to co im mówiłem. Szybko zostaliśmy przyjaciółmi. Oczywiście, że mój trawnik uległ zniszczeniu, ale za to jak uroczy stał się mój ogród!... Stopniowo tracił wzrok, mimo że starał się tego uniknąć wszelkimi sposobami. Kiedy lekarstwa już przestały działać, dalej bronił się gwałtownie. Musiałem nabrać odwagi, aby mu powiedzieć: - Radzę ci, byś nauczył się kochać swoją ślepotę. To była prawdziwa walka. Początkowo nie chciał nawiązać ze swoją ślepotą kontaktu, powiedzieć do niej jednego słowa. Kiedy wreszcie osiągnął tyle, że mógł z nią rozmawiać, jego słowa były pełne złości i goryczy. Ale nie przestawał mówić i z czasem słowa przybierały ton rezygnacji, potem tolerancji i wreszcie akceptacji aż pewnego dnia, ku jego zdumieniu, stały się słowami sympatii i ... miłości. Nadszedł dzień, w którym był zdolny objąć ramieniem swoją ślepotę i powiedzieć jej: "Kocham cię". I tego dnia zobaczyłem, że znowu się uśmiechnął. A jaki słodki był ten uśmiech! Naturalnie, stracił wzrok na zawsze. Ale jak piękna stała się jego twarz! Dużo piękniejsza niż była, nim przyszła żyć z nim ślepota.
Przepiękne teksty wielkiego Jogina Sri Nisargadatty Maharaja (1897 - 1981)
Pytania i odpowiedzi (poniższe teksty, losowo
wyświetlane, dopracowałam na potrzeby
katolików - Wiesław Matuch)
PYTANIE: Człowiek, który osiągnął pełnię realizacji i samorzutnie przebywa w stanie doskonałej świadomości, musi jednak jeść, pić itd. Czy jest on świadkiem tego, czy nie? ODPOWIEDŹ: Świadomość powszechną albo umysł powszechny, nazywamy "eterem świadomości". Wszystkie przedmioty świadomości razem wzięte tworzą wszechświat. Zaś to, co pozostaje poza jednym i drugim, co podtrzymuje i wspiera jedno i drugie, jest stanem najwyższym - stanem absolutnej szczęśliwości. Ktokolwiek tam się udaje, znika jego osobowość i cechowość choć jest świadomy siebie. Stanu tego nie można dosięgnąć słowami ani umysłem. Może pan nazywać to jedynie Bogiem Miłości - zawsze będą to jednak tylko nazwy nadawane przez umysł. Jest to stan poza bytem i niebytem, stan doskonały i samoistny. Niebo gdzie wszyscy zbawieni osiągnęli pełnię istnienia. Jakże jest to odmienny stan od ludzkiego wszechświata. PYTANIE: A czy jest się świadomym tego stanu? ODPOWIEDŹ: Tak jak wszechświat jest ciałem dla umysłu, tak świadomość jest ciałem dla Duszy. Wszystko działa na rzecz wyzwolenia świadomości. Czyli zbawienia się od cierpienia, które narzuca inteligencja i świadomość w tym świecie.
Tęsknota:
Okropna jest tęsknota, gdy myśl wciąż do Ciebie ucieka, gdy myśl jest już przy tobie, a droga do Ciebie daleka. Weź tą kartkę w swoje ręce i zasłuchaj się w piosence. A ona Ci przypomni czas, kiedy miłość łączyła nas.
Ryszard
Kapuściński:
Ludzie na początku XXI wieku mają wrażenie, że przyszło im żyć w świecie rozdzieranym wojnami. A to przecież nieprawda. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludności żyje gorzej lub lepiej - częściej gorzej niż lepiej - ale w warunkach pokoju. Miejsca konfliktów zbrojnych to punkty na naszej planecie. Jest ich kilkanaście albo kilkadziesiąt, ale to tylko punkty. My jednak, postrzegając świat przez pryzmat mediów, koncentrujących się na tych punktach zapalnych, mamy wrażenie, że wszędzie toczy się wojna, ze wszędzie czyha śmierć i zagłada. Człowiek jest bardzo podatny na sugestię, a moc sugestii mediów jest ogromna.
Cytaty Przemówienia Papieża Jana Pawła II w parlamencie polskim z 11 czerwca
1999
Panie Prezydencie, Panie Marszałku Sejmu, Pani Marszałek Senatu, Panie Premierze, Przedstawiciele władzy sądowniczej, członkowie korpusu dyplomatycznego, Przedstawiciele Kościołów i Wspólnot wyznaniowych w Polsce, Panie i Panowie, Posłowie i Senatorowie, proszę przyjąć ode mnie słowa serdecznego pozdrowienia i zarazem podziękowania za to zaproszenie. Pozdrawiam również cały naród polski, wszystkich moich drogich rodaków.
Tęsknota:
Wpatruję się w zdjęcie Twoje i myślę sobie kocham Cię Ty wypełniasz serce moje dlaczego opuściłeś mnie?
Nawet jeśli uznam bez zastrzeżeń, że czas tak naprawdę jest złudzeniem, czy
spowoduje to w moim życiu jakiekolwiek zmiany? Dalej będę musiał żyć w świecie,
poddanym całkowitej dominacji czasu.
Intelektualna zgoda to tylko jeszcze jedno wierzenie, masz więc rację, że nie
spowoduje ona w twoim życiu większych zmian. Aby rzeczywiście uświadomić sobie
prawdę, o której mówię, musisz zgodnie z nią żyć. Dopiero gdy każda komórka
ciała jest tak bardzo obecna tu i teraz, że aż wibruje życiem, a ty przeżywasz
każdą chwile jako kroplę radości Istnienia, jesteś wyzwolony z czasu.
Ale mimo to muszę jutro zapłacić rachunki, a potem tak jak wszyscy zestarzeję
się i umrę. Jak więc mogę twierdzić, że uwolniłem się od czasu?
Jutrzejsze rachunki nie są problemem. Podobnie jak rozpad fizyczny. Problemem
jest utrata teraźniejszości, a raczej sedno wszelkich urojeń, które z byle
sytuacji, zdarzenia czy emocji robi osobisty problem i powód cierpienia. Utracić
teraźniejszość to utracić Istnienie.
Kiedy wyzwalasz się z czasu, przestaje ci być potrzebna przeszłość jako budulec
tożsamości i przyszłość jako narzędzie spełnienia. Jest to najgłębsza przemiana
świadomości, jaką można sobie wyobrazić. W pewnych rzadkich wypadkach dokonuje
się ona w sposób dramatyczny i radykalny, raz na zawsze. Dochodzi do niej
zazwyczaj dzięki rezygnacji z wszelkiego oporu w obliczu straszliwego
cierpienia. Większość ludzi musi jednak na tę przemianę zapracować.
Kiedy doznałeś już kilku pierwszych przebłysków świadomości niepoddanej czasowi,
zaczynasz oscylować między sferą czasu a sferą obecności. Najpierw uświadamiasz
sobie, jak rzadko twoja uwaga bywa naprawdę skupiona tu i teraz. Ale ta wiedza,
że nie jesteś obecny, to i tak wielki sukces: równa się ona bowiem obecności,
nawet jeśli początkowo olśniewa cię tylko na parę sekund czasu zegarowego, aby
zaraz znowu ci umknąć. Potem jednak coraz częściej sam postanawiasz
skoncentrować świadomość w obecnej chwili, zamiast w przeszłości lub
przyszłości, a choć raz po raz stwierdzasz, że teraźniejszość znów ci się
wymknęła, potrafisz już gościć w niej nie tylko przez kilka sekund, lecz – wedle
zewnętrznych miar czasu zegarowego – spędzasz tu i teraz dłuższe okresy. Zanim
więc na dobre zadomowisz się w stanie obecności, czyli osiągniesz pełną
świadomość, przez pewien czas poruszasz się ruchem wahadłowym między
świadomością a nieświadomością, między obecnością a utożsamieniem 2 umysłem.
Teraźniejszość umyka ci, ale raz po raz do niej wracasz. Prędzej czy później
obecność staje się twoim normalnym stanem.
Większość ludzi w ogóle tego stanu nie zna albo miewa go sporadycznie, w
krótkich i rzadkich przebłyskach, nie zdając sobie sprawy, co się wtedy tak
naprawdę dzieje. Przeważnie wahają się bynajmniej nie między świadomością a
nieświadomością, lecz jedynie między różnymi poziomami nieświadomości.
Nieświadomość zwykła a nieświadomość głęboka
Co rozumiesz przez różne poziomy nieświadomości?
Jak ci zapewne wiadomo, u osoby śpiącej fazy śnienia nieustannie przeplatają się
z fazami snu bez marzeń. Podobnie na jawie większość ludzi jedynie oscyluje
między nieświadomością zwykłą a głęboką. Nieświadomość zwykła polega na tym, że
utożsamiasz się z własnymi myślami i emocjami, z reakcjami, sympatiami i
antypatiami. Dla większości ludzi jest to normą. W stanie tym kieruje tobą
egotyczny umysł, natomiast Istnienie pozostaje poza obrębem świadomości. Nie
doznajesz wtedy dotkliwego bólu, nie jesteś głęboko nieszczęśliwy, lecz czujesz
prawie nieustanne, ledwo uchwytne skrępowanie, niezadowolenie, znudzenie albo
zdenerwowanie: rodzaj szumów elektrostatycznych, stale trzeszczących w tle. Tak
bardzo wrosły one w „normalne życie”, że możesz ich wręcz nie zauważać, podobnie
jak nie zauważasz cichego, ciągłego szmeru – na przykład pomruku klimatyzacji,
dopóki urządzenie na chwilę się nie wyłączy. Dopiero gdy zapada nagła cisza,
czujesz ulgę. Wiele osób sięga po alkohol, narkotyki, jedzenie, uprawia seks,
pracuje albo ogląda telewizję, a nawet załatwia sprawunki, używając wszystkich
tych zajęć w charakterze środka znieczulającego, którym bezwiednie próbują
zagłuszyć niepokój, swój podstawowy stan. Czynność, która mogłaby być skądinąd
bardzo przyjemna, gdyby oddawać się jej z umiarem, nabiera wtedy cech natręctwa
lub nałogu, a jedynym efektem jest krótkotrwała, powierzchowna ulga.
Typowe dla nieświadomości zwykłej skrępowanie ustępuje miejsca związanemu z
nieświadomością głęboką bólowi – a więc dotkliwszemu i wyrazistszemu cierpieniu
– kiedy coś „nie układa się”, kiedy ego staje w obliczu zagrożenia, pojawia się
większa przeszkoda lub niebezpieczeństwo, gdy ponosisz stratę (rzeczywistą bądź
urojoną) na poziomie sytuacji życiowej, czy wreszcie popadasz w konflikt z
osobą, z którą pozostajesz w związku intymnym. Nieświadomość głęboka stanowi
wzmocnione wydanie nieświadomości zwykłej; różnica między nimi ma charakter nie
jakościowy, lecz ilościowy.
W stanie zwykłej nieświadomości nawykowy opór czy też negacja tego, co jest,
daje początek skrępowaniu i niezadowoleniu, z którym większość ludzi godzi się
jako z życiową normą. Kiedy w obliczu jakiejś przeszkody lub zamachu na ego opór
się wzmaga, pojawia się silna reakcja negatywna — gniew, ostry lęk, agresja,
depresja itd. Głęboka nieświadomość często świadczy o tym, że uaktywniło się
ciało bolesne, a ty utożsamiłeś się z nim. Nie byłoby przemocy fizycznej, gdyby
nie głęboka nieświadomość. Z łatwością dochodzi ona do głosu również i wtedy,
gdy tłum lub nawet cały naród wytwarza zbiorowe pole negatywnej energii.
Najlepszym wyznacznikiem poziomu świadomości jest to, jak sobie radzisz z
życiowymi trudnościami. Kogoś, kto i tak byt już nieświadomy, wpędzają one w tym
głębszą nieświadomość, natomiast osobie i bez tego świadomej pomagają świadomość
wyostrzyć. Dzięki przeszkodzie możesz się przebudzić”, ale możesz też pozwolić,
żeby cię jeszcze głębiej uśpiła. Sen, którym jest nieświadomość zwykła, staje
się wtedy koszmarem.
Jeśli nie umiesz być obecny nawet w normalnych okolicznościach – na przykład gdy
siedzisz sam w pokoju, chodzisz po lesie albo słuchasz tego, co ktoś mówi – z
całą pewnością nie uda ci się zachować świadomości, kiedy coś zacznie się „nie
układać”, napotkasz trudnych ludzi lub sytuacje, poniesiesz stratę albo staniesz
w obliczu jej groźby. Pozwolisz, żeby twoja reakcja (zawsze w gruncie rzeczy
motywowana takim czy innym lękiem) narzuciła ci kierunek postępowania, i dasz
się wciągnąć w głęboką nieświadomość. Trudności są twoim sprawdzianem. Tylko to,
jak sobie z nimi radzisz, może pokazać tobie i innym ludziom, jaki osiągnąłeś
poziom świadomości, ani trochę natomiast nie świadczy o nim to, jak długo
potrafisz wysiedzieć z zamkniętymi oczami lub jakie miewasz wizje.
Jest więc niezmiernie ważne, aby być możliwie najbardziej świadomym w zwykłych
sytuacjach, gdy wszystko mniej więcej gładko się toczy. Rośnie dzięki temu twoja
moc, płynąca z tego, że jesteś obecny. Wytwarza ona w tobie i wokół ciebie pole
energetyczne o wysokiej częstotliwości. Nic, co nieświadome bądź negatywne,
żaden konflikt ani przemoc nie zdoła przekroczyć granic tego pola i w nim
przetrwać, tak jak ciemność nie przetrwa w obecności światła.
Kiedy nauczysz się obserwować własne myśli i emocje – a to, co nazywam
obecnością, polega w znacznej mierze właśnie na takim obserwowaniu – możesz się
zdziwić, gdy po raz pierwszy zauważysz rozbrzmiewający gdzieś w tle „szum”
zwykłej nieświadomości i spostrzeżesz, jak rzadko (jeśli w ogóle kiedykolwiek)
czujesz się we własnym wnętrzu naprawdę swobodnie. Na poziomie myślenia
odkryjesz w sobie silny opór w postaci osądów, niezadowolenia i umysłowych
projekcji, które odrywają cię od teraźniejszości. Emocje będą natomiast podszyte
skrępowaniem, napięciem, nudą lub zdenerwowaniem. Wszystko to są przejawy
działania umysłu, który po swojemu staje okoniem.
Czego szukają?
Carl Jung przytacza w jednej z książek swoją rozmowę z indiańskim wodzem, według
którego większość białych ma zacięte usta, uporczywe spojrzenie i okrutny wyraz
twarzy. „Wciąż czegoś szukają – mówi Indianin. – Ale właściwie czego? Biali
ciągle czegoś chcą. Są wiecznie skrępowani i niespokojni. Nie wiemy, czego chcą.
Naszym zdaniem są szaleni”.
To utajone, lecz nieustanne skrępowanie zaczęło się oczywiście na długo przed
powstaniem zachodniej cywilizacji przemysłowej, ale w niej właśnie – a
rozprzestrzeniła się ona tymczasem na prawie cały świat, obejmując również
większą część Wschodu – przejawiło się w tak ostrej postaci, jak nigdy i nigdzie
przedtem. Dawało się odczuć już w czasach Jezusa, a także o sześćset lat
wcześniej, za życia Buddy, i nawet jeszcze dawniej. „Czemu stale jesteście
niespokojni? – pytał uczniów Jezus. – Czy niespokojna myśl przedłuży wam życie
choćby o dzień?”. Budda zaś nauczał, że korzeni cierpienia upatrywać należy w
naszym ciągłym pragnieniu i łaknieniu.
Opór wobec teraźniejszości jako zaburzenie objawiające się w skali masowej
nieodłącznie wiąże się z utracą świadomości Istnienia i jest fundamentem naszej
odczłowieczonej cywilizacji przemysłowej. Nawiasem mówiąc, Freud także
dostrzegał w ludziach utajone skrępowanie i opisał je w książce, zatytułowanej
Kultura jako źródło cierpień, nie rozpoznał jednak prawdziwej jego genezy i me
był świadom, że można się od niego uwolnić. Ta zbiorowa anomalia stworzyła
głęboko nie-szczęśliwą i niezwykle brutalną cywilizacje, która z czasem stała
się zagrożeniem nie tylko dla samej siebie, lecz i dla wszelkiego życia na kuli
ziemskiej.
Rozpuszczanie zwykłej nieświadomości
Jak więc możemy od tej przypadłości się uwolnić?
Uświadom ją sobie. Zauważ, na ile rozmaitych sposobów skrępowanie,
niezadowolenie i napięcie pojawia się w tobie wskutek niepotrzebnego osądzania,
stawiania oporu temu, co jest, i negowania teraźniejszości. Każda nieświadoma
tendencja ulatnia się, kiedy skierujesz na nią snop światła świadomości. Gdy
nauczysz się w ten sposób rozpuszczać zwykłą nieświadomość, światło twojej
obecności zalśni mocnym blaskiem, wtedy zaś dużo łatwiej ci będzie uporać się z
nieświadomością głęboką, ilekroć poczujesz, że ściąga cię w dół. Możesz
natomiast początkowo mieć problemy z wykrywaniem nieświadomości zwykłej,
ponieważ wydaje ci się ona czymś normalnym.
Naucz się śledzić swój stan myślowo–emocjonalny metodą samoobserwacji. Dobrze
jest często zadawać sobie pytanie: „Czy czuję się w tej chwili swobodnie?” lub
też: „Co akurat teraz dzieje się we mnie?”. Bądź co najmniej równie
zainteresowany tym, co się dzieje w tobie, jak zdarzeniami zewnętrznymi. Jeśli
dojdziesz do ładu z własnym wnętrzem, wówczas to, co zewnętrzne, samo się ułoży.
Rzeczywistość pierwotna tkwi wewnątrz, a zewnętrzna jest wobec niej wtórna. Ale
na pytania, które sobie stawiasz, nie odpowiadaj natychmiast. Skieruj uwagę do
środka. Wejrzyj w siebie. Jakie myśli rodzą się w twoim umyśle? Co czujesz?
Skieruj uwagę w głąb ciała. Czy jest w nim jakiekolwiek napięcie? Gdy tylko
wykryjesz dyskretne skrępowanie, ten nieustannie rozbrzmiewający w tle szum,
zobacz, w jaki sposób robisz uniki przed życiem, opierasz mu się albo
zaprzeczasz – negując teraźniejszość. Ludzie nieświadomie opierają jej się na
wiele różnych sposobów. Dam ci kilka przykładów. Gdy nabierzesz wprawy, twoja
zdolność samoobserwacji – śledzenia własnego stanu wewnętrznego – wyostrzy się.
Wolność od zgryzoty
Nienawidzisz tego, co robisz? Może to być twoja praca zawodowa albo coś, czego
się podjąłeś – no i owszem, wypełniasz zobowiązanie, ale jakąś częścią siebie
nienawidzisz tego zajęcia i wzbraniasz się przed nim. Czujesz skrywaną niechęć
do bliskiej osoby? A czy zdajesz sobie sprawę, że emanujesz przez to ogromnie
szkodliwą energią, która zatruwa ciebie i twoje otoczenie? Uważnie wejrzyj w
siebie. Czy znajdujesz tam choćby najmniejszy ślad urazy, krnąbrności? Jeśli
tak, obserwuj go zarówno na poziomie myślowym, jak i emocjonalnym. Jakie myśli
wytwarza twój umysł w związku z tą sytuacją? Następnie przyjrzyj się
towarzyszącej temu emocji, w której przejawia się wywołana myślami reakcja
ciała. Poczuj tę emocję. Jest przyjemna czy wręcz przeciwnie? Czy zawiera
właśnie taką energię, jaką chciałbyś w sobie nosić, gdybyś miał wybór? I
wreszcie – czy masz wybór?
Może ktoś cię, owszem, wykorzystuje, może wykonywana czynność rzeczywiście jest
nudna, może bliska ci osoba naprawdę zachowuje się w sposób nieuczciwy,
irytujący lub nieświadomy, ale wszystko to nie ma znaczenia. Mniejsza o to, czy
twoje myśli i emocje związane z daną sytuacją są uzasadnione, czy nie. Ważne, że
stawiasz opór temu, co j e s t. Z obecnej chwili robisz sobie wroga. Sam jesteś
sprawcą nieszczęścia, konfliktu między wnętrzem a zewnętrznością. Twoja zgryzota
plugawi nic tylko wnętrze twoje i otaczających cię ludzi, lecz także zbiorową
psychikę ludzką, której stanowisz nieodłączną część. Zanieczyszczenie kuli
ziemskiej jest jedynie zewnętrznym odbiciem wewnętrznych skażeń psychicznych:
tego, że miliony nieświadomych jednostek nie biorą odpowiedzialności za własną
przestrzeń wewnętrzną.
Przestań robić to, co robisz, porozmawiaj z ważną dla ciebie osobą, wypowiadając
wszystko, co czujesz, albo porzuć wreszcie tę negatywną postawę, którą twój
umysł dobudował do obecnego układu, chociaż niczemu ona nie służy, a jedynie
wzmacnia w tobie fałszywe poczucie ja”. Ważne, żebyś dostrzegł jej daremność.
Negatywne podejście nigdy nie jest najlepszym sposobem radzenia sobie z
sytuacją. Wręcz przeciwnie: zazwyczaj przykuwa cię do niej, uniemożliwiając
prawdziwą zmianę. Każde działanie, w które człowiek wkłada negatywną energię,
zostanie nią zatrute i prędzej czy później znowu wyniknie z niego ból i
nieszczęście. Co gorsza, wszystkie negatywne stany wewnętrzne są zaraźliwe:
zgryzota rozprzestrzenia się łatwiej niż choroba somatyczna. Zgodnie z prawem
rezonansu uruchamia i zasila utajone w innych ludziach skłonności negatywne,
chyba ze ludzie ci są na nią odporni – czyli osiągnęli wysoki poziom
świadomości.
Zanieczyszczasz świat czy go uprzątasz? Jesteś odpowiedzialny za swoją
przestrzeń wewnętrzną i nikt cię w dźwiganiu tej odpowiedzialności nie wyręczy;
w podobny sposób odpowiadasz za kulę ziemską. Jako wewnątrz, tak i na zewnątrz:
jeśli ludzie oczyszczą się ze skażeń wewnętrznych, przestań} też pomnażać
zewnętrzne.
Jak można porzucić negatywną postawę?
Ot, tak: porzucając ją. W jaki sposób rzucasz rozżarzony węgiel, który trzymasz
w dłoni? Albo ciężki, niepotrzebny bagaż, który dotąd taszczyłeś? Wystarczy zdać
sobie sprawę, że nie chcesz już cierpieć bólu ani dźwigać brzemienia, i po
prostu puścić, poniechać.
Głęboką, nieświadomość – czyli ciało bolesne lub inny głęboki ból, wywołany na
przykład utratą kochanej osoby – trzebi zazwyczaj poddać przeistoczeniu poprzez
akceptację i skąpać w świetle świadomości, nieustającej uwagi. Natomiast wiele
schematów nieświadomości zwykłej możesz po prostu porzucić, gdy stwierdzisz, że
już ich nie chcesz i nie potrzebujesz – gdy zdasz sobie sprawę, ze wybór należy
do ciebie, że nit jesteś tylko wiązką odruchów warunkowych. Zakładamy przy tym,
że dotarłeś do potęgi teraźniejszości. Bez niej bowiem rzeczywiście nie masz
wyboru.
Jeśli pewne emocje określasz mianem negatywnych, czy w umyśle nie powstaje przez
to układ dobra i zła jako biegunowych przeciwieństw, o których wcześniej
wspomniałeś?
Nie. Układ biegunowych przeciwieństw powstał na poprzednim etapie, kiedy twój
umysł osądził obecną chwilę i uznał, że jest zła; z tego osądu zrodziła się
negatywna emocja.
Ale jeśli o pewnych emocjach mówisz, że są negatywne, czynie stwierdzasz tym
samym, że nie powinno ich być, że nie wolno nam ich odczuwać? Według mnie należy
pozwalać sobie na doznawanie wszelkich pojawiających się uczuć, zamiast je
piętnować i twierdzić, że powinniśmy ich się wystrzegać. To całkiem w porządku,
kiedy czujemy urazę; to całkiem w porządku, kiedy ogarnia nas gniew, złość,
zasępienie czy jakiekolwiek inne uczucie; w przeciwnym razie grozi nam tłumienie
lub wypieranie emocji albo konflikt wewnętrzny. Wszystko jest w porządku takie,
jakie jest.
Oczywiście. Gdy jakaś klisza umysłowa, emocja lub reakcja już raz się pojawi,
pogódź się z jej istnieniem. Widocznie okazałeś się nie dość świadomy, żeby
zawczasu dokonać w tej sprawie wyboru. Nie osądzam, tylko stwierdzam fakt.
Gdybyś miał wybór, albo uświadomił sobie, że go masz, wybrałbyś cierpienie czy
radość, swobodę czy skrępowanie, spokój czy konflikt? Czy wybrałbyś myśl albo
uczucie, które odcina cię od naturalnego błogostanu, od wewnętrznej radości
życia? Wszelkie takie uczucia określam mianem negatywnych, czyli po prostu
złych. Są one złe nie w tym sensie, że jeśli ich doznajesz, to jesteś
niegrzeczny, tylko niedobre w całkiem konkretny, namacalny sposób, tak jak
niedobry jest rozstrój żołądka.
Jak to się mogło stać, że ludzie w samym tylko wieku dwudziestym zabili ponad
sto milionów przedstawicieli własnego gatunku? To po prostu niewyobrażalne, że
wzajemnie zadają sobie taki ogrom bólu. Nie mówiąc już o przemocy umysłowej,
emocjonalnej i psychicznej, o torturach, okrucieństwach i bestialstwach, jakich
dzień w dzień dopuszczają się wobec siebie nawzajem i wobec innych istot
czujących.
Czy postępują tak, ponieważ mają kontakt ze swoim naturalnym stanem, z
wewnętrzną radością życia? Oczywiście, że nie. Tylko ktoś, kto trwa w stanie
głęboko negatywnym, kto czuje się naprawdę okropnie, zechce stworzyć taką
rzeczywistość jako zwierciadło własnych uczuć. A teraz tacy właśnie ludzie
niszczą przyrodę i całą planetę, która ich żywi. Niewiarygodne, lecz prawdziwe.
Ludzkość to gatunek ciężko chory, dotknięty niebezpiecznym obłędem. Nie
wygłaszam tu osądu, tylko stwierdzam fakt. Faktem jednak pozostaje również i to,
że pod warstwą obłędu ukryta jest pełna poczytalność. W każdej chwili można
sięgnąć po uzdrowienie i odkupienie.
Wracając zaś do tego, co powiedziałeś, niewątpliwie prawdą jest, że gdy
zaakceptujesz swoją urazę, zasępienie, gniew i tym podobne, nie musisz już być
im ślepo posłuszny; maleje też ryzyko, że będziesz przypisywał własne stany
innym ludziom. Ale czy się przypadkiem nie oszukujesz? Kiedy ktoś tak jak ty
przez dłuższy czas uczy się akceptować rzeczywistość, prędzej czy później musi
pójść o krok dalej i osiągnąć stan, w którym negatywne emocje już nie powstają.
Jeśli nie zrobisz tego kroku, rzekoma akceptacja pozostanie jedynie umysłową
etykietką, dzięki której twoje ego będzie mogło nadal delektować się własnym
nieszczęściem i utwierdzać w poczuciu odrębności od innych ludzi, od całego
otoczenia – od tego, co dzieje się tu i teraz. Jak wiesz, odrębność jest dla ego
podstawą poczucia tożsamości. Prawdziwa akceptacja w jednej chwili
przeobraziłaby te uczucia. A gdybyś gdzieś głęboko w sobie naprawdę wiedział, że
–jak powiadasz – wszystko jest „w porządku” (i akurat co do tego masz oczywiście
całkowitą rację), to czy w ogóle doznawałbyś negatywnych uczuć? Gdyby nie osądy,
gdyby nie opór przed tym, co jest, nigdy by się one nie pojawiły. Hołubisz w
głowie przekonanie, że „wszystko jest w porządku”, ale w głębi duszy tak
naprawdę w to nie wierzysz, wciąż zatem podlegasz działaniu starych klisz
myślowo–emocjonalnych, które skłaniają cię do stawiania oporu. Właśnie dlatego
źle się czujesz.
I to też jest w porządku.
Bronisz swojego prawa do nieświadomości i cierpienia? Nie martw się, nikt ci go
nie odbierze. Ale jeśli zdasz sobie sprawę, że jakieś jedzenie ci szkodzi, czy
będziesz dalej się nim żywił, twierdząc z uporem, że choroba też jest porządku?
Gdziekolwiek jesteś, bądź tam całym sobą
Czy możesz podać więcej przykładów zwykłej nieświadomości?
Spróbuj zauważyć, czy zdarza ci się narzekać — głośno albo tylko w duchu – na
okoliczności, w których się znalazłeś, na to, co robią bądź mówią inni, na
otoczenie, sytuację życiową lub nawet na pogodę. Narzekanie zawsze stanowi objaw
braku zgody na to, co j e s t. Zawsze też niesie ze sobą nieświadomy ładunek
negatywnej energii. Kiedy narzekasz, ustawiasz się w roli ofiary. Gdy natomiast
rzeczowo wypowiadasz się w jakiejś sprawie, bierzesz ją we własne ręce. Zmień
więc sytuację, przechodząc do czynów bądź zabierając głos, jeśli to konieczne
lub możliwe; możesz też wyjść z obecnego układu albo go zaakceptować. Każde inne
rozwiązanie jest szaleństwem.
Nieświadomość zwykła zawsze w ten czy inny sposób wiąże się z negacją
teraźniejszości. Kiedy mówię „teraz”, mam też oczywiście na myśli „tutaj”. Czy
więc wzbraniasz się przed swoim tu i teraz? Niektórzy ludzie stale marzą o tym,
żeby być gdzie indziej. Ich „teraz” nigdy im nie wystarcza. Przyjrzyj się sobie
i zobacz, czy z tobą też tak sprawy się mają. Gdziekolwiek jesteś, bądź tam bez
reszty. Jeśli twoje tu i teraz wydaje ci się nieznośne i cię unieszczęśliwia,
masz do wyboru trzy wyjścia: wycofaj się z sytuacji, zmień ją albo całkowicie
się z nią pogódź. Jeśli chcesz wziąć odpowiedzialność za własne życie, musisz
wybrać któreś z tych trzech rozwiązań, i to niezwłocznie. A potem zaakceptuj
skutki tej decyzji. I tylko żadnych wymówek. Nic negatywnego. Żadnych
psychicznych wycieków. Dbaj o czystość swojej przestrzeni wewnętrznej.
Jeśli podejmujesz jakiekolwiek działania, żeby wycofać się z obecnej sytuacji
albo ją zmienić, w miarę możności wyzbądź się najpierw wszystkich negatywnych
pobudek. Kiedy to, co w danej chwili trzeba zrobić, podpowiada ci intuicja,
wynik okazuje się lepszy, niż gdybyś miał negatywną motywację.
Czasem lepiej jest zrobić byle co niż nic, zwłaszcza gdy od dawna tkwisz w
jakimś nieszczęśliwym układzie. Nawet jeśli popełnisz błąd, czegoś przynajmniej
się nauczysz, czyli w sumie nie będzie to taka znowu pomyłka. Gdy natomiast
dalej będziesz tkwił w tej samej sytuacji, nie nauczysz się niczego. Czy to lęk
powstrzymuje cię od działania? Przyznaj się więc przed samym sobą do lęku,
obserwuj go, poświęć mu uwagę, bądź mu w pełni przytomnym towarzyszem. W ten
sposób przerwiesz łączność między lękiem a swoim myśleniem. Nie pozwól, żeby lęk
zawładnął twoim umysłem. Posłuż się potęgą teraźniejszości, jej bowiem lęk nie
sprosta.
Jeśli naprawdę nie jesteś w stanie nic zrobić, żeby zmienić swoje tu i teraz, a
zarazem nie możesz wycofać się z bieżącej sytuacji, całkowicie ją zaakceptuj,
rezygnując z wszelkiego oporu wewnętrznego. Fałszywe, nieszczęśliwe ,Ja”, które
uwielbia pławić się we własnej niedoli, rozżaleniu bądź litości nad sobą, nie
zdoła wtedy przetrwać. Na tym właśnie polega poddanie się. Nie jest oznaką
słabości, lecz niesie z sobą wielką siłę. Tylko ktoś, kto się poddał, ma duchową
moc. Kiedy się poddasz, uwolnisz się wewnętrznie od sytuacji. Może się wówczas
okazać, że zmieni się ona bez żadnego twojego udziału. A zresztą tak czy owak
będziesz już wtedy wolny.
A może jest coś, co „powinieneś” robić, ale nie robisz? Jeśli tak, rusz się i
zrób to teraz. Albo bez zastrzeżeń zaakceptuj swoją teraźniejszą bezczynność,
gnuśność, bierność, jeśli ją właśnie wybrałeś. Pogrąż się w niej bez reszty.
Ciesz się nią. Bądź tak leniwy i bierny, jak tylko zdołasz. Jeśli wejdziesz w
ten stan całkowicie i świadomie, wkrótce z niego wyjdziesz. Albo i nie. Tak czy
owak obejdzie się bez konfliktu wewnętrznego, oporu czy jakichkolwiek
negatywnych zjawisk.
Żyjesz w stresie? Tak jesteś pochłonięty podróżą w przyszłość, że
teraźniejszości wyznaczasz jedynie rolę pojazdu, który ma cię tam zawieźć? Stres
powstaje, kiedy jesteś „tu”, ale wolałbyś być „tam”, lub będąc w
teraźniejszości, chcesz przenieść się w przyszłość. Stąd rozdarcie wewnętrzne.
Stwarzanie takiego rozdarcia i życie z nim to po prostu obłęd. I mimo że wszyscy
inni ludzie postępują identycznie, nie sposób uznać tego obłędu za stan choćby
częściowej poczytalności. W razie potrzeby możesz szybko się ruszać, szybko
pracować, a nawet biegać, nie robiąc wycieczek w przyszłość ani nie wzbraniając
się przed teraźniejszością. A kiedy się ruszasz, pracujesz, biegasz – rób to
całym sobą. Ciesz się strumieniem energii, jej natężeniem w obecnej chwili. Nie
przytłacza cię już stres, nie dręczy rozdarcie. Jest tylko ruch, bieg, praca – i
płynąca z nich radość. Możesz też rzucić to wszystko i usiąść na ławce w parku.
Ale obserwuj przy tym umysł. Może on powiedzieć: „Nie siedź tak, weź się do
roboty. Marnujesz czas”. Miej go na oku. Uśmiechnij się do niego.
Czy przeszłość mocno cię pochłania? Często o niej mówisz i myślisz, dobrze lub
źle? O swoich wspaniałych osiągnięciach, przygodach i doświadczeniach, albo o
tym, jak los cię skrzywdził, o wszystkich okropnościach, które ci wyrządzono, a
może o czymś, co sam komuś zrobiłeś? Czy z twoich procesów myślowych rodzi się
poczucie winy, duma, niechęć, gniew, rozżalenie bądź litość nad sobą? Jeśli tak,
to nie tylko utwierdzasz się w fałszywym poczuciu ,ja”, lecz zarazem
przyspieszasz starzenie się własnego ciała, gromadząc w psychice spiętrzoną
przeszłość. Aby sprawdzić, czy rzeczywiście tak jest, przyjrzyj się tym osobom
ze swojego otoczenia, które kurczowo czepiają się przeszłości.
Niech przeszłość z chwili na chwilę w tobie umiera. Nie potrzebujesz jej.
Odwołuj się do niej wyłącznie wtedy, gdy jest bezwzględnie aktualna z punktu
widzenia teraźniejszości. Poczuj moc bieżącej chwili i pełnię Istnienia. Poczuj
własną obecność.
Niepokoisz się? Często myślisz o tym, co będzie, jeśli...? Znaczy to, że
utożsamiasz się z własnym umysłem, który wybiega ku urojonym przyszłym
sytuacjom, stąd zaś bierze się lęk. Przyszłej sytuacji nie sposób sprostać, bo
ona najzwyczajniej w świecie nie istnieje. Jest tylko stworzonym przez umysł
widmem. Możesz przerwać to szaleństwo, które niszczy ci zdrowie i pomału cię
zabija. Zauważ tylko obecną chwilę. Uświadom sobie, że oddychasz. Poczuj
przepływ powietrza przez ciało. Poczuj wewnętrzne pole energii. W prawdziwym
życiu – rozumianym jako przeciwieństwo urojeń, umysłowych projekcji – nigdy z
niczym oprócz tej chwili nie będziesz musiał się uporać ani sobie poradzić.
Zastanów się, jaki „problem” masz właśnie teraz – nie za rok, nie jutro ani za
pięć minut. Czego brakuje obecnej chwili? Teraźniejszości zawsze sprostasz, ale
nigdy nie zdołasz sprostać przyszłości – i zresztą wcale nie musisz. Odpowiedź,
siła, właściwe posunięcie czy rozwiązanie pojawi się, kiedy zajdzie potrzeba –
nie wcześniej i nie później.
„Kiedyś wreszcie mi się uda”. Czy cel tak bardzo przykuwa twoją uwagę, że obecna
chwila staje się jedynie narzędziem? Czy dążenie pozbawia cię radości działania?
Czy czekasz na ten moment, kiedy nareszcie zaczniesz żyć? Jeśli wyrobisz sobie
taki nawyk myślowy, teraźniejszość nigdy ci nie dogodzi, choćbyś nie wiedzieć
ile osiągnął czy dokonał, bo przyszłość zawsze wyda się lepsza. Jest to
niezawodna recepta na wieczne niezadowolenie i rozgoryczenie, prawda?
Czy z reguły na coś czekasz? Jak wielką część życia spędzasz na czekaniu?
Istnieje czekanie krótkofalowe – w kolejce na poczcie, w ulicznym korku, na
lotnisku, na umówione spotkanie, na koniec pracy itp. Z czekaniem długofalowym
mamy do czynienia, gdy ktoś czeka, aż zacznie się urlop, aż dostanie lepszą
posadę, aż dzieci dorosną, aż wejdzie z kimś w naprawdę istotny związek,
odniesie sukces, zarobi pieniądze, zostanie ważną osobistością, osiągnie
oświecenie. Niektórzy ludzie przez całe życie czekają, kiedy wreszcie zaczną
żyć.
Czekanie to stan umysłu, polegający na tym, że pragniesz przyszłości, odtrącając
teraźniejszość. Odtrącasz to, co masz, pragniesz zaś tego, czego nie masz.
Ilekroć na coś czekasz, bezwiednie wywołujesz konflikt wewnętrzny między swoim
tu i teraz, w którym wolałbyś nie być, a czysto projekcyjną przyszłością, w
której być chciałbyś. Twoje życie mocno na tym traci, ponieważ teraźniejszość w
ten sposób ci się wymyka.
Nic w tym złego, że usiłujesz poprawić swoją sytuację życiową. To całkiem
wykonalne, ale swojego życia poprawić nie możesz. Życie jest czymś pierwotnym –
twoim najgłębszym, wewnętrznym Istnieniem. Już teraz jest pełne, całe,
doskonałe. Sytuacja życiowa składa się natomiast z okoliczności zewnętrznych i z
twoich doświadczeń. Nic w tym złego, że wytyczasz sobie cele i do nich dążysz.
Błąd popełniasz dopiero wtedy, gdy dążenia te zastępują ci bezpośrednie
odczuwanie życia, Istnienia, do niego możesz bowiem dotrzeć wyłącznie poprzez
teraźniejszość. Jesteś wtedy jak architekt, który nie zwraca uwagi na fundamenty
budowli, poświęca natomiast mnóstwo czasu górnym kondygnacjom.
I tak na przykład wiele osób czeka, aż im się powiedzie. Ale powodzenie nie może
zdarzyć się w przyszłości. Kiedy szanujesz, dostrzegasz i całkowicie akceptujesz
swoją teraźniejszą rzeczywistość (to, gdzie jesteś, kim jesteś i co w danej
chwili robisz), gdy z pełną zgodą przyjmujesz to, co masz, jesteś też wdzięczny
za to, co masz, za to, co j e s t, za Istnienie. O kimś, kto odczuwa wdzięczność
za obecną chwilę i za pełnię życia teraz, można powiedzieć, że mu się naprawdę
powiodło. Takiego powodzenia nie da się osiągnąć w przyszłości. Z czasem samo
zaczynu na rozmaite sposoby przejawiać się w twoim życiu.
Jeśli nie zadowala cię obecny stan posiadania albo jesteś wręcz rozgoryczony czy
rozzłoszczony tym, że akurat teraz cierpisz niedostatek, może cię to
zmobilizować do zdobycia wielkich bogactw, ale choćbyś nawet w końcu został
milionerem, wciąż będzie cię dręczył wewnętrzny niedosyt i w głębi duszy nie
przestanie ci doskwierać poczucie niespełnienia. Za pieniądze możesz sobie
zafundować wiele interesujących doznań, będą one jednak kolejno przemijać i
zawsze pozostanie ci po nich wrażenie pustki i pragnienie coraz to nowych
przyjemności fizycznych i psychicznych. Nie rozgościsz się w Istnieniu, nie
zakosztujesz więc pełni życia tu i teraz, w której zawiera się jedyne prawdziwe
powodzenie.
Porzuć zatem czekanie jako stan umysłu. Ilekroć złapiesz się na tym, że siłą
bezwładu znów zaczynasz czekać... otrząśnij się. Wróć do teraźniejszości. Po
prostu bądź i ciesz się własnym istnieniem. Kiedy jesteś obecny, nigdy na nic
czekać nie musisz. Gdy więc następnym razem ktoś powie: „Przepraszam, że kazałem
ci czekać”, możesz go uspokoić, mówiąc: „Nie ma sprawy, wcale nie czekałem. Ot,
stałem tu sobie i było mi miło: cieszyłem się sobą”.
Jest to tylko kilka przykładów nawykowych strategii, za pomocą których umysł
wzbrania się przed teraźniejszością. Wyrastają one z nieświadomości zwykłej.
Łatwo je przeoczyć, tak bardzo są związane z normalnym życiem: gdzieś w jego tle
tworzą szum wiecznego niezadowolenia. Im pilniej jednak będziesz się uczył
obserwować swój wewnętrzny stan myślowo–emocjonalny, tym łatwiej zauważysz
chwile, gdy wpadasz w pułapki przeszłości i przyszłości – czyli tracisz
świadomość – a wtedy za każdym razem ze snu o czasie zbudzisz się prosto w
teraźniejszość. Ale uważaj: fałszywe, nieszczęśliwe ,Ja”, zbudowane na
utożsamieniu z umysłem, żywi się czasem. Wie, że obecna chwila to dla niego
wyrok śmierci, widzi w niej więc straszliwe zagrożenie. Zrobi wszystko, co w
jego mocy, żeby cię wyrwać z teraźniejszości. Będzie się starało nadal cię
więzić w pułapce czasu.
Wewnętrzny cel drogi życiowej
Dostrzegam prawdziwość tego, co mówisz, ale nadal uważam, że na drodze życia
potrzebny nam jest cel, bo gdy go brakuje, tylko bezwolnie dryfujemy. Z
istnieniem celu wiąże się przyszłość, prawda? Jak to pogodzić z życiem w
teraźniejszości?
Kiedy człowiek wie, dokąd zmierza, a przynajmniej ma ogólne poczucie kierunku,
na pewno lepiej mu się podróżuje, ale pamiętaj, że z całej podróży prawdziwy w
sumie jest tylko krok, który stawiasz w danej chwili. Nic oprócz niego nie
istnieje.
Na drodze życia masz dwojaki cel: zewnętrzny i wewnętrzny. Tym pierwszym jest
dotarcie do wytyczonego punktu, spełnienie zamierzeń, osiągnięcie tego czy
tamtego, i wszystkie te działania oczywiście zakładają istnienie przyszłości.
Ale jeśli adres, ku któremu zdążasz, albo zaplanowane na przyszłość kroki tak
bardzo pochłaniają twoją uwagę, że stają się ważniejsze niż krok stawiany w
danej chwili, to zupełnie tracisz z oczu wewnętrzny cel podróży, bynajmniej nie
związany z tym, dokąd zmierzasz i co robisz, lecz wyłącznie prawdziwość z
jakością twoich poczynań. Wewnętrzny cel nie ma nic wspólnego z przyszłością, a
jedynie ze stanem twojej świadomości w obecnej chwili. Cel zewnętrzny jest
elementem poziomego wymiaru przestrzeni i czasu, natomiast dążenie do celu
wewnętrznego wiąże się z pogłębieniem twojego Istnienia w pionowym wymiarze
bezczasowego Teraz. Podróż zewnętrzna może się składać z tysiąca kroków, ale w
wewnętrznej jest tylko jeden: ten, który właśnie teraz stawiasz. W miarę, jak
uświadamiasz go sobie coraz głębiej, dostrzegasz również i to, że są w nim
zawarte wszystkie pozostałe kroki oraz punkt przeznaczenia. Ten jeden krok staje
się wtedy ucieleśnieniem doskonałości, pięknym i szlachetnym aktem. Natychmiast
wprowadza cię w Istnienie, ono zaś rozświetla go swoim blaskiem. To właśnie jest
cel, a zarazem spełnienie twojej wewnętrznej misji – wędrówki w głąb siebie.
Czy osiągnięcie zewnętrznego celu ma jakiekolwiek znaczenie? Czy doczesny sukces
lub porażka sprawia istotną różnicę?
Nie przestanie ci to sprawiać różnicy, dopóki nie osiągniesz celu wewnętrznego.
Potem dążenia zewnętrzne staną się jedynie grą, którą będziesz mógł dalej
prowadzić dla samej przyjemności. Można też doznać całkowitej klęski w podróży
zewnętrznej, a w wewnętrznej odnieść pełny sukces. Lub na odwrót – co zresztą
częściej się zdarza: zewnętrznemu bogactwu towarzyszy wewnętrzna nędza, czyli –
wedle słów Jezusa – człowiek „zyskuje świat cały, a traci duszę”. Oczywiście tak
naprawdę każde zewnętrzne dążenie jest prędzej czy później skazane na porażkę –
z tej prostej przyczyny, że rządzi nim prawo nietrwałości wszechrzeczy. Im
wcześniej sobie uświadomisz, że zewnętrzne dążenia nie mogą ci dać trwałej
satysfakcji, tym lepiej. Kiedy dostrzegasz ograniczenia, jakim podlega twoja
podróż zewnętrzna, wyzbywasz się nierealistycznych oczekiwań, że cię ona
uszczęśliwi, i podporządkowujesz ją wewnętrznej pielgrzymce.
Przeszłość nie wytrzyma konfrontacji z twoją obecnością
Wspomniałeś, że niepotrzebne myślenie lub mówienie o przeszłości to przykład
uników, jakie robimy przed teraźniejszością. Ale czy prócz tego poziomu
przeszłości, który pamiętamy i z którym być może się utożsamiamy, nie istnieje
też inny jej poziom, tkwiący w nas znacznie głębiej? Mam tu na myśli przeszłość
nieuświadomioną, która warunkuje bieg naszego życia, zwłaszcza poprzez
doświadczenia z wczesnego dzieciństwa, a może nawet z poprzednich wcieleń. Są
też uwarunkowania kulturowe, związane z miejscem na ziemi, w którym żyjemy, i z
epoką historyczną. Wszystkie te czynniki określają nasze widzenie świata, sposób
reagowania i myślenia, rodzaj związków z ludźmi i w ogóle to, jak żyjemy. Nie
mamy przecież szans ani sobie tego wszystkiego uświadomić, ani się pozbyć. Ile
czasu by na to trzeba? A choćbyśmy nawet zdołali tego dopiąć, co by nam zostało?
Co pozostaje, kiedy rozwiewa się iluzja?
Nie ma żadnej potrzeby, żebyś badał przeszłość, którą nieświadomie w sobie
nosisz. Wystarczy, że przejawia się ona w postaci myśli, emocji, pragnień,
reakcji czy przytrafiających ci się zdarzeń zewnętrznych. Całą potrzebną ci
wiedzę na jej temat i tak wydobędą trudne sytuacje, które napotykasz tu i teraz.
Jeśli zaczniesz grzebać w przeszłości, stanie się ona bezdenną otchłanią,
niewyczerpanym złożem. Być może wydaje ci się, że potrzebujesz więcej czasu, aby
zrozumieć przeszłość lub się od niej uwolnić – innymi słowy, że przyszłość
kiedyś w końcu uwolni cię od przeszłości. Otóż jest to złudzenie. Od przeszłości
może cię bowiem uwolnić jedynie teraźniejszość. Nie uwolnisz się od czasu,
mnożąc czas. Zwróć się ku potędze teraźniejszości. Ona jest kluczem.
Co to takiego, potęga teraźniejszości?
Jest to po prostu potęga twojej własnej obecności — twojej świadomości,
wyzwolonej spod władzy form myślowych.
Rozpraw się więc z przeszłością na poziomie teraźniejszości. Im większą uwagą
zaszczycasz przeszłość, tym więcej dodajesz jej energii i tym bardziej rośnie
ryzyko, że zbudujesz sobie z niej ,ja”. Nie zrozum mnie źle: skupiona uwaga ma
zasadnicze znaczenie, ale nie darz nią przeszłości jako takiej. Zajmij się
teraźniejszością – swoim dzisiejszym postępowaniem, dzisiejszymi reakcjami,
nastrojami, myślami, emocjami, lękami i pragnieniami. To one są zawartą w tobie
przeszłością. Kiedy potrafisz być dość przytomny, żeby je wszystkie obserwować –
nie krytycznie ani analitycznie, lecz bezstronnie – znaczy to, że rozprawiasz
się z przeszłością i rozpuszczasz ją mocą swojej obecności. Nie zdołasz odnaleźć
siebie, zgłębiając przeszłość. Uda ci się to, gdy zapuścisz się w
teraźniejszość.
Ale czy zrozumienie przeszłości nie jest pożyteczne? Dzięki niemu możemy
przecież zrozumieć, dlaczego robimy pewne rzeczy, dlaczego tak a nie inaczej
reagujemy, czemu bezwiednie stwarzamy nasz swoisty rodzaj dramatu, powtarzamy
raz po raz te same schematy w związkach z ludźmi itp.
Gdy będziesz sobie stopniowo uświadamiał swoją teraźniejszą rzeczywistość,
możesz zacząć doznawać nagłych olśnień: zobaczysz wtedy, czemu podlegasz takim a
nie innym uwarunkowaniom; czemu na przykład twoje związki osobiste przebiegają
według pewnych stałych wzorów; możesz też przypomnieć sobie dawne zdarzenia albo
ujrzeć je wyraźniej niż przedtem. No i dobrze; wszystko to może być nawet z
pożytkiem dla ciebie, ale nie ma zasadniczego znaczenia. Najważniejsza jest
twoja świadoma obecność. To właśnie ona rozpuszcza przeszłość i wywołuje
przemianę. Nie staraj się więc zrozumieć przeszłości, lecz bądź jak najbardziej
obecny. Przeszłość nie ostanie się wobec twojej obecności. Może trwać jedynie
pod twoją nieobecność.